Wyliczyli to specjaliści od psychologii transportu z Dortmundu. Niemieckie przepisy dopuszczają, żeby pieszy czekał na zielone do 90 sekund, i to się naukowcom z Dortmundu bardzo nie podoba. Tymczasem w Polsce pieszy może czekać nawet dwie minuty! Drogowcy bardzo chętnie korzystają z tej górnej granicy.
A kiedy już pieszy doczeka się na zielone, nadal nie może się czuć bezpieczny - to przez zielone strzałki, które zapalają się tak, że samochody zajeżdżają mu drogę. No i na dodatek bardzo często zdarza się, że zielone światło zaczyna migać, gdy pieszy jest w połowie jezdni.
"Pieszy musi biegać jak zwierzę" - napisał jeden z naszych poznańskich czytelników. O co w tym wszystkim chodzi? Pieszy jest rytualną ofiarą w obrzędach swoistej religii. Bóstwem w niej jest samochód. Jeszcze większym kultem otacza się "przepustowość" ulic. A wymarzonym stanem nirwany czy też wiecznego raju jest przepustowość tak wielka, że w mieście wcale nie ma korków.
Płynny ruch, marzenie włodarzy polskich miast, drogowców i milionów kierowców. Mit epoki modernizmu w urbanistyce, w zachodniej Europie dawno przebrzmiały, u nas jest ciągle żywy. A piesi i ich przejścia przez jezdnię strasznie przeszkadzają w zrealizowaniu marzenia. Bo im częściej światło się zapala, tym więcej "jałowego" czasu, w którym samochody nie jadą przez skrzyżowanie. Więc na wielu polskich skrzyżowaniach zielone dla pieszych zapala się tak rzadko, jak to tylko możliwe.
Tydzień temu poznańska redakcja "Gazety" w ramach kampanii "Poznań. Róbmy miasto dla ludzi" zaczęła akcję egzekwowania praw pieszych . Ze stoperami w rękach ruszyliśmy na skrzyżowania. Sprawdzamy, jak długo trzeba czekać na światłach i ile czasu pieszy ma na przejście. Przyglądamy się także zielonym strzałkom i przyciskom na słupach, które są dla przechodniów dodatkowym utrudnieniem. Poprosiliśmy czytelników, by zgłaszali miejsca, które dla pieszych są mordęgą. Dostaliśmy dziesiątki maili. "Świetnie, że poruszyliście tę sprawę, najwyższy czas" - pisali.
Bo - rzeczywiście - traktowanie pieszych to w Polsce problem wyparty. Dla władzy najważniejsi są kierowcy, zakorkowane miasto śmierdzi przegranymi wyborami. A skąd wziąć miejsce na dodatkowy pas ruchu? Najłatwiej - zwęzić chodnik. Albo przystanek tramwajowy. Chodnikiem nie da się przejść, bo cały zastawiony? Straż miejska nie będzie się tym zajmować, oni rozumieją, że przecież trzeba gdzieś zaparkować.
Policja drogowa srogo karze pieszych za "wtargnięcie" na czerwonym, ale nie zajmuje się wcale kierowcami wymuszającymi pierwszeństwo na pasach. Kiedyś jeden z policjantów z rozbrajającą szczerością wyjaśnił mi: "Nie możemy zatrzymywać samochodów w centrum, będzie chaos i korki".
W Polsce mandat dla pieszego to minimum 50 złotych. W Niemczech za przekroczenie jezdni w miejscu niedozwolonym przechodzień może zapłacić 5-10 euro, we Francji 4 euro. Na dodatek te kary stosuje się tylko w sytuacjach, gdy pieszy naprawdę stworzył niebezpieczną sytuację, a nie gdy przeszedł pustą ulicę! Dlatego w kilkumilionowym Paryżu takich mandatów wręcza się zaledwie kilkanaście dziennie. A w Poznaniu policja systematycznie urządza akcję "Pieszy". Przechodniów traktuje się surowiej niż kierowców, a to przecież ci drudzy zdawali egzamin na prawo jazdy, i to oni mogą wyrządzić większe szkody, gdy spowodują wypadek.
Bunt pieszych w mieście samochodów - czyli wiosenny start naszej kampanii w Poznaniu
Ministerstwo Transportu zamówiło raport o traktowaniu pieszych na przejściach bez świateł w 14 europejskich krajach. W dziewięciu z nich (Austria, Belgia, Czechy, Dania, Francja, Holandia, Niemcy, Norwegia i Szwajcaria) kierowca musi się zatrzymać przed przejściem, jeśli przechodzień zbliża się do niego i chce przejść na drugą stronę. W czterech (Polska, Słowacja, Słowenia i Rumunia) kierowca ma taki obowiązek dopiero, gdy pieszy jest na pasach. Osobnym (i osobliwym) przypadkiem jest Bułgaria, gdzie kierowca powinien się zatrzymać, gdy pieszy pomacha ręką. Ale i tak bułgarski pieszy ma - przynajmniej w teorii - lepiej niż polski.
Na szczęście nasi posłowie przymierzają się do zmiany przepisów na wzór krajów zachodniej Europy. Na szczęście - bo dobre warunki dla pieszych to elementarny wymóg równości, o który powinno dbać państwo. Pieszym jest przecież prawie każdy: młody i stary, biedny i bogaty, zdrowy i chory. A miasto nie powinno być jedynie węzłem komunikacyjnym, połączeniem skrzyżowań i tras przelotowych.
Piesi giną najczęściej w piątki - raport katowickiej policji
*W 20 miastach prowadzimy kampanie w sprawach ważnych dla mieszkańców
Wszystkie komentarze