Teza, że Warszawa wysysa z terenu, albo że teren coś jej odbiera, jest nieuprawniona. Dlatego pomysły podziału Mazowsza są nieracjonalne, a wręcz szkodliwe - mówi Adam Struzik.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Anna Lewandowska: Porozmawiajmy o Mazowszu. O tym, że jest bogata Warszawa i biedna reszta…

Adam Struzik: – Województwo mazowieckie to region, w którym w jednej przestrzeni i w symbiozie funkcjonują dwa obszary.

Jeden to Warszawa i dziewięć otaczających ją powiatów, w których wpływ stolicy jest olbrzymi, choćby poprzez koncentrację firm i przedsiębiorstw. W całym województwie zarejestrowanych jest ponad 840 tys. podmiotów gospodarczych, od tych najmniejszych, do dużych. I rzeczywiście, ponad 80 proc. z nich znajduje się w obszarze metropolitalnym. To z kolei powoduje, że większość dochodów podatkowych, a więc dochodów samorządów gmin, powiatów i wojewódzkiego, skoncentrowanych jest w tym obszarze. PKB Mazowsza za 2019 r. wyniósł 104 mld euro, czyli 440 mld zł, z tego 80 mld euro, a więc około 330 mln zł, zostało wytworzonych w Warszawie i jej okolicy.

Pozostała część Mazowsza, czyli 32 powiaty, wytworzyła PKB w wysokości 24 mld euro, około 110 mld zł. Z drugiej strony, pozostała część województwa dostarcza obszarowi metropolitalnemu bardzo dużą liczbę pracowników. Wpływ Warszawy na rozwój regionu jest ogromny.

Proszę to wyjaśnić, bo na razie bardziej pokazał pan dysproporcje.

– Samorząd województwa od 21 lat prowadzi politykę wyrównywania rozwoju poprzez redystrybucję dochodów z centrum Mazowsza na jego obrzeża. To są wszystkie programy pomocowe. Przykład: w latach 2019-23 na inwestycje typu drogi powiatowe, szkoły przeznaczone będzie 200 mln zł, właśnie dla obszaru pozametropolitalnego. A ta część województwa ma swoje ośrodki regionalne, jest ich pięć: Płock, Ciechanów, Ostrołęka, Siedlce i Radom. To model policentryczny – te ośrodki są centrami rozwoju dla pozostałej części Mazowsza.

Jednak pomysły polityków PiS, by dokonać podziału Mazowsza, wydzielając z niego Warszawę, zyskiwały spory poklask.

– Ten model rozwoju, o którym powiedziałem, był podstawą nowego podziału statystycznego od 1 stycznia 2018 r. I on spowodował, że w jednym województwie mamy dwa regiony statystyczne. W kontekście budżetu Unii Europejskiej na lata 2021-27 umożliwi to kierowanie większego wsparcia w postaci funduszy unijnych do reszty Mazowsza.

Co zostanie Warszawie?

– Ona też będzie biorcą funduszy, głównie z krajowych programów operacyjnych, np. na budowę metra czy duże projekty drogowe. Takie województwo jak Mazowsze jest modelowym regionem, wykorzystuje się tu wszystkie potencjały rozwojowe stolicy kraju oraz ośrodków regionalnych, ale też przestrzeni małych miast i gmin wiejskich. Warto sobie uświadomić, że 40 proc. spośród 5,4 mln Mazowszan żyje właśnie w małych miastach i na wsiach. My prowadzimy politykę rozwojową, skierowaną do wszystkich kategorii gmin.

Czyli bogata Warszawa i jej wianuszek muszą się dzielić…

– Właśnie tak. Dzięki ich dochodom możemy jako samorząd dofinansować rozwój pozostałej części województwa, w zamian ta pozostała część zasila metropolitalny rynek pracy. Teza, że Warszawa wysysa z terenu, albo że teren coś jej odbiera, jest nieuprawniona. Dlatego pomysły podziału Mazowsza są nieracjonalne, a wręcz szkodliwe.

W roku 30-lecia istnienia w Polsce wolnych samorządów widzimy, jak ich rola jest marginalizowana przez rządzących. Ale czy to właśnie nie na samorządowcach powinno być oparte przede wszystkim nasze państwo?

– Są dwa modele państwa: zarządzane centralnie, z wiodącą rolą administracji rządowej i drugi, w którym państwo jest zdecentralizowane i wiodąca jest rola samorządów o dużym poziomie samodzielności, głównie finansowej, a realizowanie usług publicznych odbywa się w obrębie gmin, powiatów i województw. W ostatnim 30-leciu przez 25 lat budowaliśmy właśnie ten drugi model. Milowe kroki na tej drodze to był rok 1990, kiedy powstał samorząd na poziomie gmin, 1988, gdy wprowadzono samorządowe powiaty i województwa. 1 maja 2004 r. wstąpiliśmy do Unii Europejskiej…

… i ruszyła wielka przemiana.

– Tak, 40 proc. pieniędzy z UE oddano do dyspozycji samorządom regionalnym, wojewódzkim. Na koniec 2019 r. cała unijna pomoc UE dla Polski wyrażała się kwotą 118 mld euro netto. Dochody własne gmin plus unijna pomoc finansowa pozwoliły na olbrzymi proces inwestycyjny i modernizacyjny, dokonał się wielki skok cywilizacyjny. I na tym polega przewaga państwa samorządowego. Dziś to wspólnoty odpowiadają za rozwój, a nie władza centralna.

Chyba jednak coś tu się zmienia.

– Od pięciu lat widać, niestety, kierunek recentralizacji, powrót do centralnego zarządzania. Odbiera się samorządom kompetencje i pieniądze. Choćby gospodarka wodna, która teraz w całości została oddana państwowym Wodom Polskim i o byle oczku wodnym decyduje centralna instytucja. My się opowiadamy za filozofią samorządową, władza – za etatystyczną.

W jakie jeszcze obszary wkracza państwo?

– Weźmy obiekty sportowe w gminach. Teraz o ich budowie decydują urzędnicy Ministerstwa Sportu, a nie, jak dotąd, samorządy wojewódzkie. Ministerstwo daje pieniądze komu chce, a chce dawać tym, którzy zgadzają się z linią rządu. W Funduszu Dróg Samorządowych doszło już do takiego absurdu, że ostateczną decyzję o dofinansowaniu projektów podejmuje premier rządu! To on decyduje o drodze powiatowej, nawet gminnej. Stworzono fundusz, z którego daje się „swoim”, a pozostali trafiają na listę rezerwową. To przykład skrajnej patologii. Upolitycznia się decyzje i uzależnia je od tego, czy lokalna władza sprzyja rządowi.

Ma pan duże doświadczenie, także poparte znajomością rozwiązań europejskich. Co, pana zdaniem, powinno być wyłącznie w kompetencjach rządu?

– Rząd powinien mieć wyłączność na politykę obronną, bezpieczeństwo państwa, politykę zagraniczną. Pozostałe obszary można śmiało przekazać samorządom.

Oświatę też?

– W całości, ale wraz z pieniędzmi na jej finansowanie.

Zdrowie?

Też – prócz szpitali klinicznych i uniwersyteckich. NFZ również powinien być usamorządowiony.

Ale z poziomu samorządu trudno byłoby zbudować autostradę biegnącą przez cały kraj.

– Przecież taka inwestycja może być elementem współpracy rządu i samorządów regionalnych.

Myśli pan, że aż tak bardzo samorządowa Polska by się udała?

– Taki powinien być optymalny model państwa: maksymalnie dużo pieniędzy i możliwości dla samorządów, z wzięciem przez nie całej odpowiedzialności. Podstawą musi być jednak odpowiedni podział funduszy publicznych, bo nie można cedować zadań bez pieniędzy. To w regionach powinien być najwyższy poziom wykorzystania środków unijnych. Jednak dochodzenie do takiego modelu to jest proces i wszystko zależy od decyzji społeczeństwa. Od tego, jakich polityków będą popierać w wyborach – tych z filozofią centralistyczną czy z samorządową.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Komentarze
Zaloguj się
Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
temu panu już dziękujemy
już oceniałe(a)ś
0
0