Wiêcej
    Komentarze
    nie rozumiem problemu - czego w sumie oczekuj± osoby pozostaj±ce w zwi±zkach partnerskich? ¿e pañstwo ustanowi dla nich osobn± instytucjê, daj±c± identyczne prawa jak ma³¿eñstwo, ale bez uw³aczaj±cego s³owa "m±¿/¿ona"? tylko po co? mo¿na wzi±æ cichy ¶lub cywilny i dalej ¿yæ po partnersku, zostaæ przy osobnych nazwiskach i nikomu nie zwierzaæ siê ze zmiany stanu cywilnego, skoro to a¿ taki obciach. a wolne zwi±zki niech zostan± takie jakie s± z definicji - wolne!
    ju¿ ocenia³e(a)¶
    3
    1
    Ma³¿eñstwo jest w³a¶nie po to ¿eby usankcjonowaæ wolny zwi±zek osób odmiennej p³ci. W Polsce instytucja ma³¿eñstwa nie niesie ze sob± absolutnie ¿adnej dyskryminacji p³ci, a ¿e siê komu¶ ¼le kojarzy (vide pierwsze zdania artyku³u) to jest jego przes±d a nie stan obiektywny. Po co tworzyæ nowe byty prawne skoro istniej±ce s± ok? Stosunki maj±tkowe mo¿na uregulowaæ praktycznie wed³ug w³asnego uznania. Jest szereg formalnych korzy¶ci dla ma³¿onków. Jak kto¶ siê obawia ¿e ma³¿eñstwo popsuje mu fajny zwi±zek, to ma chyba problem ze zwi±zkiem, ¿e on taki kruchutki jest.
    ju¿ ocenia³e(a)¶
    4
    2
    najeli1234 ale ty chcesz ma³¿eñstwa bez nazywania tego ma³¿eñstwem no i bez s±du a w wiêkszo¶ci przypadków ten rozk³ad po¿ycia przy obopólnej chêci rozwodu to s±d stwierdza raz dwa bez grzebania w ¿yciu problem to w³a¶nie maj±tek, dzieci i inne tego typu sprawy ... tja spadek chcesz, pochówek mo¿e jeszcze prawo do decydowania o zgodzie na operacje co ??? widzisz w ma³¿eñstwie po nieudanej operacji ma³¿onek ,,musi" siê opiekowaæ a jak nie chce to z regu³y s±d przyzna temu ,,poszkodowanemu" alimenty a zreszt± w du¿ym formacie du¿¿¿ooo by³o wpisów wykazuj±cych dziecinne my¶lenie ludzi opisanych w artykule typu niby ma³¿eñstwo jest niefajne ale pani z obr±czk± pomyka bo to lepiej wygl±da poczytaj tam sobie
    ju¿ ocenia³e(a)¶
    1
    0
    Od ponad 4 lat jestem w partnerskim zwi±zku, mieszkamy od 3 lat razem, mamy wspolne finanse, wspolne wydatki. ¯yjemy jak stare dobre malzenstwo, ale w spoleczenstwie formalnie nie istniejemy jako zwiazek. Czy musi tak byc, ze jesli chcemy zyc razem, byc razem to zeby funkcjonowac w miare sprawie w spoleczenstwie musimy mieæ ¶lub koscielny badz cywilny, a co jesli nie chcemy? Nie czujemy takiej potrzeby. Nie bedziemy miec z tego zadnej satysfakcji. Tworzymy zwiazek partnerski - na przemiennie gotujemy, pierzemy, sprzatamy, zmywamy naczynia itd Wcale nie jestesmy gorsi od malzenstw, ktore sa zalegalizowane. Moze nawet jestesmy lepsi, bo nie zyjemy w swiecie stereotypow- ze zona stoi przy garach, a maz siedzi z piwem przy meczu. Czy jestesmy gorsi bo nie chcemy slubu? Bo chcemy zyc po swojemu a nie trwac w stereotypach. Zyjemy w XXI wieku, a nie w sredniowieczu. Wszystko idzie na przod, unowoczesnia sie przepisy, formuly prawne, ale jednak ta jedna formula pozostaje niezmieniana. wawka100 napisala ze ktos obawia sie ze malzenstwo popsuje mu zwiazek - my nie mamy takiej obawy, jestesmy zdania, ze jesli mamy byc razem to bedziemy, natomiast jesli nie mamy to sie rozstaniemy. Skoro majac po 25 lat jestemy razem od przeszlo 4 to nasz zwiazek chyba nie jest az tak kruchutki.
    ju¿ ocenia³e(a)¶
    1
    0
    @dyrdum_fiksum i inni: Istnieje istotna ró¿nica pomiêdzy ma³¿eñstwem a zwi±zkiem partnerskim - powtórzê jeszcze raz: aby przyznaæ rozwód, s±d musi uznaæ, ¿e nast±pi³ ca³kowity i trwa³y rozpad po¿ycia ma³¿eñskiego. I nie wa¿ne, czy dochodzi do tego przy dwóch rozprawach (w przypadku obopólnej zgody) czy przy wielu. Nadal ostateczn± decyzjê o rozstaniu podejmujemy nie my, ale s±d. Nikogo siê si³± nie zatrzyma w zwi±zku, a uznajê ¿e doros³a osoba mo¿e sama stanowiæ o sobie. Zwi±zek partnerski mo¿na rozwi±zaæ jednostronn± deklaracj± i wtedy ulega on uniewa¿nieniu po up³ywie np. roku (w zale¿no¶ci od ustawy). Czyli zawieraj±c taki zwi±zek nie dajê nikomu innemu prawa do decydowania o rozstaniu. Oszczêdzam sobie i partnerowi ma³o komfortowego odpytywania z naszych intymnych spraw na sali s±dowej. W rêce s±du za to chêtnie oddam sprawy alimentacyjne, maj±tkowe, opieki nad dzieæmi i inne (je¶li nie bêdê w stanie dogadaæ siê z partnerem, przy czym zak³adam, ¿e tak w³a¶nie mo¿e siê staæ. NIE idealizujê zwi±zku partnerskiego jako przeciwwagi dla tego 'z³ego ma³¿eñstwa' gdzie ludzie siê k³óc± i rozwodz±).
    ju¿ ocenia³e(a)¶
    0
    0
    Ja i mój m±¿ pobrali¶my siê po 7 latach sta³ego (choæ burzliwego) zwi±zku. Formalno¶ci za³atwili¶my w 6 tygodni (chcieli¶my w miesi±c, zmienili¶my termin na pro¶bê moich rodziców). Nie by³o barokowej ceremonii i wesela z pijanymi wujkami. Jeste¶my ma³¿eñstwem od roku. ¯aden piorun nas nie strzeli³. Partnerskie relacje jak kula³y, tak kulej±, a my nadal uczymy siê przechodziæ do porz±dku dziennego nad bzdetami, które nas od siebie oddalaj±. Je¶li zechcemy siê rozwie¶æ - po prostu to zrobimy (przynajmniej, póki nie mamy dzieci)... Naprawdê, po co komu jeszcze jedna instytucja, dla której bêdzie trzeba zatrudniæ urzêdników, zaprojektowaæ papierki (które bêd± siê zmieniaæ co pó³ roku, ¿eby¶ zawsze przychodzi³ z tym nieaktualnym), zarezerwowaæ biura i biurka i przyznaæ trzynast± pensjê?...
    ju¿ ocenia³e(a)¶
    0
    0
    w przypadku homoseksualistów ten zwiazek partnerski ma jakies uzasadnienie w przypadku hetero to mocna naciagane slub cywilny moze byc prosta rejestracja bez barokowych ozdobnikow an po rozstaniu coz.... zwiazek partnerski nie uratuje ludzi przed konfliktem po dwoch latach wspolnego mieszkania mozna dochodzic przed sadem roszczen na wskutek konkubinatu wiec mozna sie zrec tak samo jak przy rozwodzie a jezeli sa dzieci to slub nie ma nic do rzeczy walka o alimenty opieka jest taka sam jak w trakcie rozwodu albo jej nie ma tak samo jak malzenstwo nie zapewnia szcescia tak samo zwiazek partnerski go nie zapewnia a jezeli ludzie nagle popadaja w konflikt to zwiazek partnerski niczego nie ulatwia ani nie upraszcza tu najwazniejsze jest madrosc i kultura ludzi rozwod cywilny bez orzeczenia o winie to dwie sprawy i czysta formalnosc
    ju¿ ocenia³e(a)¶
    0
    0
    Nawet z orzekaniem o winie - je¶li osoba "winna" zgodzi siê na uznanie jej za takow±, ma³¿eñstwo rozwi±zuje siê w ci±gu jednej rozprawy (pojednawcza zdaje siê mo¿na jako¶ pomin±æ lub za³atwiæ zaocznie). Rozwód - circa dwa miesi±ce. Walka o maj±tek? A od czego jest intercyza? Walka o dzieci? Tu akurat uwa¿am, ¿e bycie po ¶lubie dzia³a tylko jako bufor bezpieczeñstwa, przede wszystkim dla dziecka (np ws domniemania ojcostwa: m±¿ kobiety automatycznie uznawany jest za ojca jej dziecka - je¿eli uwa¿a, ¿e nim nie jest, to musi tego prawnie dowie¶æ. Partner - wrêcz przeciwnie). A kwestie dziedziczenia po sobie, je¶li nie jest siê po ¶lubie, mo¿na ³atwo rozwi±zaæ za pomoc± testamentu. Szkoda, ¿e nikt nie pisze o tym, ¿e rozwód w³a¶nie jako "opó¼niacz" rozstania albo "och³adzacz" impulsów, czasem siê przydaje. Niedawno temu znajoma po rozstaniu z partnerem, który po wielkiej awanturze z dnia na dzieñ wystawi³ jej rzeczy za drzwi, p³aka³a mi w ramiê, ¿e po kilku latach powinni byli siê jednak pobraæ. ¯eby sytuacja i wzajemne oczekiwania by³y jasne, ¿eby mieæ motywacjê do walki o zwi±zek i w³a¶nie po to, ¿eby nie skoñczyæ go jednym krótkim trza¶niêciem drzwiami. A jeszcze co do artyku³u... kiedy czytam o dwudziestopiêciolatkach (*czyt., pomieszkuj±ce ze sob± studenciaki, którym ¶lub póki co faktycznie do niczego oprócz chyba kredytu 'rodzina na swoim' nie by³by potrzebny) deklaruj±, ¿e s± w zwi±zku od "kilku lat" (4 lata razem to najwy¿ej preludium do narzeczeñstwa) i nie maj± zamiaru nigdy, przenigdy siê pobieraæ (nie dlatego, ¿e to obciach, tylko dlatego ¿e oni maj± jakie¶ straszne traumy z dzieciñstwa, bo mama z tat± mieli ¶lub i faktycznie zdarza³o im siê K£ÓCIÆ), brzmi to dla mnie równie wiarygodnie jak deklaracje ch³opaczków w piaskownicy, ¿e wszystkie dziewczyny s± 'bleeee' i w ogóle to po co siê z nimi zadawaæ. Jednym s³owem - po¿yjem, zobaczym.
    ju¿ ocenia³e(a)¶
    0
    0