Magda: – Dwa miesiące przed tym wszystkim coś się wydarzyło, Weronika zniknęła. Wysłała mamie wieczorem SMS-a: „W dzieciach jest szatan, nie przychodź tam". Mama poszła od razu, Weroniki nie było, zostały tylko dzieci. Pani Aneta dzwoniła po znajomych, czy może wiedzą, gdzie się podziała. Weronika szybko wróciła. Na drugi dzień napisałam jej, co to za dziwna sytuacja i gdzie była, na to ona, że uciekła, bo widziała szatana i jeszcze: „Sama zobacz". Dołączyła zdjęcia robione telefonem, na jednym kawałek dachu i światło, na drugim kontur wózka dziecięcego. Ja tam nic niepokojącego nie zauważyłam. Śmiać mi się zachciało, że może napiła się po prostu. Ale po tym powiedziałam pani Anecie, że może trzeba by z jakimś lekarzem się skonsultować. Ale ona się bała.
Odparła, że jak Weronika pójdzie do szpitala, to dzieci pewnie im zabiorą.
Reportaż Pawła Piotra Reszki
***
Podobno chciała pani wtedy, żeby mąż zrezygnował z polityki.
– Kiedy?
Gdy w lecie 2019 roku TVP przez dwa miesiące nie opuszczała Inowrocławia.
– Twarz mojego męża była codziennie w „Wiadomościach", za każdym razem w kryminalnym kontekście. Jakbyśmy byli złodziejami, oszustami. Wiedzieliśmy, że potwornie manipulują, ale nie do końca rozumieliśmy, co się dzieje. To był ciężki czas, ale nigdy nie prosiłam męża o odejście z polityki.
Mają państwo trójkę dzieci, najstarszy syn w maju skończy 12 lat.
– Mateusz. Pasjonuje się historią, już kocha politykę. Śledzi serwisy informacyjne, ma swoje zdanie. Dlatego kiedy TVP się na nas rzuciła, trudno było go ochronić. Kiedyś w szkole, w trakcie zajęć w świetlicy, przeczytał w internecie brzydki komentarz o tacie. Gdy go odebrałam ze szkoły, zaczął w samochodzie płakać. Tłumaczyłam, że musimy to zignorować. Że nie mamy wpływu na to, co robią, mówią inni. I wie pani, co się stało? Zwrócił się przeciwko mnie. Zaczął jeszcze bardziej płakać, wykrzyczał: „Mamo, ktoś obraził tatę! Jeśli każesz mi się nie przejmować, to znaczy, że tobie na tym nie zależy. Ja muszę tatę obronić!". Dobrze powiedział. Musimy się bronić. Inaczej pomyślą, że im wolno.
Z Dorotą Brejzą, pełnomocniczką i żoną senatora inwigilowanego programem Pegasus, rozmawia Katarzyna Włodkowska
***
Salim, który wraz z żoną został ewakuowany z Afganistanu, znalazł dom w Bielsku-Białej. Święta spędzili w pobliskim Cieszynie: – Po raz pierwszy byliśmy na kolacji wigilijnej. Przypomniała mi mój kraj, ponieważ zebrało się dużo ludzi, tak jak u nas. Zostaliśmy przywitani bardzo ciepło. Zaraz po wejściu do mieszkania dostaliśmy kapcie. A potem zaproszono nas do stołu. Próbowaliśmy wszystkich tradycyjnych dań. Niektóre były naprawdę pyszne. Szczególnie te na słodko. Ta kaszka z bakaliami. U nas też się tak jada, więc czuliśmy się trochę jak u siebie. Bardzo podobały nam się ceremonie związane z tym wieczorem. Choinka, 12 dań, prezenty. Byliśmy zaskoczeni, kiedy dali prezent mojemu synowi, i był to bardzo wzruszający moment. Najbardziej podobały nam się piosenki śpiewane z fortepianem. Chciałbym jeszcze raz podziękować tej życzliwej rodzinie za zaproszenie nas do swojego domu.
Do tej pory spotkaliśmy w Polsce samych życzliwi ludzi, którzy bardzo nam pomogli, i jestem im za to wdzięczny. Zapamiętam to i opowiem wszystkim. Ludzie z BB są dla mnie bardzo mili i czuję, że mieszkam w dobrym kraju.
Wysłuchała Iwona Zielińska-Sąsiada
***
Magda, mama Karola: – Warszawa. Stokrotka na Chomiczówce. Park Olszyna. Dach Galerii Młociny. Ławeczki na Bogusławskiego. To tam nasi synowie od roku brali narkotyki, pili. Karol, Paweł, Radek i paru innych, pod wodzą Kacpra. Z czasem zaczęli knuć, jak zdobyć pieniądze, które coraz bardziej były im potrzebne na narkotyki. Nasi uczniowie siódmej, potem ósmej klasy. Siedzieli w domach na lekcjach online, a potem tam szli. Wcześniej, piąta, szósta klasa, to były grzeczne dzieci. Maksymalnie co się zdarzyło, to że jeden wrzucił komórkę koleżanki do kibla i rodzice musieli oddawać pieniądze.
W marcu 2021 policja złapała na gorącym uczynku, z kradzionymi pieniędzmi, pierwszego dzieciaka z grupy Kacpra. Chłopak poszedł do schroniska dla nieletnich. Po trzech miesiącach wyszedł i nic się nie zmieniło. Współpracowałam, zeznawałam, informowałam. Mimo to dzieci z tej grupy zdążyły od tego czasu dziewięć razy popełnić przestępstwo.
Przez półtora roku po pracy nie robiłam nic innego, tylko ich śledziłam: przetrzepałam syna telefon, na Instagramie, Snapchacie, Facebooku założyłam fałszywe konta i chłopcy przyjęli mnie do znajomych. Byłam na przykład 14-letnią Kasią w staniku. Oni długo się nie zastanawiają, od razu taką przyjmują. Widziałam zdjęcia plików pieniędzy, nieprzytomnych oczu. Dzwoniłam na policję, mówiłam, gdzie będą z kradzionymi pieniędzmi, gdzie ćpają. Nikt tam nie szedł, choć „czynności trwały".
Reportaż Aleksandry Szyłło
***
W polityce dużo się pije?
– Zależy, kto i gdzie. Na szczęście chyba już mniej. Niestety pije się w Sejmie, i to podczas trwania obrad. Często jest sporo czasu pomiędzy komisjami czy w oczekiwaniu na głosowania. Wielu posłów nie widzi problemu z piciem w miejscu pracy. Podczas wieczornych czy nocnych głosowań niektórzy na sali są już mocno rozluźnieni. Piją w sejmowej restauracji.
Posłowie głosują pijani?
– Niestety to się zdarza. Nie ma co do tego wątpliwości. Dla mnie to dość szokujące.
Może powinien pan złożyć wniosek o usunięcie alkoholu z Sejmu.
– To byłaby trudna walka.
Z Maciejem Koniecznym, posłem Partii Razem, rozmawia Marcin Wójcik
***
Przedstawiony przez posłów projekt „ustawy o wolności w internecie" przyjąłem jako krotochwilę. Przede wszystkim nie ma tam niczego o wolności osób takich jak ja czy wy.
Ta ustawa chroniłaby tylko i wyłącznie partie polityczne, komitety wyborcze. Zwykły szary internauta nadal będzie bezbronny wobec kafkowskich wyroków Facebooka czy YouTube’a.
Ale zaraz... czego trzeba do założenia partii? Ach tak, tysiąca podpisów. Tyle chyba zbiorę wśród czytelników swojego bloga?
Zatem zakładam ze swoimi blogowo-facebookowymi followersami partię HiT – „Hejterzy i Trolle". Z chwilą uzyskania wpisu do rejestru wszystko, co publikujemy, będzie nietykalne dla moderatorów jakiegokolwiek serwisu społecznościowego.
Felieton Wojciecha Orlińskiego
***
Teoretycznie dziś przygotowuje się świetnych nauczycieli wychowania fizycznego – znam wielu, mam kilkoro w rodzinie. A jednak te lekcje nadal mają mankamenty i skłaniają do pozyskiwania zwolnień lekarskich. Rodzice szukają na własną rękę zajęć dostosowanych do potrzeb i możliwości młodzieży. Jest w czym wybierać, ta część edukacji sprywatyzowała się niezwykle sprawnie. Kogo stać, posyła, na co może, bo za darmo dzieje się niewiele.
Felieton Ingi Iwasiów
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny