Broniła się pani Krysia: a po co jej ta zmiana na stare lata? Przecież ona wstanie, zje, porozmawia, poogląda telewizję i już kładzie się spać. Ale terapeutki przekonywały. Więc dała się namówić. A razem z nią trzy inne panie, podopieczne Domu Pomocy Społecznej w Nowej Hucie (którego dyrektorka upiera się: – U nas są „domownicy”, a nie „podopieczni”). Trzy panie przekonały się nawet do farbowania włosów i w środku tygodnia bardzo kulturalny pan zawiózł je samochodem do salonu fryzjerskiego. W salonie zleciały się fryzjerki i komplementowały: – Ach, jakie włosy, grube i lśniące; jak się ładnie układają nad czołem.
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
Pozdrawiam DOMOWNICZKI! Brzmi inaczej i zdecydowanie lepiej.
Piękny pomysł.
Ile dobra można wciąż czynić! Bylw się chciało chcieć.