100 lat temu rozpoczęła się budowa Gmachu Sejmu Śląskiego.
Gmach Województwa i Sejmu Śląskiego to jeden z najbardziej monumentalnych oraz najważniejszych pod względem artystycznym i historycznym w skali kraju gmachów użyteczności publicznej, wzniesionych w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Był to też największy budynek administracji publicznej w Polsce.
Przyłączenie części Górnego Śląska do Polski
20 czerwca 1922 r. wojska polskie wkroczyły do Katowic. Tym samym oficjalnie część Górnego Śląska została przyłączona do Polski.
W nadzwyczajnym wydaniu "Gońca Śląskiego", gazety powiązanej z Wojciechem Korfantym, na pierwszej stronie zamieszczono królewskiego polskiego orła na czerwonym tle (kolorowy druk w tamtym czasie był rzadkością) i artykuł na powitanie polskiego wojska: "Niechaj biją dzwony we wszystkich kościołach! Takiego święta jeszcze nie było na ziemi. Witajcie! Ziemia śląska męczeńską krwią zbroczona, ściele wam wszystkie swe kwiaty pod stopy, witajcie! Nic już nas nie rozłączy! Jedną jest Matka nasza, jedna mowa, jedno serce. Bywajcie, chłopcy kochani, będziemy się weselili".
Przedwojenne województwo śląskie cieszyło się autonomią. Autorem ustawy o statucie organicznym województwa śląskiego, faktycznym twórcą śląskiej autonomii był poseł na Sejm Ustawodawczy prof. Józef Buzek. Referując w 1920 roku projekt Statutu Organicznego, Buzek podkreślał zarówno jego znaczenie w akcji plebiscytowej, jak i potrzebę uwzględnienia odrębności Górnego Śląska. Najpierw odnosił się wprost do oferty niemieckiej: "Otóż nasza ustawa jest odpowiedzią na tamtą ustawę, daje jednak nieskończenie więcej niż ustawa pruska. Nie boimy się porównania naszej ustawy z ustawą pruską. Możemy bowiem przeprowadzić dowód, że nasz sejm polski ma daleko większe zaufanie do ludu śląskiego niż sejm pruski". Było to prawdą, bo uchwalana autonomia dawała Górnoślązakom faktycznie więcej, ale nie aż tak wiele więcej, jak w ferworze przemowy zapędził się Buzek, powiadając, że "co najmniej 50 razy więcej niż to, co daje ustawa pruska".
Pierwszym wojewodą śląskim był Józef Rymer. Urodził się w Zabełkowie. Mając 16 lat, udał się do Westfalii i podjął pracę górnika. Wstąpił do Zjednoczenia Zawodowego Polskiego - centrali związkowej zrzeszającej polskich robotników w państwie niemieckim. Działał także w TG "Sokół", Towarzystwie Czytelni Ludowych, kółkach śpiewaczych. W 1913 r. przeniósł się do Katowic i został prezesem Centralnego Zarządu ZZP. Wybrany na posła Sejmu Ustawodawczego RP, przygotowywał projekt przyszłej administracji polskiej na Śląsku. Włączył się w przygotowywanie akcji plebiscytowej i został jednym z trzech zastępców Wojciecha Korfantego w Polskim Komisariacie Plebiscytowym. Na wiecach nawoływał do głosowania za Polską, co nie uszło uwagi Niemców - w 1920 r. został w Katowicach dotkliwie pobity. Podczas III powstania śląskiego wszedł w skład Naczelnej Władzy Cywilnej. Był wojewodą bardzo krótko, ale z jego osobą wiąże się historyczny moment - przyłączenie Górnego Śląska do Polski. To właśnie on witał oddziały Wojska Polskiego i to jego podpis widnieje na dokumentach złączenia z Macierzą. Mówiono, że zmarł z przepracowania. Pochowany został na katowickim cmentarzu przy ul. Francuskiej.
Józef Rymer. Fot. NAC
Władze województwa śląskiego w szkole
Pod koniec XIX wieku Katowice szybko się rozwijały. “Musimy mieć fachowców od rzemiosł budowlanych. W całych Prusiech zakłada się średnie szkoły budowlane: w Poznaniu, Wrocławiu, Kolonii, Szczecinie, Görlitz, Akwizgrani i Erfurcie. Podobnej placówki potrzebuje także to miasto" - pisał na przełomie XIX i XX wieku Hermann Reuffurth, dziennikarz czasopisma "Oberschlesien".
W 1899 roku przy dzisiejszej ulicy Wojewódzkiej rozpoczyna się budowa gmachu, w którym kształcić się mają murarze, cieśle, dekarze, technicy budowlani...
Uroczyste otwarcie nowej Szkoły Rzemiosł odbywa się 20 maja 1901 roku, ale placówka wypuszcza tylko kilkanaście roczników absolwentów. Po przyłączeniu Katowic do Polski dawne klasy zajmują urzędnicy wojewody śląskiego. W reprezentacyjnej auli odbywają się zaś sesje Sejmu Śląskiego.
Dla nowych władz dawna niemiecka szkoła to siedziba tymczasowa. Katowice, jako stolica władz administracyjnych, muszą mieć nowy, okazały urząd, a Szkoła Rzemiosł jest za ciasna, a w dodatku kulturowo obca. Pisze o tym architekt Adolf Szyszko-Bohusz: "Nowy gmach ma być odzwierciedleniem naszej kultury w przeciwieństwie do kultury zaborczego narodu, której wyrazem jest obecny gmachsejmowy, budowla o wybitnie północno-niemieckim charakterze". Po wyprowadzce urzędników budynek szkoły zajmują muzycy. Tworzą tu konserwatorium, a potem Akademię Muzyczną.
Katowice. Ulica Wojewodzka 33. Fot . Dawid Chalimoniuk
Trzeba nam “pierwszej placówki polskiej”
Pod koniec 1922 roku o budowie nowego gmachu zadecydował jednomyślnie Sejm Śląski z marszałkiem Konstantym Wolnym na czele. Uznano bowiem konieczność „stworzenia pierwszej placówki polskiej" i wybudowanie gmachu" monumentalnego, który miałby „cechy nowoczesnego Gmachu Państwowego, łączącego w sobie elementy natury architektonicznej z elementami praktycznemi".Budynek miał łączyć dwie funkcje: siedzibę parlamentu i władzy wykonawczej. Konkurs, do którego przystąpiło 67 architektów, rozstrzygnięto we wrześniu 1923 roku.
W grudniu 1922 r. Śląska Rada Wojewódzka powołała komitet budowy gmachu województwa, a następnie za milion marek kupiony został plac o powierzchni 10 tys. m kw. między dzisiejszą ulicą Jagiellońską i ul. Ligonia. Miejsce wybrano nieprzypadkowo i wcale nie tylko dlatego, że akurat tu była pusta parcela.
Wcześniej miasto rozbudowywało się przede wszystkim po północnej stronie. Tutaj zabudowa odbywała się według planu Heinricha Nottebohma. To on jeszcze w XIX w. wyznaczył rynek oraz odchodzące od niego główne ulice, a także pl. Wolności (wtedy Wilhelmsplatz). Plan zadziałał dokładnie tak, jak chciał inspektor Nottebohm. Wokół osi wschód–zachód (obecna Warszawska – rynek – 3 Maja – pl. Wolności) budowano kolejne ulice, domy i gmachy. W układ ten wplótł też istniejące już szlaki o mniejszym znaczeniu.
Dobrze zaplanowane centrum Katowic pełne było mieszczańskich kamienic i kojarzyło się polskiej władzy z niemiecką przeszłością. Dlatego postanowiono stworzyć nową część Katowic od podstaw.
Konkurs na wyjątkowy budynek
W konkursie na projekt gmachu województwa i Sejmu Śląskiego mogli brać udział wyłącznie polscy architekci, a według wytycznych powinien on być skromny, ale z zachowaniem monumentalnego charakteru. Styl neogotycki został wykluczony jako kojarzący się z Niemcami. Te warunki przyjęło 67 pracowni i architektów.
Gmach Sejmu Śląskiego. 1929. Fot. NAC
Najlepszy projekt
Wyniki ogłoszono 15 września 1923 r. Najwyżej oceniono projekt krakowskiego zespołu Ludwika Wojtyczki, Stanisława Żeleńskiego, Kazimierza Wyczyńskiego i Piotra Jurkiewicza.
Na pracę architektów zagłosowało ośmiu spośród dwunastu członków jury. Tak o niej napisano w protokole z obrad.
“Plan sytuacyjny nieopracowany. Ogólna koncepcja planu bardzo dodatnia. Dziedzińców i świetlików zbyt duża ilość spowodowała małe ich rozmiary. Klatki schodowe w części sejmowej oświetlone niedostatecznie. Architektura zewnętrzna w bryłach niezupełnie uzgodniona z planem. Budyneczki przy froncie głównym jako bramy przejazdowe do podwórz psują jednolitość całości i zasłaniają przechodnią część środkową frontu. Miejsce tych bram, z uwagi na ruch pieszy, wadliwe pomyślane. Schody zewnętrzne w ilości 24 stopni w naszym klimacie z uwagi na śnieg i gołoledź niewskazane. Architektura w bryłach bardzo dobra, w szczegółach natomiast monotonna z powodu powtarzających się podziałów pionowych obejmujących niemal jednakowe otwory okienne. Attyki boczne z trzech stron niewykorzystane, są projektowane jedynie jako uzupełnienie bryły, wskutek czego kubatura gmachu wypadła bardzo wysoko, przeto budynek będzie kosztowny. Projekt nadaje się do nagrody” - czytamy
Wkrótce po ogłoszeniu wyników konkursu prac nad projektem zmarł Kazimierz Wyczyński. “Umarł na atak serca. Pomysł, żeby tę pracę kontynuował Wojtyczko, wypłynął ze strony wdowy po Wyczyńskim. Poproszono go o przejęcie tej pracy. Wojtyczko stworzył projekt budowlany, nadzorował budowę, wymyślił bardzo bogaty program ikonograficzny. Można go więc uznać za budowniczego gmachu Sejmu Śląskiego - największej budowli II Rzeczypospolitej” - mówi Michał Wiśniewski, autor książki o architekcie Ludwiku Wojtyczce.
Architekci zaproponowali neoklasycystyczny budynek o powierzchni ponad 6,5 tys. m kw., na siedmiu kondygnacjach (w tym dwóch podziemnych) z 70-90 pokojami biurowymi na piętrze. Jako że województwo w okresie międzywojennym miało szeroką autonomię, w tym odrębny Sejm oraz Skarb Śląski; budynek zaprojektowano i zbudowano z uwzględnieniem ich potrzeb. Klasycystyczny gmach składa się z czterech skrzydeł; wewnątrz mieści się kolista część sejmowa.
Narożne ryzality gmachu przypominają bastiony, a potężny czworobok budynku — warowny zamek mający symbolicznie odstraszać potencjalnego agresora i podkreślać polskie prawa do Śląska. Orły na fryzie budynku zadzierają głowy, jakby skakały sobie do oczu. Jarosław Iwaszkiewicz napisał o budynku tak: „Stoi niby wielka granatowa chmura na horyzoncie. W swej granitowej okazałości ma jakiś petersburski charakter. >>Zimnij Dworiec<<" [Pałac Zimowy].Gmach liczy — prócz wysokiego parteru — cztery piętra, dodatkowe dwie kondygnacje ma pod ziemią. Kubatura budynku wynosi ponad 161 tys. metrów sześciennych. Jest w nim ponad 600 pomieszczeń i 1,3 tys. okien. Łączna długość korytarzy wynosi ponad 6 km, a obwód głównego korytarza na każdym piętrze wynosi ok. 400 m.
Wiosną 1924 r. na świeżo kupionej parceli na południe od torów kolejowych, które przecinają Katowice na pół, zaczęli pracować pierwsi robotnicy. Najpierw zajęli się plantowaniem placu przyszłej budowy, potem zaczęli kopać pierwsze fundamenty. Na zdjęciu z pierwszych prac widać kilkunastu, ubranych w białe koszule robotników, którzy przekopują działkę.
Budowa gmachu Sejmu Śląskiego i Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach. 1926 r. Fot. NAC
Gmach Sejmu Śląskiego gotowy
Gmach otwarto z wielką pompą 5 maja 1929 roku w obecności prezydenta Ignacego Mościckiego. W akcie erekcyjnym napisano: "Dzisiaj w tej części Śląska [...] dokonuje się uroczystości poświęcenia gmachu Województwa i Sejmu Śląskiego jako widocznego i wspaniałego symbolu mocarstwowej potęgi państwa, wśród którego ziem województwo śląskie stanowi najcenniejszą perłę"
Michał Grażyński, wojewoda śląski, mówił: "My tu nie chcemy być tylko szarymi pracownikami chleba powszedniego, twórcami dóbr materialnych, ale mamy tę ambicję, by w ogólnopolską melodię wnieść mocny śląski głos. I dlatego obok szpitali i sanatoriów, szkół i ochronek, domów robotniczych i warsztatów pracy powzięliśmy między innymi myśl wybudowania w stolicy województwa monumentalnego, estetycznie wartościowego gmachu wojewódzkich władz i Sejmu Śląskiego, gmachu, który by był pięknym wyrazem artystycznych i fachowych uzdolnień polskiego architekta, rzemieślnika i robotnika, który by był materialnym symbolem kultury i potęgi polskiej".
Inwestycja została w całości sfinansowana ze środków Województwa Śląskiego, a jej pełny koszt (wraz z wyposażeniem gmachu) oblicza się na 12,5 mln ówczesnych złotych polskich.
Najbardziej reprezentatywnym miejscem, przypominającym renesansowe dziedzińce z krużgankami, jest Westybul. Dach tworzy kopuła, zdobiona kasetonami z rozetami. Spoglądając w górę odnajdujemy herb Śląska jako dzielnicy Polski oraz 11 herbów miast, które w okresie międzywojennym wchodziły w skład Województwa Śląskiego.
W ścianach niegdyś umieszczono cztery płaskorzeźby alegoryczne, przedstawiające "Polonię Tronującą", "Śląsk powstańczy", "Śląsk rolniczy" i "Śląsk przemysłowy" – wszystkie zniszczyli hitlerowscy okupanci. W 2021 roku z inicjatywy wojewody śląskiego Jarosława Wieczorka płaskorzeźby zostały zrekonstruowane i ponad 80 latach powróciły do Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Znajdujące się w Westybulu ozdobne dwuskrzydłowe schody prowadzą do Sali Sejmowej.
Sala Sejmowa stanowi serce, centralny punkt Urzędu. Wszystkie detale architektoniczne możemy oglądać dzięki ogromnej przeszklonej kopule. We wnękach stoją popiersia działaczy narodowych krzewiących polskość na Śląsku: Pawła Stalmacha, Józefa Lompy, Karola Miarki oraz Juliusza Ligonia.
Sala jest dwukondygnacyjna – w sumie może w niej przebywać co najmniej 260 osób. Tutaj odbywają się posiedzenia oraz konferencje. W Sali Błękitnej wojewoda Grażyński przyjmował oficjalnych gości i dyplomatów, tutaj podpisywano ważne umowy gospodarcze i polityczne. W Sali Sejmu Śląskiego umieszczono popiersia czterech mężczyzn, wyrzeźbione w brązie. W ten sposób uhonorowano tych, którzy swoją patriotyczną działalnością podtrzymywali na Górnym Śląsku polską świadomość kulturalną i narodową. Upamiętniono: Karola Miarkę (1825-1882), Pawła Stalmacha (1824-1891), Juliusza Ligonia (1823-1889) oraz Józefa Londzina (1862-1929).Niestety patriotyczna wymowa tych dzieł sztuki spowodowała, że zostały one usunięte przez okupanta hitlerowskiego, i prawdopodobnie przetopione, a uzyskany surowiec wykorzystano dla wsparcia niemieckiego wysiłku wojennego. Współcześnie widniejące w Sali Sejmowej popiersia zostały odtworzone w 1986 roku, lecz wykonano je w technologii papier-mache i są znacznie mniejszego rozmiaru. Co interesujące, nie odtworzono popiersia Józefa Londzina, którego postać, jako katolickiego duchownego, nie została zatwierdzona przez ówczesną cenzurę – w miejscu jego popiersia ustawiono rzeźbę innego zasłużonego krzewiciela polskości na Górnym Śląsku – Józefa Lompy (1797-1863).Autorem oryginalnych rzeźb był znany międzywojenny artysta Marcin Rożek, powstaniec wielkopolski, który po zajęciu ziem polskich przez najeźdźcę hitlerowskiego ukrywał się. Złapany i uwięziony, został skierowany do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, ponieważ odmówił wykonania popiersia Adolfa Hitlera. W obozie tym zmarł w roku 1944.
Sala Marmurowa (Recepcyjna) znajduje się nad wejściem głównym Westybulu i kiedyś rzeczywiście była pokryta częściowo białym marmurem. Dodatkową ozdobą były ogromne lustra oraz trzy balkony umieszczone nad wejściami do sali. Zwana Salą Recepcyjną miała służyć jako miejsce oficjalnych spotkań i balów, jeden z balkonów służył jako ganek dla orkiestry, przygrywającej bawiącym się gościom. Ta sala jako jedyna w czasie wojny została przebudowana przez okupantów –Niemcy zastąpili biały marmur jego szarą imitacją, zlikwidowali lustra i balkony.
W Sali Złotej (Towarzyskiej) wojewoda przyjmował mniej oficjalnych gości. Aby zapewnić komfort i swobodę rozmów ustawiono tutaj trzy rozłożyste kanapy, stoliki i fotele, a w rogu sali stał fortepian. Ciekawostką były – wówczas szalenie nowoczesne – dwa ogrzewane lustra. Tym samym pomieszczenie miało wtedy wystrój wytwornej kawiarni.
Sala boazeryjna (Salon) przed II wojną światową służyła jako prywatny salon wypoczynkowy wojewody Grażyńskiego. Obecnie jest wykorzystywany jako miejsce rozmów wojewodów z odwiedzającymi ich dyplomatami, przedstawicielami rządu, parlamentarzystami i samorządowcami.
Dzisiejszy Gabinet Wojewody przed wojną służył jako sala jadalna, zaś historyczny gabinet wojewody Grażyńskiego mieścił się w niedużej salce obok. W pozostałych pomieszczeniach stanowiących niegdyś mieszkanie wojewody, aktualnie swoje gabinety posiadają wicewojewodowie oraz dyrektor Gabinetu Wojewody. W czasach wojewody Michała Grażyńskiego jednak stanowiły one pokoje gościnne, sypialnię, ubieralnię oraz trzy pokoje sypialne przeznaczone dla rodziny wojewody. Na końcu mieszkania znajdowała się służbówka, tuż obok spiżarnia i dwie kuchnie.
W 1935 r. opozycyjna prasa wojewódzka podała, ile wynoszą dochody śląskiego wojewody, który mieszkał w gmachu. Otóż dr Michał Grażyński zarabiał 39.000 zł rocznie, a także, tytułem dodatku reprezentacyjnego, drugie tyle i jeszcze 12.000 zł z funduszu dyspozycyjnego. Tak więc otrzymywał ze Skarbu Śląskiego rocznie 90.000 zł gotówką, a miał jeszcze darmowe mieszkanie, opał, światło i samochody (kosztowałoby go to rocznie 12.000 zł). Zarabiał więc co miesiąc 8.500 zł, a wicewojewoda 2.500 zł. W tym czasie polski fiat 508 kosztował 7.200 zł, litr 100-procentowego spirytusu 7,50 zł, a litr czystej 40-proc. wódki z czerwoną kartką 3,70 zł.
Winda
Unikatową atrakcją jest tzw. winda paciorkowa, która funkcjonuje w niewielu miejscach w Europie, a w Polsce są tylko trzy inne egzemplarze wind tego rodzaju. Wytrwali miłośnicy podróżowania w „skrzyniach” windy mogą oddawać się tej przyjemności bez końca, gdyż krążą one nieprzerwanie dookoła niczym specyficzna karuzela, z tą jedynie różnicą, że zamiast koła obieg ten ma kształt prostokąta – na dole i górze kabiny przesuwają się w poziomie.
Podziemia
W podziemiach gmachu znajdziemy Schron, który według niektórych przekazów Niemcy wykorzystywali te pomieszczenia do więzienia polskich patriotów oraz Skarbiec, w którym przechowywano rezerwy finansowe Województwa Śląskiego w postaci sztabek złota. Grube ściany, a przede wszystkim oryginalne, przedwojenne drzwi pancerne, o grubości niemal 40 cm, z metalowymi sztabami, wpuszczanymi w równie solidne framugi, zdradzają pierwotne przeznaczenie tego miejsca. Zabezpieczeniem Skarbca był basen wypełniony wodą. A wprost z podziemi można było opuścić niepostrzeżenie budynek tunelem ewakuacyjnym. Wiedzie on z podziemi budynku do wyjścia na powierzchnię posesji już po drugiej stronie ul. Ligonia.
We wrześniu 1939 roku do gmachu pospiesznie opuszczonego przez wojewodę Michała Grażyńskiego wkroczyli urzędnicy okupanta. Początkowo urządzili tu siedzibę kierownictwa politycznego rejencji katowickiej, a w 1941 roku - prowincji górnośląskiej. Na szczęście, w odróżnieniu od pobliskiego Muzeum Śląskiego, które zburzyli jako symbol polskości, gmach urzędu zaadaptowali na własne potrzeby. Skuli tylko z attyki budynku orła w koronie, ściągnęli kilim z orłem i herbami miast województwa (nigdy nie został odnaleziony), usunęli płaskorzeźby Jana Raszki z westybulu (zostały niedawno odtworzone),i wyrzucili popiersia Karola Miarki, Józefa Ligonia, księdza Józefa Londzina i Pawła Stalmacha, czyli "budzicieli życia narodowego". W największym stopniu hitlerowskie rządy odmieniły reprezentacyjną Salę Recepcyjną. Usunięto balkoniki, złocenia stropu i kryształowe żyrandole. Z kolei ściany obite dotąd materią i ozdobione lustrami wyłożono marmurem (stąd też obecna nazwa) w duchu, który bardzo przypominał Kancelarię III Rzeszy w Berlinie ("gra" ją nawet w filmach Bogusława Wołoszańskiego).
Czasy PRL-u
Za PRL-u wojewodowie zmieniali się często, a przez ponad 20 lat w ogóle ich nie powoływano. Ośrodek decyzyjny przeniósł się na drugą stronę placu (wtedy Dzierżyńskiego, dziś Sejmu Śląskiego), do gmachu Komitetu Wojewódzkiego PZPR.O wnętrza urzędu wojewódzkiego przez wiele lat niespecjalnie się troszczono, za to w podziemiach urządzono schron, który podobno mógł wytrzymać nawet wybuch bomby atomowej. Dawne mieszkanie wojewody Grażyńskiego stało się czymś w rodzaju rupieciarni. Dopiero powołany w 1990 roku przez premiera Tadeusza Mazowieckiego Wojciech Czech, z zawodu architekt, zaczął starać się o przywrócenie historycznego wystroju wnętrz. Odnowienie elewacji, mocno już przyprószonej sadzą, i wymiana okien to już jednak dzieło następców Czecha. Cóż z tego, skoro jeden z nich, zasłaniając się przepisami o bezpieczeństwie, zainstalował nikomu już dziś niepotrzebne szklane drzwi na fotokomórkę na półpiętrze, a inny - tuż przy wejściu - coś w rodzaju recepcji.
Od 2012 roku Gmach Sejmu Śląskiego jest Pomnikiem Historii. Celem nadania mu takiego statusu przez Prezydenta RP jest “zachowanie unikatowych wahistorycznych, artystycznych, materialnych i niematerialnych Gmachu Województwa i Sejmu Śląskiego w Katowicach - będącego jednym z najwybitniejszych dzieł polskiej architektury dwudziestolecia międzywojennego i pierwszym budynkiem parlamentarnym w Polsce, łączącym w sobie oryginalną formę architektoniczną z bogatym programem ideowym dekoracji oraz wysoką wartością użytkową.