– To zrz±dzenie boskie, ¿e siostry Frankiewiczówny: Zofia, Helena i Jadwiga pojawi³y siê w Bia³ymstoku. Urodzone w Stanis³awowie (obecnie Ukraina), wykszta³cone w Warszawie… a tu raptem Bia³ystok. I ca³e szczê¶cie dla nas – mówi historyk, wychowanek szko³y prowadzonej przez siostry.
AKCJA "Nauczyciel na ca³e ¿ycie"
– Ojciec widzia³ talenty trzech córek, bardzo chcia³, by skoñczy³y studia w Warszawie. I tak siê sta³o: siostry trafi³y do niezwyk³ego miejsca: Warszawskiego Konserwatorium Muzycznego. Z jednej strony by³a to uczelnia kultywuj±ca XIX-wieczny typ kszta³cenia, z drugiej – ¶ciera³y siê w niej rozmaite nurty i nowoczesne estetyki. Sam fakt, ¿e w 1927 roku jej dyrektorem zosta³ Karol Szymanowski, o czym¶ ¶wiadczy. Najstarsza Zofia i m³odsza Helena zaczynaj± pobieraæ nauki u pedagoga tej uczelni – Aleksandra Micha³owskiego, znakomitego pianisty i kompozytora.
A po paru latach w ich biografii pojawia siê Bia³ystok. Pierwsza przyje¿d¿a Helena (1908-1980). Pocz±tkowo idzie do szko³y Zofii Wolañskiej-Micha³owskiej – zbie¿no¶æ nazwisk z ich wyk³adowc± z konserwatorium przypadkowa, nie ma tu koneksji – która prowadzi szko³ê muzyczn± im. Chopina. Helena zaczyna uczyæ gry na fortepianie. Potem w Bia³ymstoku zjawia siê Zofia (1906-1999), a¿ wreszcie najm³odsza Jadwiga (1911-1996).
Mo¿na by zapytaæ: sk±d wzi±³ siê im ten Bia³ystok? Decyzja przyjazdu wydaje siê irracjonalna.
Tropem mo¿e byæ fakt, ¿e w Bia³ymstoku w 1922 roku uczniowie Micha³owskiego, Jerzy ¯urawlew i Jerzy Lefeld, otwieraj± szko³ê muzyczn±. Szko³ê firmuje sam mistrz Micha³owski. S³owem: o Bia³ymstoku musia³o siê u Micha³owskich mówiæ. A nauczyciel móg³ o nim ze swoimi wychowankami rozmawiaæ.
Strategia
Mo¿e te¿ zdecydowa³ zakorzeniony w siostrach pêd pozytywistyczny? Mo¿e my¶l, ¿e lepsze bêdzie sprawdzenie siê na nowym gruncie, choæby w Bia³ymstoku, ni¿ op³ywanie w bankietowe sukcesy w Warszawie?
Przyje¿d¿aj±. A po kilku latach pracy u Wolañskiej Helena w 1936 roku postanawia stworzyæ Prywatny Instytut Muzyczny Heleny Frankiewicz. Wszystkie trzy musia³y o tym d³ugo rozmawiaæ. To jest te¿ rzecz niezwyk³a: zawsze wszêdzie by³y we trzy, dzia³a³y we trzy. To rzadko¶æ, która przywo³uje tak± refleksjê: zawsze trzeba mieæ kogo¶ obok siebie. Jedni maj± wspó³ma³¿onków, inni przyjació³, one, trzy niezwykle inteligentne i wra¿liwe kobiety – mia³y siebie. Sukcesów jednostkowo siê nie osi±ga. One by³y ze sob± razem ca³e ¿ycie. I by³y siebie pewne. Staæ wiêc je by³o na tak± rozmowê i tak± decyzjê.
Wiedzia³y: chc± po¶wiêciæ maj±tek i ¿ycie jednej dziedzinie: kszta³ceniu muzycznemu.
Wtedy, w po³owie lat 30., jest ju¿ z nimi ojciec. Zajmuj± kamienicê na Sienkiewicza 14, III piêtro. Helena wstawi³a tam podwójne, nowoczesne na owe czasy, d¼wiêkoch³onne drzwi. Szko³ê nazywaj± Instytutem Muzycznym. Jedni powiedz±: megalomania. Ja bym by³ ostro¿ny z ocen±. Bo gdy w 1938 roku w tym miejscu, dziêki samozaparciu sióstr, powstaje przedszkole muzyczne, to jest to naprawdê niezwyk³a jak na owe czasy, sprawa. To rezultat przemy¶lanej strategii: siostry s± pewne, ¿e kszta³cenie muzyczne powinno byæ permanentne i nowoczesne: od przedszkola po dyplom zawodowej szko³y muzycznej.
Czy chodzi³o o kszta³cenie artystów? Te¿. Ale nie tylko, przerobi³em to na sobie, ucz±c siê w tym miejscu kilkana¶cie lat, w Instytucie pracowa³a te¿ moja mama. Tak naprawdê siostrom chodzi³o o co¶ innego: o kszta³cenie wra¿liwo¶ci. Potraktowa³y to jako zadanie. My¶lê, ¿e gdyby nie by³y muzykalne, by³yby fachowcami te¿ w innej dziedzinie. I te¿ pracowa³yby w niej od postaw.
Helena by³a ¶wietn± organizatork±, mia³a cechy dowódcy. Zofia: ciep³a, urocza osoba, i ¶wietna pianistka. Jadwiga doskonale odnajdywa³a siê w edukacji umuzykalniaj±cej. Szybko podzieli³y zadania.
Tablica informacyjna z 1944 roku Fot. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego
£aska sekretarza
Przed dwie okupacje szko³a nie funkcjonowa³a, ale siostry, z których dwie pracowa³y wtedy w urzêdach niemieckich i mia³y kenkarty – by³y zdeterminowane. Nie zarzuci³y kszta³cenia, robi³y to potajemnie. Wiedzia³y, ¿e musi byæ jaka¶ wiê¼ ze ¶rodowiskiem, bo tylko wiê¼ mo¿e pomóc przetrwaæ. I nie myli³y siê.
Mamy w Muzeum Podlaskim niezwyk³± pami±tkê: kawa³ek dykty, 30x40 cm, a na niej skre¶lona informacja: prywatny instytut muzyczny zaczyna zapisy na rok 1944/45. Kawa³ek dykty prawdopodobnie pochodzi³ z fabryki dykty Pichlera, którego córka Helena, w instytucie sióstr prowadzi³a buchalteriê. Siostry siê wiêc nie podda³y, by³a w nich wiara: zaczynamy od nowa.
Po kilku latach przychodzi dramatyczny moment – to 1951 rok, gdy dochodzi do upañstwowienia szko³y. Dokumenty pokazuj± bezduszny styl my¶lenia w³adzy: „zawiadamiamy, ¿e szko³a zosta³a upañstwowiona, a obywatelkê mianujemy kierownikiem tej szko³y”. Do tego s± wydane ¶wiadectwa moralno¶ci, ¿e siostry mog± pracowaæ w o¶wiacie.
Dzi¶ to dokumenty historyczne, ale musia³ siê kryæ w nich wielki dramat. Wyobra¿am sobie, jak wszystkie trzy patrz± na te papiery i my¶l± o paradoksie: zostawaæ z nominacji jakiego¶ sekretarza kierownikiem w³asnej szko³y… Z jednej strony policzek, a z drugiej – có¿, innej mo¿liwo¶ci nie ma. Dzisiaj ³atwo powiedzieæ: podpisa³y lojalkê. A takich Frankiewiczówien by³y wtedy tysi±ce, które musia³y co¶ zdecydowaæ. Kalkulowa³y: albo, albo. W sumie uda³o im siê to miejsce ochroniæ. W latach 50. szko³a jest ju¿ pañstwowa, choæ dalej ze sznytem przedwojennego instytutu.
Pud³o Heleny
Pamiêtam ten czas i sam, i z opowie¶ci mamy.
To by³o niezwyk³e miejsce: enklawa, odrêbny ¶wiat, gdzie obowi±zywa³y pewne zasady, maniery. Nie zakon klasztorny, nie. By³o miejsce na sztubackie wyg³upy. Dzieci, tak jak i dzi¶: 120 g³upich pomys³ów na minutê. Ale nawet one by³y ¶wiadome wyj±tkowo¶ci tego miejsca. Jak szed³em ze swojej podstawówki nr 23 z Ko¶cielnej, na Sienkiewicza 14, to przechodzi³em z jednego ¶wiata w drugi. W pewnym sensie fundowa³o to trochê specyficzne rozdwojenie ja¼ni, ale ¿yczy³bym innym takiego. W instytucie obowi±zywa³a przyzwoito¶æ, pe³ne po¶wiêcenie.
Oniemia³em, gdy zobaczy³em pud³o zeszytów zapisanych przez Helenê Frankiewicz. Przychodzi³a na egzaminy wszystkich uczniów, zapisywa³a: kto, co, na jakim instrumencie gra, czy uczeñ zrobi³ postêpy, w czym jest lepszy, w czym mniej, na co zwróciæ uwagê. Interesowa³a siê te¿ sytuacj± rodzinn± dzieci i stara³a siê pomóc, gdy by³a taka potrzeba. Nakierowanie sióstr na uczniów nie dotyczy³o tylko kszta³cenia, ale by³o wielowymiarowe, zindywidualizowane, zadania by³y stawiane wedle mo¿liwo¶ci ucznia.
St±d w szkole móg³ siê uczyæ i wybitny kompozytor, Jerzy Maksymiuk, który zas³yn±³ w ¶wiecie, i historyk Andrzej Lechowski.
St±d w szkole byli nauczyciele, którzy dochowali siê wybitnych uczniów, byli te¿ rzemie¶lnicy.
Ale przede wszystkim by³a Helena Frankiewicz. Ona dawa³a temu niezwyk³± energiê i tworzy³a wyj±tkowy ¶wiat.
Jadwiga Frankiewicz (z prawej strony) prowadz±ca zajêcia z rytmiki. Lata 60. XX w. Fot. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego
Wy¿sza szko³a jazdy
To siê potem z czasem zaczê³o rozmywaæ – to, co w latach 50. trzeba by³o pazurami broniæ, w latach 70. zmienia³o siê kompletnie. Swoje zrobi³ Gierek, potem tzw. bia³ostockie przyspieszenie.
Wtedy na Podle¶nej powsta³a szko³a muzyczna [dzi¶ Zespó³ Szkó³ Muzycznych - red.] – to ju¿ natur± rzeczy, choæ zjawi³o siê nim grono te¿ nauczycieli od Frankiewiczówien, by³ ju¿ inny ¶wiat. Ale istotna jest kontynuacja, bez niej nie ma postêpu.
Ze wzruszeniem patrzê dzi¶ na to, co robi dyrektor Zespo³u Szkó³ Muzycznych Adam Juchnowicz, syn Edmunda. Edmund od lat 50. by³ w bia³ostockim ¶rodowisku muzycznym, a w latach 70. – dyrektorem tej szko³y, której szefuje teraz w³a¶nie Adam.
To ten sam kod kulturowy. I w tym w³a¶nie le¿y ogromna zas³uga sióstr Frankiewicz: one wytworzy³y kod i ¶rodowisko. Umiejêtno¶ci mo¿na nauczyæ ka¿dego. Ale wpoiæ zasady i stworzyæ ¶rodowisko – to jest ju¿ wy¿sza szko³a jazdy.
Gdy spotykam teraz ludzi zwi±zanych kiedy¶ ze szko³± sióstr – a przez szko³ê przy Sienkiewicza przesz³y setki m³odzie¿y – mamy wspólne do¶wiadczenia, wspólny wzorzec i my¶lenie o autorytetach. Tak jak dzi¶ wystarczy rzuciæ has³o: Klaps i teatr Antoniny Soko³owskiej, z którego wysz³y rzesze i aktorów i ludzi innych profesji, i wszystko jasne; tak samo mo¿na powiedzieæ o ¶wiecie sióstr Frankiewicz.
Ja mia³em swoje siostry, inni mieli pewnie te¿ takie si³aczki w innych zawodach – lekarze maj± choæby prof. S³awiñskiego. To ju¿ – legendy, które wy¶mienicie robi± swoj± robotê. W czasach, w których ³atwo nie jest, w których brakuje nam pewnych uniwersalnych zasad, gdy szukamy kotwic i odniesieñ – my¶lenie o ludziach z takim etosem pracy jest niezwykle wa¿ne.
Za skór± legendy
By³em w ¶wiecie zasad sióstr Frankiewiczówien kilkana¶cie lat i do dzi¶ bardzo du¿o mu zawdziêczam. To nie suche wspomnienie ze sztambucha, ale wspomnienie, które ca³y czas przek³ada siê na ¿ycie.
Najpierw prowadzono mnie kilka lat do przedszkola muzycznego w Instytucie. Nie przepada³em za tym, prawo dziecka. Potem siedem lat muzycznej szko³y podstawowej, nastêpne kilka lat szko³y ¶redniej. Spêdzi³em wiêc w tym miejscu w sumie blisko dwie dekady. A teraz w ¶redniej szkole muzycznej jest moja Natalka, wiêc zwi±zek naszej rodziny ze ¶rodowiskiem funkcjonuje wiêc nadal. To s± naprawdê niezwyk³e wiêzi. Nie ka¿dy musi potem zostaæ muzykiem, ale duch sióstr istnieje.
¯a³ujê, ¿e w nazwie Zespo³u Szkó³ Muzycznych nie ma nazwiska Frankiewiczówien. S³awy obecnemu patronowi Paderewskiemu by to nie ujê³o, a ogrom pracy sióstr dla Bia³egostoku by podkre¶li³o.
Jak je zapamiêta³em?
Helena, przychodz±c na egzaminy, mocno tremowa³a. Sztywnia³ i uczeñ, i ca³a komisja. To by³ czystej wody autorytet, choæ zero krzyku. U Zofii siê nie uczy³em, ona by³a pianistk±, a ja gra³em na skrzypcach. Natomiast by³em uczniem Jadwigi, która prowadzi³a zajêcia umuzykalniaj±ce. Nie by³em rozkosznym ch³opcem, za punkt honoru przyj±³em wyprowadzanie jej z równowagi, choæby ma³pimi minami. By³em wiêc czêsto wyrzucany z klasy, ale jako¶ zdawa³em. Mia³a ze mn± krzy¿ pañski. Pamiêtam, ¿e gdy skoñczy³em ju¿ edukacjê u Jadwigi, mama od niej us³ysza³a: „Halusiu, jestem taka szczê¶liwa, ¿e twój Andrzej skoñczy³ ju¿ edukacjê”. Mogê mieæ wiêc przynajmniej tak± satysfakcjê: zalaz³em legendzie solidnie za skórê.
Czekamy na wasze opowie¶ci o nauczycielach z podstawówki, liceum, uczelni, ale tak¿e o innych ludziach, którzy byli dla was inspiracj± na ca³e ¿ycie.
Regulamin akcji jest dostêpny TUTAJ. Teksty najlepiej przysy³aæ za po¶rednictwem naszej FORMATKI. Najciekawsze bêd± publikowane na ³amach ogólnopolskiej „Gazety Wyborczej” oraz w jej wydaniach lokalnych lub w serwisach grupy Wyborcza.pl.
Nades³ane prace wezm± udzia³ w konkursie, w którym jury wy³oni trzech zwyciêzców.
ZWYCIÊZCY DOSTAN¡ NAGRODY PIENIʯNE:
za pierwsze miejsce – 5556 z³ brutto,
za drugie miejsce – 3333 z³ brutto,
za trzecie miejsce – 2000 z³ brutto.