Bywało, że Zbigniew Wieczorek drażnił nas i śmieszył. Ale przede wszystkim nas nauczył, że humanistą jest nie ten, kto unika matematyki, ale ten, kto przeżywa swoje życie całościowo, nie dzieląc go na to, co publiczne i prywatne.

Pierwsze dni w nowej szkole z natury rzeczy bywają stresujące. Tym bardziej tremująca może być świadomość, że oto przekracza się progi liceum uchodzącego za jedno z najlepszych w Polsce. W moim jednak przypadku szczególnie paraliżujące było nie to, że rozpoczynam naukę w słynnym, radomskim Kochanowskim, lecz proste, niemal przyjacielskie pytanie, które usłyszałem z ust nauczyciela na pierwszej lekcji języka polskiego: „A ty co ciekawego przeczytałeś ostatnio?”. Na pierwszy rzut oka sytuacja wydaje się klarowna. Nauczyciel humanista pyta ucznia humanistę o jego lektury. A jednak. Jako świeżo upieczony absolwent gimnazjum osłupiałem. Książki? Jakie książki? Książki to ja teraz będę czytać - jesienią. W wakacje mogłem sięgnąć co najwyżej po komiks, i to gdzieś pomiędzy jednym meczem na podwórku a drugim.

Aktywizował nas kulturalnie

Dziś, myśląc z perspektywy czasu o tamtej sytuacji, postrzegam ją bardzo symbolicznie. Zadane w klasie pytanie: „Co ciekawego przeczytałeś ostatnio?”, zacierało granice. Burzyło mur między szkołą a życiem po dzwonku, między tym, o czym rozmawiamy na lekcjach, a tym, co robimy w domu. Czy taka była właśnie najważniejsza lekcja Zbigniewa Wieczorka? Że humanistą jest nie ten, kto unika matematyki, ale ten, kto przeżywa swoje życie całościowo, nie dzieląc go na to, co publiczne i prywatne? Głęboko wierzę, że tak.

Choć sam mogę być mu wdzięczny za coś jeszcze innego - wybór studiów polonistycznych - mam przeczucie, że to, jaką ścieżkę zawodową w przyszłości obierzemy, było dla niego sprawą drugorzędną. Jasne, zżymał się na liczbę aspirujących prawników wśród moich kolegów i koleżanek, lecz w gruncie rzeczy wydaje mi się, że chodziło mu o co innego: o to, by bez względu na życiowe wybory pozostać człowiekiem - w dobrym, renesansowym znaczeniu tego słowa. Robił wiele, by tak się stało. Przede wszystkim aktywizował nas kulturalnie. Na jaką skalę - o tym niech świadczy fakt, że mieszkając przez prawie osiem lat w Warszawie, nie odwiedziłem tyle razy teatru czy galerii sztuki, ile odwiedziłem, dojeżdżając z Radomia w czasach licealnych. Wystawa Zbigniewa Libery w Zachęcie - byliśmy tam. „Persona” Krystiana Lupy - byliśmy tam. Obłędne rekonstrukcje antycznego teatru w Gardzienicach - byliśmy tam. Festiwal Trzech Kultur we Włodawie - a jakże, byliśmy tam.

„Sor”, tak o nim mówiliśmy

Ta aktywizacja, z racji swojego rozmachu, ambicji i wynikających stąd podróży po całej Polsce, często nadszarpywała budżety naszych rodziców. Bywało jednak i tak, że przybierała wymiar lokalny. Ba, od tego właściwie powinienem zacząć. W końcu mówimy tu o Zbigniewie Wieczorku, jednym z laureatów Nagrody im. Ireny Sendlerowej, który jak mało kto przyczynił się do podtrzymywania pamięci o wielokulturowości - a przede wszystkim żydowskim obliczu - Radomia. Z jednej strony był więc marsz ulicami miasta, symbolizujący tragiczny exodus Żydów z ziemi radomskiej i zakończony przed pomnikiem Ofiar Getta. Z drugiej zaś - integracja z młodzieżą z Izraela, która podróżując po polskich miejscach pamięci, przyjechała również do Radomia.

Wycieczki wycieczkami, ale w murach szkoły też było ciekawie. „Sor”, jak o nim mówiliśmy, już w liceum tak między słowami zdawał się przekonywać nas, że literatura nie stoi w opozycji do życia. Przeciwnie, lektura i przeżycie pasjonującej książki może to życie wzbogacić, sprawić, że zanurzymy się w nim jeszcze mocniej. Tak właśnie - jako ukazanie, że literatura może być czymś żywym i aktualnym - odbieram jego pomysł z początku pierwszej klasy, by równolegle do kolejno przerabianych epok czytać literaturę nowszą, XX-wieczną. Z jedną z takich właśnie lekcji, gdy omawialiśmy „Pierwszy krok w chmurach” Marka Hłaski, wiąże się moja prywatna epifania, moment, w którym odkryłem „mięso” języka i siłę literackiego opisu.

W czasach, gdy chodziłem do liceum, zmarli Kołakowski i Edelman. Nie wiem, jak to się stało, ale o śmierci obu dowiedziałem się z lekcji języka polskiego właśnie. Znów - uważam to za bardzo znamienne. Jak jednak "sor" Wieczorek wplótł te informacje do swoich zajęć? Czy po prostu napomknął o nich na początku lekcji i swoim zwyczajem, oparłszy się o brzeg biurka, wyciągnąwszy rękę przed siebie i złączywszy trzy palce (kciuk, wskazujący i środkowy), rozpoczął wykład na temat wybitności (z naciskiem na to słowo) tychże intelektualistów? A może wspomniał o nich, polecając - jak to miał w zwyczaju - co ciekawsze artykuły z różnych tygodników? Tego niestety nie pamiętam.

Pocisk w końcu wybuchł

Tak samo jak nie pamiętam wielu innych sytuacji, które podówczas zdawały mi się przykre i niesprawiedliwe, a także sporów (również tych ideowych), które toczyłem z nim mniej lub bardziej jawnie. Kiedy bowiem myślę o Zbigniewie Wieczorku dziś, staje mi przed oczami obraz podobny do tego, który Miłosz nakreślił w "Rodzinnej Europie", opisując księdza Chomika. Osoby, która bywało, że drażniła nas i śmieszyła (czemu zresztą daliśmy wyraz w klasie maturalnej, przygotowując filmową parodię lekcji polskiego, gdzie porównaliśmy naszego nauczyciela do Adama Miauczyńskiego z "Dnia świra"), ale która - co stwierdziliśmy po latach z kilkoma kolegami - miała ważny wpływ na naszą obywatelską i kulturową świadomość.

Osoby, która była trochę jak "pocisk, wybuchający później, niż należało się spodziewać". Pocisk jednak w końcu wybuchł i dziś, ponad dziesięć lat od pierwszego naszego spotkania, przygnieciony życiowymi obowiązkami i rzucony na korporacyjną orbitę przypominam sobie jeden z odłamków tamtego wybuchu - Miłoszowe napomnienie, z którym Zbigniew Wieczorek nas niegdyś zapoznał: „Nie jesteś jednak tak bezwolny,/ A choćbyś był jak kamień polny,/ Lawina bieg od tego zmienia,/ Po jakich toczy się kamieniach”.

Akademia Opowieści: "Nauczyciel na całe życie"

Czekamy na wasze opowieści o nauczycielach z podstawówki, liceum, uczelni, ale także o innych ludziach, którzy byli dla was inspiracją na całe życie.

Regulamin akcji jest dostępny TUTAJ. Teksty najlepiej przysyłać za pośrednictwem naszej FORMATKI. Najciekawsze będą publikowane na łamach ogólnopolskiej „Gazety Wyborczej” oraz w jej wydaniach lokalnych lub w serwisach grupy Wyborcza.pl.

Nadesłane prace wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców.

ZWYCIĘZCY DOSTANĄ NAGRODY PIENIĘŻNE:

za pierwsze miejsce w wysokości 5556 zł brutto,
za drugie miejsce – 3333 zł brutto,
za trzecie miejsce – 2000 zł brutto.

Komentarze
Podałeś jeden z najmądrzejszych cytatów Miłosza - mój ulubiony.
już oceniałe(a)ś
4
0
Mocny i poruszający tekst. R.I.P.
już oceniałe(a)ś
0
0