Tuż przed godz. 2 zakończyła się akcja ratunkowa w Tatrach Wysokich. Słowaccy ratownicy sprowadzili do schroniska trójkę Polaków, którzy utknęli na drodze na Gerlach. - Nie posiadali odpowiednich umiejętności do pokonania wspinaczkowej trasy - oceniają ratownicy.

W poniedziałek około godz. 16 do HZS (Horska Zachranna Sluzba) zadzwonili turyści z Polski. Prosili o pomoc i pokierowanie ich. Próbowali pokonać tzw. Drogę Martina – wspinaczkową trasę na Gerlach, najwyższy szczyt Tatr. Znajdowali się między Lawinowym Szczytem a Zadnim Gerlachem. Słowaccy ratownicy poradzili im powrót do Litworowej Przełęczy, a stamtąd zejście do doliny. 

CZYTAJ TEŻ: Tatry. Nieodpowiedzialni turyści powinni płacić za akcje? TOPR oczekuje innych zmian

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Więcej
    Komentarze
    "Nie posiadali odpowiednich umiejętności do pokonania wspinaczkowej trasy".

    Kiedy wreszcie skończy się łażenie w góry w klapkach?

    Być może opłacanie akcji GOPRU czy TOPR-u z własnej kieszeni wykluczyłoby też sytuacje, w których ludzie bezmyślnie i w nieuzasadnionych przypadkach wzywają ratowników, traktując ich jako bezpłatnych tragarzy i taksówkarzy. Gdyby kilku turystów czy narciarzy zapłaciło za wezwanie śmigłowca po parę tysięcy złotych, z pewnością na przyszłość zrezygnowaliby z bezmyślnej wyprawy w góry czy szarżowania na stoku, dając tym samym nauczkę innym nieodpowiedzialnym osobom.
    @bardzospokojny
    Przesadzasz - to trasa na Gerlach, do tego wspinaczkowa, jakieś umiejętności musieli posiadać, niemniej góra ich oceniła. Zdarza się to najlepszym. Dobrze że nie kozakowali i zadzwonili po pomoc.
    już oceniałe(a)ś
    6
    1
    @gandharwa-2
    We wszystkich krajach europejskich które słyną ze świetnych ośrodków narciarskich kosztami ratownictwa obciążani są poszkodowani. Zarówno w Austrii, Niemczech, Francji, we Włoszech, w Szwajcarii, Czechach czy w Słowacji masz dwa wyjścia: albo płacisz za akcję tamtejszych służb ratowniczych z własnej kieszeni albo jeszcze przed wyprawą w góry czy na stok wykupujesz ubezpieczenie pokrywające koszty ratownictwa. A nie są to małe koszta. Samo założenie opatrunku na zwichniętą nogę to koszt 500 EUR. Start śmigłowca wyceniany jest na około 2000 EUR. Cała akcja ratownicza, łącznie z transportem do szpitala, może wynieść 10 000 EUR. Słony rachunek wystawiony przez górskie służby ratownicze to nie najlepsza pamiątka z urlopu na nartach czy też z wycieczki w góry. Dlatego trzeba pomyśleć o ubezpieczeniu, które zagwarantuje nam pokrycie tychże kosztów ratownictwa.
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    Nie mieli umiejętności? Przecież Polak wszystko potrafi, co tam jakieś umiejętności! A tak poważnie, to mam nadzieję, że Słowacy wystawią im taki rachunek, że następnym razem odechce im się drapania tam, gdzie nie swędzi.
    @ada0987
    Jeżeli nie byli ubezpieczeni to zapłacą.
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    Masakra, zalejcie betonem cały Kraków . Dorodne drzewo to min. 50 lat a co posadzicie? Drzewko, które zakończy żywot po 1 miesiacu bo z betonu wody dla niego nie będzie.
    już oceniałe(a)ś
    3
    1