Zrobić pranie, wyłuskać orzechy, zmiksować owoce. Bez prądu i bez rąk. Gwatemalę podgląda cały świat
Rosa Hernández miele ziarna kawy. Na rowerze. Jak zawsze ma na sobie kolorową spódnicę do kostek. - Oszczędzamy, czas i pieniądze oszczędzamy - mówi 29-letnia farmerka. - Sąsiadom się podoba, też by chętnie kupili, ale pieniędzy brakuje.
Rosa mieszka w małej górskiej wiosce, półtorej godziny drogi od Chimaltenango w południowej Gwatemali. Ma dziewięcioro rodzeństwa i przedsiębiorczą 65-letnią mamę, która razem z mężem osiem lat temu zamówiła pionierski model biciłuskarki. - Wcześniej we dwoje musieliśmy obsługiwać drewnianą maszynę do łuskania, którą można kręcić tylko jedną ręką. Łuskanie kwintala kawy zajmowało nam 30 minut. Teraz jedna osoba pracuje 10 minut. Maszynę pożyczamy sąsiadom - opowiada Sabina Cojón, mama Rosy. Rodzina żyje ze sprzedaży suszonej na słońcu kawy. Jak wszyscy w okolicy na własny użytek uprawiają też fasolę i kukurydzę.
Wszystkie komentarze