Naukowcy uważają, że dzieciom trzeba stwarzać środowisko bogate w bodźce. Pozwalać im eksperymentować, eksplorować, samodzielnie sprawdzać. To oczywista oczywistość. Przynajmniej zanim dzieci trafią do szkoły.

- Człowiek ma silny mechanizm motywujący do poszukiwania informacji i stymulacji. Ciekawość jest jedną z ważniejszych cech konstytuujących człowieka - mówi prof. Wojciech Pisula z Instytutu Psychologii PAN.

Rozniecanie ognia...

Już ludzkie niemowlęta, wykorzystując wiedzę, z którą przychodzą na świat (a wiedzą zaskakująco dużo), konstruują bardzo wiele doświadczeń, które pozwalają dalej go poznawać. To fantastyczni naukowcy-empiryści. Stawiają hipotezy i je testują. Powtarzają czynności z rozmaitymi grupami kontrolnymi. Weźmy choćby takie rzucanie łyżeczki na podłogę: potrafią to zrobić setki razy.

Za każdym razem dziecko rzuca i sprawdza, czy jest brzęk. Nam się to wydaje irytujące, ale to prawdziwy eksperyment naukowy. Do tego maluch może kontrolować swojego rodzica jak na pilocie, bo on ciągle tę łyżeczkę podnosi. Dziecko bada więc zależności między różnymi bodźcami: puszczam - uderza - brzęczy. I testuje zależności pomiędzy tym, co ono robi, i tym, co robią inni dookoła. Niemowlak jest naukowcem, jest ciekawy cały czas, ciągle się uczy. Im staje się starszy, tym jego doświadczenia są bardziej skomplikowane. Dziecko doświadcza przy tym świata wszystkimi zmysłami naraz. Pobudza słuch, wzrok, dotyk.

Zwłaszcza dotyk! Najpierwotniejszy z naszych zmysłów. Od dotyku właśnie zaczynamy eksplorację świata. Dotyk zaczyna się rozwijać już w siódmym miesiącu naszego życia płodowego, na długo przed wykształceniem oczu czy uszu. Jest on też - w sensie dosłownym - najrozleglejszym ze zmysłów. Receptory dotyku znajdują się w skórze, której powierzchnia mierzy aż dwa metry kwadratowe. Także w naszym mózgu wrażenia dotykowe traktowane są priorytetowo. Kora czuciowa rozciąga się pasem przez cały mózg. Pomyślmy, jak aktywny się on staje, kiedy działamy rękami! Gdy manipulujemy, przekładamy, dotykamy, sprawdzamy.

A im więcej struktur w mózgu podczas uczenia zostaje pobudzonych, tym lepiej. Manipulując informacjami, przetwarzając je i używając w różnych kontekstach, na trwałe zapisujemy je w pamięci bez konieczności uciążliwych powtórzeń. Ten radosny okres spontanicznego uczenia się kończy się, kiedy dzieci trafiają do standardowej, systemowej szkoły.

...i napełnianie pustego wiadra

Tu większość wiedzy używa tylko jednego kanału przekazu: werbalnego. Sadzamy dzieci w ławkach i mówimy do nich. Tymczasem już w IV w p.n.e. Heraklit zwykł był mawiać: "Nauczać, to rozniecać ogień, a nie napełniać puste wiadro". A Arystoteles, ucząc, kazał swoim uczniom chodzić.

Jak dobrą miał intuicję, dowodzą badania neurobiologów, którzy odkryli, że aktywność fizyczna powoduje tworzenie się w mózgu, zwłaszcza w obszarach związanych z funkcjami poznawczymi, substancji zwanej czynnikiem wzrostowym mózgu, "odżywki dla neuronów". Ruch polepsza także koordynację ręka - oko, rozwija wyobraźnię przestrzenną i wzmacnia połączenia między półkulami mózgu, co przyspiesza przepływ informacji.

- Nauczając, pamiętajmy, że wiedza ma swoją architekturę - mówi propagująca w Polsce osiągnięcia neurodydaktyki dr Marzena Żylińska. - Wszystko musi być tak zbudowane jak dom. Musi mieć fundament, na tym ściany, w tym okna. Ten fundament to są doświadczenia cielesne. Fizyczne doświadczanie świata. Nie uczymy się pojęć przez definicje. Żadna mama nie mówi dziecku, co to znaczy "ciepłe", "miłe". To się czuje przez kontekst sytuacyjny. Dziecko siedzi w wannie i dolewamy ciepłej wody, mówiąc: "Ciepła woda, nie za gorąca?" I zaczyna rozumieć, co to jest ciepło. Tak właśnie powinniśmy nauczać: tu ważne jest doświadczanie świata i manipulacja konkretami - dopiero na tej bazie możemy budować rozumienie abstrakcji.

Taki rodzaj nauki proponują centra nauki. Co jednak stoi na przeszkodzie, by tak właśnie uczyły szkoły?

Dlaczego nie przenieść do nich nauczania wielozmysłowego, doświadczenia, eksperymentu, przygody?

Tylko. jak to zrobić?

To wyzwanie podejmuje Centrum Nauki "Kopernik" i jego nowa Pracownia Przewrotu Kopernikańskiego.

Co to będzie za przewrót?

- Propozycja Pracowni to budowa nowej kultury uczenia się - mówi rzecznik CNK Katarzyna Nowicka. - Takiej, która stawia w centrum osobę uczącą się - aktywną, budującą swoją wiedzę i umiejętności przez doświadczanie, badanie, realizowanie projektów. Osobę, która zdobywa umiejętności przydatne w życiu, rozumie ich znaczenie dla swojej przyszłości i rozwija kompetencje społeczne.

Od początku swojej działalności Centrum stwarza warunki sprzyjające uczeniu się przez doświadczanie - udostępnia interaktywne eksponaty, organizuje pokazy i zajęcia w laboratoriach, Teatrze Wysokich Napięć, Majsterni, planetarium.

Powołana niedawno do życia w ramach Centrum Nauki "Kopernik" Pracownia Przewrotu Kopernikańskiego ma wykorzystać potencjał merytoryczny instytucji i jej doświadczenia w tworzeniu społeczności uczącej się, a także współpracy z nauczycielami, naukowcami czy biznesem.

Będzie wprowadzać nową kulturę uczenia się do szkół, propagować stosowanie w nich jako narzędzia edukacji metody naukowej - tak naturalnej dla dziecięcego sposobu odkrywania świata.

Dlaczego "przewrót kopernikański"? - Tą metaforą opisuje się przemianę w sposobie patrzenia człowieka na świat. Oczywiście w podstawowym znaczeniu odwołuje się ona do naszego patrona Mikołaja Kopernika, który dokonał zmiany fundamentalnego paradygmatu naukowego: wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię - mówi Katarzyna Nowicka.

Zwrotem tym określa się także rewolucyjną koncepcję filozoficzną Immanuela Kanta. Jego poprzednicy uważali, że doświadczenie umożliwia stworzenie pojęcia. On dowodził, że to pojęcia umożliwiają doświadczenie. Zabieg ten nazywany jest przewrotem kopernikańskim w filozofii.

W pedagogice do przewrotu kopernikańskiego odwołał się amerykański reformator edukacji John Dewey, stawiając w centrum uwagi dziecko, a nie przedmiot nauczania. Uważał, że źródłem zdobywania i weryfikowania wiedzy jest doświadczenie, a uczenie ma następować na skutek działania. Nauka ma przebiegać niejako przy okazji pobudzania wrodzonych zdolności dzieci, wzbogacania ich doświadczeń. Uczniom należy stawiać problemy do rozwiązania - szukając odpowiedzi, powinni zdobywać wiadomości. W ten sposób proces nauczania przypomina proces badawczy, w którym stawia się hipotezy, a potem sprawdza je empirycznie.

Jak działalność Pracowni Przewrotu Kopernikańskiego ma wyglądać w praktyce?

Centrum Nauki "Kopernik" przekazało właśnie Ministerstwu Edukacji Narodowej propozycję zmiany funkcjonowania pracowni przyrody w klasach IV-VI szkoły podstawowej. Rekomendacja dotyczy jej wyposażenia, infrastruktury, kierunków szkoleń nauczycieli oraz organizacji pracy szkoły. Przede wszystkim jednak odnosi się do metod pracy z uczniem, by samodzielne eksperymentowanie mogło stać się podstawą edukacji przyrodniczej. Rekomendacja stanowi punkt wyjścia.

Kończy się rok szkolny. Nauczyciele planują pracę na wrzesień. Może warto uwzględnić w niej więcej samodzielnego działania, eksperymentowania, doświadczania?

Dzieci to fantastyczni naukowcy. Wystarczy tylko nie zgubić ich naturalnej ciekawości.

Komentarze