"Będziesz miała gardło poderżnięte, prędzej czy później. Nara, szmato" - powiedział przez telefon. Rok później spotkał ją w centrum miasteczka, uderzył nożem trzy razy, Anna nie miała szans
Zofia: – Po zakupy jeszcze nawet czasem pójdę, ugotuję coś chłopakom, żeby głodni nie byli. Wiedzą, że mnie mają, że ich nigdy nie zostawię. To moje prawnuki.
Położę gdzieś sól i znaleźć nie mogę, te stare lata to lepiej pamiętam jak to, co jest teraz. We wojnę był głód i strach. Świnię tatuś ukrywał, żeby nas nakarmić, ale ktoś doniósł, zbili go Niemce.
Pamiętam młyn męża. Działał jeszcze po wojnie, ale podatki go przycisnęły i trzeba było zamknąć. Jak wychodziłam za Edwarda, miałam 23 lata, on był dziesięć lat starszy. To nie było złe małżeństwo, jakoś go polubiłam, a on mnie i żeśmy żyli. Dobry był człowiek, nie uderzył nigdy, nie zaklął nawet. Jak małżeństwo jest zgodne i szacunek jedno do drugiego ma, to już jest bardzo dobrze.
Wszystkie komentarze
Żadne. Wszyscy działali przecież zgodnie z przepisami.
A "zdrowym rozsądkiem" to się można kierować wobec alimenciarza, złodzieja sklepowego czy piwnicznego. Nie wobec rasowego i w dodatku poj....ebanego bandyty.
Zadne. Przeciez o tym jest ten tekst.
Te wszystkie panie "sędziny" to nie są prawnicy, to automaty do dobierania paragrafów zawsze w zgodzie z prawem, a czasem z"Prawem i Sprawiedliwością". Ludzie bez kontroli i bez autorytetu!
A ona co, tyle lat się patusa trzymała.
A może by tak "urzyć" słownika od czasu do czasu?