Has wziął melancholię z powieści Stanisława Dygata. Student Paweł (Tadeusz Janczar) spotyka w 1939 r. fordanserkę Lidkę (Maria Wachowiak). Spędzają noc w pensjonacie Quo Vadis w Podkowie Leśnej i się rozstają. U schyłku wojny uratowany z obozu Paweł wraca do Quo Vadis. Lidka jest teraz żoną hrabiego (Gustaw Holoubek). Od wschodu nadciąga Armia Czerwona. Zostać czy uciekać? Gdy Lidka pojawia się w Quo Vadis, stara właścicielka willi (Irena Netto) woła do Pawła: "Proszę pana, pani wróciła!". On na to: "Właśnie oniemiałem ze szczęścia".
To chyba najbardziej melancholijny z filmów Allena, gdyż jego bohater opowiada o kobiecie, którą stracił. Alvy Singer (Allen), żydowski komik z Brook-lynu, zakochuje się w radosnej, ale i neurotycznej Annie (Diane Keaton) z rodziny zamożnych anglosaskich protestantów. Stara się ją ukształtować niczym Pigmalion. Nie udaje się - ona marzy o karierze piosenkarki, wyjeżdża na Zachodnie Wybrzeże. On też tam jedzie, odwiedzić przyjaciela, ale nie potrafi namówić Annie do powrotu do Nowego Jorku. Tak naprawdę umie ją tylko rozśmieszyć: Annie: "Chodzisz do psychoanalityka?". Alvy: "Tak, już 15 lat". "15 lat?". "Tak, daję mu jeszcze rok i idę z pielgrzymką do Lourdes".
Inżynier dźwięku z Berlina (Rüdiger Vogler) dostaje pocztówkę z Lizbony - przyjaciel reżyser prosi go o pomoc w dokończeniu filmu. Mimo że ma nogę w gipsie, siada do samochodu i pędzi do Portugalii. Reżysera nie zastaje. Snuje się więc ze sprzętem nagrywającym po Lizbonie. Taka wędrówka musi być melancholijna. Tym bardziej że dźwiękowiec trafia na próbę zespołu Madredeus, gwiazdy muzyki fado. Zakochuje się w jego wokalistce Teresie Salgueiro. Ta później przysyła mu widokówki z miast, w których koncertują.
Melancholijny, pomimo swego sarkazmu, jest detektyw Philip Marlowe (Robert Mitchum). W roku 1941 w Los Angeles olbrzym Myszka Malloy (Jack O'Halloran), wyszedłszy z więzienia, zleca detektywowi odszukanie swej ukochanej Velmy (Charlotte Rampling). "Jej włosy miały kolor złota ze starych obrazów" - powie Marlowe, zobaczywszy ją po raz pierwszy. Marlowe jest melancholijny, bo czuje, że się starzeje: "Jest połowa lipca, ale jest gorzej, niż było wiosną". Jedyne, co sprawia mu radość, to rekordowa seria baseballisty Joego DiMaggio zdobywającego punkty w każdym meczu. Velma zastrzeli Malloya, a Marlowe Velmę.
Tu melancholia dotyczy bohaterów i tytułowego miasta. Lou (Burt Lancaster), podstarzały oszust, marzy o związku z Sally (Susan Sarandon), kelnerką porzuconą przez męża, która chciałaby zostać krupierką w wielkim kasynie. Wracając z pracy, Sally pachnie rybą. Aby usunąć ten przykry zapach, wciera w skórę sok z cytryny. Nie zasłania przy tym okna, wiedząc, że Lou podgląda ją z domu vis-a-vis. A Atlantic City właśnie się zmienia - władze stanu New Jersey zalegalizowały hazard, stare hotele i stylowe kamienice są burzone, ustępują miejsca 25 nowoczesnym kasynom.
Związek niemożliwy. Zamożny pan Arnaud (Michel Serrault), emerytowany urzędnik z francuskich kolonii, zatrudnia 25-letnią Nelly (Emmanuelle Béart), pracującą dorywczo, by utrzymać bezrobotnego męża, do przepisywania na komputerze jego wspomnień. Mimo znacznej różnicy wieku stopniowo uzależniają się od siebie. Nie ma w tym seksu - kiedyś Nelly śpi w łóżku w jego mieszkaniu, a pan Arnaud siedzi obok na krześle i trzyma ją za rękę. Tylko tyle.
Aby się "uratować", Arnaud pcha Nelly w ramiona swego wydawcy (Jean-Hugues Anglade), a sam wyjeżdża w daleką podróż z żoną, z którą był przez lata w separacji. Co czuje naprawdę, mówi jego spojrzenie, gdy szuka biletu podczas odprawy na lotnisku.
Phil Connors (Bill Murray), zapowiadający pogodę w telewizji w Filadelfii, przyjeżdża 2 lutego do Punx-sutawney w zachodniej Pensylwanii, gdzie świętują Dzień Świstaka (cień, jaki rzuca wtedy świstak, zapowiada rychły albo późny koniec zimy). Gdy jednak następnego dnia budzi się w hotelu, słyszy, tak jak dzień wcześniej, piosenkę Sonny'ego i Cher "I Got You Babe". Okazuje się, że 2 lutego będzie musiał przeżywać w nieskończoność. Z tego zapętlenia w czasie wyzwala go miłość do Rity (Andie MacDowell). Czyż życie nie jest powtarzającym się Dniem Świstaka? - zdają się nas pytać autorzy filmu. Rzecz tylko w tym, czy w kolejnych jego wersjach udaje się nam coś poprawić.
Reżyser tego filmu mówił: "Zawsze lubiłem chodzić do fryzjera. Gdy miałem 12, może 13 lat, jeszcze bardziej frapowało mnie to, że fryzjer był kobietą. Ta kobieta pięknie pachniała, miała łagodny głos. Zdecydowałem, że kiedyś poślubię fryzjerkę". Leconte'owi się to ostatecznie nie udało, ale zrobił to bohater jego filmu Antoine (Jean Rochefort), żeniąc się z piękną Mathilde (Włoszka Anna Galiena). Antoine patrzy na nią z uwielbieniem, kocha się z nią kilka razy dziennie i odbiera pieniądze od klientów zakładu. Jest im razem tak dobrze, że Mathilde, bojąc się, że w miarę upływu lat będzie już tylko gorzej, popełnia samobójstwo.
Melancholijny western? A jakże, bo pokazujący zmierzch legendy Dzikiego Zachodu. W Arizonie w 1953 r. kowboj Jack Burns (Kirk Douglas) celowo daje się zamknąć w więzieniu, by wyciągnąć stamtąd kumpla. Ale kumpel z więzienia uciec nie chce, więc Burns robi to sam i na klaczy Whisky pędzi w stronę Meksyku. Ściga go szeryf (Walter Matthau), który ma do dyspozycji nawet helikoptery. Whisky płoszy się przy przekraczaniu ruchliwej drogi i potrąca ją ciężarówka. Rannego Burnsa zabiera karetka. Melancholijny jest już oryginalny tytuł filmu: "Lonely are the Brave".
Melancholia w stanie czystym. Hongkong, 1962. Pani Chan (Maggie Cheung) i pan Chow (Tony Leung) wprowadzają się do mieszkań w tej samej kamienicy. Wkrótce orientują się, że jej mąż i jego żona mają romans. To zbliża ich do siebie. Dotykają się w ciasnych mieszkaniach, w wąskiej uliczce w deszczu, na schodach, na których trudno się minąć, w długim hotelowym korytarzu. Kamera podgląda każdy ich gest, każdy grymas ich twarzy. Czy pani Chan i pan Chow zostaną parą? Nat King Cole nie przypadkiem śpiewa tu piosenkę "Quizás, quizás, quizás" (Być może, być może, być może).
Wszystkie komentarze