Fragment tekstu z magazynu ''Piątek Ekstra" . Całość jest dostępna dla abonentów PIANO . Przejdź do pełnej wersji artykułu .
Obawiam się, że przeczytałem wszystkie książki na temat Steve'a Jobsa. Nie "wszystkie, które wyszły w Polsce". Ale po prostu wszystkie.
Należę do pokolenia, które rewolucję związaną z komputerami osobistymi obserwowało od początku. Od tajwańskich klonów gry "Pong", które były wielkim hitem polskich komisów w drugiej połowie lat 70., i ośmiobitowców w rodzaju ZX Spectrum podłączanych do zwyczajnego telewizora, który po długim kręceniu gałką (dla wymacania legendarnego kanału "36" - pamiętacie to państwo?) nagle pokazywał po raz pierwszy jakieś znaki albo litery. Po pierwsze, połączenie z internetem przez telefon stacjonarny i uświadomienie sobie, że różnica między komputerem a telefonem się już zatarła, bo mogę pracować nad tym samym dokumentem na różnych gadżetach z jabłuszkiem na obudowie.
Steve Jobs to jedyny lider biznesu technologicznego, który jakąś istotną rolę odegrał na każdym etapie tej rewolucji. Dosłownie na każdym, bo na początku kariery oszołomił swojego pierwszego pracodawcę Nolana Bushnella z Atari, pokazując mu, jak można rozwinąć "Ponga".
Czterdzieści lat temu "Pong" był w Polsce sprzedawany po prostu jako "gra telewizyjna". Bez tytułu, bo przecież innych gier podłączanych do telewizora zwyczajnie nie było. Grafika była niesłychanie prymitywna i pozwalała na rozegranie partyjki wirtualnego tenisa lub ping-ponga. W praktyce na jedno wychodziło.
Jobs zaproponował szefowi jego rozwinięcie w grę "Breakout", w którym piłeczkę nie tyle obijamy o ścianę, jak w squashu, ile rozbijamy nią kolejne cegły. Aż w końcu nastąpi wyczekiwane uwolnienie się, bo tak należy rozumieć tytuł. Gra była niemal tak samo prymitywna jak "Pong", ale nagle pojawiły się w niej silne emocje. Zapewne związane z odwiecznym marzeniem Jobsa o używaniu technologii do rozbijania różnych metaforycznych murów. Do dziś "Breakout" pojawia się w różnych komputerach i gadżetach jako tzw. jajko wielkanocne, czyli ukryta funkcja uwalniana sekretną kombinacją klawiszy. W rocznicę premiery "Breakouta" kilka miesięcy temu grę ukryto jako specjalną funkcję wyszukiwarki Google'a.
"Breakout" okazał się hitem. W tym momencie ujawnia się po raz pierwszy dwoistość Jobsa. Gdy mówił szefowi, że ma pomysł takiej gry, kłamał. Owszem, miał ogólny zarys, ale nie miał pojęcia, jak go zrealizować.
Za to miał kolegę z liceum, którego poznał na autorskich zajęciach z elektroniki dla nastolatków prowadzonych przez nauczyciela Johna McColluma (przypominam tutaj to nazwisko, bo trzeba pamiętać, że nie istnieją samorodni geniusze, a za każdym Chopinem stoi jakiś Wojciech Żywny). Wiedział z tych zajęć, że dla kolegi Steve'a Wozniaka nie ma rzeczy niemożliwych.
Swoją magiczną lutownicą Wozniak luźny pomysł Jobsa przekuł na konkretny prototyp. Zachwycony Bushnell kupił to za 5 tys. dol. Jobs powiedział przyjacielowi, że odda mu połowę pieniędzy, po czym okłamał go, że całość to było 700 dol.
Wtedy właśnie dwoisty charakter Steve'a Jobsa po raz pierwszy zapisał się w historii informatyki. Potrafił być jednocześnie wizjonerem i straszliwym - proszę wybaczyć wulgaryzm, ale słowo "egoista" to w tym wypadku za mało - dupkiem. Często w tej samej chwili wobec tej samej osoby.
Tym nieszczęśnikiem bywał najbliższy przyjaciel albo i własna córka. A jednak Jobs na końcu potrafił wszystko wykręcić jakoś tak, że oni i tak byli dumni i szczęśliwi, że są przyjaciółmi lub rodziną człowieka tak wielkiego, choć tak małostkowego.
Czy filmowa wersja żywota Jobsa mogła się udać? Czego w tym filmie nie zrozumiesz bez znajomości biografii założyciela firmy Apple? - pisze Wojciech Orliński w magazynie ''Piątek Ekstra" . Całość jest dostępna dla abonentów PIANO . Przejdź do pełnej wersji artykułu .
Poza tym w "Piątku Ekstra":
"Czas honoru" powraca . Na czym polega fenomen superpopularnego serialu TVP?
Rzeką przez Polskę: nowy pomysł na sukces
Finał konkursu Szkoła Mistrzów Fotografii "Gazety"
Poradnik, jak zdrowo wysłać dziecko do szkoły
Wywiad z naprawdę szalonym naukowcem
Wszystkie komentarze