materiał promocyjny

WIELKA

WODA

Produkcja, która swoim rozmachem udowadnia, że nie ma rzeczy niemożliwych
Tysiące zaangażowanych osób, wybitni aktorzy wcielający się zarówno w bohaterów pierwszego, jak i drugiego planu, statyści, potężna praca przy scenografii, doskonała charakteryzacja i oddanie klimatu lat 90-tych.

Serial „Wielka Woda”, dostępny na Netflix, wraca do największej powojennej katastrofy w historii Wrocławia – powodzi tysiąclecia, udowadniając, że jeśli chodzi o skalę produkcji i dbałość o szczegóły, nie ma rzeczy niemożliwych.

Wrocław, lato 1997. Miasto nawiedza powódź, zmieniając życie mieszkańców miasta i okolicznych wsi. Lokalne władze z aspirującym urzędnikiem Jakubem Marczakiem próbują powstrzymać nadchodzącą katastrofę. Na pomoc ściągają hydrolożkę Jaśminę Tremer.

Nie będzie miała łatwo. Wyniki jej badań nie wzbudzają entuzjazmu polityków i naukowców. Ci pierwsi, zamiast czarnego scenariusza, oczekują poklepywania po plecach. Ale takowego ze strony Jaśminy nie będzie. Jej czarna wizja wkrótce się spełni. Wielka woda zaleje Wrocław. Serial Netflixa w reżyserii Jana Holoubka (reżyser formatujący) oraz Bartłomieja Ignaciuka, według scenariusza Kaspra Bajona (head writer) i Kingi Krzemińskiej, to nie tylko historia o katastrofie, ale i niełatwej przeszłości bohaterów, których drogi krzyżują się po latach.

Wielkie przygotowania

Przygotowania do powstawania serialu trwały przez wiele miesięcy. Anna Kępińska, producentka i pomysłodawczyni serialu, prywatnie wrocławianka, zaraziła pomysłem Netflixa, reżysera Jana Hołubka oraz Kaspra Bajona, head writera. Wkrótce do ekipy dołączyli reżyser Bartłomiej Ignaciuk i scenarzystka Kinga Krzemińska. Zaczął się wyczerpujący research. Twórcy przeczytali wiele książek, odbyli setki rozmów z ekspertami i przede wszystkim - z ludźmi, którzy pamiętają i przeżyli powódź. Tak udało się nasiąknąć emocjami, nastrojami i to właśnie na nich osadzić fabułę „Wielkiej Wody”.

“Próbowaliśmy zrobić research na każdym poziomie: polityków ogólnokrajowych, lokalnych, ludzi związanych naukowo z tą sprawą, sztabu, mediów, służb ratunkowych – jak i na poziomie zwykłych ludzi. Zarówno we Wrocławiu, jak i we wszystkich podwrocławskich wsiach, gdzie to wszystko się wydarzyło” – mówi Kasper Bajon, head writer serialu.

Rozmawiano przede wszystkim o powodzi, ponieważ to ona stanowi tło wydarzeń, jest katalizatorem dla ludzkich dramatów i skomplikowanych relacji. Dzięki temu opowiada uniwersalną historię. Jedności, solidarności, trudnych wyborów.

„Nie da się opowiedzieć dziejów wszystkich uczestników tych wydarzeń, to niemożliwe. Zależało nam na powrocie do tamtego nastroju i emocji, ale jednak w gruncie rzeczy stworzeniu uniwersalnej historii o podejmowaniu trudnych decyzji, konflikcie pokoleń, jednostki z większością, wsi z miastem. O tym, że trzeba się zmierzyć ze swoimi niezałatwionymi sprawami, nie da się od tego uciec. Ale też o niezwykłym pospolitym ruszeniu, chęci pomocy, solidarności i potrzebie działania. To było wyjątkowe” – mówi Anna Kępińska, producentka „Wielkiej Wody”.

Przedsięwzięcie na ogromną skalę

Praca przy serialu była wielkim przedsięwzięciem logistycznym. Rozpoczęła się przed końcem 2020 roku. Pierwsze zdjęcia próbne i próby techniczne wystartowały w lutym 2021 roku. Serial kręcono nie tylko we Wrocławiu, ale także w Legnicy, we wsi Srebrna Góra, Osinie Wielkiej, Warszawie oraz na torze kajakarskim w Krakowie, przy ul. Kolnej. Podczas 78 dni zdjęciowych przez plan przewinęło się około 5 tysięcy statystów. Wśród nich znaleźli się także ludzie, którzy rzeczywiście przeżyli i pamiętają powódź. „Wielka Woda” to również dziesiątki kaskaderów. Jedną z głównych ról zagrała też oczywiście… woda.

„Zastanawialiśmy się wspólnie z reżyserami, scenografem i specjalistami od postprodukcji, jak połączyć wszystkie dostępne środki, żeby zabrać widza w samo centrum powodzi. Po wielu tygodniach narad oraz próbach z kamerą i makietami doszliśmy do wniosku, że tam, gdzie aktorzy mają bezpośredni kontakt z wodą będą poruszać się w wybudowanych  basenach, natomiast wszystko dookoła będzie wygenerowaną komputerowo symulacją wody” – wspomina Bartłomiej Kaczmarek, autor zdjęć.

Jak mówi, takiego przedsięwzięcia w Polsce jeszcze nie było. „Nie były to łatwe zdjęcia, a zupełnie szczerze, był to ekstremalny wysiłek. Nie widziałem jednak nikogo z ekipy, kto by na to narzekał, ponieważ wszyscy byliśmy podekscytowani faktem brania udziału w tak wyjątkowym przedsięwzięciu. Mam to szczęście, że od lat pracuje z bardzo zgranym zespołem fantastycznych ludzi. Dzięki ich pasji i ciężkiej pracy udało się to prawie niemożliwe zadanie wykonać” – dodaje.

Pokazać siłę żywiołu

Największym wyzwaniem dla twórców serialu było pokazanie siły żywiołu. Woda wdarła się do centrum Wrocławia z impetem w nocy 12 lipca, zalewając domy, bloki, szpital, zagrażając miejskiemu zoo. Aby jak najwierniej oddać jej siłę, twórcy serialu korzystali z wielu, dostępnych narzędzi do tworzenia efektów specjalnych. Scenografowie budowali makiety i zalewali je wodą, korzystano z toru kajakowego i basenów. Archiwalne materiały telewizyjne i fragmenty Polskiej Kroniki Filmowej mieszane są z realistycznie odtworzoną scenerią w hali zdjęciowej przepełnionej wodą. Aktorzy brodzili w wodzie po pas lub pływali łódkami, by jak najwierniej oddać tamte realia. „Można było postawić w większości na postprodukcję, wiele efektów wykreować i dorobić komputerowo. Druga droga to zrealizowanie wszystkiego “w kamerze”, na planie. My chcieliśmy te dwa światy połączyć” - podkreśla reżyser Bartłomiej Ignaciuk.

Jan Holoubek dodaje, że w serialu wykorzystano wszystkie techniki dostępne na rynku. „Mieliśmy prawdziwe, zbudowane w wodzie dekoracje, ale potem stosowaliśmy compositing, czyli dokładanie reszty komputerowo, na przykład łączenie warstw budynków z wodą w 3D” - wyjaśnia reżyser.

Konsultacje z hydrologami i etatowe podlewaczki

Aby wiernie odtworzyć powódź, twórcy serialu musieli poznać stopień wzburzenia wody, jej kolor i siłę. Konsultowali się w tym zakresie z hydrologami, którzy byli obecni na planie zdjęciowym.

Jednym z bardziej zapadających w pamięć momentów były zdjęcia realizowane we wsi Srebrna Góra, która na ekranie udaje ulice zalanego Wrocławia. W wielkim basenie wybudowano ściany kamienic, które następnie starannie pomalowano, ucharakteryzowano i zalano, tworząc realistycznie wyglądające miasto z czasu powodzi. „Wyzwaniem było kopiowanie rzeczywistości jeden do jeden. Każda plama, okno i element dekoracji - rolety, zasłony, kwiaty w doniczkach - udało się nam odtworzyć” - wyjaśnia scenograf Marek Warszewski.

Warszewski wraz ze swoim pionem specjalnie na potrzeby „Wielkiej Wody” wymyślił metodę budowania szczelnych, nieobciążających stropów zbiorników wodnych wewnątrz budynków. Na planie stworzono m.in. dokładną kopię ulicy Więckowskiego na Przedmieściu Oławskim, bo to na niej znajduje się - potem zalany przez powódź - sklep prowadzony przez jedną z bohaterek. Sama budowa trwała około ośmiu tygodni!

Wyzwaniem było też odtworzenie ewakuacji wrocławskiego szpitala. Aby jak najlepiej oddać tę sytuację, basen wybudowano na piętrze budynku. „Udało nam się też zrealizować zdjęcia w szpitalu na Traugutta, który wiele lat stał pusty. A w tym roku został już przekazywany do dewelopera i tam ma powstać jakiś apartamentowiec, więc w ostatnim momencie udało nam się złapać ducha tego szpitala z tamtego miejsca, czyli z Trójkąta Bermudzkiego. Ochroniarze, którzy pracowali na planie pamiętali powódź i pokazywali nam w którym miejscu co się działo” – wspomina Anna Kępińska, producentka serialu.

Skala pracy przy tworzeniu powodzi zaskakiwała nawet scenarzystów. „W trakcie pisania nie do końca uświadamiałam sobie skalę, ale kiedy producentka mi pokazała pierwsze materiały z planu to się popłakałam” – przyznaje scenarzystka Kinga Krzemińska.

Synergia reżyserów

Nad „Wielką Wodą” pracowało dwóch reżyserów. Zwykle, gdy produkcja ma kilku reżyserów mają oni podzielone bloki zdjęciowe i bywa, że w ogóle się nie widują. Ale nie w przypadku tego serialu. „Nasz okres zdjęciowy był między nas podzielony ze względu na zadania techniczne, więc często byliśmy w tym samym miejscu we Wrocławiu, w tym samym hotelu. Janek miał trzy dni, potem ja trzy dni, potem on dwa, ja jeden i tak dalej. Bywały też dni łączone. Mieliśmy dużo szans rozmawiać, być ze sobą podczas zdjęć” – mówi reżyser Bartłomiej Ignaciuk.

Dodaje, że wynikało to też ze specyfiki projektu. „Nie da się zrobić bałaganu na ulicy Wrocławia i go zostawić na dwa miesiące, aż przyjdzie drugi reżyser i dokręci swoje sceny. Trzeba to było szybko zrobić i likwidować ten plan. W takich okolicznościach czas pracy się bardzo rozciąga, ale te przerwy dają też szansę na dobre przygotowanie się do swoich dni” – wyjaśnia Ignaciuk.

Wejście w epokę z dużą dbałością o realizm

Nie tylko woda robi wrażenie. Twórcy serialu zadbali o każdy szczegół. Udało im się doskonale stworzyć atmosferę lat 90-tych. Po ulicy jeżdżą popularne wówczas samochody: maluchy, polonezy, a Jakub Marczak, jako aspirujący urzędnik, przemieszcza się Mercedesem W124.  Komunikacja odbywa się z użyciem telefonów stacjonarnych, z radia płyną dźwięki muzyki Kazika i „Małe radości” Roberta Jansona. Na sklepowych półkach wypatrzyć można z kolei popularne w latach 90-tych produkty.

Niezwykła charakteryzacja, kostiumy oddające ducha epoki

„Wielka Woda” to także skrupulatna praca przy charakteryzacji. Największą metamorfozę przeszła aktorka Anna Dymna, wcielająca się w rolę Leny Tremer, matki Jaśminy, głównej bohaterki. Aby zagrać emerytowaną, chorobliwie otyłą śpiewaczkę operową, Anna Dymna ubierała się w specjalny kombinezon, w którym musiała przebywać przez kilka godzin trwania zdjęć. Konstrukcja z pianki i watoliny szyta była misternie przez miesiąc.

Wiele pracy wykonały kostiumografki: politycy noszą garnitury w modnych w latach 90-tych kolorach: popielatym i brązowym. Luźne ubrania sprawiają wrażenie sporo za dużych, ale właśnie takie były wówczas modne. W oczy rzucają się pstrokate krawaty decydentów. Moda uliczna także nie rozczarowuje. W kontraście do ulicy Wrocławia wykreowana jest postać Jaśminy Tremer. Mieszkająca w Holandii, prezentuje powiew zachodniej mody.

Niemałym wyzwaniem było ubieranie statystów. Praca przy serialu odbywała się w wodzie i błocie. Za ekipą jeździł TIR z dodatkową garderobą. Ale wiele osób biorących udział w produkcji ubierało się we własnym zakresie. „Kostiumografki opowiadały, że przychodzili statyści już ubrani w rzeczy, w których w tamtych czasach chodzili. Wrocławska społeczność bardzo się w ten projekt zaangażowała” – mówi Anna Kępińska, producentka „Wielkiej Wody”.

Serial „Wielka Woda” przenosi do centrum wydarzeń z lipca 1997 roku dzięki precyzyjnemu oddaniu klimatu tamtych czasów i wytężonej pracy osób na każdym szczeblu począwszy od kostiumów, przez rekwizyty, aż po scenografię. „​​To była skala, której ja jeszcze w Polsce nie widziałem. Nasza ekipa techniczna to ludzie, którzy uczestniczyli w wielu projektach, a naprawdę czasami oczy im wychodziły z orbit”. „Wielka Woda” to była wielka przygoda. Po to robimy filmy, żeby takie przygody przeżywać” – podsumowuje reżyser Jan Holoubek. Nie dziwi zatem fakt, że zaledwie tydzień od premiery serial obejrzano już w 10 mln gospodarstw na całym świecie.