W tej chwili szkoła jest marnym dodatkiem do internetu. Odpytywanie uczniów z tego, co sobie znaleźli w sieci, to nie edukacja, tylko tresowanie małpki - mówi prof. Jacek Hołówka.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

''Tego się nie da zreformować. To trzeba po prostu zamknąć'' - napisał o szkołach prof. Jan Hartman. I wywołał burzę. ''Szkoła potrzebuje represji. Wszelki awans społeczny i ekonomiczny musi boleć'' - przekonywał tydzień temu prof. Zbigniew Mikołejko. Dziś publikujemy kolejny głos w debacie na temat edukacji. Czego powinna uczyć szkoła?

Odpowiada prof. Jacek Hołówka, filozof i etyk

Obecna sytuacja szkół jest przerażająca: bardzo marni uczniowie, zastraszeni nauczyciele, ubezwłasnowolnieni kuratorzy i nadzorcy, czyli samorządy, które są szkołą zupełnie niezainteresowane.

Szkoła nie rozumie dziś swojego powołania i swojej misji, a to trzy proste punkty: znaleźć w dziecku talent, nauczyć je porządnie pracować, dbać o jego socjalizację. Talent trzeba pomóc dziecku rozwijać, dlatego też nie powinno być jednorodnego programu nauczania dla wszystkich, ale program otwarty z możliwością przechodzenia ze szkoły do szkoły - artystycznej, sportowej czy innej. Jeśli natomiast nie widać żadnego wyraźnego talentu, wtedy przechodzimy do punktu drugiego: nauczyć porządnie pracować. To wbrew pozorom nie jest takie proste zadanie. Szkoła musi nauczyć dociekliwości, wnikliwości, pomysłowości, wytrwałości, czyli po prostu podstawowych zalet charakteru.

Jest takie świetne powiedzenie angielskie: ''I hear and I forget, I see and I remember, I do and I understand''. Szkoła ma uczyć umiejętności, a w Polsce się uczy na pamięć. Wbijanie do głowy bez zrozumienia jest całkiem bez sensu. Słyszę od uczniów na każdym poziomie: ''Pan mi podyktuje tak, jak trzeba mówić na egzaminie''. Bzdura. Trzeba dzieciaka nauczyć samodzielnego znajdowania odpowiedzi na pytania i tego, by miał odwagę głoszenia własnych poglądów. W tej chwili szkoła jest marnym dodatkiem do internetu, i to jest rzecz najbardziej przerażająca. Odpytywanie uczniów z tego, co sobie znaleźli w sieci, to nie edukacja, tylko tresowanie małpki.

''Ile jest warta polska szkoła'' - sprawdza ''Wprost''

 

Trzecia rzecz to socjalizacja. Dziecko musi mieć silne poczucie identyfikacji z konkretną grupą. Dziś szkoła się tego boi, bo wszyscy mają być równi, a gdy się robi jakieś podziały, to od razu jest szowinizm. Nie każdy chce być w każdej grupie. Tak samo jak się bada talent, trzeba też badać potencjalną identyfikację - kto chciałby występować na scenie, a kto lepiej się czuje wśród cichych rówieśników? Komu jest bliższa postawa lewicowa, a komu prawicowa? Trzeba uczniów od siebie odróżnić i nauczyć utożsamiać z odpowiednią grupą: czy to z religią, czy z rodziną, czy też z dziećmi lubiącymi Brzechwę. Wychodząc z takiej szkoły, ludzie mają poczucie, że wiedzą, kim są, i potrafią coś w życiu osiągnąć.

A dlaczego szkoła nie realizuje dziś swojej misji? Widzę dwa podstawowe problemy.

Szkoła nie ma możliwości działania w sposób sprawny. Chodziłem do szkoły, w której nauczyciel miał pełny, niepodważalny autorytet. W pewnych instytucjach funkcje wiążą się z uprawnieniami. Szkoła demokratyczna, w której to dzieciaki decydują, czego się będą uczyły, jak i od kogo, to rodzaj stowarzyszenia niemającego żadnych celów edukacyjnych, lecz jedynie rozrywkowe. Oczywiście nie chodzi o to, by zamieniać szkołę publiczną w szkołę kadetów, ale w każdej szkole pewien autorytaryzm jest niezbędny.

I jeszcze jedno. W Polsce stała się rzecz straszna: państwo jako system centralny całkowicie zrzuciło z siebie odpowiedzialność za świadczenie usług, które mają charakter wyższej użyteczności - szkoły są lokalne, tak samo jak np. szpitale. W samorządach panuje tymczasem spychologia. Jedyną istotną dla samorządowców sprawą są posady dla dzieci i znajomych burmistrza. Środki, i tak mocno ograniczone, najczęściej są wydawane bez sensu. Wszystko to jak najgorzej wróży przyszłości naszego kraju.

not. Małgorzata I. Niemczyńska

Dziesięć książek, które każdy maturzysta znać powinien, według prof. Hołówki:

1. Biblia (szczególnie księgi: Rodzaju, Wyjścia, Hioba, Ewangelie, Dzieje Apostolskie)

 

2. Homer, ''Iliada''

 

3. Platon, ''Państwo''

 

4. Thomas Morus, ''Utopia''

 

5. William Szekspir, ''Hamlet''

 

6. Molier, ''Świętoszek''

 

7. John S. Mill, ''Utylitaryzm'' i ''O wolności''

 

8. Joseph Conrad, ''Jądro ciemności''

 

9. Thomas Mann, ''Buddenbrookowie''

 

10. Michaił Bułhakow, ''Mistrz i Małgorzata''

 

Czy klasa umarła?

''Szkół nie da się zreformować. Trzeba je zamknąć'' - napisał w zeszłym tygodniu filozof Jan Hartman, profesor UJ. Jego zdaniem ''szkolnictwo powszechne w obecnym kształcie jest XIX-wiecznym przeżytkiem''. To system, który produkuje absolwentów ignorantów. Wiedza wtłaczana im do głów i sprawdzana w formie testów to zdaniem Hartmana ''breja ulepiona z przypadkowych i mało pożywnych składników'', czyli wiadomości ''obojętne i nieprzydatne, które nie czynią nas mądrzejszymi ani nie ułatwiają życia'', a sama szkoła to ''bastion drobnomieszczaństwa i filisterstwa, wszelkiej dulszczyzny i oportunizmu''. W czasach błyskawicznych zmian cywilizacyjnych, internetu i demokracji szkoła w obecnym kształcie to zdaniem Hartmana przeżytek. Młodzi ludzie uczą się poza nią, przychodzą do niej wyłącznie w celach towarzyskich.

Hartman: ''Mam nadzieję, że w ciągu tego stulecia obowiązkowe szkoły powszechne znikną. Szkoły staną się dobrowolne i zmienią się w instytucje samouczenia się pod kierunkiem nauczycieli pomagających dobierać odpowiednie środki i materiały tym, którzy uczyć się pragną i mają po temu jakieś predyspozycje''.

Czego uczyć w takich szkołach? Hartman proponuje:* By człowiek umiał myśleć logicznie, trzeba go uczyć logiki. * By liznął mądrości, potrzebuje trochę filozofii. * Skoro ma być obywatelem, trzeba go uczyć podstaw prawa. * Skoro tak strasznie chce żyć sto lat w zdrowiu i seksie, trzeba go uczyć elementów medycyny. * Skoro chce mieć dużo pieniędzy, niechaj się dowie, skąd się bierze bogactwo i bieda. Tekst Hartmana poruszył publicystów i czytelników.

* Robert Siewiorek :

''Szkoła musi buntować''

* Marek Beylin :

''Skąd ta pogarda?''

* Piotr Pacewicz :

''Kto do szkoły, kto do łopaty''

* Wojciech Orliński :

''Żeby człowiek nie błądził''

* Listy czytelników :

''Pan mnie zna. Ja tego nie czytam, wystarczą streszczenia''

* Listy czytelników :

''Szkoła w stylu slow ''

* Zbigniew Mikołejko :

''Szkoła potrzebuje represji''

Samorządy tną do kości:

''Znikających szkół coraz więcej''

. Dlaczego?

odpowiada Ryszard Grobelny

 

''Pytanie na śniadanie'' dziwi się absurdom finansowania szkolnictwa na przykładzie szkoły z Nysy

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Komentarze
Panie Hołówka! W Polsce w szkołach maturalnych jest 90% rocznika.A to znaczy, że dla większości z nich wymienione przez Pana książki są niedostępne intelektualnie!!! Oni by najpierw musieli nauczyć się tabliczki mnożenia, w miarę zrozumiałego formułowania i komunikowania swoich myśli, a nawet swobodnego czytania ze zrozumieniem ... ;-)
@belferxxx <W Polsce w szkołach maturalnych jest 90% rocznika.A to znaczy...> no własnie, co to znaczy? nie rozumiem tego zdania. Co to jest 90% rocznika? Co to jest szkoła maturalna?
już oceniałe(a)ś
2
7
@belferxxx Jak na razie to obsmiewana przez Panstwa polska szkola swietnie wypada w jedynych, porownywalnych badaniach, plasuje sie bardzo wysoko. Natomiast nasi naukowcy, profesorowie jak Pawlowicz a moze i pan Holowka - niezbyt, po prostu ich nie ma i moze to i dobrze. Uczniowie sa swietni, profesorowie juz nie. Reaguja ze strachem na swiat, ktory juz nie jest dla nich dostepny, wycofuja sie do piwnic.
już oceniałe(a)ś
1
9
@pn-ski W ostatnich latach w rocznikach na poziomie poznadgimnazjalnym ponad 90% młodzieży uczęszcza do szkół kończących się maturą.Chyba proste??? Napisałem to już, ale cenzor, nie wiedzieć czemu, to wyciął ... ;-)
już oceniałe(a)ś
6
0
@123jna Rozumiem, że chodzi o PISA ... Nie czytała Pani tych badań uważnie, tylko łyknęła, co propaganda sukcesu MEN nagłośni ła. Owszem w prostych umiejętnościach, potrzebnych niższemu personelowi sieci fastfoodów i hipermarketów Polska wypada nieźle. W tych bardziej złozonych, istotnych dla pracowników o wysokich kwalifikacjach, już kiepsko. A inne kraje nie ustawiły swoich systemów egzaminacyjnych i edukacyjnych, jak Polska, pod katem owych najprostszych umiejetności sprawdzanych przez PISA ... ;-) Niestety poprzedni post , tej samej treści, cenzor czegoś skasował ....:-(((
już oceniałe(a)ś
7
0
@belferxxx Poniżej na stronie widzę, że "Partnerem serwisu jest McDonald's Polska Sp. z o.o.". Może się partnerowi nie podobało to o fastfoodach?
już oceniałe(a)ś
4
0
Szanowny Panie Profesorze! Jestem doktorem nauk humanistycznych, w liceum byłem laureatem olimpiady polonistycznej i jak na obecne (i wcześniejsze) standardy czytam mnóstwo książek (ze 100 rocznie z pewnością), ale połowy tych z Pańskiej listy nigdy nie miałem w ręku! I jakoś nigdy nie odczułem z tego powodu dyskomfortu intelektualnego, a ponieważ czytuję nie tylko kryminały i romanse, ale również dyskursy filozoficzne i literaturę piękną, więc pewnie bym się skusił gdyby pozycje te były mi do czegokolwiek potrzebne. Rodzi się więc pytanie: dlaczego akurat te a nie inne książki znalazły się na tej liście i zadecydowało o wyborze? I co dałoby maturzystom ich obowiązkowe przyswojenie zamiast np. "Wojna i pokój" Tołstoja, "Rok 1984" Orwella, "Ulysses" Joyce'a czy "Buszujący w zbożu" Salingera? Pańska lista to kolejny dowód na ciasnotę umysłu, Panie Profesorze oraz na ginący na naszych oczach akademizm, którego wyrazem była konieczność czytania "mądrych" książek, aby zamanifestować swoją wyższość na innymi, którzy ich przeczytać nie mieli ochoty. Tylko że we współczesnym świecie zupełnie nie o to chodzi, aby dużo grubych książek przeczytać, tylko żeby umieć samodzielnie myśleć, mieć umiejętności konieczne na rynku pracy i zdolności przystosowania do zmieniającego się świata. Tego czytanie tych opasłych i przebrzmiałych tomiszczy bynajmniej nie zapewni. Pozostaję mimo wszystko z szacunkiem - Framp.
Ha! Jako doktor nauk technicznych z listy prof. Hołówki nie czytałem tylko Milla (ale czeka na półce) i Iliady (jakoś bardziej pociągała mnie Odyseja). Nie wiem, czy ta lista jest dobra. Sam przyciąłbym Biblię do samej Ewangelii i wyboru fragmentów z Ksiąg Rodzaju i Wyjścia; mam wątpliwości co do Buddenbrooków. Ale nie jest nie do przejścia.
już oceniałe(a)ś
5
1
@framp Całkowicie się z tobą zgadzam! Wybór lektur dokonany przez profesora - filozofa stawia na pozycje bliskie jego dziedzinie, bo wydaje mu się ona najważniejsza, pomija natomiast mnóstwo pozycji z polskiej i światowej literatury pięknej o wiele cenniejszych i bardziej rozwijających, moim zdaniem, niż wypunktowana tutaj lista. Dla współczesnego człowieka studiowanie archaicznego języka wielu tych książek jest mordęgą, a wnioski z lektury dość ... dyskusyjne. Coś takiego może trwale zrazić raczej do jakiegokolwiek czytelnictwa niż pomóc odkryć radość czytania. Poza tym dlaczego akurat np. studium upadku niemieckiego mieszczaństwa XIX wieku miałoby być takie cenne dla dzisiejszego licealisty pojąć nie mogę, może bardziej pożyteczne byłoby zgłębianie dziejów własnego narodu, np. książek świetnego i cenionego na zachodzie historyka Adama Zamoyskiego? Ja również nie znam wszystkich tych książek określanych przez profesora jako konieczne i nie uważam się za osobę intelektualnie wybrakowaną, bo przeczytałam wiele innych, równie wartościowych. Wiec może nie idźmy w stronę zamkniętych list lektur, z których młodzież jest odpytywana, ale dajmy możliwość wyboru i własnych poszukiwań, w których szkoła byłaby przewodnikiem, a nie nadzorcą? To wcale nie takie trudne.
już oceniałe(a)ś
6
1
Szereg z dziesięciu wymienionych tekstów są za trudne dla licealisty. Hamlet w pełnej wersji jest bardzo trudny do przełknięcie, Świętoszek z racji archaizmów jest nieczytelny, fragmenty Biblii niezależnie od tłumaczenia są nieprzyswajalne dla młodzieży. Książka Manna jest olbrzymią cegłą. Jestem profesorem akademickim z kilkudziesięcioletnim stażem. Nie natrafiłem na rocznik który znałby te pozycje, Teksty dramaturgiczne można by zastąpić odtworzeniem archiwalnych spektakli Teatru Telewizji, z których niektóre były wspaniałe. Czytanie Biblii należy zastąpić wykładem o genezie Starego i Nowego Testamentu oraz ich roli w kształtowaniu się się społeczeństwa na przestrzeni wieków. Pokazaniu źródeł podziału na katolicyzm, ewangelizm i protestantyzm.
popieram pomysl z teatrem telewizji. czytanie sztuk to nie jest zajęcie dla licealisty, juz raczej dla studenta. chociaż... w każdym razie niektóre archiwalia są wspaniale, chociażby "Jesienny wieczór" z Fronczewskim w roli księgowego. zresztą tej - najlepszej moim zdaniem - sztuki Durrenmatta nie wydano u nas drukiem.
już oceniałe(a)ś
4
1
Ciekawe, ale ja do matury miałam przeczytane setki książek, ale z powyższych tylko 3: „Iliadę”, „Hamleta” i „Świętoszka”. Przeczytałam także „Odyseję” prozą i w licznych fragmentach tłumaczoną wierszem, niewielkie fragmenty „Iliady” czytaliśmy w oryginale (w grece obok łaciny uczyliśmy się fakultatywnie także greki). Przeczytałam większość powieści Conrada, ale nie „Jądro ciemności”, Bułhakowa jeszcze wtedy nie wydano po polsku, a po rosyjsku czytałam jego sztukę „Dni Turbinych”, bo w czasie przed moją maturą nie było wydania „M i M” (nawet częściowego) po rosyjsku, a I wydanie polskie Czytelnik wydał dopiero w 1969. Ja czytałam wydanie II w 1970 roku. Dopiero niedawno kupiłam sobie wydanie współczesne z zaznaczeniem ingerencji sowieckiej cenzury, których to fragmentów nie było siłą rzeczy także w polskim wydaniu. „Biblię” nabyłam dopiero w 1965 – oczywiście w przekładzie ks. Wujka. Z dialogów Platona czytałam w szkole fragmenty „Uczty” i „Obrony Sokratesa”, nawet niewielkie fragmenty w grece (nic już z tego nie pamiętam). Manna przeczytałam, nawet z dużym zainteresowaniem, „Czarodziejską Górę”, „Józefa i jego braci” i „Śmierć w Wenecji”; pamiętam, że historia Józefa, która w Starym Testamencie zajmuje ledwie parę stron, wydała mi się z tego powodu prawdziwym majstersztykiem. Z paru stron Mann stworzył cztery solidne tomiska. Nigdy nie przeczytałam Tomasza More’a ani Johna Stuarta Milla. Widziałam film „Oto jest głowa zdrajcy”, ale prawie nie wiem kim był Mill. A był bardzo, bardzo mądrym człowiekiem i, jak na jego czasy, ogromnie postępowym.
już oceniałe(a)ś
5
0
Wszystko , o czym mówią autorzy listów do GW ,na temat polskiej szkoły, jest w większości słuszne i logiczne. Ale jest pewien problem. Jakiekolwiek reformy, nawet najlepsze, wymagają czasu. Proces edukacji dzieci i młodzieży trwa 12 lat ( mam na myśli tylko szkolnictwo podstawowe i średnie). Trudno przewidzieć, jakie będą efekty za te kilkanaście lat, jak już pierwsze roczniki pokończą, te ew. zreformowane szkoły. Świat zmienia się zdecydowanie szybciej. Rynek pracy tym bardziej. To ,co obecne władze uznają za potrzebne, dla rozwoju młodego człowieka, może się za 12 lat okazać zbędne. I co wtedy? Znowu zacznie się biadolenie, że szkoła nie uczy tego co trzeba?Znowu ,ktoś wpadnie na pomysł kolejnych zmian? Niestety, eksperymentu ze szkolnictwem, nie da się przeprowadzić w laboratorium na np. myszkach, czy na jakiś matematycznych modelach. Wszystko musi się odbywać tu i teraz , na żywym organizmie uczniowskim i nauczycielskim. Może pora, żeby decydenci, po porządnych konsultacjach ze wszystkimi środowiskami, mającymi wiedzę( teoretyczną i praktyczną) o edukacji, zdecydowali się na jakiś jeden model. Może, niech dodatkowo ,przyglądną się najlepszym systemom szkolnictwa, tu w Europie( a przecież takie chyba by się znalazły). I z tej zebranej wiedzy wyciągną wnioski, próbując z tego stworzyć coś spójnego, rozsądnego,ale bez ''wywarzania otwartych drzwi''( bo my w tym , jesteśmy mistrzami). Niech to wdrożą w życie i spokojnie poczekają na efekty. Oczywiście, trzeba trzymać rękę na pulsie, przyglądać się światu, korygować ewentualne błędy, ale trzeba to robić z głową. A nie , jak to było dotychczas skakać : od sasa do lasa ( zależnie od tego , jaka opcja polityczna jest przy władzy ). Bo tym sposobem, to szlag wszystko trafi. I jedyne co pozostanie to zlikwidowanie wszelkich szkół i tyle. A my, cofniemy się w rozwoju, o 100 lat.
@kotylia5 My się już cofnęliśmy o 100 lat po "reformie" Handkego/Dzierzgowskiej... :-(((
już oceniałe(a)ś
3
0
Za komuny było takie powiedzonko: my udajemy że pracujemy, oni udają że nam płacą. Współczesną wersję odnosząca się do szkoły można sformułować tak: oni udają że nas uczą, my udajemy że coś rozumiemy
już oceniałe(a)ś
14
4
owszem, niezła wypowiedź. szkoła powinna uczyć myślenia, a nie wtłaczać informacje. co do listy książek, hmmm... dlaczego biblia, i to na pierwszym miejscu? moim zdaniem ani biblia, ani koran, ani mein kampf, ani kapitał, ani zielona książeczka Kadafiego, ani czerwona książeczka Mao Tse Tunga. Biblia jest książką szkodliwą, lansującą obłąkańczy światopogląd, nie ma też żadnych wartości literackich. co do reszty propozycji - Conrad owszem, ale dlaczego akurat to nieszczęsne jądro (Heart of darkness, tytuł dość nieszczególnie przetłumaczony:). strasznie ponure zresztą. dla młodzieży o wiele lepsza byłaby smuga cienia, tajfun albo lord jim. Iliada jak najbardziej, i to z odyseją. Hamlet, Utopia, Świętoszek - wszystko zgoda. Buddenbrookowie... hmm. nudziarstwo. Mistrz i Małgorzata - nierówne, miejscami fascynujące, miejscami niestrawne, ale wiem że młodzież za tym przepada więc czemu nie. dodałbym do tej listy: Friedrich Durrenmatt "Kraksa" i "Obietnica", "Gradivę" Jensena wraz z analizą tej noweli dokonaną przez Freuda, no i błagam, jak można było opuścić "Sklepy Cynamonowe" i "Sanatorium pod klepsydrą"? Albo "Przygody Huckleberry Finna"? Przy układaniu takiej listy powinny być dwa kryteria: wartości literackiej i pozytywnego przesłania. Przygody Hucka, prócz tego ze są fascynująco napisaną opowieścią, uczą, że wszyscy ludzie są równi. I że nie należy nikomu bić czołem ani padać do nóg.
@stettinshark1234 <Mistrz i Małgorzata - nierówne, miejscami fascynujące, miejscami niestrawne, ale wiem że młodzież za tym przepada więc czemu nie.> Prawda, ale jak młodzież przepada, to znaczy, ze nie trzeba dodawać. Po włączeniu do kanonu lektur młodzieży zwykle odchodzi ochota czytania danej książki, młodzież woli sama. <Biblia jest książką szkodliwą, lansującą obłąkańczy światopogląd, nie ma też żadnych wartości literackich.> Nic podobnego. Radziłbym jednak Biblie przeczytać. Nie w podanym zestawie ksiąg (koniecznie dodałbym Kroniki, Księgi Królewskie, Samuelowie, Jeremiasza, Izajasza., i w zadnym wypadku w tłumaczeniu współczesnym. Biblia Tysiąclecia rzeczywiście nie ma żadnych wartości literackich: obecny język Kościoła to język koślawy, tępy, ich tłumaczenie zaś jest nieudolne i w ogóle zabójstwo na mowie polskiej. Dobre tłumaczenie to Wujek i Biblia Gdańska (ale stara, nie Nowa Biblia Gdańska). Ewangelie opisują cztery razy to samo, wiec wystarczy jedna. Zwłaszcza, ze Ewangelie to najsłabsza, moim zdaniem, część Biblii.
już oceniałe(a)ś
4
1
@pn-ski "radziłbym jednak biblię przeczytać" - och w jakże sprytny sposób Pan sugeruje że nie czytałem i tym samym próbuje się dowartościować. Otóż pudlo drogi panie. nie czytałem wprawdzie przekladu Jakuba Wujka, a tylko, całkiem skromnie, wersję angielską wydana przez Brytyjskie Towarzystwo biblijne, ale myslę że to jednak wystarczy żeby wyrobić sobie pogląd na temat tego steku obleśnych bredni. gdybym nie czytał, nie wypowiadałbym sie. wlaśnie cały sukces biblii bierze się stąd, że prawie nikt jej nie czytal. gdyby ludzie ją przeczytali, zlapaliby się za głowę. a jeśli Pan, jak rozumiem, czytal i to w różnych wersjach, a mimo to uważa ją Pan za rzecz wartościową, to gratuluję gruboskórności. Albowiem przeciętnie wrażliwy człowiek czytając te oszolomstwa przyprawione sadomasochizmem i upiorną pseudowiedzą dostaje mdłości z obrzydzenia. O, zamiast biblii każde dziecko powinno przeczytać od deski do deski ksiażkę Dawkinsa "Bóg urojony". przynajmniej nauczyłoby się samodzielnie mysleć. czego i Panu życzę, pozostając z poważaniem....
już oceniałe(a)ś
6
1
@stettinshark1234 Syn mojej kuzynki musiał czytać "Przygody Huckleberry Finna". Totalna porażka -- realia z muzeum.
już oceniałe(a)ś
0
6
@pn-ski Koniecznie taki wybór z Biblii? Brrr... Serio -- wartości literackie bywają (zwł. psalmy), ale bynajmniej nie są oczywistością. Ewangelie są najbardziej czytelne. A jeśli twierdzisz, że to 'cztery razy to samo', to wątpię, czy przeczytałeś... (Z pewną dokładnością to jest 'cztery razy to samo' -- wszystkie są o Jezusie i wszystkie kończą się Jego śmiercią. Trzy są rzeczywiście do siebie podobne, ale tez nie identyczne.)
już oceniałe(a)ś
3
1
czemu biblia pierwsza? bo może gdybyś miał jakiekolwiek pojęcia o tych książkach wiedziałbyś że są ułożone wg kolejności ich powstawania??
już oceniałe(a)ś
3
0
@pak4 a miał trzy latka czy dopiero dwa?
już oceniałe(a)ś
2
0
@nehebet to ty myślisz, że chronologia decyduje o wartości książki? w takim razie gratuluję debilizmu.
już oceniałe(a)ś
1
3
@nehebet rozumiem, że edukowałeś się na plebanii, gdzie obowiązywała reguła kto pierwszy obcią..e księdzu, ten jest najlepszy:) stąd twój sentyment do biblii i staiwanie jej na pierwszym miejscu.
już oceniałe(a)ś
2
5
Moim zdaniem, prof. Hołówka napisal rzeczy oczywiste. Postulatów jego rzecz jasna nie da sie zrealizować, bo tych nauczycieli, którzy nie umieja wyłowć i rozwijac utalentowanego dzieciaka, nie umieja nauczyć solidnej pracy i nie umieja nauczyc młodego człowieka praktyk identyfikowania sie z rozmaitymi interpretacjami własnego doświadczenia życiowego (praktyki socjalizacyjne), ktos produkuje; wiadomo kto - na kierunkach pedagogicznych polscy pedagodzy. Czytajcie <a href="http://blogi.newsweek.pl/Tekst/spoleczenstwo/671479,polska-edukacja-na-dnie-proba-diagnozy-%e2%80%93-swinie-psy-ogrodnika-i-nosorozce.html" target="_blank" rel="nofollow">blogi.newsweek.pl/Tekst/spoleczenstwo/671479,polska-edukacja-na-dnie-proba-diagnozy-%e2%80%93-swinie-psy-ogrodnika-i-nosorozce.html</a> Polski system edukacyjny generuje „potężną nierównowagę edukacyjną”. 80% społeczeństwa nie jest w stanie konsumować kultury „lekko-wysokiej”; nie jest w stanie uczestniczyć w dyskursie publicznym. Z drugiej strony, mamy wikipedystów i blogerów, którzy produkują elitarne teksty kultury, wymagające, dla swojej recepcji ze zrozumieniem, wysokich kompetencji intelektualnych. <a href="http://blogi.newsweek.pl/Tekst/spoleczenstwo/644020,katastrofalna-kondycja-polskiej-pedagogiki.html" target="_blank" rel="nofollow">blogi.newsweek.pl/Tekst/spoleczenstwo/644020,katastrofalna-kondycja-polskiej-pedagogiki.html</a> Polska, typowa szkoła wyższa jest lepsza w dziedzinie naukowego uprawiania pedagogiki jedynie od typowej szkoły wyższej w Gruzji, Rosji, Czarnogórze, na Białorusi, w Azerbejdżanie, Albanii, Mołdawii i na Ukrainie. W Izraelu na publikację tekstu pedagogicznego, który spełnia międzynarodowe standardy naukowości, trzeba przeciętnie czekać w losowo wybranej szkole jedynie 116 dni, podczas gdy w Polsce ponad 45 lat. Jeden polski „pedagog-naukowiec” pisze pracę spełniającą międzynarodowe standardy akademickie w ciągu prawie 395 lat.
już oceniałe(a)ś
10
4
Zadna reforma sie nie pwoiedzie, kiedy nie zostna wprowadzone zasady dyscypliny. W szkole podstawowej zabraklo mi 1. Kolek zainteresowan: np. skladanie modeli samolotow, strzelanie z broni pneumatycznej do tarczy. 2. Udzielania pomocy osobie, ktora stracila przytomnosc. 3. Na lekcjach Techniki bylo 90% teorii, a 10% majsterkowania. Szkole Podstawowa wspominam bardzo pozytywnie: wysoka etyka pracy wsrod uczniow, dyscyplina. W sakli od 0 do 10 oceniam na 9. W szkole sredniej: 1. Nikt nie nauczyl mnie jak wypelniac PIT. 2. Skutecznie zniechecono 99% uczniow do lekcji historii wymagajac pamieciowego nauczania dat oraz faktow. Dodam, ze zainteresowanie wobec historii XX wieku zaszczepil we mnie dziennikarz Pan Boguslaw Woloszanski (znakomity program: Sensacje XX wieku) 3. Na lekcjach informatyki uczono mnie DOSA, natomiast nauczyciel nie pokazal jak zapisywac tekst, edytowac, drukowac. 4. Brak kaset magnetofonowych na lekcjach jezyka angielskiego. Dokuczanie nauczycielom, uczniom, ktorzy chca sie uczyc, przepychanie uczniow do nastepnej klasy.W takiej atmosferze nie nie bylo warunkow do nauki. Technkium oceniam negatywnie. W skali od 0 do 10 na 2.
Co do PIT, bo to smieszny stereotyp...;-) 1.Jakby cię nauczyli w szkole średniej wypełniać to zanim byś zaczął zarabiać już by się przepisy 3 razy zmieniły i format...;-) 2. Są takie płyty CD (bezplatne!) , które praktycznie same wszystko zliczają. Co do reszty(ulgi itd.) to już i tak ten konkretny twój PIT na dany rok tylko fachowiec razem z tobą może wypełnić!!!
już oceniałe(a)ś
2
0
@someone.lonly Mi w podstawówce brakowało zainteresowania uczniem zdolnym. Radziłem sobie bardzo dobrze zwłaszcza z przedmiotów ścisłych i byłem zostawiony samopas. Nauczycielka matematyki przypomniała sobie o mnie w ósmej klasie, gdy trzeba było wysłać kogoś na olimpiadę - na dwa tygodnie przed nią. Odmówiłem, gdyż stwierdziłem, że w ciągu dwóch tygodni nie jestem w stanie przygotować się na poziom olimpiady, a nie chciałem się ośmieszać. Byla zbulwersowana, podobnie jak nauczycielka od chemii, od której dowiedziałem się olimpadzie na trzy dni przed (sic!). Kółka matematycznego w szkole nie było. Niestety, program szkoły oraz podejście kuratorium wymaga od nauczycieli, żeby zajęli się głównie uczniami słabymi, którzy i tak nie są zainteresowani zdobywaniem wiedzy.
już oceniałe(a)ś
0
0