Socjolożki przebadały polską klasę średnią. "Słowo >>przepraszam<< wypadło ze słownika. W przestrzeni publicznej i w rozmowach stało się słowem, które lepiej omijać"
Z socjolożkami, Katarzyną Fereniec-Błońską i Marią Wierzbicką-Tarkowską z zespołu badawczego „Ciekawość", współautorkami badania pt. „Twarze polskiej radykalizacji" rozmawia Agnieszka Jucewicz
Agnieszka Jucewicz: Do waszego badania zaprosiłyście wyłącznie osoby ze średnim i z wyższym wykształceniem, dlaczego?
Katarzyna Fereniec-Błońska: O radykalizacji mówi się zwykle wtedy, kiedy przybiera ekstremalną postać- w kontekście zachowań kibolskich, faszyzujących środowisk, islamskich fundamentalistów itd. A ona zaczyna się dużo wcześniej, kiedy odmawiamy innym prawa do własnych poglądów, nie chcemy rozmawiać.
Wszystkie komentarze
Na szczęście klasa średnia zanika, zostaną tylko bogaci i biedni. Będzie dobrze.
A jednak bez przecinków da się...
…..ojejku, już w pierwszym komentarzu, poznaliśmy wojującego autokratę. Niesamowite. Bardzo ciekawe badanie. Tu artykuł, pyk i od razu odzwierciedlenie w realu, ale jaja. Hihi.
Hahaha.
Mazowiecki i Geremek, jaka to była klasa. Bardzo brakuje ludzi o takiej postawie w życiu publicznym.
Czyli to było raczej zjawisko towarzyskie świadczące o rozwijającej się dopiero demokracji w Polsce, nie normalna partia polityczna. Sorry, ale przy takim rozrzucie poglądów nie ma mowy o spójnej polityce - to tak jakbyś zrobił Polską Partię Polaków. Gazeta Wyborcza może publikować i Gadomskiego, i Zandberga - ale to nie to samo co podejmowanie konkretnych decyzji o tym jak ma wyglądać kraj. Też głosowałem za UW ale zauważ z jaką łatwością PO podkradło im elektorat...
Przypomina mi się coś co przeczytałem w Wyborczej dość dawno temu - w latach 30tych w Rumunii jakiś gość z UK ze zdumieniem zobaczył w pewnym salonie literackim dwóch pisarzy - komunistę i faszystę - pogrążonych w przyjaznej pogawędce. Jeden w pisarzy wyjaśnił to mniej więcej tak: 'Panie, tu u nas w kraju jest może 10 sensownych ludzi na krzyż, jak nie będę z nim rozmawiał to nie mam z kim...'.
To czego brakuje w Polsce to nie partii politycznej o poglądach od sasa do lasa ale szacunku dla prawa. A to że młodolewica robi zarzuty elitom UD/UW o janiepawlenie polskiego ludu (!!!) to czysta głupota - w Irlandii też zajęło to kilka pokoleń. Młodolewica po prostu nie może zaakceptować tego że w Polsce poparcie dla rozdawnictwa socjalnego jest dość dobrze skorelowane z konserwatyzmem obyczajowym co sprawia że kilkadziesiąt % dostaje PiS a nie Razem - i z tej bezsiły nie pozostaje jej nic innego niż robić to co zwykle czyli atakować libków... Ja dobrze pamiętam że 30 lat temu to Michnik robił za diabła rogatego co to z bogiem wojuje, komuchów broni i wódzię z Urbanem żłopie - a dziś oskarża się go o janiepawlenie... :-)
'A to że młodolewica robi zarzuty elitom UD/UW o janiepawlenie polskiego ludu (!!!) to czysta głupota - w Irlandii też zajęło to kilka pokoleń. '
Może dokonałem tu zbyt dużego przeskoku/skrótu myślowego - chodziło mi o to że w Polsce AD 1990 zdecydowana walka z KK nie miała większych szans powodzenia a Michnik, który TERAZ oskarżany jest o klerykalizm, WTEDY robił za bezbożnika. W Irlandii też trzeba było aby spora część społeczeństwa SAMA odsunęła się od KK.
Dziś teksty Michnika o ważności KK dla Polski brzmią dla wielu czytelników kuriozalnie, ale jak kiedyś zauważyłem - to nie Michnik się zmienił, a Polska dookoła Michnika.
To jakaś nowa i nadzwyczaj prosta definicja klasy średniej, czy może coś przegapiam?
przegapiłaś
Mój sąsiad po zawodówce, prowadzi nieźle prosperujący biznes i jest zamożniejszy od każdego nauczyciela jaki miał zaszczyt uczyć go w szkole. I to on jest w klasie średniej, a nie oni.
…znowu autokrata wojujący.
Ojoj Panie Fobos, a Pan jest w której grupie? Autokrata wojujący? Fascynujący artykuł, naprawdę, niesamowite. Nawet nie trzeba wychodzić z domu, żeby kogoś spotkać, wystarczy wejść na forum i poczytać komentarze.
Ale jest biznesmenem po zawodówce i nic tego nie zmieni
Z mojego wieloletniego doświadczenia wiem, że człowiek po zawodówce może być inteligentny, kulturalny i być wartością dodaną dla społeczeństwa, a profesor “belwederski” może być smętnym cymbałem. Bardziej cenię profesjonalnego mechanika samochodowego lub stolarza, od kiepskiego nauczyciela lub lichego korposzczurka pędzącego od deadline’u do deadline’u.
A jak można rozmawiać, jeśli to zakutych pisowskich łbów NIC nie trafia. NIC kompletnie. Poglądy mają takie, jakie aktualnie głosi TV PiS i nawet na milimetr nie odejdą od tych propagandowych bredni. Reakcją na argumenty jest albo agresja albo pusty, tępy wzrok.
do po***** łbów na pewno.
Piękny przykład "Wojującego demokraty". A potem naukowczynie się dziwują, że ludzie i to nawet teoretycznie lepszego sortu, mają po dziurki w nosie tej całej demokracji.
Jeżeli wszystko, ale dosłownie wszystko, jest polityczne - to co jemy, myślimy, mówimy, jak wychowujemy nasze dzieci, co oglądamy i czego nie oglądamy - i wszystko może podlegać decyzji politycznej ,bez patrzenia się na jakiekolwiek prawa człowieka, naturalne czy niezbywalne - to będzie to wywoływało radykalizację .
Każde wybory będą walką o śmierć i życie, bo sąsiad będzie mógł drastycznie ograniczyć wolność sąsiadowi. Każde wybory będą oznaczały że owoce nasze pracy mogą być zagrożone bo któryś z polityków uzna że są ,,ukradzione", albo ,,należy się podzielić". Każde wybory będą oznaczały indoktrynację w szkołach dzieci - czy to w lewo, czy to w prawo - bez zastanowienia się do czego prowadzi tego typu polityka ,,łupu wojennego".Przykłady można mnożyć
W takim przypadku prywatyzacja usług staje się w sumie jedyną realną opcją uniknięcia ,,wojny wszystkich ze wszystkimi". Tylko że do zrobienia tego wymaga uświadomienie sobie, że wspólnota narodowa ma charakter dość mocno mityczny i jeżeli wystepuje, to na bardzo wysokim poziomie abstrakcji, a człowieka z Wrocławia z człowiekiem z Podlasia lączyć może w sumie tylko język.
'Jeżeli wszystko, ale dosłownie wszystko, jest polityczne - to co jemy, myślimy, mówimy, jak wychowujemy nasze dzieci, co oglądamy i czego nie oglądamy - i wszystko może podlegać decyzji politycznej ,bez patrzenia się na jakiekolwiek prawa człowieka, naturalne czy niezbywalne - to będzie to wywoływało radykalizację .
Każde wybory będą walką o śmierć i życie, bo sąsiad będzie mógł drastycznie ograniczyć wolność sąsiadowi. Każde wybory będą oznaczały że owoce nasze pracy mogą być zagrożone bo któryś z polityków uzna że są ,,ukradzione", albo ,,należy się podzielić". Każde wybory będą oznaczały indoktrynację w szkołach dzieci - czy to w lewo, czy to w prawo - bez zastanowienia się do czego prowadzi tego typu polityka ,,łupu wojennego".'
Kapitalna uwaga! Tak, letni liberalizm sprawia że w sumie niewiele się zmienia po wyborach. Ludziom to przeszkadzało, chcieli WYRAZISTOŚCI, lewica i prawica narzekała na liberałów, świat się radykalizował. I w efekcie mamy wojnę, bo każdy wie że zwycięzca w wyborach nie będzie brał jeńców i nie będzie się hamował w KSZTAŁTOWANIU świata...
Nie wiem czy sam liberalizm jako doktryna, która próbuje właśnie ograniczyć ,,polityczność" do minimum jest problemem. Natomiast etos liberalnej demokracji - wrażliwej na redystrybucję - już tak. W miejsce prawdy o tym, że zwyciężca bierze wszystko, proponowana jest koncepcja ,,dobra wspólnego", lojalnej opozycji oraz kompromisu, tam gdzie kompromis jest niemożliwy - nie ma bowiem kompromisu w kontekście aborcji, bo nie da się abortować ,,tylko trochę".
Jakie jest rozwiązanie? Albo skończy się to dyktaturą, albo skończy się to podziałem na mniejsze podmioty, samodzielnie decydujące o polityce pod kątem poglądów ludności. I tylko drugi model ma szansę skończyć się relatywnie pokojowo - acz opór wobec federalizacji czy wręcz swoistego ,,National Divorce" będzie początkowo olbrzymi.
'Nie wiem czy sam liberalizm jako doktryna, która próbuje właśnie ograniczyć ,,polityczność" do minimum jest problemem. Natomiast etos liberalnej demokracji - wrażliwej na redystrybucję - już tak. W miejsce prawdy o tym, że zwyciężca bierze wszystko, proponowana jest koncepcja ,,dobra wspólnego", lojalnej opozycji oraz kompromisu, tam gdzie kompromis jest niemożliwy - nie ma bowiem kompromisu w kontekście aborcji, bo nie da się abortować ,,tylko trochę".
Chodzi mi o coś co Hasek nazywał 'Partią umiarkowanego postępu w granicach prawa'. To samo może dotyczyć umiarkowanego konserwatyzmu, socjalizmu czy liberalizmu. Ktoś może być przeciwko aborcji i nawet starać się zmienić prawo - ale bez jego zaorania.
'Albo skończy się to dyktaturą, albo skończy się to podziałem na mniejsze podmioty, samodzielnie decydujące o polityce pod kątem poglądów ludności. I tylko drugi model ma szansę skończyć się relatywnie pokojowo - acz opór wobec federalizacji czy wręcz swoistego ,,National Divorce" będzie początkowo olbrzymi.
Tyle że ten podział jest że tak powiem 'niegeograficzny'. W każdym miejscu sa ludzie bardziej otwarci i mniej otwarci. Tu trzeba by chyba zrobić masowe przesiedlenia o skali nieporównywalnie większej niż po II wojnie. A i tak dużo to nie pomożę - jeden 'mniejszy podmiot' może uznać że całą energię będzie czerpał z wiatraków, drugi pobuduje mu nad granicą elektrownie węglowe a na jakiekolwiek protesty zapyta zaczepnie 'Masz jakiś problem?'. Dalej - czy pozwolisz aby 'mniejsze podmioty' robiły co chciały z ochroną przyrody typu parki narodowe? Jak 'podmiot' zechce wyciąć jakąś Puszczę na deseczki to why not?
W badaniu brały udział wyłącznie osoby z wyższym i średnim wykształceniem?
Dokładnie, zatem kto to mówi? Wyłącznie. Wypada "no comment" i milczeć.
I do czegośmy doszli jako kraj, państwo, jako Naród? Dokąd zmierzasz Polsko?