Z wyjazdem trafiamy chwilę przed najsilniejszym jak do tej pory uderzeniem pandemii w Polsce i coraz groźniejszą sytuacją w całej Europie.
Jest połowa września, mamy w sobie jeszcze ten wakacyjny względny spokój, kiedy zachorowań było mniej i na chwilę poczuliśmy się bezpieczniej. Po lockdownie, urlopach na działkach albo w domkach na odludziu, perspektywa zagranicznego wyjazdu cieszy i ekscytuje podwójnie.
Grand Tour wokół Szwajcarii
Wyruszamy w formule, jaka w pandemii – w czasie uziemianych z dnia na dzień samolotów i ryzyka związanego z przebywaniem w tłumie – w dużym stopniu zdominowała podróże.
Jedziemy samochodami. Naszym celem jest przejechanie z północno-wschodniej części Szwajcarii na południe kraju i powrót przez jej centralną część. W ten sposób w ciągu pięciu dni pokonamy połowę Grand Tour.
Grand Tour to wytyczona na 1643 km trasa po Szwajcarii. Drogowy obwarzanek scala cztery regiony językowe, pięć alpejskich przełęczy, jedenaście miejsc wpisanych na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO i prowadzi wzdłuż 22 jezior.
Oznacza to, że czeka nas jazda autostradami, wąskimi drogami przecinającymi alpejskie wioski i górskimi serpentynami prowadzącymi na wysokość ponad dwóch tysięcy metrów. Będziemy w niemiecko- i włoskojęzycznej część kraju (kanton Ticino).
Trasa Grand Tour of Switzerland Materiał ze strony myswitzerland.com
Symbolem trasy jest bordowa strzałka "Grand Tour".
Znak 'Grand Tour' w drodze do Davos. Anita Karwowska
Ten znak drogowy wskazujący podróżnym kierunek na całej trasie pojawia się ok. 650 razy. Można go zobaczyć na głównych skrzyżowaniach dużych miast i wysoko w górach, na rozwidleniu szlaków. Jest pomocny i sugestywny, ale warto mieć bardziej szczegółową mapę lub GPS, z którego my podczas jazdy stale korzystaliśmy.
W pandemii częściej samochodem
Podróże samochodowe stają się bardziej popularne w całej Europie, również w Szwajcarii. Pandemia zmienia sposób poruszania się dumnych z infrastruktury kolejowej Szwajcarów.
Normą jest tu korzystanie z długookresowych biletów na transport publiczny (pociągi i komunikacja miejska) – wygodnie i znacznie taniej niż utrzymywanie samochodu (tzw. Swiss Travel System). Na taką formułę podróżowania chętnie decydują się też zagraniczni turyści, wydając rocznie na bilety ponad 130 mln franków szwajcarskich.
Ale teraz większą rolę zaczyna odgrywać indywidualne pokonywanie odległości. Jak to się zmienia, szczegółowo zbadała niedawno firma Deloitte. Z powodu obawy przed zakażeniem koronawirusem Szwajcarzy chętniej niż przed pandemią wybierają indywidualny transport, coraz częściej elektryczny.
Chociaż ich duma i przywiązanie do kolei nie słabnie, to prawie o jedną piątą wzrosła popularność samochodów, o jedną czwartą motocykli, o jedną trzecią elektrycznych skuterów i prawie o 40 proc. rowerów, jak również pieszego pokonywania odległości.
Wjazd do baśniowej krainy
Granicę niemiecko-szwajcarską przekraczamy rzut kamieniem od Stein am Rhein, malowniczego miasteczka nad jeziorem Untersee. Na szybach samochodów mamy już kupione na stacji benzynowej w Niemczech winiety niezbędne do poruszania się po tutejszych autostradach (koszt: 40 franków).
Jeśli ktoś jedzie do Szwajcarii z wyobrażeniem, że to trochę bajkowa, nierzeczywista, wymuskana kraina, to Stein am Rhein może to wyobrażenie tylko wzmocnić.
Malowidła na kamienicach w miasteczku Stein am Rhein Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.pl
Dziennikarz "Wyborczej" Dariusz Barański, który odwiedził miasteczko kilka lat temu, pisał: "Wykusze oczywiście wszechobecne, bogate, baśniowe. I malowidła. Weźmy na przykład te freski na steineńskim ratuszu. Oto „powrót chorągwi ze zwycięskiej bitwy pod Murten przeciw Karolowi Zuchwałemu anno 1476". Wojownicy witani są przez kobiety pocałunkami i winem lejącym się z beczek. I wcale nie za bohaterskie czyny. Jest powód do radości, bo ponoć miejskie chorągwie na pole bitwy przybyły zbyt późno i strat nie było. Za to w podziale łupów po Burgundczykach uczestniczyli. Czy tak było naprawdę? Źródła milczą, ale tak to właśnie przedstawił w 1900 r. Carl von Häberlin, który w duchu historyzmu wymalował wtedy cały ratusz".
Szwajcarscy kierowcy się nie spieszą
Wjechaliśmy też w całkiem inną od naszej kulturę drogową. Mieliśmy za sobą 1300 km dynamicznej jazdy przez Polskę i Niemcy.
Szwajcarscy kierowcy się nie spieszą. Powszechne są limity prędkości 30, 40, 50 km/godz. w terenie zabudowanym i w górach, 80 km/godz. poza terenem zabudowanym, 100 km/godz. na ekspresówkach i 120 km/godz. na autostradach. Przypominają o tym znaki i wymalowane na jezdni liczby.
Do zdjęcia nogi z gazu skutecznie mobilizuje tutejszy taryfikator mandatów. Ich wysokość może się różnić w kantonach, standardowa granica tolerancji wynosi 3 km/godz., choć mandat można dostać już za jazdę za szybką o kilometr.
W drodze. Przełęcz św. Gotarda. Fot. Anita Karwowska
W terenie zabudowanym przekroczenie prędkości o 1-5 km/godz. karane jest opłatą 40 franków, a o 11-15 km/godz. – 250 franków. Za większe prędkości czeka wezwanie do sądu. (Szczegółowe informacje na temat mandatów znajdują się tutaj).
Widmo mandatu po pewnym czasie schodzi na dalszy plan, większą rolę odgrywa to, że kierowca łapie rytm jazdy lokalnych użytkowników dróg.
Wszyscy jadą prawidłowo, więc i ty jedziesz. Nie ma przez to więcej korków, przeciwnie – ruch jest bardziej płynny. Również w tunelach, które w szwajcarskich Alpach są ważnym elementem drogowej infrastruktury.
Kierowcy w czasie jazdy nie korzystają też z komórek. Co znaczy: naprawdę nie korzystają, o ile nie mają zestawu głośnomówiącego.
Komu zdarzyło się stać np. w warszawskich korkach, ten doskonale zna widok kierowcy z pasa obok, który gdy tylko ruch staje (ale czasem też w czasie jazdy), zaczyna przesuwać palcem po ekranie smartfona. W Szwajcarii czegoś takiego nie widzieliśmy.
Audi Grand Tour pokazał Szwajcarię różnorodną
W St. Gallen, liczącym ok. 70 tys. mieszkańców mieście w północno-wschodniej części kraju, warto zobaczyć zdobiące zabytkowe kamienice wykusze. Dopracowane w szczegółach, pełne przepychu. Jest ich dokładnie 111, najstarsze pamiętają drugą połowę XVII wieku.
Trasa prowadzi też przez Appenzell, jeden z najmniejszych kantonów, słynny z produkcji krowiego sera Appenzeller.
Tu powstaje ser Appenzeller. Szwajcaria, kanton Appenzell Anita Karwowska
Stada wypasających się na alpejskich zboczach krów to nieodłączny element szwajcarskiego krajobrazu.
Krowy w szwajcarskich Alpach. Anita Karwowska
Z St. Gallen do Appenzell jest niespełna 20 km. W stolicy kantonu, również noszącej nazwę Appenzell, przetrwała sięgająca XIV wieku tradycja głosowania w referendum na wolnym powietrzu przez podniesienie ręki (Landsgemeinde).
Raz w roku, w ostatnią niedzielę kwietnia, mieszkańcy Appenzell spotykają się na głównym placu miasta, by rozstrzygnąć najważniejsze dla swojej społeczności sprawy i wybrać swoich reprezentantów w kantonie.
Śladami Tomasza Manna
Zaledwie 106 km dalej na południe czeka Davos, najwyżej położone miasto Europy (1560 m n.p.m.), rozsławione przez "Czarodziejską górę" Tomasza Manna.
Znane z corocznego Światowego Forum Ekonomicznego na przełomie XIX i XX wieku Davos było najsłynniejszym uzdrowiskiem Europy, gdzie na tarasach i płaskich dachach domów uzdrowiskowych wygrzewali się w słońcu chorzy na gruźlicę pensjonariusze.
Grand Tour śladami Tomasza Manna prowadzi też do eleganckiego Sankt Moritz, jednego z modniejszych w Europie ośrodków sportów zimowych. Tu w 1927 r. powstała pierwsza na świecie szkoła narciarska, a rok później odbyły się zimowe igrzyska olimpijskie.
Kurort gości koronowane głowy, sławnych artystów, znanych biznesmenów i zwykłych zjadaczy chleba pragnących pooddychać tym samym co high life powietrzem. Bawili tu m.in.: Charlie Chaplin, amerykański miliarder DuPont, Greta Garbo, Alfred Hitchcock. "Najpiękniejsze miejsce na świecie" – zachwycał się Mann.
My widzimy je przed sezonem, dodatkowo w czasie pandemii. Kiedy wjeżdżamy do miasteczka wieczorem, czujemy się niemal jedynymi jego gośćmi.
Tu droga jest celem samym w sobie
Osobnym doświadczeniem jest podróż wysoko w Alpy. W ciągu jednego dnia pokonujemy trzy przełęcze. Tu najbardziej doświadczamy, że droga może być celem samym w sobie.
Najpierw legendarna przełęcz św. Gotarda. Położona w południowo-wschodniej Szwajcarii, w Alpach Lepontyjskich, łączy doliny rzek Ticino i Reuss.
Przełęcz Świętego Gottarda Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.pl
Na jej południowym zboczu wije się Tremola, wyłożona kostką brukową historyczna serpentyna, która ostrymi zakrętami prowadzi z wysokości przełęczy do Airolo i uważana jest za najdłuższy zabytek w Szwajcarii.
Serpentyny przyciągają motocyklistów i miłośników samochodowych wypraw z całej Europy. Od kierowcy wymagają skupienia i ostrożności. Dostarczają adrenaliny, a kiedy zatrzymujemy się na chwilę na ponad tysiącu metrach, by obejrzeć widoki, szaleją już endorfiny.
W górę wjeżdżamy z prędkością ok. 30-40 km/godz. Co kilkaset metrów na kierowców czekają zatoczki, które pozwalają na bezpieczne mijanie się aut. Ruch nie jest jednak duży.
Podjazd do przełęczy Furka rozpoczyna się na tyłach doliny Urseren. Na szczycie, na wysokości 2431 m n.p.m., roztacza się panoramiczny widok na masyw Gotarda i dolinę Urseren.
Droga Tremola Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.pl
Trzecia na naszej trasie jest przełęcz Grimsel, która łączy dolinę Hasli w Berneńskim Oberlandzie z Goms w Wallis. Droga prowadzi przez surowy, rzadko porośnięty roślinnością górski region naznaczony granitowymi skałami, sztucznymi jeziorami i elektrowniami wodnymi.
Mistrzowie górskiej infrastruktury drogowej
Podróż przez Alpy uświadamia jeszcze jedno – Szwajcarzy w budowaniu i utrzymaniu górskiej infrastruktury drogowej osiągnęli mistrzostwo.
Wysoko na szczytach kierowca dość często napotyka roboty drogowe, wydaje się, że prowadzone wbrew prawom fizyki.
My, aby pokonać Masyw św. Gotarda, wybraliśmy jazdę serpentynami. Jest wobec tego również imponująca alternatywa – mierzący prawie 17 km tunel św. Gotarda, główna budowla na szwajcarskiej autostradzie A2, który w tym roku skończył 40 lat.
Pandemia zmienia turystykę
Nasza trasa wiodła dalej przez Locarno, Interlaken i Lucernę. Słynne szwajcarskie miasta oblegane zwykle przez podróżnych z całego globu (przyciągają m.in. tłumy Chińczyków) oglądaliśmy w nieznanej w dobie współczesnej turystyki odsłonie. Było dość pusto.
Na szczycie Harder Kulm (wjeżdża się tam kolejką terenowo-linową z dworca Interlaken Ost) dla siebie mieliśmy Kładkę Dwóch Jezior – zawieszoną w powietrzu platformę widokową z częściowo przeszkloną podłogą i widokiem na Eiger, Mönch i Jungfrau oraz na jeziora Brienz i Thun. To doznanie niespotykane – zwykle są tam tłumy turystów robiących zdjęcia zapierającego dech w piersiach widoku.
Widok z Kładki Dwóch Jezior. Interlaken, Szwajcaria Marcin Tynkowski
Tłumy przyciąga też górujący na Jeziorem Czterech Kantonów masyw górski Pilatus. W czasie pandemii i tam jest jednak luźno.
Na jego najwyższe wzniesienie – Pilatus Kulm – wjechać można z Lucerny kolejką gondolową i powietrzną kolejką linową, a z Alpnachstad – najbardziej stromą na świecie kolejką zębatą. Trwa to ok. pół godziny. Pasażerowie mają poczucie, że właśnie łamią prawa grawitacji – mimo bardzo ostrego nachylenia wagony bezpiecznie wjeżdżają na górę.
***
Lucerna Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.pl
Opisana podróż to mniej więcej połowa Grand Tour. My zatrzymaliśmy się w Lucernie, trasa prowadzi jednak dalej, m.in.: przez Berno, Montreux, Lozannę i Bazyleę. Znawcy Szwajcarii sugerują, że w podróż najlepiej wybrać się między kwietniem a październikiem. Wszystko więc przed Wami!
W podróży korzystaliśmy z samochodów testowych Audi A3 Sportback S line TFSI S tronic.
Moc: 150 KM, automatyczna skrzynia biegów S tronic, przyspieszenie: 8,4 s, prędkość maksymalna: 224 km/h, poziom emisji CO2: średnio 142-131 g/km.
Przełęcz Furka Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.pl
W drodze do Interlaken. Szwajcaria. Maciej Jaźwiecki/Agencja Wyborcza.pl
***
Praktyczne informacje dla kierowców
Na trasie Grand Tour dostępnych jest ok. 300 punktów ładowania dla pojazdów elektrycznych.
Parkingi
Oficjalne miejsca do parkowania są oznaczone i zazwyczaj płatne, ok. 1-4 franków za godzinę. W miastach powszechne są parkingi podziemne, pozostawienie samochodu tam na noc to koszt ok. 20 franków.
Piesi i rowerzyści
W całym kraju jest wiele dróg rowerowych ciągnących się na poboczu lub przez środek jezdni.
Kierowca musi się bezwzględnie zatrzymać, gdy widzi pieszego zbliżającego się do przejścia.
Zakazy i przepisy
Jazda na światłach obowiązuje przez cały rok.
Pojazdy transportu zbiorowego mają pierwszeństwo.
Obowiązkowo zapięte pasy z przodu i z tyłu.
Więcej informacji na temat Grand Tour znajdziesz na tej stronie.