W latach 50. i 60. Zakłady Metalowe „Mesko” zatrudniały około 23 tys. osób (miasto miało wówczas nieco ponad 50 tys. mieszkańców).
Rzekomo powstawały tam sokowirówki, miksery, kosiarki do trawy i odkurzacze, choć w rzeczywistości z taśm produkcyjnych zjeżdżała głównie amunicja.
Zakłady były częścią Zjednoczenia Przemysłu Zmechanizowanego Sprzętu Domowego funkcjonującego pod nazwą Predom. – Po Skarżysku krążyła anegdota, że niby wszystko było tajne przez poufne, a wystarczyło zajrzeć na ostatnią stronę gazety i zobaczyć nazwy zespołów sportowych. Bo mieliśmy Granat Skarżysko, Proch Pionki i Broń Radom – tłumaczy jeden z wieloletnich pracowników Mesko.
Rzeczywiście, miasto powstało niejako dookoła trzech wielkich zakładów przemysłowych. Jak wyjaśnia Artur Buńko, były dyrektor Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku i historyk, zakłady działały na terenie trzech niewielkich osad, i to właśnie z połączenia przedsiębiorstw, a w konsekwencji także osad powstało Skarżysko.
Rewolucja kolejowa
Jako pierwszy zakład historyk wylicza odlewnię żeliwa, która w latach 70. XIX wieku powstała w osadzie Kamienna. Działał ponad 100 lat. W Muzeum im. Orła Białego do dziś można oglądać figurkę Matki Boskiej, która stała w hali odlewniczej do 1945 roku, a potem zniknęła. Komuniści bardzo długo jej szukali. Na dawnym miejscu stanęła znów po 1989 roku. Okazało się, że była zakopana w hali, a hutnicy z ojca na syna przekazywali sobie tajemnicę.
Przełomem było jednak uruchomienie w latach 80. XIX wieku linii kolejowej z twierdzy Iwanogrod, czyli obecnego Dęblina, do Dąbrowy Górniczej. – To była największa stacja na całej linii. Tu było rozgałęzienie torów i składy paliwa dla lokomotyw parowych, a w rozkładzie jazdy uwzględniano pociągi m.in. do Wiednia, Petersburga i Paryża – opowiada Buńko.
Nic dziwnego, że w okresie świetności miasta na kolei pracowało ponad 4 tys. osób. Dziś stacja Skarżysko-Kamienna to ciągle jedna z większych stacji towarowych w kraju, ale kolejarzy jest tylko 500.
W PRL pod swoją opieką PKP miało m.in. zalew Bernatka i dom kultury. Rozpoczęto też budowę szpitala, chociaż funkcjonował już powiatowy. – Ruch na torach był bez porównania większy niż teraz. Ale z drugiej strony nikt się nie liczył z kosztami. Ostatnim wysiłkiem udało się pod koniec lat 80. zmodernizować stację rozrządową i dworzec towarowy. Na pasażerski zabrakło już pieniędzy – opowiada Tomasz Cieślik, kolejarz od dwóch pokoleń.
Miasto zbrojeń
Jednak to nie kolej oficjalnie stworzyła miasto, tylko zakłady zbrojeniowe. Decyzja o lokalizacji Państwowej Fabryki Amunicji zapadła w 1922 roku, a 1 stycznia 1923 roku nadano Kamiennej prawa miejskie. Obok fabryki powstały osiedla domów z charakterystycznego jasnego kamienia. Do pracy zaczęto ściągać fachowców z całego kraju. W 1939 roku zakład zatrudniał już 4,5 tys. osób.
Jednak to również z PFA związana jest najbardziej tragiczna część historii Skarżyska. – To było miasto bardzo patriotyczne, z silnymi tradycjami legionowymi. I chociaż go specjalnie nie broniono, a Niemcy zajęli niezniszczoną fabrykę, większość pracowników odmówiła pracy u okupanta. Niemcy chcieli złamać ducha miasta – mówi Buńko. W lutym i czerwcu 1940 roku rozstrzelano niemal tysiąc osób, m.in. harcerzy, nauczycieli i legionistów.
Z czasem w mieście uruchomiono obóz pracy przymusowej dla Żydów, w którym wymordowano ok. 25 tys. ludzi. – Trzeba pamiętać, że to był prywatny zakład zbrojeniowy. Właściciele odkupywali Żydów do pracy od SS po 5 złotych za osobę. Tyle płaciło polskie podziemie za nabój – przypomina historyk.
Osiedle obronne
W 1945 roku, gdy do Skarżyska wkroczyła Armia Czerwona, wznowiono produkcję, choć Niemcy wiele maszyn wywieźli.
Fabrykę rozbudowano, w czasach świetności załoga liczyła ponad 23 tys. osób, a PFA zmieniła nazwę na Zakłady Metalowe „Mesko”. Jednak to, co powstało za murami fabryki, owiane było tajemnicą. – Gdy zaczynał tu pracę mój dziadek, to był sekret. W domu się o tym nie mówiło. Tata też się niespecjalnie chwalił i ja też – mówi jeden z wieloletnich pracowników Mesko.
Dziś produkty zakładów można oglądać na wystawach uzbrojenia, słychać też o kolejnych milionowych zamówieniach na przeciwpancerne rakiety Spike czy przeciwlotnicze Grom. Zakład jednak nie jest już przemysłowym gigantem, zatrudnia tylko ok. 1,5 tys osób. – Mesko było największym błogosławieństwem i przekleństwem Skarżyska. Dzięki tym zakładom miasto się rozwinęło, ale gdy zbrojeniówka miała kłopoty, miasto też – ocenia naciskający na anonimowość mieszkaniec Skarżyska i pracownik fabryki.
– Ja nie dam złego słowa powiedzieć o Mesko. Gdy mieliśmy kłopoty finansowe, spółka zapłaciła podatek od razu za kilka miesięcy. A na terenach, z których się wycofała, powstają nowe firmy – kończy prezydent Skarżyska Konrad Krönig.