Pisywałam nocami w kuchni, bo nie miałam swojego pokoju ani nawet własnego biurka. Mój mąż i córki wiedzieli, że po godz. 21 nie mogą tam wchodzić, więc nauczyli się robić herbatę do termosu - mówiła Marta Fox podczas poniedziałkowego spotkania w ramach Akademii Opowieści.

* O co chodzi w Akademii Opowieści?

* Wyślij zgłoszenie konkursowe

* Zapoznaj się z regulaminem

Katowickie Rondo Sztuki, które na co dzień jest galerią, zamieniło się w poniedziałek wieczorem w salonik literacki, którego gościem była pisarka i poetka Marta Fox. Spotkanie odbyło się w ramach Akademii Opowieści, akcji organizowanej przez „Gazetę Wyborczą”, która ma nakłonić naszych czytelników do napisania opowieści o najważniejszym człowieku w ich życiu.

– Ludzie nie piszą z wielu powodów. Nie mamy czasu, jest w nas strach przed krytyką. Albo myślimy, że nasze historie są nieciekawe – mówił Michał Nogaś, który był gospodarzem spotkania. Prowadzący poprosił Martę Fox o wskazanie najważniejszego człowieka w jej życiu.

To będzie opowieść o ojcu

– To bardzo trudne. Nie ma jednej takiej osoby. W zależności od etapu mojego życia pojawiały się kolejni najważniejsi ludzie. I jak tu wybrać tego jedynego? – żaliła się pisarka. Niemniej wybrała osobę, która najbardziej wpłynęła na jej osobowość. – Najpierw pomyślałam o swoich córkach, bo są dla mnie najważniejsze. Ale nie opowiem państwu o nich, gdyż byłaby to historia o mnie samej. Opowiem o moim ojcu Henryku Siemieniuku, który nie żyje już od 52 lat – wyjaśniła.

– Po wojnie mój ociec przyjechał na Śląsk z Podlasia. Mama - z Lubelszczyzny. Poznali się tutaj. Ja urodziłam się w domu przy ul. Brzozowej w Katowicach, podobnie jak moje siostry. Mieszkaliśmy w willowej piwnicy. Potem, w 1956 r., ojca aresztowali. Był żołnierzem AK. Pracując w kopalni Katowice, ukrywał się. Pamiętałam to aresztowanie, choć miałam zaledwie cztery lata – wspominała pisarka.

Jej tato zmarł na raka, gdy Marta Fox miała niespełna 13 lat. – Mama mówiła, że jest gorszego gatunku wdową po górniku, bo zmarł w łóżku, a nie na posterunku – opowiadała.

Kiedy moja córka włożyła sweter dziadka...

Jedyną rzeczą, jaką pisarka zachowała po ojcu, był sweter z owczej wełny. Nie mówiła nikomu o tym, że go zachomikowała. Pewnego dnia odnalazła go jej dorosła córka. – Jak ją zobaczyłam w tym swetrze, odblokowała się we mnie cała historia z aresztowaniem ojca. Przypomniałam ją sobie. Być może też w tej chwili odblokowała się we mnie moja poetycka dusza. Bo uważam, że mój ojciec był poetą, choć nie napisał w życiu ani jednego wiersza. A ja właśnie wtedy, w wieku 37 lat, napisałam swój pierwszy. Był o tym swetrze właśnie – wspominała wzruszona.

Ojciec Marty Fox urodził się w 1925 r., był więc z pokolenia Kolumbów. W partyzantce przybrał pseudonim „Fox”, czyli lis. I liskiem też nazywał swoją córkę. Był człowiekiem wrażliwym, cichym i małomównym.

– Długo nie mogłam mu wybaczyć tego, że umarł, a więc mnie zostawił. Nie potrafiłam sobie tego wytłumaczyć, myślałam, że zrobił mi na złość – wspominała. Ojciec pisarki, mimo że żył z nią krótko, potrafił ją wychować emocjonalnie.

– Pamiętam jego powiedzenie: w każdym zawodzie jest mistrz, rzemieślnik i partacz. Wzięłam je sobie do serca. Myślę, że byłby zadowolony z tego, co robię. Jestem typową córeczką tatusia. Dlatego podświadomie zawsze w swoim życiu szukałam mężczyzn, którzy byli do niego podobni – opowiadała Fox.

Marta Fox: Należy uwierzyć w siebie, poczuć się najlepszym

W drugiej części spotkania Michał Nogaś i Marta Fox zaczęli odkrywać przed tłumnie zgromadzoną publiką w różnym wieku tajniki pisania. – Cieszę się, że jest państwa tak dużo. I że są na sali młodzi ludzie. Chętnie dowiem się, kto dla młodych dzisiaj jest najważniejszym człowiekiem w życiu. Jeśli odważą się coś napisać – mówiła.

Bo właśnie pierwsze, co poradziła zgromadzonym, to być odważnym. Nie bać się tego, że ktoś powie coś złego o naszym pisaniu. Zawsze bowiem jest ktoś od nas lepszy, ale i gorszy.

– Należy więc uwierzyć w siebie, poczuć się najlepszym, wyjątkowym. Moje pokolenie tego nie potrafi, ale młodzi już tak. Sama zrozumiałam to dopiero po latach – radziła Marta Fox.

Po drugie, należy pisać, wyłączając „swojego wewnętrznego cenzora”, który nie pozwala otworzyć się autorowi. Bo pisanie – jak mówi poetka – jest wolnością, kreowaniem światów. Z drugiej strony owa wolność to też odpowiedzialność, gdyż każde słowo może zranić drugiego człowieka.

Po trzecie, trzeba znaleźć czas na pisanie, nie narzekać, że się go nie ma. – Ja sama, mając rodzinę, pisywałam nocami w kuchni, bo nie miałam swojego pokoju ani nawet własnego biurka! Pisałam o tym, co wymyśliłam w ciągu dnia. Mój mąż i córki wiedzieli, że po godz. 21 nie mogą wchodzić do kuchni, nauczyli się robić herbatę do termosu – żartowała. I absolutnie nie czekać na natchnienie, bo nie ma czegoś takiego, szczególnie w przypadku prozy. – Bez ołowiu w tyłku nie ma rezultatów – śmiała się.

Najważniejsze jest zawsze pierwsze zdanie

Pisarka przekonywała również o tym, że każda opowieść może być ciekawa. Nawet ta najbanalniejsza. Tylko musi być interesująco napisana. Najważniejsze w takiej historii jest pierwsze zdanie – to czwarta rada. Opowieść o swoim ojcu rozpoczęłaby w ten sposób: „Wystrugał mi autobus i pomalował na czerwono, bo tej farby na kopalni było pod dostatkiem”. – Prześledźcie sobie państwo różne pierwsze zdania w twórczości słynnych pisarzy – mówiła.

Po piąte, pisarka radziła, by nie pisać ogólnikowo, ale skupiać się na szczegółach. Na przykład opisywać brzozę, a nie po prostu drzewo.

Marta Fox przyznała również, że pisanie to ciężka praca. – To jak szychta na kopalni. Jak fedrowanie! – mówiła.

– No ładnie pani zachęca naszych gości do pisania! – śmiał się Nogaś. Niemniej, sądząc po frekwencji i zainteresowaniu, z jakim ponad 70 osób słuchało wspomnień i porad pisarki, wydaje się, że połknęli bakcyla i być może nie przestraszą się jej i chwycą za pióra, siądą do klawiatur oraz zdecydują się wziąć udział w Akademii Opowieści.

Najważniejszy człowiek w moim w moim życiu
Opowiedzcie nam o najważniejszym człowieku w waszym życiu. Staliście się dzięki niemu lepsi, mądrzejsi, bardziej wartościowi. Kim on jest, co dla was znaczy? Razem napiszmy jego historię. Szukamy opowieści, które nas uwiodą. Planujemy pomoc redaktorów i reporterów „Dużego Formatu” w przygotowaniu tekstów do druku na naszych łamach. Może to właśnie wasz bohater będzie tak interesujący, że pozna go cała Polska. I znajdzie swoje miejsce w historii.

*** KONKURS Z NAGRODAMI

Jak wziąć udział w konkursie? Na wasze opowieści czekamy do 31 marca. Opowiadanie pod hasłem „Najważniejszy człowiek w moim życiu” nie może przekraczać 8 tys. znaków. Należy je wysłać za pośrednictwem formatki dostępnej na stronie internetowej Akademii Opowieści. Każdy może nadesłać tylko jedno opowiadanie. W razie nadesłania przez uczestnika większej liczby do konkursu dopuszczone będzie tylko jedno – to najwyżej ocenione przez pięcioosobową kapitułę. Zwycięzcom przyznane zostaną nagrody pieniężne, a ich opowieści zostaną opublikowane w „Dużym Formacie”.

Szczegóły w specjalnym serwisie: Akademia Opowieści

Komentarze