stuleciebartoszewskiego

Alfabet

przyzwoitości

Przeżyłem Hitlera, Stalina i szereg różnych wstrząsów,
to przeżyję też „Prawdziwych Polaków”

Opracowanie: Jan Cywiński
Fot. Michał Mutor
/ Agencja Wyborcza.pl
A
Auschwitz 1940, Władysław Bartoszewski, więzień nr 4427. Fot. Zbiory Zakładu Narodowego im. Ossolińskich

Auschwitz

Gdy we wrześniu 1940 r. jako osiemnastoletni Polak po raz pierwszy przeszedłem przez bramę z napisem „Arbeit macht frei” – wśród pięciu i pół tysiąca innych Polaków – nie przychodziło mi do głowy, że przeżyję Hitlera. Nie wyobrażaliśmy sobie, że Auschwitz stanie się miejscem realizacji jedynego w swoim rodzaju planu biologicznego wyniszczenia europejskich Żydów bez różnicy płci i wieku.

„Gazeta Wyborcza”, 28 stycznia 2010,
wystąpienie Władysława Bartoszewskiego podczas obchodów 65. rocznicy wyzwolenia obozu
B
Biuletyn Informacyjny z 26 sierpnia 1943 roku. Fot. Polona.pl

Biuletyn Informacyjny

„Prasa powstańcza pozostała głównym ośrodkiem przekazu informacji i instrumentem masowego oddziaływania” – pisał Bartoszewski, wymieniając kilka podstawowych tytułów. Oprócz „Biuletynu Informacyjnego” warto wspomnieć o „Barykadzie – Warszawa Walczy”, „Rzeczpospolitej Polskiej”, „Nowym Świecie”, „Kurierze Stołecznym” czy „Robotniku”.

Bartoszewski: „Wysiłek prasowo-wydawniczy powstańczej Warszawy był ogromny. Pracownicy wszystkich redakcji i drukarni, dziennikarze i fotoreporterzy, zecerzy i maszyniści, obsługa powielarni i kolporterzy pełnili służbę w bardzo ciężkich warunkach. Nie opuszczali swoich placówek w najkrytyczniejszych sytuacjach – odgrzebywali z gruzów przysypane maszyny i kaszty drukarskie, wydobywali sprzęt z płonących domów i przenosili go z miejsca na miejsce, trwali przy radioodbiornikach, notując nieprzerwanie nasłuch w czasie bombardowań, niestrudzenie zabiegali o papier i farbę”.

Portal Dzieje.pl
C
Fot. Zbiory Zakładu Narodowego im. Ossolińskich
Fot. Zbiory Zakładu Narodowego im. Ossolińskich

Chrześcijaństwo

Należymy do kręgu kulturowego, którego najważniejsze pojęcia etyczne są ukształtowane przez chrześcijaństwo. Czyli nie zrzucamy starców ze skały tarpejskiej, szanujemy dzieci.

„Rzeczpospolita”, 15 listopada 2004
D
9 maja 2009, bohater książki „Wywiad rzeka”, w łódzkiej księgarni Świat. Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Wyborcza.pl

Dyplomatołki

Ja mam 85 lat. Ja chcę umrzeć w kraju wolnym i stabilnym. Kategorycznie wypraszam sobie lżenie Polski przez niekompetentnych członków rządu, działaczy partyjnych, przez niekompetentnych dyplomatołków.

„Metro”, 1 stycznia 2007, słowa wypowiedziane podczas konwencji wyborczej PO
E
27 kwietnia 2004, gdyński Teatr Wybrzeże, Władysław Bartoszewski odbiera tytuł honorowego mieszkańca miasta. Fot. Rafał Malko / Agencja Wyborcza.pl

Europa

W toku wszystkich dyskusji związanych ze zbliżającym się rozszerzeniem Unii Europejskiej nie możemy zapominać, iż obok wspólnoty politycznej i gospodarczej istnieje coś takiego jak europejska wspólnota ducha, myślenia, wspólnota nauki, kultury i sztuki, która przetrwała już wiele systemów politycznych, gospodarczych i społecznych – również czasy podziału Europy w latach 1945-90. To ona właśnie tworzy podstawę silnej jednoś­ci, jest fundamentem trwałych powiązań kulturowych.

„Gazeta Wyborcza”, 24 stycznia 2004
F
5 lipca 2020, Sopot, ul. Kościuszki, odsłonięcie pomnika prof. Władysława Bartoszewskiego. Fot. Bartosz Bańka / Agencja Wyborcza.pl

Frustraci

Nie wierzcie frustratom i dewiantom politycznym, którzy swoje problemy psychiczne odreagowują na narodzie!

„Metro”, 1 października 2007,
podczas konwencji wyborczej PO
F
Prof. Bartoszewski w 2006 r. Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Wyborcza.pl

Filozofia

Bogactwo duchowe naszego kontynentu tkwiło od dawien dawna w jego różnorodności. Wynikało z mnogości i rozmaitości narodów i przekazów kulturowych, które jednak opierały się na wspólnych tradycjach i wyrastały z tych samych korzeni. Cała kultura zachodniej Europy została ukształtowana przez filozofię grecką, prawo rzymskie i wiarę chrześcijańską. Na jej kształt wpływ miały w jednakowym stopniu humanizm, odrodzenie i reformacja, jak też oświecenie i nauka współczesna.

G
19 lutego 2007, prof. Bartoszewski obchodzi 85 urodziny na Zamku Królewskim; tu w towarzystwie Marka Edelmana. Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Wyborcza.pl

Getto

Poznałem Marka Edelmana chyba dopiero w 1958 r. Nigdy się nie wychylał, ale znałem jego ważną broszurkę „Getto walczy”. Uderzała w niej powściągliwość sformułowań. Nigdy nie używał słowa „powstanie”, tylko „samoobrona”. W getcie walczyli o godność, o prawo do godnego umierania, o ludzką podmiotowość. To do mnie przemawiało. Bo w końcu o co nam chodziło w Powstaniu Warszawskim, gdy już się wszystko waliło? Tylko o naszą godność i podmiotowość. Przecież nie o to, by pokonać dwie potęgi wojskowe stojące nad Wisłą.

H
09 października 2007, trwa kampania wyborcza, prezentacja Komitetu Honorowego PO w warszawskim Teatrze Studio. Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Wyborcza.pl

Hejt

Ponad sto listów z obelgami i pogróżkami dostał Władysław Bartoszewski po swoim wystąpieniu, w którym poparł Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich.

Listy zaczęły nadchodzić na adres kancelarii premiera, w której Bartoszewski jest sekretarzem stanu, po 16 maja [2010]. To wtedy w warszawskich Łazienkach Bartoszewski porównał Komorowskiego, „ojca rodziny”, z Jarosławem Kaczyńskim, który „ma jedynie doświadczenie w hodowli zwierząt futerkowych”.

Większość listów to anonimy. Kilka cytatów: „Zgiń, przepadnij, ty świnio diabelska, ty żydzie okropny”, „Zdrajco, zdradziłeś w Oświęcimiu, zdradzasz nadal”, „Zdrajco Polski, Hitler mało cię nauczył, ale my ci pokażemy”, „Niedługo zdechniesz jak pies”. Pod listami przeważają podpisy: „Prawdziwy patriota”, „Prawdziwy Polak”.

– Żadne pogróżki nie wpłyną na moje wystąpienia publiczne, ich plan jest powszechnie znany i na pewno się nie przestraszę, choćby wytoczyli przeciwko mnie armaty. Przeżyłem Hitlera, Stalina i szereg różnych wstrząsów, to przeżyję też „Prawdziwych Polaków” – mówi „Wyborczej” Bartoszewski.

I
04 grudnia 2012, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, prof. Bartoszewski wręcza rodzinom Polaków ratujących Żydów pośmiertne medale „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

Izrael

Nasze stosunki [z Izraelem] są naprawdę dobre. Ale musimy prowadzić je w wielu kierunkach. Należy np. ograniczyć wspominanie historii. Choć to ważne i potrzebne, to jednak to jeszcze nie wszystko. Musimy m.in. rozszerzyć kontakty między młodzieżą. I wyeliminować idiotyzmy, które pojawiają się co pewien czas, gdy jakiś dziennikarz obdarzony kompletną ignorancją połączoną z arogancją pisze np. o polskich obozach koncentracyjnych. Takim skandalom trzeba zapobiegać. A najlepszym kierunkiem do tego jest polsko-izraelska wspólna taktyka.

Dziennik.pl, 11 kwietnia 2008
J
10 lipca 2011, Władysław Bartoszewski i Andrzej Kunert w Jedwabnem podczas obchodów 70 rocznicy mordu. Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl

Jedwabne

W 1949 r. stanęli przed sądem ci, którzy wpadli w ręce ówczesnej policji, a popełnili zbrodnie w określonych miejscowościach, w tym w Jedwabnem. Opinia publiczna o tym nie wiedziała. Nie pisano o tym w gazetach. Nie jest jednak tak, że nikt się tym nie interesował. Nie wydobyto jednak problemów moralnych, wychowawczych. Wszystko poszło do archiwum. Dlatego dopiero teraz, kiedy jesteśmy wolni, rozpoczyna się prawdziwa dyskusja.

„Gazeta Wyborcza”, 10 kwietnia 2001, z przemówienia
Bartoszewskiego w Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie
K
27 września 2004, Warszawa, uroczystości 65 rocznicy powstania Polskiego Państwa Podziemnego. Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Wyborcza.pl

Kaczyńscy

Są sytuacje, w których milczeć po prostu nie wolno. W kraju za rządów braci Kaczyńskich działo się coraz gorzej. Koszmarna koalicja Prawa i Sprawiedliwości z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin przynosiła skandal za skandalem. Polityczne wiarołomstwo stało się normą. Kolejne obietnice wyborcze Jarosława Kaczyńskiego rozwiewały się w pył. Stało się dla mnie jasne, że jego wizja budowy lepszej Polski, której zaufały miliony Polaków, okazała się jednym wielkim oszustwem. Dlatego też postanowiłem nazwać rzeczy po imieniu i – jak ujął to jeden z przedwojennych satyryków – „przestać uważać bydło za niebydło”.

Kiedy ktoś mnie po pijaku obrzyga w autobusie, to nie jest obraza. To jest obrzydliwość. Nie każdy może mnie obrazić. Prezes PiS nie ma życiorysu, który by mu na to pozwolił. Jestem ponad to.

Dziennik.pl, 1 lutego 2009
L
Auschwitz 1940, Władysław Bartoszewski, więzień nr 4427. Fot. Tomasz Pietrzyk / Agencja Wyborcza.pl

Lekarze

Ostatni raz widziałem wtedy Nowaka – lekarza, który uratował mi życie w Krankenbau (potem, przeniesiony na Majdanek, umarł na tyfus). „Panie doktorze, nie na darmo się pan wtedy wysilał, ja żyję” – powiedziałem. „No to jak żyjesz, to wiesz, co masz robić”. „Nie wiem, co mam robić” – zdziwiłem się. „Pamiętaj: wiedzieć”.

Bartoszewski o spotkaniu z lekarzem,
który uratował mu życie w Auschwitz
M
13 listopada 2006, spotkanie z młodzieżą na Politechnice Gdańskiej.
Fot. Mateusz Ochocki / Agencja Wyborcza.pl

Maschinengewehr

Nie bez powodu hitlerowscy współwięźniowie stalinowskiego więzienia przy Rakowieckiej obdarzyli Bartoszewskiego ksywą „Maschinengewehr”, karabin maszynowy. Posadzenie hitlerowskich przestępców w jednej celi z Bartoszewskim, więźniem Auschwitz, żołnierzem AK, było wyrazem szczególnego sadyzmu bezpieki. Pocieszające jest, że z racji gadatliwości współwięźnia było też nie lada dolegliwością dla niemieckich współwięźniów.

N
17 września 2005, prof. Bartoszewski gościem VI Zjazdu Gnieźnieńskiego, odbywającego się pod hasłem" Europa Dialogu być chrześcijaninem w pluralistycznej Europie.
Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Wyborcza.pl

Niemcy

Gdyby mi ktoś 60 lat temu, gdy stałem skulony na placu apelowym KL Auschwitz, powiedział, że będę miał przyjaciół Niemców, obywateli demokratycznego i zaprzyjaźnionego kraju, tobym powiedział, że to wariat.

O
5 czerwca 2006, Wrocław, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, otwarcie gabinetu Zofii i Władysława Bartoszewskich. Fot. Paweł Kozioł / Agencja Wyborcza.pl

Ossolineum

21 kwietnia 1998 r. Władysław Bartoszewski został powołany przez Radę Kuratorów Zakładu Narodowego im. Ossolińskich I kadencji do jej składu. Członkiem Rady pozostał przez jej kolejne kadencje. Ostatni raz w jej posiedzeniu uczestniczył we wtorek 21 kwietnia 2015 roku, trzy dni przed śmiercią.

Pod koniec życia przekazał Ossolineum gromadzone przez całe życie archiwalia dotyczące najnowszej historii Polski, w tym publikowane w okresie II wojny światowej konspiracyjne książki i czasopisma, plakaty i ulotki. Dar obejmuje także zbiór podziemnych druków i wydawnictw z okresu stanu wojennego oraz archiwum prywatne Władysława Bartoszewskiego, nagrody i ordery, w tym Order Orła Białego, Wielki Krzyż Zasługi Niemiec z Gwiazdą i Wstęgą oraz medal „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”.

Przekazane zbiory stały się podstawą utworzenia w Ossolineum Gabinetu Władysława i Zofii Bartoszewskich.

P
Rok 1959, Warszawa, Władysław Bartoszewski w redakcji pisma "Stolica. Fot. Tadeusz Rolke / Agencja Wyborcza.pl

PSL

W 1946 r. Władysław Bartoszewski zatrudnia się w „Gazecie Ludowej” – jedynym wówczas w Polsce dzienniku opozycyjnym związanym ze Stanisławem Mikołajczykiem i PSL-em.

„Pismo podlegało ograniczeniom cenzury i nieoficjalnym represjom. Zdarzało się, że nakład gazety ginął gdzieś podczas transportu pociągami. Dochodziło do zamachów na drukarnię. Dziennikarz mógł przepaść bez słuchu, zostać pobity, aresztowany, a nawet zabity. Udało mi się jednak opublikować ponad siedemdziesiąt artykułów dotyczących walki o niepodległość, Powstania Warszawskiego, hitleryz­mu” – wspominał. Wkrótce wstąpił do PSL-u.

R
1954, lato w Zakopanem po wyjściu z więzienia. Fot. Archiwum Władysława Bartoszewskiego

Rakowiecka

15 listopada 1946 r. pod fałszywym zarzutem szpiegostwa Władysław Bartoszewski został aresztowany i uwięziony w siedzibie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. W grudniu przeniesiono go do więzienia przy ul. Rakowieckiej, skąd został zwolniony 10 kwietnia 1948 r. Ponownie aresztowany 14 grudnia 1949 r., 29 maja 1952 r. został skazany na karę ośmiu lat więzienia „za szpiegostwo”. Ze względu na zły stan zdrowia w sierpniu 1954 r. zwolniony na roczną przerwę w odbywaniu kary. 2 marca 1955 r. orzeczeniem Najwyższego Sądu Wojskowego został uznany za niesłusznie skazanego.

S
4 lipca 2010, wieczór wyborczy w warszawskim sztabie PO. Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Wyborcza.pl

Stan wojenny

Do moich kolegów w rządzie Jerzego Buzka w latach 2000-01 należeli m.in.: minister kultury i sztuki pan Kazimierz Ujazdowski i minister sprawiedliwoś­ci pan Lech Kaczyński, a także minister obrony narodowej Bronisław Komorowski, z którym wspólnie praktykowaliśmy po raz drugi w życiu – bo pierwszy raz praktykowaliśmy w ośrodku internowania na terenie diecezji koszalińskiej. Koło Drawska, to było w 1981-1982 r., po nocy generałów, wracały pytania, kto gdzie był w nocy 13 grudnia... Ja od 0.15 w nocy byłem pozbawiony wolności, i całkowicie słusznie z punktu widzenia junty, bo ich i moja filozofia były nie do pogodzenia.

T
12 marca 2010, prof. Bartoszewski gościem VIII Zjazdu Gnieźnieńskiego. Fot. Piotr Skórnicki / Agencja Wyborcza.pl

Tapiry

Od rana do wieczora był w permanentnym biegu, jeszcze kończąc pracę i wsiadając do samochodu, popędzał swego kierowcę: – Panie Andrzeju, pędzimy jak dzikie tapiry! Do współpracowników zaś pokrzykiwał: – Zachowajcie czujność klasową! Trzymajcie się, za co możecie! Róbcie, jak uważacie, i uważajcie, jak robicie!

Z książki Marka Zająca „Pędzę jak dziki tapir.
Bartoszewski w 93 odsłonach”
T
Tadeusz Gajcy i Władysław Bartoszewski, 1942 rok. Fot. Zbiory Muzeum Literatury/East News

Teofil

Pseudonim Władysława Bartoszewskiego, od sierpnia 1942 r. żołnierza AK, jako referenta w Pod­wydziale „P” Wydziału Informacji Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK. Także drugie imię jego syna Władysława, dziś posła PSL-u.

„Na pomysł tego pseudonimu wpadłem nagle przez skojarzenie z książką, którą czytałem i lubiłem, »Niebo w płomieniach« Jana Parandowskiego, gdzie bohater książki określony był jako »Teofil«. I wybrałem sobie to imię, które już do mnie przylgnęło” – mówił Bartoszewski w Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego.

W
6 października 2018, Lublin, skwer przy ul. Lipowej otrzymuje imię Władysława Bartoszewskiego.
Fot. Krzysztof Mazur / Agencja Wyborcza.pl

Warto

Warto być uczciwym, choć nie zawsze się to opłaca. Opłaca się być nieuczciwym, ale nie warto.

Róże „Gali”, 12 listopada 2007

Jedna z moich książek nosi tytuł „Warto być przyzwoitym”. Miałem zażarte dyskusje na temat tytułu tej książki z różnymi ludźmi, którzy mnie przekonywali, że to jest pogląd optymistyczno-idealistyczny i naiwny, że nie warto być przyzwoitym, lecz warto być nieprzyzwoitym.

W Polsce są dwa różne słowa – „opłaca się” i „warto”. „Opłaca się” odnosi się do dochodu, do zysku, do korzystnego interesu. Natomiast słowo „warto” towarzyszy myśleniu o wartościach. Na pewno nie wszystko, co warto, to się opłaca. Ale z całą pewnością – wierzę w to głęboko – nie wszystko, co się opłaca, jest w życiu coś warte.

W
3 kwietnia 1995, Warszawa , Władysław Bartoszewski po mszy świętej z okazji 55 rocznicy zbrodni katyńskiej. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

Wolna Europa

Przez dłuższy czas SB nie zdawała sobie sprawy, że Bartoszewski utrzymuje stały kontakt z RWE. Nawiązał go w 1963 r. Wyjechał wówczas do Izraela, a jeszcze w drodze, z Aten, gdzie zmieniał samolot, wysłał list do Tadeusza Żenczykowskiego, zastępcy dyrektora Rozgłośni Polskiej RWE, starszego kolegi z czasów wspólnej pracy w BIP Komendy Głównej AK.

Bartoszewski przekazywał [RWE] zebrane i zasłyszane informacje o sytuacji w różnych środowiskach (zwłaszcza na temat świata mediów i kultury oraz Kościoła), o wydarzeniach w obozie władzy, zamierzeniach rządzących, represjach i szykanach. Były one wykorzystywane w wielu audycjach RWE. Dostarczał też gotowe opracowania, które były emitowane przez RWE i publikowane (anonimowo, rzecz jasna) w radiowym periodyku „Na antenie”.

Paweł Machcewicz, „Operacja »Olcha«”
Z
29 listopada 2006, Warszawa, promocja książki „Mój ojciec Paweł Jasienica” Ewy Beynar Czeczott, do której prof. Bartoszewski napisał wstęp. Fot. Wojciech Surdziel / Agencja Wyborcza.pl

Zofia

– Poznałam męża w środowisku, w którym się obracałam. Ale szczerze mówiąc, nie bardzo go zauważałam. Chociaż on był już bardzo znany i było wiadomo, że przesiedział ileś lat w więzieniu. Aż nagle zaczął do mnie przychodzić. Właśnie tak podstępnie. Pobraliśmy się w roku 1967. Ale nasze pierwsze spotkanie było chyba w 1956 czy 1957 r.

Ale na początku nie zwracała pani uwagi na męża?

– Nie zwracałam w sensie osobistym. Ale zwracałam uwagę na ciekawego człowieka. Zwłaszcza że on już nie jest teraz tak dynamicznie wesoły jak wtedy.

Władysław: Pracowaliśmy nad kilkoma książkami. Żona od końca lat 60. przy kilku książkach – przede wszystkim przy tych dotyczących Powstania Warszawskiego – wykonywała robotę redaktorską. Wyszukiwała też materiały. Miałem w domu pierwsze krytyczne oko. (…)

Gdy poznała pani Władysława Bartoszewskiego, to też tak dużo mówił?

Zofia: Więcej. Dużo szybciej i dużo więcej. Z czasem – chwała Bogu to już 45. rok wspólnego życia – już się przyzwyczaiłam.

Co było dla pana najtrudniejsze w życiu?

Władysław: Żyć. Ale jak mówi pewien klasyk: „Alleluja i do przodu”. No, nie męcz pan już mojej dziewczyny, bo widzę, że oczy przymyka ze zmęczenia.

„Gazeta Wyborcza”, 18 lutego 2012,
rozmawiał Dariusz Zaborek
Władysław Bartoszewski na ławeczce Marszałka Piłsudskiego w Druskiennikach, 1933 rok. Fot. Zbiory Zakładu Narodowego im. Ossolińskich