AKADEMIA OPOWIEŚCI. Spośród najważniejszych osób stojących przy moim boku w różnych okresach życia rodzinnego i zakonnego oraz na różnych poziomach: intelektualnym, emocjonalnym i duchowym, postanowiłem wybrać Jean Vaniera (ur. w 1928 r. w Genewie). Naznaczył on moje życie głównie przez swoje teksty, działalność, ale i dwukrotne osobiste spotkanie.

* O co chodzi w Akademii Opowieści?

* Wyślij zgłoszenie konkursowe

* Zapoznaj się z regulaminem

Akademia Opowieści
Akademia Opowieści  Akademia Opowieści

Będąc małym chłopcem, przez kilka lat odwiedzałem dom dla upośledzonych chłopców, prowadzony przez siostrę mojej mamy. To było moje pierwsze tak mocne doświadczenie spotkania z niepełnosprawnością.

Już jako człowiek dorosły Vanierowi zawdzięczam świadome przyjęcie swojej kruchości nie jako przeciwnika, ale jako jednego z moich atutów i pomost do drugiego człowieka, który także skrywa swoją niepewność. Dzięki niemu uświadamiałem sobie, że bezsilność może być najistotniejszym warunkiem ludzkiej i chrześcijańskiej dzielności.

Anna Kamieńska pisała w pamiętniku, że "człowiek zbyt silny nie może otworzyć się na miłość, zamyka się w swojej sile jak w twierdzy. Nie potrafi się poddać". Vanier nauczył mnie takiej szczęśliwej konfrontacji z tym, co we mnie słabe, tak by to doświadczenie otwierało na "innego", bez ukrywania się za maską siły.

Pozwolił mi też zrozumieć właściwe miejsce upośledzonych osób w społeczeństwie, także w Kościele. Sam, mając przed sobą karierę w marynarce wojennej Kanady, poświęcił życie takim właśnie osobom. Nie widział tego jednak jako kolejnej formy miłosiernej litości. Nie widział siebie w roli zwykłego opiekuna upośledzonych mężczyzn, z którymi zamieszkał, chcąc zerwać z jasnym podziałem, kto jest silny a kto słaby w tej relacji.

MATEUSZ SKWARCZEK

Jean Vanier

Gdy byłem redaktorem naczelnym oficyny wydawniczej "W drodze", wydaliśmy wybór korespondencji Jeana Vaniera z wybitną francuską filozof Julią Kristevą, także wiernej towarzyszki swojego upośledzonego syna, zatytułowany "(Bez)sens słabości. Dialog wiary z niewiarą o wykluczeniu".

Opowiadanie Ignacego Karpowicza. Matka powiedziała jej: Gdyby dobry Bóg był, to nie byłoby ciebie

W jednym z listów pisał do Julii: "Każdy asystent w Arce ma możliwość dzielenia się z innymi swoimi lękami, skłonnościami do przemocy, swoim obrzydzeniem, tym, co odpycha, ale także tymi magicznymi chwilami, kiedy jego serce otwiera się na drugiego. Zaczyna wtedy kwestionować tyranie normalności, funkcjonowanie społeczeństwa, które w sposób uprzywilejowany traktuje silnych, a odsuwa na bok słabych. Zaczyna odkrywać inny świat, i staje się bardziej wolny".

Pod wpływem Jeana powstało dotąd w całym świecie 131 wspólnot L'Arche, a dwie z nich znajdują się w Polsce. Dodatkowo powstał ruch wspierający rodziny, których członkami są osoby upośledzone - "Wiara i światło".

Jean swoim podejściem wpłynął także na moje myślenie teologiczne, obraz Boga i Kościoła w jego relacjach do wewnątrz i ze światem zewnętrznym. Pisał do Kristevy: "Moja wiara w Boga nie jest wiarą w Boga potęgi, ale wiarą w Boga wszechmocnego, który staje się bezsilnym, który czyni się biedny, aby dołączyć do nas w naszym ludzkim ubóstwie. Ten Bóg nie jest u naszego boku jako przełożony, ale jako przyjaciel, który odkrywa nam naszą wartość, naszą niepowtarzalność, przyjaciel, który stara się nas podnieść, utrzymać w postawie wyprostowanej, przyjmując z jednej strony nasze ziarenka życia i także nasze ziarna śmierci, nasze pragnienie komunii i nasze lęki zrodzone z niepokoju".

*** Poszedł do pracy w nocy, zamknął okna, drzwi, położył się między probówkami i odkręcił gaz

Prawda o słabości Boga może czasem także uwierać w samym Kościele. Aby ukryć swoją niepewność w relacji ze światem może przybierać triumfalną pozę, która może skutkować pokusą co najmniej słownego wykluczania. Zaakceptowana słabość natomiast otwiera na bliskość: "czasami mam wrażenie, jakby Kościół dążył do tego, by się zbroić, wzmacniać, by się chronić i instytucjonalizować. Zdarzało się nieraz, że zarzucano mi, iż nie kocham Kościoła. Nie myślę, że to prawda. Kocham i akceptuję ten Kościół, który czasem się boi, ale pokładam nadzieję w Kościele, który czyni się ubogim, aby bardziej towarzyszył wszelkiego rodzaju biednym i wykluczonym, podnosić ich na duchu. Rodzić Kościół to odkryć, że jest on cudzoziemcem, pragnąć, by stał się w pełni sobą, przejrzysty i wrażliwy, ponieważ jest związany z osobami, które są słabe i wrażliwe, oraz pragnąć, by czynił Jezusa - swojego łagodnego i pokornego sercem założyciela - obecnym dla wszystkich ludzi" - dzielił się z Julią.

Tytuł pochodzi od redakcji

*Maciej Biskup OP - przeor klasztoru i proboszcz parafii św. Dominika w Szczecinie. Do zakonu wstąpił w wieku 19 lat. Był m.in. dominikańskim duszpasterzem powołań, magistrem nowicjuszy i studentów oraz redaktorem naczelnym wydawnictwa "W drodze". Autor książek "Ocalić w sercu", "Zaskoczony wiarą".

NAJWAŻNIEJSZY CZŁOWIEK W MOIM ŻYCIU

Autorom opowieści, które będą podobały się nam najbardziej - zaoferujemy pomoc dziennikarzy "Dużego Formatu" w przygotowaniu tekstów do druku. Najlepsze opublikujemy.

Nasi mistrzowie Mariusz Szczygieł, Michał Nogaś i Włodzimierz Nowak zapraszają na warsztaty Akademii do 12 miast w Polsce. Będziemy uczyć, jak dobrze opisać Waszego bohatera.

Do Akademii będziemy powracać w "Dużym Formacie", a szczegóły znaleźć można w naszym serwisie AKADEMIA OPOWIEŚCI.

O opisanie "Najważniejszego człowieka w moim życiu" poprosiliśmy kilkoro znanych szczecinian. Ich opowieści drukujemy w świątecznym "Magazynie Szczecińskim". Mamy nadzieję, że zainspirują Was do własnych przemyśleń i nadsyłania opowieści.

Termin nadsyłania prac: od 12 stycznia do 31 marca 2017 roku

Komentarze
Zaloguj się
Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem