Małgorzata Bujara: Monorail.

Tadeusz Ferenc: Myślę o nim od siedmiu lat.

Na pańskim biurku stoi makieta takiego pojazdu.

– Wprowadzenie jednoszynowej kolejki elektrycznej do Rzeszowa to moje wielkie marzenie. Nie sposób w tym miejscu wymienić wszystkich naszych zabiegów w tej sprawie. Kilka lat temu jeździłem nawet do Szwajcarii, gdzie produkowane są takie kolejki. Producent akurat realizował zamówienie dla Tajwanu. Nawiasem mówiąc, wstrzymał wysyłkę, żebym mógł obejrzeć gotowy produkt. Rozmawiamy także z innymi producentami, z Francuzami, Włochami, najczęściej z kanadyjskim Bombardierem. Jeśli tylko dostaniemy zielone światło, ogłosimy przetarg.

Wspominam o zielonym świetle, bo w Polsce nie ma uregulowań prawnych pozwalających na wprowadzenie tego typu transportu, dlatego przez lata namawiałem każdego posła do zainteresowania się sprawą. Filmy reklamujące monorail wysyłałem do wszystkich świętych. Do premierów, ministrów. I wreszcie niedawno, pod koniec lutego, nastąpił przełom. Została powołana sejmowa podkomisja, która będzie pracowała nad zmianą prawa. Te zmiany mają umożliwić budowę kolejki nadziemnej na jednej szynie.

Tak jak pan jest wielkim orędownikiem tej idei, tak nie brakuje jednak sceptyków, którzy mówią, że to nie rozwiąże problemów transportowych miasta.

– Gdybym słuchał ludzi, którzy tylko tak marudzą, Rzeszów tkwiłby w miejscu. A my wykonaliśmy już badania pod kątem możliwości budowy tej kolejki. Na trasie, którą proponujemy, zdecydowanie można taką inwestycję realizować. Ponadto z obliczeń Bombardiera wynika, że dwuwagonikowy skład w ciągu godziny może przetransportować do 10 tys. pasażerów. Ośmiowagonikowy zaś prawie 42 tys. To efektywność porównywalna z metrem! A od tramwaju jest prawie dwukrotnie wyższa. Ale marne byłoby życie, gdyby był tylko jeden środek transportu. Musi być i piechotka, i samochody, i rowery, i motocykle, i autobusy. I kolejka – jako uzupełnienie.

Ten pomysł jest jednak kosmiczny.

– I bardzo dobrze, taki powinien być. Uważam, że tylko miasta z takimi pomysłami, z wizjami daleko wybiegającymi w przyszłość, mają szansę konkurować. Ja już myślę o kolejnych rozwiązaniach. Byłem niedawno w Hanowerze i oglądałem autobusy bez kierowców. To jest przyszłość. A jeśli uda nam się zrealizować marzenia o kolejce nadziemnej, będziemy pierwszym miastem w Polsce z monorailem.

Będzie sukces promocyjny.

– Tak, nie ukrywam tego. Zależy mi na tym, by gazety nie pisały o Rzeszowie, że leży niedaleko Łańcuta. Byłaby to fantastyczna sprawa dla promocji Rzeszowa. Szacunki mówią, że inwestycja będzie kosztowała 250-300 mln zł. Nie martwię się tym, pieniądze zdobędziemy.

Monorail to pieśń przyszłości. A Rzeszów już wszedł do rządowego programu elektromobilności. Już został ogłoszony przetarg na dostawę autobusów elektrycznych dla miejskiej komunikacji.

– W tym roku kupimy dziesięć autobusów elektrycznych. I jestem przekonany, że inni pójdą w nasze ślady. Gdy tylko ogłosiłem informację o autobusach elektrycznych, nasi taksówkarze wpadli na pomysł, by wprowadzać na rynek elektryczne taksówki. To, co robią, to wspaniała sprawa. I już jest ten pęd, chęć, żeby zaszczepiać ideę. Za dziesięć lat przynajmniej 50 proc. samochodów na naszych ulicach będzie elektrycznych. A cóż to jest 10 lat? Moment.

Elektryczne pojazdy, kolejka nadziemna to innowacja i ekologia w jednym. Ekologia już dawno przestała się chyba kojarzyć z byciem tylko „zielonym miastem”.

– Ale z tego nie rezygnujemy. W Rzeszowie remontowany jest właśnie główny deptak. Podczas ostatniej przebudowy, która odbyła się w drugiej połowie lat 90. ubiegłego wieku, wycięto stamtąd wszystkie drzewa. Poleciłem, by zieleń tu wróciła. Posadzimy 28 drzew, każde o wysokości 2,80 m. Piękne, kuliste korony. W ostatnich latach w Rzeszowie powstało osiem nowych parków. Pozostałe modernizujemy. W tym roku posadzimy 1,5 tys. nowych drzew i 8-9 tys. krzewów. Co roku na zieleń wydajemy 8 mln zł.

Na to zaś jak wygląda miasto, jak przyjaźnie się w nim spędza wolny czas, zwracają uwagę inwestorzy.

– Gdy przychodzi do mnie innowacyjna firma na spotkanie i jest zainteresowana inwestowaniem, od razu przywiązuję do biurka. Tak mówię do jej przedstawicieli, niby żartując. Bo jak się rozmawia z biznesem, niezwykle ważne jest, by stworzyć odpowiednią atmosferę. Chwalić się uczelniami i szkołami zawodowymi, pokazywać, że mamy odpowiednio przygotowaną kadrę. To dla nich niezwykle ważne. A u nas młodzi ludzie mają możliwość zdobycia wykształcenia politechnicznego, uniwersyteckiego czy zawodowego na poziomie technikum. Gdy pojawia się inwestor, natychmiast uruchamiamy klasy, które kształcą pod kątem jego potrzeb. Biznesmeni muszą czuć, że są tu potrzebni. Że oni tu zarobią i miasto zarobi. Gdy przychodzi do nas firma zainteresowana inwestowaniem, wyznaczamy pracownika, który biega z dokumentami po wydziałach i innych urzędach dla tej firmy. Mój urzędnik ma obowiązek załatwiać wszystkie sprawy dla tego inwestora.

Ja sam zawsze znajduję czas dla inwestora, nie ma innej możliwości. Traktuję go jako dobroczyńcę, że chce tu inwestować. Analizuję tylko, jakie korzyści osiągnie miasto po uruchomieniu innowacyjnej produkcji i zatrudnieniu ludzi.

Rzeszów musi się bardzo starać, by się wyróżnić na innowacyjnej mapie Polski?

– Rzeszów ma już swoją markę „stolicy innowacji”. Ona jest wyznaczana przez przemysł lotniczy i kosmiczny, a także informatyczny. Firmy, które u nas funkcjonują w tych branżach, to najwyższa światowa półka. Dzięki temu do Rzeszowa ciągną nowe podmioty z tych branż, jest tu ogromne zapotrzebowanie np. na informatyków. To dlatego uczelnie przyciągają do siebie wykwalifikowaną kadrę. Marki nie umocnimy przez nawet najlepsze akcje promocyjne. Umacniamy ją, sprzyjając temu procesowi. Są oczywiście w Polsce ośrodki o mocnej marce, w które wpisane są innowacje. To Wrocław, Poznań, Gdańsk, Warszawa. Ale my też sroce spod ogona nie wypadliśmy.

MIASTA ELEKTROMOBILNE

20 lutego prezydent Tadeusz Ferenc podpisał list intencyjny z Ministerstwem Rozwoju i Finansów, deklarując przystąpienie Rzeszowa do programu rozwoju elektromobilności. Dokument sygnowało w sumie 41 samorządów, a także Polski Fundusz Rozwoju, Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, ministerstwa Rozwoju i Energii. Samorządowcy w całym kraju do 2020 r. mają kupić w sumie 780 autobusów elektrycznych. Program zakłada także przyjęcie ustawy o elektromobilności już w najbliższych miesiącach oraz finansowanie zakupu publicznych pojazdów i budowę infrastruktury do ich obsługi.