JANUSZ KĘDRACKI: Wiele miast i miasteczek zupełnie odmieniło swoje oblicze w ostatnich latach. Skarżysko wykorzystało szansę?
KONRAD KRÖNIG: Jeśli mam być obiektywny, to nie do końca. Jest to nie tylko moja opinia, ale też mieszkańców. Gdyby wcześniej rozpoczęto działania, które udało nam się wdrożyć w tej kadencji, Skarżysko wyglądałoby zupełnie inaczej.
W latach 2004-06 Skarżysko nie pozyskało ani złotówki z funduszy unijnych. Później było znacznie lepiej, ale okazało się, że miasto ma ponad 100 milionów długu i problemy z wypłatami dla nauczycieli i urzędników...
– Można tu mówić o pewnym przeinwestowaniu, ale z drugiej strony nie można powiedzieć, że inwestycje były niepotrzebne. Mieliśmy bardziej do czynienia z nieumiejętnym zarządzaniem finansami i stąd pojawiły się problemy z płynnością. Zwrócę uwagę, jak niski był poziom sprzedaży nieruchomości na terenie miasta w poprzedniej kadencji. Gdy zostałem prezydentem w grudniu 2014 roku, to dochody ze sprzedaży były zrealizowane tylko w 14 proc. Miały dać 4,2 mln zł wpływu, a dały 600 tys. W tym układzie musiało brakować pieniędzy na wynagrodzenia. Dla porównania – teraz, na koniec września 2016 r., ze sprzedaży zarobiliśmy 4,6 mln zł przy planowanych 5,9 mln. Dzięki temu, że umiejętnie zarządzamy finansami, nie ma już problemów takich jak w poprzednich kadencjach. Mało tego, na bieżąco spłacamy też długi, które zaciągnął poprzednik, i cały czas wykupujemy obligacje. Dzięki temu, że udaje nam się przyciągać do Skarżyska inwestorów i sprzedawać nieruchomości, udaje się bilansować budżet.
Rozumiem, że bankructwo Skarżysku już nie grozi. Czy macie jednak wystarczająco pieniędzy na wkład własny, by myśleć o kolejnych inwestycjach z unijnym wsparciem?
– Na tę chwilę, biorąc pod uwagę problemy, jakie mieliśmy jeszcze dwa lata temu, to sukcesem jest zachowanie płynności finansowej. Udało nam się nawet w niektórych jednostkach podnieść zamrożone przez lata wynagrodzenia. Jeśli chodzi o wkład własny do projektów unijnych, również mamy zabezpieczone środki. Oczywiście miasto ma wiele potrzeb i na ich realizację chcielibyśmy pozyskać pieniądze nie tylko z Unii, ale także z innych źródeł zewnętrznych. Zdarza się jednak, że ogranicza nas właśnie brak środków na wkład własny. Choć muszę przyznać, że pieniędzy mielibyśmy jeszcze mniej, gdyby nie restrukturyzacja zadłużenia, którą udało się przeprowadzić za zgodą organów nadzoru i banku.
Jakie są największe potrzeby Skarżyska? W co miasto chce teraz inwestować?
– Na pewno dużym wyzwaniem jest rewitalizacja osiedla Zachodnie. Będziemy chcieli pozyskać na to pieniądze z regionalnego programu operacyjnego, już złożyliśmy dokumenty. Chcemy wymienić oświetlenie w mieście na nowoczesne i oszczędne ledowe, w planach mamy również termomodernizację budynków użyteczności publicznej, głównie szkół.
Jest pan już prawie dwa lata prezydentem, przez poprzednie dwie kadencje był pan radnym. Jaki ma pan pomysł na Skarżysko?
– Odkąd zostałem prezydentem, stawiamy na przyciąganie do miasta inwestorów zewnętrznych oraz na wsparcie lokalnej przedsiębiorczości. Uruchomiliśmy Centrum Obsługi Inwestora, podjęliśmy uchwałę o zwolnieniu z podatku od nieruchomości tych, którzy decydują się zainwestować w Skarżysku. Za mojego poprzednika powstał inkubator technologiczny, który świecił pustkami. Wiele osób twierdziło wtedy, że niepotrzebny, że to przykład złego wykorzystywania środków unijnych. W niespełna rok udało nam się jednak doprowadzić do tego, że inkubator jest w całości skomercjalizowany. Firmy rozpoczynają tam swoją działalność, a po okresie inkubacji nabywają nieruchomości na terenie miasta, w tym także stare, niszczejące hale po zakładach Mesko. Remontują je i zatrudniają pracowników. Takim przykładem jest firma Pres Mebel z Częstochowy, która już zatrudnia kilkudziesięciu pracowników, do końca roku deklaruje zatrudnienie stu, a docelowo nawet 500 osób. Wicepremier Mateusz Morawiecki mówi, że sektor meblowy to przyszłość. Cieszę się, że udało mi się przyciągnąć firmę z tej branży. A zaczynała w naszym inkubatorze w kilka osób, potem wykupiła halę. Takich przykładów jest więcej. W tym momencie wszyscy, którzy chcą prowadzić działalność w naszym inkubatorze, muszą ustawić się w kolejce.
Udało się przyciągnąć do miasta kapitał zagraniczny?
– Oczywiście, nie wszyscy wiedzą, że w inkubatorze funkcjonuje firma Moxx z kapitałem fińskim. Zajmuje się produkcją sprzętu do holowania. Zarejestrowała się już u nas także spółka Euro Vig z kapitałem tureckim z branży metalowej, która poszukuje pracowników, głównie inżynierów i osób ze znajomością języka angielskiego. Tych firm jest znacznie więcej.
Bardzo dumny jestem z małych firm prowadzonych przez młodych ludzi, którzy po studiach decydują się wrócić do Skarżyska i tu prowadzić działalność gospodarczą. Takim przykładem jest firma Sugarhorse produkująca akcesoria jeździeckie.
Te firmy działają przeważnie na terenach po zakładach Mesko. Po drugiej stronie tej samej ulicy straszy hala po fabryce obuwia Fosko. Jest szansa na jej wykorzystanie?
– Tak, ale nie chcę zapeszać. Jestem świeżo po rozmowach, po międzynarodowym forum inwestycyjnym, które mieliśmy kilkanaście dni temu w Skarżysku. A jeśli mówimy o inwestorach, których udało się nam pozyskać, to ja jestem szczególnie dumny z tego, który do końca 2018 roku ma wybudować przy zalewie Bernatka park tematyczno-edukacyjny. W jego ocenie przyciągnie to do Skarżyska kilkaset tysięcy turystów rocznie. Zakładam, że ta inwestycja mocno rozsławi nasze miasto w Polsce.
Ten inwestor to Fundacja Promocji i Rozwoju Polski Wschodniej. Obiecuje zbudować muzeum biosfery, amfiteatr, ogród sztuki, park linowy, leśne sanatorium i hotel z domkami na drzewach. Na ile to jest realne pana zdaniem?
– Na 99 proc. Inwestor jest mocno zdeterminowany, żeby ta inwestycja powstała. Włożył w nią już niemało pieniędzy. Mam świadomość, że moi oponenci powątpiewają w jej sukces, bezsprzeczne jest jednak, że im więcej niedowiarków, tym sukces będzie większy.
Czy to oznacza, że kojarzone do tej pory głównie z przemysłem Skarżysko chce postawić na turystykę?
– Przyznam, że jeszcze kilka lat temu sceptycznie podchodziłem do tego, by napędzać rozwój regionu przez turystykę. Bo tak się zastanawiałem, że jak ktoś ma do wyboru Kraków czy Warszawę, to po co będzie przyjeżdżał do Skarżyska. I uważałem, że powinniśmy stawiać na przemysł. Z perspektywy czasu jednak muszę przyznać, że nie miałem racji. Dalej będziemy stawiać na przemysł, ale przekonałem się też, że turystyka ma bardzo duże możliwości rozwojowe. W mojej ocenie jeżeli pomysł jest dobry, można na niej zarabiać praktycznie wszędzie. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to będę prezydentem, który doprowadzi do tego, że stanie się jedną z wiodących gałęzi w gospodarce Skarżyska.
Miasto leży na popularnym szlaku, w połowie drogi z Krakowa do Warszawy, to atut?
– „Miasto na szlaku” to nasze hasło promocyjne i tak rzeczywiście jest. Bardzo dobre położenie, jeśli chodzi nie tylko o drogi krajowe, ale także duży węzeł kolejowy. Potencjał miasta jest duży, choć niewykorzystywany od lat. Moim celem jest to zmienić.