- czwartek, 12 lipca 2012
-
Dziękuję Wam za dzisiejszą dyskusję i zapraszam na jutro. Porozmawiamy o związkach partnerskich. Czy je legalizować? Czy jednak nie, bo rodzina to tylko kobieta i mężczyzna? Do jutra! I miłego popołudnia!
-
Waszym zdaniem:
Magdalena: Absurdem jest, że o czymś tak oczywistym trzeba w ogóle dyskutować.
Mateusz: Jestem za. Rząd oprócz in vitro powinien usprawnić i skrócić procedury adopcyjne, bo ileż to dzieci musi męczyć się w zatłoczonych domach dziecka...
Zima wasza-wiosna nasza: A ja jestem przeciw dalszemu zadłużaniu państwa, bo chyba jest jasne ze pieniędzy na to nie ma tylko trzeba je będzie pożyczyć... -
Słyszę właśnie i widzę w TVN24 jak konserwatywny poseł PO Jacek Żalek przekonuje Brygidę Grysiak, że jeśli PO złoży w sprawie in vitro jeden projekt, to będzie to projekt ministra Jarosława Gowina.
Cóż - in vitro- niewątpliwie będzie testem dla Platformy. -
Publicysta "Rzeczpospolitej" Piotr Gursztyn ocenia, że szanse na przyjęcie ustawy in vitro maleją. Stawia m.in. taką tezę: Usankcjonowanie tej metody może - co sam sugerował we wtorek - doprowadzić do tego, że następnym publicznie formułowanym żądaniem będzie postulat jej refundacji. Wzbudziłoby to kontrowersje, bo nie dotyczy to spraw łączących się z ratowaniem życia, a poza tym będzie sprzeczne z obecną antykryzysową filozofią działania rządu, czyli oszczędzaniem. Rząd ma na dodatek świeże, bardzo złe doświadczenia z refundowaniem leków. Usankcjonowanie in vitro mogłoby wywołać akcję lobbingową w sprawie dopisania tej metody do listy zabiegów refundowanych, a następnie rosnące koszty.
-
Marcin Waligóra dzieli się swoimi spostrzeżeniami. W liście do nas napisał:
Wróciłem właśnie ze Światowego Kongresu Bioetyki w Rotterdamie. Świat zachodni kwestię zapłodnienia in vitro rozstrzygnął już dawno, przeważnie bardzo liberalnie. Z ciekawości dopytywałem uczestników jak wygląda teoria i praktyka w krajach muzułmańskich. Amal Matar z Egiptu opowiadała, że w jej kraju obowiązuje liberalna wykładnia, pozwalająca na stosowanie IVF. Jeżeli u nas to nie przejdzie, w pełni zasłużymy na miano religijnego fundamentalizmu. Nie ma bardziej radykalnego rozwiązania niż stanowisko Kościoła katolickiego i naszych prawicowych polityków.
-
Co ma zrobić strażak, gdy płonie klinika in vitro? I ma do wyboru: albo uratować jednego dorosłego człowieka albo pojemnik z tysiącem zarodków? - Andrzej Morozowski zapytał posła PiS Zbigniewa Girzyńskiego. I dalej mówił: - Ja bym ratował człowieka dorosłego, nie pojemnik, a dla pana to jest problem. Co pan by zrobił - dopytywał. Girzyński odpowiedział: - Miałbym dylemat, ale powiem tak, nigdy nie miałem predyspozycji bycia strażakiem. Ale z punktu widzenia mojego światopoglądu, życie rodzi się w chwili poczęcia.
Fot. Sławomir Kamiński
-
Cieszę się, że trwa tu żywa dyskusja, tylko mam prośbę, żebyśmy w niej nikogo nie obrażali i nie używali słów powszechnie uznawanych za obelżywe, bo wtedy cóż dzielić nas będzie od polityków? Zostawmy im to pole.
-
Dostaliśmy też list od przeciwniczki in vitro.
Pozdrawiam Co myślicie? Piszcie: nazywo@agora.plJestem młodą matką, mam 6 letniego syna, który został poczęty naturalnie. Mam siostrę, starszą o 2 lata, próbują z mężem od 10 lat począć dziecko, co im oczywiście nie wyszło, czemu piszę oczywiście? Cóż, dla mnie to oczywiste, sprawy sięgają jeszcze dzieciństwa, widzicie, moja siostra mają 13 lat zaczęła palić papierosy (pierwszy punkt działający destruktywnie na płodność), gdy ona i Tomek (mąż) się poznali miała 16 lat, on też był już od jakiegoś czasu palący, do tego często wybywali z domu w wieczornych godzinach, rzeczy takie jak alkohol czy lekkie narkotyki (ecstasy) nie były im obce, tłumaczenia rodziców nie pomagały, a mi siostra mówiła, że całe życie mnie omija, bo ja stroniłam od używek. Mówiłam jej, że mam inne priorytety, że chcę być kiedyś matką, wtedy się ze mnie śmiała, a teraz? Teraz ona płacze i wyciąga dziadkom i rodzicom pieniądze z kieszeni na leczenie bezpłodności, bo ona jest wielce nieszczęśliwa!!!! A ja, mi mówią, że ja muszę sobie radzić sama bo już mam dziecko, ostatnio nie kupili dziecku prezentu na urodziny bo zapomnieli, bo przyćmiły je kolejne próby in vitro!!! Uważam, że ludzie którzy chcą mieć dzieci powinni być odpowiedzialni, a nie żądać "rozgrzeszenia" i "przyklaskiwania" ich pragnieniom. In vitro powinno być znacząco ograniczone i powinno być poprzedzone większą ilością badań potencjalnych rodziców niż ma to miejsce w tej chwili. Do tego ludzie tacy jak siostra i szwagier nie powinni mieć możliwości korzystania z tej metody, trzeba ponosić konsekwencje własnych wyborów życiowych. A nie daj Boże, aby in vitro choćby w najmniejszym stopniu miało być kiedykolwiek refundowane!!!! Skoro nie ma pieniędzy na leczenie ludzi już żyjących, ciężko i przewlekle chorych, to na fanaberie i marzenia tym bardziej nie powinno ich być. Za to, powinno się popracować nad przepisami ułatwiającymi adopcje.
-
I jeszcze kilka głosów z Facebooka. To, czy ktoś zdecyduje się na in vitro, to jego sprawa. Jeśli ta metoda stoi w sprzeczności z czyimś światopoglądem, zwyczajnie nigdy się na nią nie zdecyduje. Natomiast zakazywanie wszystkim, nie ma sensu - sugerujecie.
-
Widzę, że temat naprawdę Was poruszył. Na naszym profilu na Facebooku dyskusja rozgorzała na dobre.
Barbara: A ja mam tylko jedno pytanie do tych wszystkich posłów "moich przedstawicieli": czy wiedzą, jak to jest, gdy co miesiąc masz w sercu nadzieję, że to już, że w końcu... a potem tylko jedna kreska? Czy wiedzą, jak to boli? Czy kiedyś towarzyszyli swoim partnerkom w takich sytuacjach? Czy wspierali je podczas takiej walki? Jeżeli nie, to nawet nie powinni zabierać głosu.
Ela: Jak można być przeciwnikiem in vitro? Jak można zaglądać komuś do łóżka, decydować o czymś szczęściu, rodzinie, o tym czy może mieć dzieci czy nie? To jest chore! To tak jakby zakazać przeszczepów organów - bo to bezczeszczenie ciała ludzkiego, które przecież "jest święte" i sprzeciwianie się "woli Boga", który "powołał do siebie", a tu guzik- wszczepiamy nowe serduszko! Taka sama bzdura! Przestańcie się wtrąca w czyjeś najintymniejsze sprawy!!! -
Dostaliśmy kolejny list, bardzo za niego dziękuję, tym bardziej, że autorka przyznaje, że nie uczestniczy w tego typu dyskusjach.
AniaNigdy nie komentuję drażniących mnie tematów, ale tym razem puściły mi nerwy na głupotę naszych polityków i postanowiłam skomentować ten temat. Zauważam totalny brak chęci zrozumienia tematu, wręcz podejrzewam brak jakiegokolwiek wykształcenia (nawet podstawowego) naszych polityków, którzy tak głośno krzyczą na tematy, o których żadnego pojęcia nie mają. Staramy się z mężem o dziecko i po wielu trudnych dla nas etapach diagnozowania dowidzieliśmy się, że jedyną metodą na posiadanie dziecka jest in vitro. Niestety diagnozowanie jak i sam proces in vitro wiąże się niestety z wieloma wyrzeczeniami, bólem, cierpieniem... Ale chęć posiadania dziecka (a tym samym powiększenia liczebności społeczeństwa polskiego, powoduje że to wszystko okazuje się nie ważne. Pseudopolitycy nie zdają sobie sprawy o czym mówią. Przede wszystkim każdy zarodek dla każdego lekarza jest tak ważny, że nikt by się nie odważył jego "zniszczyć". Szczęśliwe są pary, które mają ich nadwyżkę, ale jest też wiele par, które czekają na te zarodki (bo sami nie mają swoich) i zawsze jest więcej par niż "nadwyżek zarodków". Dlatego też nie rozumiem, dlaczego mówi się o zabijaniu w tym temacie. Pomyślmy o wojnach, które są wszczynane właśnie przez polityków, to właśnie tam się zabija i o tym powinno się mówić głośno. Powinno się mówić też o tym, że metoda in vitro jest metodą na zwiększenie populacji, czyli czymś dobrym a nie złym. Kobiety, które przechodzą procedurę in vitro powinny być noszone na rękach i gratyfikowane za całe cierpienie w dążeniu do jakże słusznego celu.
-
Żeby być sprawiedliwą przypomnę słowa św. p Józefa Życińskiego, który kilka lat temu, odprawiając mszę św. zaapelował, by w dyskusji na temat leczenia niepłodności nie było aktów agresji wobec ludzi, którzy zdecydowali się na zastosowanie metody in vitro. Samą metodę abp Życiński uznał za środek do celu "niezgodny z chrześcijańską wizją człowieka i jego rozwoju".
Czyli nie zgadzać się, ale nie potępiać? Piszcie nazywo@agora.pl
-
Wracamy do katolików. Jan Hartman w programie "Tak jest" tłumaczył:
Życie jest od początku, zarodek jest żywy jak każda tkanka. Nie ulega kwestii, że jest konieczność ochrony prawnej zarodków na różnych polach i trzeba się zastanowić jaka ma być to ochrona. Ale jest całkowita zgoda co to tego, że zarodek nie jest człowiekiem podlegającym takiej ochronie jak urodzeni. Tutaj nie ma żadnej dyskusji. Jest też zgoda, że zarodek to nie jest byle jaka tkanka. W każdym kraju jest ustawodawstwo, które rozstrzyga kwestie ochrony zarodków. W Polsce nie ma, ponieważ kosciół katolicki jest zainteresowany tylko w absolutnym zakazie in vitro.
-
Przeszukiwałam przed chwilą nasze archiwum i trafiłam na tę smutną opowieść, którą Anna Krawczak, wiceprzewodnicząca stowarzyszenia Nasz Bocian opowiadała w styczniu w Sejmie podczas wysłuchania obywatelskiego "Dzieci z in vitro". Historię chłopca urodzonego dzięki in vitro, który w wieku 15 lat zachorował na białaczkę. Gdy rodzice chcieli zamówić mszę w intencji jego powrotu do zdrowia, ksiądz powiedział przy chłopcu: "Tu msza nie pomoże. To kara za to, że zrobiliście sobie dziecko w probówce". Nastolatek uciekł z domu. Sprawę opisały lokalne media.
Czy katolik rzeczywiście nie może być za in vitro?
-
Mariusz Błaszczak, szef klubu PiS w TVN24 zapewnia: - W naszym klubie nie ma dyscypliny partyjnej w sprawach światopoglądowych.
Może dlatego, że nie ma tam posłów o odmiennych poglądach w tej sprawie? -
Oddaję Wam głos:
Marcin: Ciekawe, co jeśli w jego rodzinie znajdzie się ktoś, kto będzie mógł mieć dzieci tylko dzięki In-Vitro. I co wtedy? - to o pośle Brudzińskim.
Doronia: Chciałabym wiedzie jakie wykształcenie medyczne lub, choć teologiczne posiada pan Brudziński, by w ogóle jego głos w tej dyskusji traktować poważnie? Bo jeżeli uwzględnimy "widzimisie" to moje jest takie, że jego opinia na ten temat funta kłaków nie jest warta.
Odpowiadam Doroni. To ze strony posła Brudzińskiego: "Po ukończeniu szkoły podstawowej zrozumiałem, że swoje życie chciałbym związać z morzem. Przyjechałem na Pomorze Zachodnie i ukończyłem Szkołę Rybołówstwa Morskiego w Świnoujściu. Zdobyłem zawód Technika Nawigatora. Od tego momentu nazywają mnie Sądeckim Góralem sercem i duszą oddanym Bałtykowi.Po ukończeniu szkoły podstawowej zrozumiałem, że swoje życie chciałbym związać z morzem. Przyjechałem na Pomorze Zachodnie i ukończyłem Szkołę Rybołówstwa Morskiego w Świnoujściu. Zdobyłem zawód Technika Nawigatora. Od tego momentu nazywają mnie Sądeckim Góralem sercem i duszą oddanym Bałtykowi. W Szczecinie ukończyłem politologię na Uniwersytecie Szczecińskim oraz podyplomowe studia pedagogiczne."
-
Grzegorz Schetyna, kiedyś numer dwa w PO tak mówi w TOK FM o ewentualnym odejściu Johna Godsona.
Sądzę, że to przemyśli. Jest pytanie, co bardziej może dzielić taką partię, jak Platforma. Czy wymuszanie dyscypliny w sprawach światopoglądowych, czy brak skutecznej pracy nad projektem. Nie powinniśmy doprowadzać do ściany i konfliktów sumień, bo to zawsze jest niedobre w tak dużych organizmach, jak PO. Zawsze tego unikaliśmy. Nie chodzi o to, żeby łamać sumienia.
-
O! Właśnie poseł PO Sławomir Neumann mówi w rozmowie z Brygidą Grysiak z TVN24 o planach klubu PO
Dziś się zbierzemy i dziś podejmiemy decyzję czy idziemy z jednym czy dwoma projektami. I kiedy z tym idziemy do pani marszałek. Nie czuję jakiegoś specjalnego ciśnienia, ze projekt musimy złożyć dziś lub jutro. Ale może już nie warto powtarzać tych prawd w kółko.
-
Poseł PO John Godson już zagroził, że odejdzie z PO jeśli w głosowaniu nad projektem o in vitro autorstwa Małgorzaty Kidawy - Błońskiej będzie obowiązywać dyscyplina partyjna. oświadczył to podczas wyjazdowego klubu PO, a jego słowa konserwatyści nagrodzili brawami. Jednak, gdy chwilę później Godson wyszedł z sali, nikt za nim nie poszedł. Władze PO jeszcze nie wiedzą czy wprowadzą dyscyplinę. Powinny? nazywo@agora.pl
Wojtek Olkuśnik/AG
-
Wrócę na chwilę do początku naszej rozmowy. Projekty w PO są dwa (na nich się skupiam, bo tylko one mają szansę w Sejmie, co wynika z arytmetyki) Gowina i Kidawy - Błońskiej. Na wyjazdowym posiedzeniu klubu premier zaapelował do konserwatystów w partii, by nie składali swojego projektu, ale żeby poparli ten, który PO złoży jako swój. I co teraz? Konserwatyści jeszcze nie odpowiedzieli. Co powinni zrobić? Zrezygnować? Sprzeciwić Tuskowi? nazywo@agora.pl
-
Mama bliźniaków z in vitro odpowiada Brudzińskiemu. Dostaliśmy list od Marty, za który dziękuję, i którym dzielę się z Wami:
"Jestem matką bliźniaków z ivf. O dzieci walczyliśmy 7 lat, bez żadnej przerwy. To nie była zabawa ani fanaberia, tylko bardzo wyczerpujący proces, przez który przeszliśmy razem z mężem i jesteśmy z tego dumni. Śledzę to, co się dzieje w sprawie regulacji ivf, jestem za projektem p. Kidawy-Błońskiej. Uważam, że projekt p. Gowina jest szkodliwy, poniżający a sam Gowin nie rozumie istoty sprawy a raczej udaje, że poważnie się nad zagadnieniem zastanowił. Nie chcę argumentować swojego zdania, myślę, że argumenty są zupełnie oczywiste. Nie chcę, aby tacy ludzie jak p. Gowin nas pouczali, bo nie mają do tego absolutnie żadnych podstaw. My po prostu cierpimy, kiedy czytamy wypowiedzi przeciwników wspomaganego rozrodu, czujemy, jakby ktoś z uśmiechem na ustach kopał nas w tyłek a my nie możemy się zrewanżować. Do przeciwników nie docierają żadne tłumaczenia, żadne argumenty, są jak bezmyślne betony. Jeśli ma to tak wyglądać, to wolałabym, żeby zostawili sprawę w spokoju, przestali nam przeszkadzać, niech zajmą się własnymi sprawami. My sobie poradzimy."
Marta.
-
Balicki odpowiada Brudzińskiemu. Poprosiłam Marka Balickiego, żeby skomentował słowa Joachima Brudzińskiego, który, przypomnę, stwierdził, że kocha wszystkie dzieci poczęte metodą in vitro, ale trzeba mówić też o tym, że "albo zginęło albo w liczbie 60 tys. nadal jest zamrożonych."
Co myślicie? nazywo@agora.plTo sprowadzanie sprawy do absurdu. Co to znaczy zaginęły? Zarodki są przechowywane, nie słyszałem od żadnego z ekspertów, żeby zarodki ginęły. Coraz bardziej denerwuje mnie sprowadzanie debaty o in vitro do tego, że jeden mówi o tym, że 2x2 jest 4, a drugi, że 2x2 jest 7. Nie chcę w takiej debacie uczestniczyć. Posła Brudzińskiego odsyłam do podręcznika z biologii, niech poczyta, bo niewiedza nie może być tu argumentem.
Fot. Wojtek Olkuśnik/AG
-
Już za chwilę napiszę Wam co odpowiedział Joachimowi Brudzińskiemu Marek Balicki, lekarz, były minister zdrowia i poseł SdPl i SLD.
-
Jeszcze kilka Waszych głosów, Jerry: Zamykanie za in vitro, następnie co ? Kara za sex przed małżeński? i kara za zmianę wyznania? Mam wrażenie ze idealnym Państwem dla ludzi z PiSu jest Państwo wyznaniowe, taki Iran wersja Light
-
Napisał do nas Marcin Waligóra, adiunkt w Zakładzie Filozofii i Bioetyki na Uniwersytecie Jagiellońskim, Collegium Medicum. Sygnatariuszem "Listu bioetyków w sprawie in vitro". Zachęca do lektury swojego bloga, my również. Czytamy tam: "Sumienie nie może być jednakże jedyną regułą moralną, której jesteśmy posłuszni. Granicą mojej wolności jest wolność drugiego człowieka. Istnieją zatem pewne ogólne zasady, które uznają wszyscy ludzie dobrej woli, a więc ci, którzy deklarują przestrzeganie nakazów moralności." I Was zachęcam do pisania! nazywo@agora.pl
-
Joanna komentuje: Skoro Bóg dał ludziom rozum zatem jest też odpowiedzialny za postęp medycyny. Czy Ci sami ludzie którzy są przeciwko ze względów - nie wiem, etycznych? - są świadomi np tego jak traktuje się poronione, często ukształtowane już płody i ich matki ??? albo jak ciężko jest dostać się do lekarza i uzyskać fachowa opiekę medyczna i jak często przez to ginie człowiek ??? może tym niech się zainteresują a nie śmiercią pojedynczych komórek...
-
Tomasz Żuradzki, pracuje w Instytucie Filozofii UJ; w ostatnich latach prowadził badania naukowe na uniwersytetach Georgetown, Islandzkim, Oksfordzkim i w Oslo; obecnie kieruje projektem badawczym finansowanym przez MNiSW w ramach programu "Iuventus Plus" pisze dla "Gazety Wyborczej" tak:
Narodzinom jednego dziecka towarzyszy - statystycznie rzecz biorąc - śmierć co najmniej jednego embrionu. Jest tak dlatego, że większość zapłodnionych jaj obumiera w pierwszych dniach po zapłodnieniu, najczęściej w sposób niezauważalny dla kobiety, jeszcze przed zagnieżdżeniem się. Szacuje się, że taki jest los 45-75 proc. zarodków, z których większość ma różnego rodzaju defekty. Jeśli embriony faktycznie miałyby być "jednymi z nas" - jak chcą konserwatywni przeciwnicy procedury in vitro - to powinniśmy uznać, że na świecie rocznie "ginie" w ten sposób ponad 200 milionów "niewinnych dzieci".
Fot. Wojtek Olkusnik/AG
-
I jeszcze Wasze opinie:
Anna Helena: Jakie to głupie jest wszystko, małżeństwo stara się o dziecko , nie może mieć wiec próbują innym sposobem, i co ma być ukarane , bo chce być szczęśliwe. Jak bym nie miała innej możliwości to też bym skorzystała z in vitro! prosta sprawa , no ale ktoś musi robić na przekór , bo by nie był sobą. Adrian: - Reklama, reklama.. pranie mózgów już od rana... Pragnę nadmienić, że w naszym kraju wiek liczy się od dnia urodzin... jak zaczną nadawać pesel zarodkom to trzeba będzie się martwić...
-
Obiecane fakty od profesorów Sławomira Wołczyńskiego i Rafała Kurzawy: Wszystkie rekomendacje wskazują na konieczność ograniczenia czasu odwlekania decyzji o in vitro. Brak dziecka w rodzinie może źle wpłynąć na panujące w niej relacje a wraz z wiekiem szanse na ciążę u pacjentek wyraźnie maleją. Najwyższe odsetki ciąż są w grupie pacjentek, u których pobrano od 12 do 15 komórek jajowych. Mała liczba zapłodnionych komórek jajowych to mała szansa na ciążę. Z przyczyn czysto biologicznych wczesny rozwój zarodkowy u człowieka obarczony jest dużym odsetkiem niepowodzeń zarówno naturalnie, jak i przy leczeniu. Wszystkie rekomendacje zalecają przeniesienie do jamy macicy jednego zarodka, a zamrożenie pozostałych. Wyraźnie należy podkreślić, że to podstawowa zasada dobrej etycznej praktyki medycznej. Takie postępowanie zdecydowanie zmniejsza ryzyko wystąpienia ciąży wielopłodowej, która doprowadza często do poronień, porodów przedwczesnych oraz ciężkich powikłań związanych z wcześniactwem, (niewydolność oddechowa, martwicze zapalenie jelit, uszkodzenie narządu wzroku, krwawienia śródczaszkowe, zwiększone ryzyko zgonu okołoporodowego). Mitem jest, że kriokonserwacja zabija zarodki. Kriokonserwacja gamet, zarodków to przyszłość medycyny rozrodu.
-
Dorota broni Joachima Brudzińskiego: Dorota Cieśla: - Trzeba nazywać rzeczy po imieniu.A istota ludzka od momentu poczęcia jest istotą ludzką,nie myszą czy żabą.
-
Dziękujemy za wasze opinie, nie wszystkie tu trafią, ale zaglądajcie na nasz profil na Facebooku, tam znajdziecie pozostałe!
Jan ocenia: - Kolejna zagrywka pod publiczkę, tylko że tym razem strzela ślepakami - idiotyczne myślenie spalonego człowieka w opinii publicznej. -
Ale zanim o faktach, to wcześniej o języku polityków. Joachim Brudziński z PiS w rozmowie z Moniką Olejnik w "Kropce nad i", gdy ta zarzucała mu stygmatyzację dzieci poczętych metodą sztucznego zapłodnienia, zapewniał, że kocha te dzieci. Olejnik: - One nie potrzebują pana miłości. Brudzuński: - I jak myślę pani obrony nie potrzebują Olejnik: - Mojej potrzebują Gdy tak się przerzucali w końcu Brudziński zauważył, że lekarze "przy powołaniu tych dzieci do życia, które cieszę się, że są na świecie, ale trzeba pamiętać, że ileś innych istot ludzkich, również powołanych..." - nie zdążył zakończyć, bo Olejnik wtrąciła: - Braci i sióstr - podpowiedziała. Brudziński przytaknął: - Tak, braci i sióstr. Tak, to należy nazwać, albo zginęło albo w liczbie 60 tys. nadal jest zamrożonych. Idąc tropem myśli Joachima Brudzińskiego nasuwa się pytanie: - Co powiedzieć dziecku z in vitro? Że jego bracia i siostry zginęli?
-
nazywo@agora.p.l
O in vitro najgłośniej dyskutują politycy. Fakt, to oni stanowią prawo. Ale czasem w szumie informacji warto usłyszeć głos eksperta. W liście do "Gazety Wyborczej" profesorowie Sławomir Wołczyński, Rafał Kurzawa piszą: Niestety, w Polsce medycyna rozrodu ciągle wzbudza wiele niepotrzebnych z medycznego punktu widzenia kontrowersji, co więcej owiana jest mitami. W społecznej dyskusji nie używa się argumentów, a niekiedy posługuje się kłamstwami i niedopowiedzeniami. W takim chaosie informacyjnym gubi się istota problemu, dotyczącego powiększającej się grupy młodych obywateli naszego kraju mających problemy z płodnością. Warto więc przedstawić obecną sytuację w obszarze metod wspomaganego medycznie rozrodu. Za chwilę więc porozmawiamy o faktach i mitach in vitro. Zapraszam do dyskusji, piszcie do nas:
-
nazywo@agora.pl
Na blogu mebaisog jego autor pisze, że projekt Małgorzaty Kidawy - Błońskiej dyskryminuje. Dlaczego? Autor tak to wyjaśnia: Projekt posłanki umożliwia dostęp do zabiegów metodą in vitro nie tylko małżeństwom, ale także samotnym kobietom oraz osobom pozostającym w nieformalnych związkach. Osoby wymienione w projekcie ustawy nie mają postawionych tak rygorystycznych wymogów jakie stawia się chętnym do adopcji dzieci, a dzięki czemu sierocińce pękają w szwach. O ile wiem, kobieta samotna nie może adoptować dziecka (brak pełnej rodziny), ale już urodzić będzie mogła. Para pozostająca w luźnym związku nawet nie może myśleć o składaniu podania o dzieciaka ponieważ nie podpisała dokumentu w USC, za to może postarać się o dzieciaka metodą in vitro. Widocznie teraz jest moda na ulżenie tym kobietom, które na prawie rok chcą wyłączyć się z aktywności zawodowej z powodu ciąży niż tym, które ciąży nie chcą, ale chciałyby bez dramaturgii adopcyjnej posiadać dziecko urodzone przez kogoś innego. Zgadzacie się z tym?
-
Projekt Małgorzaty Kidawy - Błońskiej jest bardziej liberalny, daje dostęp do in vitro nie tylko małżeństwom, ale też parom i samotnym matkom (wszyscy będą musieli wykazać, że podjęli wcześniej leczenie w związku z niepłodnością). Posłanka proponuje, aby zarodki można było mrozić, ale nie niszczyć. Projekt zakazuje selekcji zarodków i handlu nimi. W jej projekcie nie ma mowy o refundacji in vitro z budżetu państwa. Projekt Jarosława Gowina - bardziej restrykcyjny - zakazuje mrożenia zarodków. I proponuje, żeby metoda była dostępna tylko dla małżeństw.
-
Zapraszam Was dziś do rozmowy o in vitro. Temat jest gorący - wreszcie po wielu latach coraz bardziej prawdopodobne jest, że projektem o metodzie sztucznego zapłodnienia zajmą się posłowie. Ale czy projekt przejdzie? To już tak oczywiste nie jest. W największym klubie parlamentarnym Platformie Obywatelskiej nie brakuje zwolenników i przeciwników. Jedni są za projektem posłanki Małgorzaty Kidawy - Błońskiej, inni - za projektem ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina. Już za chwilę opowiem Wam czym różnią się te dwa projekty. Ale może nie muszę, bo już jesteście przekonani do któregoś z nich? Piszcie do nas na adres: nazywo@agora.pl
Porozmawiajmy o in vitro [RELACJA NA ŻYWO]
Agata Kondzińska