Czekamy na Wasze listy. Napisz: listydogazety@gazeta.pl
Wiele osób takich jak ja, a więc też obywateli tego kraju, zastanawia się komu służy państwo i jak powinni rządzić wybrani w demokratycznych wyborach przedstawiciele.
Jestem kobietą urodzoną w 1955 r., mężatką, po ukończeniu wyższych studiów w 1979 r. rozpoczęłam pracę zawodową. Urodziłam dwie córki w 1980 i 1983 roku. Córki są dorosłe, skończyły studia, wyszły za mąż. Około roku przeznaczyłam na wychowanie każdej z nich, potem pomagała rodzina i instytucja przedszkola. Tak więc w roku 2010 mam 31 lat pracy, i 5 lat okresów tzw. bezskładkowych czyli studia.
I właśnie spotyka mnie sprawiedliwość. Kobietom urodzonym w 1954 roku i później, zlikwidowano możliwość przejścia na emeryturę, wydłużając czas pracy o 5 lat, bez żadnych okresów przejściowych, a za 4 lata, w wyniku tzw. reformy, w taki sposób naliczą mi emeryturę, że wyniesie ona około 1100-1400 zł.
No i pracując do 60 roku życia nie mam możliwości pomocy w wychowaniu wnuków, a więc umożliwienia pracy córkom... itp. Blokuję etat młodym. Z kolei znalezienie pracy przez kobiety z małym dzieckiem graniczy z cudem. Koło się zamyka.
Poruszany temat to wprowadzona bez dyskusji (takiej jak teraz o OFE) reforma systemu emerytalnego nazwana często przez dziennikarzy i innych twórców opinii "sprawiedliwym systemem". Reforma pokrótce ma polegać na podziale zgromadzonych przez pracującego obywatela środków finansowych w określonych instytucjach przez przewidywany okres życia kobiet i mężczyzn. Kobieta w chwili obecnej pracuje do 60 roku życia, mężczyzna do 65 roku.
Kogo obejmie tzw. sprawiedliwy system, o tym już nie mówimy, a przecież wszyscy wiemy, że nie wszystkich. Przecież są w tym kraju grupy wybrane: rolnicy, służby mundurowe, nauczyciele, górnicy, sędziowie, prokuratorzy i wiele innych, których powyższe zasady nie obowiązują.
Jest również cała rzesza emerytów, którzy odeszli w ostatnich latach na emeryturę (najczęściej kończąc pracę wcześniej, w wieku 55 lat kobiety i 60 mężczyźni). Ich emerytury naliczane na zasadzie przeróżnych wskaźników, liczone w jakiś przedziwny sposób w zależności od potrzeb rządzących i znacznie przekraczają te naliczane na razie jako prognoza w sposób zgodny z tzw. reformą, po przepracowaniu do 60 lat przez kobiety i do 65 mężczyźni - a więc o 5 lat dłużej.
Tak więc dotychczasowy system dopłacał do wszystkich obywateli tego kraju. Dopłacał, ponieważ przez lata pracy wynagrodzenia pracowników były tak niskie, że wysokość emerytury jest w granicach minimum socjalnego.
Skoro nasz system emerytalny cały czas od okresu powojennego dokładał do wszystkich emerytów, czyli do wszystkich obywateli tego kraju, to dlaczego nie może dokładać dalej? W jaki sposób rząd wykorzysta zaoszczędzone na przyszłych emerytach (płacąc im głodowe emerytury) miliardy złotych? Co rząd chce zrobić z tzw. zaoszczędzonymi pieniędzmi (płacąc kwoty nie pozwalające na wykup leków i opłaty mieszkań). Dlaczego nikt nie zadaje tych pytań? Wydaje mi się, że wszystko to co robimy, powinno być robione dla ludzi, żeby zapewnić im godziwe życie i godziwą starość. Co ma dać zaoszczędzenie na emerytach? Nie trzeba być prorokiem - biedę i wzrost wydatków na pomoc społeczną.
Poza tym jak można zmieniać system dla ludzi, którzy po 30-40 latach pracy odejdą za 3-, 4-, 5 lat na emeryturę. Nowe rozwiązania można proponować osobom, które mają w perspektywie emeryturę za 20-30 lat!
Nie jestem prawnikiem, ale tego rodzaju zmiany systemu emerytalnego są z pewnością niezgodne z konstytucją. Należałoby rocznikom 1954 i kolejnym naliczyć emeryturę w sposób obowiązujący dla rocznika 1953, a kolejne lata pracy powinien objąć zmieniony system.
Kolejny problem to tzw. kapitał początkowy. Dlaczego udowadnianie przekazywanych składek zrzucono na obywateli, przecież to zakład pracy zobowiązany był do odprowadzania składek grupowo od wszystkich, a teraz obywatel musi udowodnić, że zakład pracy zrealizował ten obowiązek. Udowadnianie w taki sposób kapitału jest też niekonstytucyjne.
W moim przypadku nie udało mi się odszukać dokumentów z 3 zakładów pracy, pomimo że mam świadectwa pracy, nikt nie jest w stanie wypełnić dokumentów wymaganych przez ZUS, ponieważ zakłady pracy nie istnieją, do szefów, księgowych nie można dotrzeć, a że były to małe kilkuosobowe zakłady, nie przekazały dokumentów do archiwum. Kto myślał o archiwum w latach 1989-1992.
Na zakończenie chciałabym zdecydowanie sprzeciwić się tzw. sprawiedliwemu systemowi emerytur (piszę to drwiąco) tylko dla wybranych grup pracowniczych i dla wybranych roczników. Dla mnie to żadna reforma, komentatorzy, redaktorzy nie powinni używać stwierdzenia sprawiedliwy, a przy pisaniu tych pełnych zachwytu komentarzy trochę zastanawiać się o czym piszą.
Wprowadzając "zmiany" myślmy o ludziach, o tych którzy uczciwie pracują, wychowują dzieci i do końca swoich lat pracy nie wiedzą, jakie jeszcze niekorzystne dla obywateli zmiany zafundują nam rządzący.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze