Gabriel Krawczyk (1991) – publicysta filmowy, autor bloga „KinomanHipomaniakalny”
Kozioł ofiarny, włożony do szufladki z napisem „winny” pozwala wyładować negatywne emocje społeczeństwu w kryzysie. Przemocy zwykle dokonuje się w białych rękawiczkach - ale co stanie się, gdy rękawiczki są dziurawe, a krwi z dłoni zmyć się już nie da?
Takie pytanie opanowanym przez lęki i paranoje społeczeństwom stawia „To przychodzi po zmroku”. 28-letni Trey Edward Shults nazywa swój film horrorem, ale to tylko wabik - tak naprawdę reżyser śmieje się z widza spragnionego upiorów.
Czteroosobowa rodzina dobrowolnie izoluje się w chacie w środku lasu. Broni się przed wirusem, który sprowadził na ludzkość apokalipsę. Zaraza atakuje niespodziewanie, natychmiastowo i bez skrupułów. Nie ma na nią leku.
O skali strachu świadczy to, że po dobie od pojawienia się u dziadka objawów jego zięć i wnuk wywożą go na taczce za dom, pakują kulkę między wciąż jeszcze żywe oczy, a ciało zakopują uprzednio jeszcze paląc.
Tajemnica czai się za rogiem i drażni podświadomość. Ze świata przedstawionego pulsują niedopowiedzenia, niespiesznie opowiadany film podtrzymuje strach w głowach widzów. Wyglda to tak, jak gdyby niewiadome z ekranu znalazły wspólny mianownik z lękami nieznajdującymi ujścia w naszym świecie.
Gdy niepewność bohaterów zamienia się w paranoję, a ta – w motywowaną bezpieczeństwem, posiadającą konkretnego adresata fobię, wówczas to człowiek okazuje się człowiekowi wilkiem - zombie, obcym, potworem. Zamiast odlatywać w rejony fantastycznej nibylandii, reżyser stoi twardo na ziemi, patrząc nam głęboko w oczy. Nasłuchuje: czy beczy tu jakiś kozioł?
Spójrzmy za okno, włączmy telewizor, przewróćmy internetowe łamy (np. Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych). Lęki etniczne i rasowe, poglądy polityczne, etykiety klasowe i różnice religijne przeradzają się w krwawo realizowane fobie społeczne.
By to zauważyć, wcale nie trzeba horroru na dużym ekranie. Po co nam zatem fikcja, skoro współczesność nie pozostaje daleko w tyle? Właśnie po to, by dostać obuchem w łeb, gdy w fikcji zwłoki nie wstają, kozioł beczy tuż obok, a horror serwuje nam sama rzeczywistość.
Wszystkie komentarze