Którzy zostali

Agata, powiedz mi, jak mam cię zaprowadzić na spotkanie z mężczyzną, na którego oczach została zgwałcona żona i kilkuletnia córeczka?

Zdjęcia i tekst
Agata Grzybowska/ RATS Agency dla „Gazety Wyborczej”

Agata Grzybowska, fotoreporterka RATS Agency, pojechała do Ukrainy niecały miesiąc po wybuchu wojny z Rosją. Postanowiła opowiedzieć o ludziach, którzy zostali w Ukrainie, którzy podjęli decyzję, że nie będą uciekać.

Pięć minut po tym, jak wjechałam do Lwowa, na ulicach rozległ się alarm przeciwlotniczy i utknęłam w schronie na kilka godzin...

Jeżeli zginiemy, to u siebie

Mieszkańcy Małej Rohani, wsi, która była pod okupacją wojsk rosyjskich. Ich mieszkanie jako jedyne ma okna. Siedzą na kanapie w kurtkach, nie schodzą nawet do podziemi. - Jeżeli zginiemy, to u siebie - mówią.

Hanna Kotelnikowa ocalała z Mariupola. Udało się jej uciec samochodem, w którym przewiozła sześć osób, w tym swoich rodziców i trzy psy.

Hanna Kotelnikowa ocalała z Mariupola. Udało się jej uciec samochodem, w którym przewiozła sześć osób, w tym swoich rodziców i trzy psy.

Mieszkańcy Małej Rohani, wsi, która była pod okupacją wojsk rosyjskich. Ich mieszkanie jako jedyne ma okna. Siedzą na kanapie w kurtkach, nie schodzą nawet do podziemi. - Jeżeli zginiemy, to u siebie - mówią.

Starsi nie wyjeżdżają, bo nikogo nigdzie nie mają, nikogo nie znają. Mówią: „My mieszkaliśmy tutaj przez całe swoje życie i co, mamy teraz gdzieś uciekać albo zejść do schronu, mieszkać w metrze, ukrywać się? Jeśli mamy zginąć, wolimy we własnych łóżkach". I pozostają w swoich domach.

Mieszkańcy Małej Rohani, wsi, która była pod okupacją wojsk rosyjskich.

Chelsi i Cherry, dwa beagle'e mieszkające od 28 lutego w schronie

Mieszkańcy Saltiwki, najbardziej ostrzeliwanej dzielnicy Charkowa. Od dwóch miesięcy mieszkają na stałe w piwnicy.

Julia i Zenaida, mieszkanki Saltiwki, dzielnicy Charkowa

Julia i Zenaida, mieszkanki Saltiwki, dzielnicy Charkowa

Mieszkańcy Saltiwki, najbardziej ostrzeliwanej dzielnicy Charkowa. Od dwóch miesięcy mieszkają na stałe w piwnicy.

Chelsi i Cherry, dwa beagle'e mieszkające od 28 lutego w schronie

Mieszkańcy Małej Rohani, wsi, która była pod okupacją wojsk rosyjskich.

„Wynajmujemy mieszkanie w bloku na 19. piętrze, więc pierwsze głosy o wojnie wywoływały w nas bardzo duży lęk, że żyjemy tak wysoko. Jeśli nastąpią ataki, to taki blok może runąć”.

„Wynajmujemy mieszkanie w bloku na 19. piętrze, więc pierwsze głosy o wojnie wywoływały w nas bardzo duży lęk, że żyjemy tak wysoko. Jeśli nastąpią ataki, to taki blok może runąć”.

Swietłanę spotkałam w Medyce. Akurat wywoziła swojego syna, 13-letniego Elizeusza, do Włoch, do obcych ludzi. Powiedziała mi, że sama tam nie zostanie. Wróci do Ukrainy. Początkowo nie umiałam tego zrozumieć: przecież mogłaby się schronić w bezpiecznym miejscu, w innym kraju, blisko dziecka, a zawozi syna do ludzi, których nawet nie zna, którzy zadeklarowali swoją pomoc.
Swietłana działała humanitarnie w 2014 roku w Donbasie, jeździła i nadal jeździ z pomocą do żołnierzy. Jej mąż jest saperem, jednym z tych, którzy wyzwalali Buczę.  

Ona szyła kiedyś suknie ślubne, teraz robi koktajle Mołotowa. No więc, wyobraź sobie: rodzice na wojnie w Ukrainie, walczą za kraj, dziecko na drugim końcu kontynentu.
- Swieta, dobrze rozumiem, że twoi rodzice są prorosyjscy? - pytam-Tak. Ale myślę, że niebawem zmienią swoje myślenie o mirze rosyjskim, bo w Żytomierzu przeżyli bombardowanie. Nie mogą już odwrócić wzroku od zbrodni, których dokonuje Rosja na narodzie ukraińskim. - Ale to musi być bardzo trudne dla ciebie, taka podzielona rodzina? - Nie. Zupełnie nie. Ja znam swoje wartości, wiem, w co wierzę. Wierzę w Ukrainę i nikt nigdy tego nie zmieni.

- Nie boi się pani o te rzeczy?  - pytam Maryję, ciotkę Swietłany, wykładowczynię literatury z Żytomierza, która od 25 lat zbierała wszystko, co dotyczy historii Ukrainy: książki, bibeloty, stroje ludowe.

Na uniwersytecie stworzyła mikromuzeum. - Najwyżej zapakuję wszystko do worka i wyniosę na plecach w bezpieczne miejsce.

Swietłanę spotkałam w Medyce. Akurat wywoziła swojego syna, 13-letniego Elizeusza, do Włoch, do obcych ludzi. Powiedziała mi, że sama tam nie zostanie. Wróci do Ukrainy. Początkowo nie umiałam tego zrozumieć: przecież mogłaby się schronić w bezpiecznym miejscu, w innym kraju, blisko dziecka, a zawozi syna do ludzi, których nawet nie zna, którzy zadeklarowali swoją pomoc. Swietłana działała humanitarnie w 2014 roku w Donbasie, jeździła i nadal jeździ z pomocą do żołnierzy. Jej mąż jest saperem, jednym z tych, którzy wyzwalali Buczę.

Ona szyła kiedyś suknie ślubne, teraz robi koktajle Mołotowa. No więc, wyobraź sobie: rodzice na wojnie w Ukrainie, walczą za kraj, dziecko na drugim końcu kontynentu. - Swieta, dobrze rozumiem, że twoi rodzice są prorosyjscy? - pytam
- Tak. Ale myślę, że niebawem zmienią swoje myślenie o mirze rosyjskim, bo w Żytomierzu przeżyli bombardowanie. Nie mogą już odwrócić wzroku od zbrodni, których dokonuje Rosja na narodzie ukraińskim. - Ale to musi być bardzo trudne dla ciebie, taka podzielona rodzina? - Nie. Zupełnie nie. Ja znam swoje wartości, wiem, w co wierzę. Wierzę w Ukrainę i nikt nigdy tego nie zmieni.

- Nie boi się pani o te rzeczy?  - pytam Maryję, ciotkę Swietłany, wykładowczynię literatury z Żytomierza, która od 25 lat zbierała wszystko, co dotyczy historii Ukrainy: książki, bibeloty, stroje ludowe.

Na uniwersytecie stworzyła mikromuzeum. - Najwyżej zapakuję wszystko do worka i wyniosę na plecach w bezpieczne miejsce.

- Mogę panią sfotografować? - wołam do kobiety, która wystaje przez okno i czasami coś krzyczy z góry, żeby się dołączyć do rozmowy. Pytam, czy mogę do nich wejść, zobaczyć, w jakim stanie jest mieszkanie, jak ono wygląda.

- Kawę bym wam zrobiła, ale widzicie, gazu nie ma, wody nie ma. Nie mam jak wody wstawić do gotowania. Okna wszystkie pozaklejane, żeby szkło nie posypało się do środka. Zinaida płacze.

- Myślicie, że ta taśma pomoże? - dopytuję dalej.
- Pomoże, nie pomoże. Mam nadzieję, że szkło nie posypie się za bardzo do środka i kota nie pokaleczy. My schodzimy na noce spać do piwnicy, ale kot jest w domu. Do piwnicy, ale w sąsiednim domu. Od 7 marca tam śpimy, kiedy godzina policyjna się kończy, wracamy do domu.

Saltiwki, Olga Griegorowna mieszka w piwnicy od dwóch miesięcy.

Wcześniak w szpitalu w Żytomierzu. Oddział dla noworodków przeniesiony do podziemi.
Szpital był ostrzeliwany, więc lekarze, lekarki, pielęgniarki i pielęgniarze przenieśli cały oddział noworodkowy do piwnic. Jak tylko to zrobili, bomba trafiła w budynek naprzeciwko. Ze szpitala wyleciały wszystkie okna, ale żadnemu dziecku nic się nie stało. Dziewczynka, którą sfotografowałam, urodziła się pięć minut wcześniej. To między innymi o jej narodziny, o jej życie walczyli lekarze.

Małżeństwo od dwóch miesięcy mieszkające na peronie metra w Charkowie

Gotowanie posiłku w podziemiach metra w Charkowie

Saltiwki, Olga Griegorowna mieszka w piwnicy od dwóch miesięcy

Wcześniak w szpitalu w Żytomierzu. Oddział dla noworodków przeniesiony do podziemi.

Szpital był ostrzeliwany, więc lekarze, lekarki, pielęgniarki i pielęgniarze przenieśli cały oddział noworodkowy do piwnic. Jak tylko to zrobili, bomba trafiła w budynek naprzeciwko. Ze szpitala wyleciały wszystkie okna, ale żadnemu dziecku nic się nie stało. Dziewczynka, którą sfotografowałam, urodziła się pięć minut wcześniej. To między innymi o jej narodziny, o jej życie walczyli lekarze.

Małżeństwo od dwóch miesięcy mieszkające na peronie metra w Charkowie

Gotowanie posiłku w podziemiach metra w Charkowie

„Mojego domu już nie ma, spalony – powiedziała mi. – Dom rodziców też. Zdjęć ojca już nie będzie, on ich nigdy nie odnajdzie".

„Mojego domu już nie ma, spalony – powiedziała mi. – Dom rodziców też. Zdjęć ojca już nie będzie, on ich nigdy nie odnajdzie".

Borodzianka

Borodzianka

Spalone konie na drodze do Hostomla

Spalone konie na drodze do Hostomla

Żytomierz

Żytomierz

40 dni temu wszyscy byliśmy szczęśliwsi

Ceremonia ślubna Nastii i Antona, lekarzy wolontariuszy. Serhij Żadan podczas ceremonii powiedział: - Silni, odważni młodzi ludzie, którzy postanowili swoją miłością przeciwstawić się ciemnej rzeczywistości, która nas wszystkich otacza.

Jana, Dnipro

Mieszkaniec Małej Rohani, wsi, która znajdowała się pod okupacją wojsk rosyjskich. Teraz nas nikt nie krzywdzi, ale kiedy w mieście byli Rosjanie, było źle. Zmuszali nas do noszenia białych opasek na ręku, a samochód musiał być oznakowany białą flagą. Wszystko musiało być oznaczone ich kolorami.

Maryna, informatyczka pracująca w samoobronie terytorialnej

Ceremonia ślubna Nastii i Antona, lekarzy wolontariuszy.

Serhij Żadan podczas ceremonii powiedział: - Silni, odważni młodzi ludzie, którzy postanowili swoją miłością przeciwstawić się ciemnej rzeczywistości, która nas wszystkich otacza.

Jana, Dnipro

Mieszkaniec Małej Rohani, wsi, która znajdowała się pod okupacją wojsk rosyjskich.

Teraz nas nikt nie krzywdzi, ale kiedy w mieście byli Rosjanie, było źle. Zmuszali nas do noszenia białych opasek na ręku, a samochód musiał być oznakowany białą flagą. Wszystko musiało być oznaczone ich kolorami.

Maryna, informatyczka pracująca w samoobronie terytorialnej.

Jana jest terapeutką z Kijowa. Jeszcze nie ukończyła studiów, ale już pomaga psychologicznie. W Dniprze rozmawia z żołnierzami. Odwiedza ich w szpitalach, czasem czeka, aż żołnierz wybudzi się po operacji amputowania nogi, i jest przy nim w tej najtrudniejszej dla niego chwili. Ona sama do końca nie wie, jak im pomagać, po prostu jest z tymi ludźmi i ich słucha. To też forma walki. Jana stała się dla mnie ważna, chociaż mam tylko jej portret. Gdy widziałam się z nią pierwszy raz, była pełna zapału, energii, mówiła, że nie chce wyjeżdżać, bo dla niej to niedopuszczalne, by ktoś najechał kraj, zabijał, gwałcił i kradł. Kiedy spotkałam ją dziesięć dni później, miała pusty wzrok. Zapytałam: „Czy wszystko OK?". Kiwnęła głową. Powiedziała: „Agata, nie wiem, jak mam ci pomóc ze zdjęciami, nie wiem, co miałabyś fotografować. Jak siedzę na kanapie i tępo gapię się w ścianę? Albo jak rozmawiam z ludźmi, jestem obok tych, którzy ocaleli?

Jak mam cię zaprosić na spotkanie z młodą dziewczyną, która opowiada mi o piekle, jakie przeżyła, która została kilkukrotnie zgwałcona przez rosyjskich żołnierzy? Na jej oczach ci sami żołnierze gwałcili jej matkę, a później ją zabili. Ona jest jedną z ocalałych z Mariupola.

Agata, powiedz mi, jak mam cię zaprowadzić na spotkanie z mężczyzną, na którego oczach została zgwałcona żona i kilkuletnia córeczka? Ona była dzieckiem. Rozumiesz to? A później obie zostały na jego oczach rozstrzelane. On przeżył. Nikt nie wie dlaczego. Dlaczego go oszczędzili. A ja staram się po prostu być obok niego i go słuchać. Kiedy zapytałaś, jak się czuję, jak się mam, odpowiedziałam ci, że OK. Ale tak naprawdę nie jest OK. Czuję, że moje oczy i wnętrze są puste od historii, które niosę".

Wielokrotnie zdarzało mi się, że wchodziłam do spalonych budynków, urwanych bloków, wchodziłam do opuszczonych mieszkań, gdzie były powyrzucane szuflady z ubraniami, mieszkań okradzionych.

Na łóżkach leżały czyjeś albumy rodzinne, jakby ktoś w pośpiechu wyciągał to jedno, jedyne ważne zdjęcie ze swoimi bliskimi, żeby schować w pośpiechu ważny obrazek z rodziną, z ukochanymi do kieszeni i w pośpiechu uciec z palącego się budynku, który za chwilę może się zawalić, bo w blok obok właśnie trafiła bomba.

Wielokrotnie zdarzało mi się, że wchodziłam do spalonych budynków, urwanych bloków, wchodziłam do opuszczonych mieszkań, gdzie były powyrzucane szuflady z ubraniami, mieszkań okradzionych. Na łóżkach leżały czyjeś albumy rodzinne, jakby ktoś w pośpiechu wyciągał to jedno, jedyne ważne zdjęcie ze swoimi bliskimi, żeby schować w pośpiechu ważny obrazek z rodziną, z ukochanymi do kieszeni i w pośpiechu uciec z palącego się budynku, który za chwilę może się zawalić, bo w blok obok właśnie trafiła bomba.

Wiele osób już nie odnajdzie swoich rodzin, bo ludzie są chowani pod ostrzałem, między blokami. Wielu moich znajomych zniknęło, nie dało znaku życia od pierwszego dnia inwazji. Co oznacza, że albo nie mają zasięgu, albo nie żyją, albo zostali wywiezieni w głąb Rosji. Mariupol jest zakładnikiem. Mariupol jest symbolem najstraszniejszym, bo nie mamy stamtąd wiadomości. Bucza nas przerosła i przeraziła. Nic nie przebije już obrazów z Buczy. Nawet jeśli wszystko zostanie wyczyszczone, skremowane wszystkie świadectwa zbrodni, to pozostanie pustka, która będzie najmroczniejszą  i najgroźniejszą grozą i będzie świadectwem ludobójstwa.

Od początku agresji Rosji na Ukrainę, w Fundacji „Gazety Wyborczej” działa specjalny Fundusz na rzecz Ukraińskich Mediów

W obliczu inwazji Rosji na Ukrainę i szerzącej się dezinformacji Fundacja „Gazety Wyborczej” wraz z partnerami stworzyła Fundusz na rzecz mediów w Ukrainie.
Zebrane fundusze są wykorzystywane na zakup wyposażenia dla dziennikarzy pracujących w strefie wojny, na wsparcie finansowe tych dziennikarzy, organizacji dziennikarskich i medialnych w Ukrainie, a także na relokację dziennikarzy do Polski i innych krajów UE.
Wesprzyj bezpieczeństwo dziennikarzy, którzy raportują o wojnie.

Wesprzyj nas