Nie ma planu B - alarmują eksperci, którzy zajmują się zmianami klimatu i wzywają do działania. Katastrofa klimatyczna dzieje się tu i teraz. Co w tej sprawie robią miasta i ich użytkownicy?
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Ostatnie wakacyjne miesiące przyniosły informacje o gigantycznych pożarach w Grecji, Turcji czy Kalifornii. W wakacje płonęły też wzgórza Chorwacji, a turyści obserwowali walkę strażaków z ogniem na Sardynii.

W Chinach i Europie Zachodniej doszło do potężnych powodzi, w niektórych obszarach niespotykanych od kilkuset lat. W Kalifornii trwa największy pożar w historii – objął już powierzchnię 2 tys. km kw., czyli ponad dwa razy większą niż Nowy Jork. W pobliżu Szanghaju uderzył tajfun In-fa, który zmusił do ewakuacji pół miliona osób.

Zmiany klimatu, wywołane działaniem człowieka, już przynoszą fatalne skutki. Nie brakuje głosów, że powodzie w Niemczech nie miały przyczyn naturalnych. Tak samo zresztą jak mniej dramatyczne, ale też częste lokalne powodzie w miastach po dużych, a czasem mniejszych niż się wydaje, opadach. Zalane piwnice, tunele drogowe, rozlewiska to skutek chaotycznej zabudowy terenów zielonych, słabej retencji, złego planowania miast, a potem inwestycji.

Miasta pozbywają się samochodów

Metropolie wiedzą, że walka ze skutkami zmiany klimatu oraz próby ich ograniczenia są konieczne. Hamburg czy Helsinki planują znacząco ograniczyć ruch samochodowy, w Berlinie już od jakiegoś czasu do centrum nie mogą wjeżdżać samochody z silnikiem Diesla. Podobnie dzieje się w Paryżu i Mediolanie.

W dużych miastach Hiszpanii w ciągu najbliższych dwóch lat strefy, do których nie będą mogły wjechać starsze, a więc bardziej trujące samochody, będą obowiązkowe.

Miasta stawiają nie tylko na restrykcje samochodowe. Inwestują w komunikację publiczną, tworzą, jak np. Pittsburgh specjalne aplikacje, które prowadzą mieszkańca przez miasto bez konieczności używania prywatnego samochodu. Podpowiadają mu bowiem optymalne sposoby podróżowania z wykorzystaniem np. tramwaju, roweru czy hulajnogi oraz zachęcają do poruszania się także pieszo.

To z myślą o nich budowane są nowe deptaki, a samochody usuwa się z całych arterii. Da się pozbyć również tych dostawczych. Część miast promuje i jest nawet gotowa dopłacać do rowerów cargo.

Metropolie rozmawiają o zmianach klimatu

O zmianach klimatu i zagrożeniach z tego płynących rozmawiano też niedawno podczas Europejskiego Webinarium Metropolitalnego, które zorganizowała Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia.

Gościem webinarium był m.in Ossi Savolainen, burmistrz regionu Helsinki-Uusimaa. Ta fińska metropolia w planowaniu przestrzennym duże znaczenie przykłada do rozwoju terenów zielonych oraz parków.

Z kolei Elisenda Alamany, członkini Rady Metropolitalnej Barcelony, zwróciła uwagę, że pandemia koronawirusa w znaczący sposób przyspieszyła badania, w jaki sposób tworzyć w miastach warunki i miejsca służące zdrowszemu trybowi życia mieszkańców metropolii oraz jak te miejsca powinny wyglądać, aby mieszkańcy mogli z nich czerpać jak najwięcej korzyści.

– Przykładem takich działań są m.in. koncepcja miasta wolnego od samochodów oraz kompaktowego, czyli łączącego ze sobą mieszkalnictwo, przemysł oraz obiekty handlowe, socjalne i rekreacyjne oraz gwarantujące szybkie załatwienie niezbędnych potrzeb życiowych – tzw. zasada 15 minut. Takie działania są warunkiem niezbędnym do tworzenia bezpieczniejszych przestrzeni publicznych. Konieczne jest w nich również zarządzanie kompleksowe oraz chęć współdziałania różnych instytucji – wyjaśniała Elisenda Alamany.

Dodała, że zielona infrastruktura może być bardzo ważną częścią zmian na obszarach metropolitalnych i pomóc zachować mieszkańcom zdrowie dzięki bliskiemu kontaktowi z naturą (np. aktywna rekreacja, wzrost postaw ekologicznych itp.).

Zieleń ma zbawienny wpływ na zdrowie

Konieczność tworzenia przestrzeni zielonych podkreślił również Mark J. Nieuwenhuijsen, dyrektor ds. urbanistyki, środowiska i zdrowia w Institute for Global Health w Barcelonie. Wyjaśniał, że takie tereny niosą ze sobą wiele korzyści dla naszego zdrowia, włączając w to wydłużenie czasu życia, wpływ na zdrowie psychiczne, a także ograniczenie zanieczyszczenia powietrza oraz poziomu hałasu. Likwiduje się też w ten sposób utrzymywanie się w miastach wysp zabójczego ciepła.

Duży wpływ na poprawę stanu środowiska w zdominowanych przez samochody metropoliach ma także zastępowanie dróg i parkingów zielenią oraz ograniczanie podróży prywatnym samochodem. Z badań przeprowadzonych w miastach wynika bowiem, że najczęściej samochodem podróżuje jedna osoba.

Mark J. Nieuwenhuijsen zwracał też uwagę na dzieci. Podkreślał, że dla nich duże znaczenie mają tzw. szkoły zielone. Nie chodzi jednak o modne np. na Górnym Śląsku organizowanie śródrocznych wyjazdów. Dziś zielona szkoła to taka, wokół której dominują tereny zielone. Mózgi dzieci, które uczą się w cichym, zielonym miejscu rozwijają się inaczej niż dzieci uczęszczających do szkół, przy których zieleni jest mało.

Jako przykład zmian łatwych i szybkich do wprowadzanie Nieuwenhuijsen podawał Barcelonę, gdzie układ ulic przypomina kratownicę. Taki układ ułatwia zamykanie części ulic dla samochodów (np. zamknięcie ulicy Sant Antoni) i tworzenie na nich stref dla pieszych, rowerzystów, zasadzanie na nich drzew i roślin, tworzenie placów zabaw. Gość z Barcelony szacuje, że dzięki nim ocalono już około 60 istnień ludzkich ze względu na zmniejszenie ruchu ulicznego, poziomu hałasu czy też ciepła.

A co mogę zrobić sam?

Katalog działań metropolii jest więc podobny. Miasta nie chcą być źródłem smogu, wymieniają ogrzewanie na centralne, montują panele fotowoltaiczne, budują ogrody deszczowe, zamieniają ulice w zielone przestrzenie dla pieszych. Tak jak Amsterdam dbają też o to, by przy budowie nowych budynków korzystać z materiałów z odzysku, albo jak w Berlinie budują więcej z drewna.

To jedna strona medalu. Druga to codzienne indywidualne decyzje mieszkańców. Najprostsze dotyczą sposobu poruszania się po mieście. Czy pojadę do pracy samochodem, pójdę pieszo czy może skorzystam z autobusu?

Ale to tylko jeden element myślenia o klimacie w mieście. Gdzie robię zakupy? W wielkim markecie na przedmieściach czy w lokalnym sklepiku? Co kupuję? Produkty z końca świata, czy może te, które wyrosły w mojej okolicy? Gdzie kupiłem albo wybudowałem dom? Na przedmieściach i prawie pod lasem, czy może gdzieś bliżej centrum?

Metropolie starają się wpływać na te codzienne wybory mieszkańców. Muszą – nie mają planu B.

Supermiasta
CZYTAJ WIĘCEJ
icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Komentarze
Zaloguj się
Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
Jednym z kluczowych dla nas efektów ocieplenia klimatu będzie podnoszenie temperatur i pustynnienie Europy. Dotyczy to przede wszystkim południa Europy, ale i u nas może to być odczuwalne. Dobrze byłoby, gdyby polityka miast regionu (czy nawet centralnego zarządzania, na poziomie Ministerstwa Środowiska) próbowała odpowiedzieć na pytanie, czy za 50 lat Metropolia nadal będzie miała wystarczająco dużo wody pitnej - a jeżeli nie, to jak temu zapobiec.
już oceniałe(a)ś
1
0
> Metropolie wiedzą, że walka ze skutkami zmiany klimatu oraz próby ich ograniczenia są konieczne. Hamburg czy Helsinki planują znacząco ograniczyć ruch samochodowy, w Berlinie już od jakiegoś czasu do centrum nie mogą wjeżdżać samochody z silnikiem Diesla. Podobnie dzieje się w Paryżu i Mediolanie.

To są ograniczenia wynikające przede wszystkim z prób redukcji poziomu smogu, oraz uczynienia miast bardziej przyjaznych dla pieszych. W skali redukcji emisji CO2 nie mają żadnego znaczenia (im mniej CO2 wyemituje Europa, tym więcej będą mogły sobie emitować kraje biedne).
już oceniałe(a)ś
0
0