Biorąc udział 80 lat temu w defiladzie 11 listopada 1938 r. - w 20-lecie odzyskania niepodległości - nie przypuszczałem, że będzie ona ostatnią, jaką widziało społeczeństwo Częstochowy - wspomina Stanisław Kusiba*.

Dla pokolenia żyjącego w latach II Rzeczpospolitej szczególne znaczenie pośród obchodzonych w tym okresie bardzo uroczyście rocznic niepodległościowych miało święto 11 listopada, dzień odzyskania w 1918 r. niepodległości po przeszło wiekowej niewoli. Było w zwyczaju, że w przeddzień tego święta w godzinach wieczornych także w Częstochowie organizowane były pochody (capstrzyki), w trakcie których na ulice miasta wyruszały liczne orkiestry dęte. Grały one marsze wojskowe, wśród których nie mogło zabraknąć popularnych melodii wojskowych, a przede wszystkim „Pierwszej Brygady”.

W tamtych czasach ulice naszego miasta były skąpo oświetlane, wobec czego po bokach każdej maszerującej orkiestry poruszał się szereg młodych ludzi niosących na długich drewnianych kijach mosiężne latarnie naftowe, które niemiłosiernie kapiąc, miały ułatwiać muzykom odczytywanie nut. Jako uczeń młodszych klas ubiegałem się o możliwość brania udziału w capstrzyku w charakterze „latarnika”. Mój udział budził za każdym razem sprzeciw mojej matki, która musiała po takiej imprezie prać moją odzież zanieczyszczoną wyciekającą często z lamp naftą.

Częstochowa, plac Pierackiego (dziś Biegańskiego), 11 listopada 1938 r. Przed trybuną i orkiestrą 27. Pułku Piechoty defiluje zmilitaryzowane stowarzyszenie Strzelec stworzone na bazie dawnych legionistów. Prawdopodobnie są to pocztowcy. W tle nieistniejący budynek na rogu ul. Dąbrowskiego i III Alei mieszczący przeróżne instytucje, który został spalony 17 stycznia 1945 r. przez wkraczające wojska radzieckie
Częstochowa, plac Pierackiego (dziś Biegańskiego), 11 listopada 1938 r. Przed trybuną i orkiestrą 27. Pułku Piechoty defiluje zmilitaryzowane stowarzyszenie Strzelec stworzone na bazie dawnych legionistów. Prawdopodobnie są to pocztowcy. W tle nieistniejący budynek na rogu ul. Dąbrowskiego i III Alei mieszczący przeróżne instytucje, który został spalony 17 stycznia 1945 r. przez wkraczające wojska radzieckie  Archiwum Stanisława Kusiby

Będąc już uczniem drugiej klasy „Traugutta”, wstąpiłem do gimnazjalnej orkiestry dętej i w podobnych capstrzykach brałem udział jako muzyk.

W owym czasie w Częstochowie istniało bardzo dużo orkiestr dętych, gdyż każdy większy zakład miał taki zespół. Należało to do powszechnie przestrzeganego obowiązku. Podobnie było z męskimi gimnazjami i liceami: orkiestry istniały przy gimnazjum i liceum im. Sienkiewicza, im. Traugutta, w „związkówce” i przy gimnazjum żydowskim. Instrumenty muzyków tej ostatniej szkoły wzbudzały nasz podziw i zazdrość, gdyż były nowe i niklowane, podczas gdy my graliśmy na instrumentach mosiężnych. Oprócz orkiestr zakładowych i szkolnych w Częstochowie były również muzykujące na bardzo dobrym poziomie orkiestry organizacji społecznych, jak orkiestry kolejarzy, ochotniczej straży pożarnej i działkowiczów. Ogólny podziw i uznanie wzbudzały jednak przede wszystkim występy orkiestr wojskowych częstochowskiego garnizonu, a mianowicie 27. Pułku Piechoty i konna orkiestra 7. Pułku Artylerii Lekkiej.

Uczestnicząc w capstrzyku w dniu 11 listopada 1938 r., nie przypuszczałem, iż będzie to ostatnia taka uroczystość obchodzona w II Rzeczpospolitej.

W tamtym okresie nasze społeczeństwo uspokajane było zapewnieniami rządzących o naszej potędze militarnej i roli sojuszy wojskowych z Francją i Rumunią. Jesienią 1938 r. dodatkowe poczucie siły rodziło zajęcie przez wojska polskie Zaolzia. Mało kto przypuszczał wówczas, że owe sojusze już wkrótce okażą się papierowymi deklaracjami.

Mało kto z częstochowian przypuszczał też w dniu 11 listopada 1938 r., że defilada na centralnym placu miasta im. Bolesława Pierackiego [minister spraw wewnętrznych zamordowany przez ukraińskich nacjonalistów w 1934 r. – przyp. red.] – dziś jest to pl. Biegańskiego – będzie ostatnią przed przerwą spowodowaną zawirowaniami historii.

Owego dnia, jak zresztą co roku, defiladę poprzedzały uroczyste msze święte na szczycie Jasnej Góry i w katedrze, w których uczestniczyły oddziały garnizonu częstochowskiego oraz organizacje kombatanckie i paramilitarne. Od wczesnych godzin porannych mieszkańców ulic przyległych do koszar na Zawadzie przy ul. Dąbrowskiego [dziś to obiekty politechniki – przyp. red.] budził miarowy stukot podkutych butów setek piechurów 27. Pułku Piechoty, którzy z orkiestrą i rozwiniętym sztandarem pułkowym na przedzie maszerowali na podjasnogórskie błonia. Od koszar na Zaciszu [dziś szkoła pożarnicza – przyp. red.] słychać było turkot kół zaprzęgów artyleryjskich i stukot setek końskich kopyt, kiedy na defiladę wyruszał 7. Pułk Artylerii Lekkiej. Na jego przedzie jechał poczet konny ze sztandarem jednostki i orkiestra na odpowiednio dobranych i wyszkolonych koniach. Na defiladę wyruszała również stacjonująca na Aniołowie jednostka łączności WP.

Częstochowa, plac Pierackiego (dziś Biegańskiego), 11 listopada 1938 r. Defilada z okazji święta odzyskania niepodległosci
Częstochowa, plac Pierackiego (dziś Biegańskiego), 11 listopada 1938 r. Defilada z okazji święta odzyskania niepodległosci  Archiwum Stanisława Kusiby

W tym czasie we wszystkich szkołach odbywały się zbiórki młodzieży, która w uroczystym pochodzie ze swoimi sztandarami szkolnymi i orkiestrami udawała się na mszę świętą do katedry, aby potem wziąć udział w manifestacji na trasie defilady wojskowej.

11 listopada 1938 r. przed szczytem Jasnej Góry stanęły w karnym ordynku szeregi żołnierzy, którzy nie przeczuwali, że już wkrótce przyjdzie im przeciwstawić się agresji Niemców i Sowietów. Na wałach klasztoru w owym czasie były już zainstalowane cztery duże megafony nagłaśniające msze święte i kazania. Jednakże w dniu tradycyjnej mszy polowej na wałach stawał trębacz wojskowy, który w odpowiednich momentach mszy głośnym sygnałem podrywał żołnierzy w tempie wydawanych przez oficerów komend do postawy „baczność”, w której ręce żołnierzy zaciskały się na kolbach karabinów, a ręce oficerów na rękojeściach szabel w postawie „prezentuj broń”.

W dniach poprzedzających święto służby magistrackie dekorowały pl. Pierackiego, na którym odbywać się miała defilada, a tutejsi mieszkańcy spontanicznie ubierali swoje domy.

Po stronie kościoła św. Jakuba zbudowana była mała trybuna honorowa dla osób odbierających defiladę wojska, organizacji kombatanckich, paramilitarnych i przysposobienia wojskowego młodzieży żeńskiej i męskiej. Na trybunie, oprócz dowódcy 7. Dywizji Piechoty i wysokich oficerów jego sztabu, przedstawicieli władz cywilnych i innych dostojnych gości, znajdowali się też występujący w granatowych oficerskich mundurach, wzbudzający powszechny podziw i szacunek, wiekowi uczestnicy powstania styczniowego, którym dane było dożyć wolnej ojczyzny.

Przed trybuną ustawiała się orkiestra 27. Pułku Piechoty z jej oficerem – kapelmistrzem i podoficerem „tamburmajorem”, mężczyzną wysokiej postury (ok. 190 cm wzrostu), starszym sierżantem Wcisło. W 1938 r. orkiestra występowała w hełmach bojowych nowego typu. Przed orkiestrą wysunięci byli czterej dobosze i czterej fanfarzyści, którzy od czasu do czasu włączali się do granych marszów fanfarowych. Po przemarszu oddziałów wojskowych ciąg defilady tworzyły umundurowane i uzbrojone oddziały prorządowego Strzelca, szeregi byłych żołnierzy brygad legionowych, korpusów wschodnich, murmańczyków, żeligowszczyków, bajończyków, hallerczyków, Sokoła i członkowie przysposobienia wojskowego.

Częstochowa, plac Pierackiego (dziś Biegańskiego), 11 listopada 1938 r. Defilada z okazji święta odzyskania niepodległosci
Częstochowa, plac Pierackiego (dziś Biegańskiego), 11 listopada 1938 r. Defilada z okazji święta odzyskania niepodległosci  Archiwum Stanisława Kusiby

Po defiladzie wojsko wracało do koszar na uroczysty w tym dniu obiad, a młodzież szkolna syta wrażeń wracała do szkół na okolicznościowe akademie. Przekazując sobie wrażenia z defilady na temat uzbrojenia oraz wyszkolenia naszych żołnierzy, nie przypuszczaliśmy wówczas, iż już niedługo przyjdzie nam stanąć do walki z przeważającą potęgą naszych zdradzieckich sąsiadów i że tej potędze żołnierz polski będzie mógł przeciwstawić niejednokrotnie tylko swoją odwagę i umiłowanie ojczyzny.

Pozostająca – pomimo upływu tylu lat – w moich wspomnieniach defilada 11 listopada 1938 r. była ostatnią, jakie widziało nasze społeczeństwo do lat 60.

Wtedy przez pl. Biegańskiego przeciągnęły w ramach zorganizowanego przez gen. dyw. Czesława Waryszaka, dowódcę Śląskiego Okręgu Wojskowego (i byłego dowódcę 6 pp w Częstochowie) pokazu zmotoryzowane jednostki pancerno-motorowe. Wspomniany pokaz naruszył konstrukcję wiaduktu nad torami kolei w I Alei NMP, co w konsekwencji spowodowało przecięcie miasta na czas długotrwałej odbudowy wiaduktu i konieczność korzystania z uciążliwych objazdów pod tzw. kacapskim mostem przy ul. Wilsona [dziś biegnie tędy al. Jana Pawła II – przyp. red.] bądź przez przejazd kolejowy przy ul. 1 Maja i Ogrodowej. Inne to jednak czasy i inna historia, tak odległa od owego listopadowego dnia 1938 r.

* STANISŁAW KUSIBA

Rocznik 1922, nestor polskiej motoryzacji. Prawo jazdy zrobił w 1938 r., w czasie wojny pracował jako kierowca, po wyzwoleniu rajdowiec i współzałożyciel firmy transportowej, która obsługiwała komunikację miejską w Częstochowie. Potem długie lata związany z PZMotem. Znawca przedwojennej Częstochowy.

AKADEMIA OPOWIEŚCI

Historia Polski to nie tylko dzieje wielkich bitew i przelanej krwi. To również codzienny wysiłek zwykłych ludzi, którzy mieli marzenia i energię, dzięki której zmieniali świat. Poprosiliśmy czytelników, by o nich napisali. Tak powstanie pierwsza prywatna historia ostatnich stu lat Polski. Opowieści zamiast pomników.

Na konkurs „Nieznani bohaterowie naszej niepodległości” napłynęło ponad 600 opowieści. Laureatów ogłosimy 5 listopada 2018 r.

Trzy najlepsze teksty - poza nagrodami finansowymi - zostaną opublikowane 5 listopada w „Ale Historia”. Wybrane można przeczytać na wyborcza.pl/akademiaopowiesci.

Komentarze
Piękna opowieść o przedwojennej Częstochowie.
już oceniałe(a)ś
3
0