Mój list nie jest pochwałą PRL. Jest migawką wspomnień jakie wryły się w pamięć 7-letniego dziecka.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

A Ty jesteś z jakiego pokolenia? Nie pamiętasz PRL w ogóle? Co ''sprzedali'' ci rodzice? Martyrologię czy groteskę? A może jest jeszcze inaczej? Czekamy na Wasze listy. Napisz: listydogazety@gazeta.pl

Pamiętam brak butów, masła, mięsa, cukru, benzyny, możliwości wyjazdu i brak perspektyw. Ale pamiętam też zupełnie inne obrazy i zupełnie inne...

Trzej chłopcy o tym samym nazwisku. Siedzą na tarasie i mogą porozmawiać o Polsce. Różnią się jednak spojrzeniem na świat. Mój ojciec miał 7 lat, gdy skończyła się wojna, ja miałem 7,5 roku w czerwcu 1978, a mój syn skończył 7 lat w 2007 roku.

Propaganda sukcesu

Swoją pierwszą rozmowę o polityce pamiętam doskonale. Było to w czerwcu 1978 roku, gdy miałem siedem i pół roku. Mieszkałem wtedy z rodziną w nowiutkim M5 - mieszkaniu na nowym osiedlu z wielkiej płyty. Stryj, wykładowca na uniwersytecie przyjechał w odwiedziny i zabrał mnie na spacer. Szedł smutny i przygnębiony, a ja zachwycony swoim miastem pokazywałem mu przedszkole, nowy plac zabaw, nowy ośrodek zdrowia, swoją nową szkołę, bibliotekę i opowiadałem, że niedługo otworzą nam nowy szpital. Stryj spojrzał na mnie z uśmiechem i westchnął.

- Tak Jurek, bo ty jesteś dzieckiem propagandy sukcesu.

- Co to jest propaganda stryju? - spytałem.

- Zaprowadź mnie lepiej do baru - odrzekł stryj i westchnął.

Był strasznie rozczarowany. Zaprowadziłem go do mojego ulubionego baru - nowiuteńkiego i pachnącego leniwymi z cukrem, gdzie potrawy były wypisywane żółtymi literkami na czarnej tablicy a miłe panie w szmacianych butach i stylonowych fartuszkach wspinały się na drabinkę, by zdjąć cenę z potraw, które właśnie wyszły.

- Mleczny - burknął i zawrócił zrezygnowany.

Natychmiast naprawiłem błąd i poszliśmy do jednego z czterech w naszym 25-tysięcznym mieście barów z piwem. Byłem szczęśliwy, bo stryj na widok kufli uśmiechnął się no i kupił mi pepsi. Nie oranżadę z kapslem na sprężynie tylko prawdziwą pepsi. Pamiętam jej zapach i smak i kolor i to uczucie, gdy przykładałem oko do brzegu szklanki żeby poczuć jak pękające bąbelki pryskają mi w twarz.

Wróciliśmy inną drogą, pokazałem mu nasz przedszkolny plac zabaw, który odlewnicy w czynie społecznym wyposażyli w różne wspaniałe i kolorowe drążki i zjeżdżalnie. W pobliżu znajdował się żłobek, z którego pamiętam tylko mierzenie temperatury w pupie i kolejkę elektryczną, przy której cała grupa ma wspólne zdjęcie. Mijaliśmy też Park Odlewnika zbudowany w czynie społecznym nie tylko przez robotników z odlewni. Park do dziś oddziela zielenią osiedle od fabryki. Słońce pięknie oświetlało pawilony handlowe i świeżutko oddane bloki. Na ogromnym parkingu stały tylko cztery samochody. Ten parking to był najlepszy plac zabaw na świecie. Wszystkie rowery z osiedla: Wigry, Jubilaty i Karaty miały na nim swoje jazdy testowe. Pomimo usilnych starań nie udało mi się wywołać zachwytu na twarzy stryja. Wyjeżdżając nie podzielał mojego entuzjazmu za to kazał mi uczyć się języków obcych.

Kolory

Komuna nie była czarno-biała. To fakt, że taką jakoś zapamiętaliśmy. Bo taka była telewizja i fotografia. Ale to nieprawda, że było szaro. Było mnóstwo kolorów. Wiosna zawsze była żółtozielona, maj czerwono-żółty a lato kipiało kolorami. Bardzo lubiłem pochody 1-majowe i zawsze chciałem nieść dużą flagę, nie rozumiałem dlaczego ani tata ani mama nie podzielali mojego entuzjazmu i byli dość nerwowi. Naprawdę uwielbiałem pochody, bo gdy szliśmy przez most to pływały motorówki, a na końcu pochodu zawsze były atrakcje. Baloniki, pokazy gimnastyczne, skoki spadochronowe, pokazy lotnicze i orkiestra dęta a czasem kiełbaski z wody i wata cukrowa.

Park zbudowano również w czynie społecznym, ale przed wojną. Lato zaczynało się procesjami Bożego Ciała prowadzonymi wśród bloków - mieszkańcy ozdabiali balkony i okna portretami papieża i obrazkami z Matką Boską. Najbardziej lubiłem spacerować po kolorowych płatkach kwiatów, ale procesji nie lubiłem aż tak jak pochodu. Szło się powoli, uczestnicy śpiewali smutno, a na koniec nie było żadnych atrakcji. Zima to co innego, zimą nie ma kolorów. Ale zima w mieście nawet dziś jest ciemnoszaroczarna.

Mieszkanie w nowym mieszkaniu było super. Mój najstarszy brat miał swój własny pokój, ja miałem swój razem ze średnim bratem. Rodzice spali na super nowoczesnej rozkładanej kanapie ze skrzynią do której chowa się pościel. Mieszkanie na pierwszym piętrze bloku miało same zalety. Szybko mogłem zejść na dół, kolegom chciało się po mnie przychodzić, w razie zatrzaśnięcia się na balkonie dało się z niego zeskoczyć. Strasznie bolały pięty, ale zeskoczyć się dało.

Tata był surowy, zasadniczy, pouczał wszystkich i zawsze wiedział lepiej. Bardzo byłem z niego dumny. Mama była łagodna, kochana i starała się, żeby tata się nie gniewał i nie przejmował tak wszystkim.

Gdy przyszedł rok osiemdziesiąty w domu było ogromne napięcie. Ciągle mówiono o strajkach. Tata mówił, że ludzie, którzy strajkują narażają nasz kraj na straty, i że prędzej czy później Polska za te straty będzie musiała zapłacić. Mama nie mówiła nic. Lekcje, ubranie, pranie, jedzenie, zdrowie - o tym rozmawiałem z mamą.

Elektryk i przedszkolanka

Ojciec był elektrykiem, automatykiem w Odlewni Żeliwa, był szeregowym członkiem partii, chodził na zebrania i złościł się, bo mówili bzdury i do tego niegramatycznie. Mama, wychowawczyni w przedszkolu była w "Solidarności" i przynosiła do domu tony ulotek. Tym razem to tata zamartwiał się o mamę i o nas wszystkich.

Dziś

Tata i mama do dziś się kłócą o politykę. Tata nadal zawsze wie lepiej, ale już nie poucza innych. Serce go boli, gdy patrzy jak zakład, w którym pracował, sprzedano, a z 3 tysięcy zatrudnionych zostało raptem 600.

Salę widowiskową i biurowiec przekazano proboszczowi. Proboszcz ma w tych budynkach 1 września tego roku otworzyć prywatną szkołę na którą dostał 7 milionów z Unii Europejskiej.

Mama nie angażuje się w politykę martwi się, że ojciec się martwi. A mój syn, mam nadzieję jest co najmniej tak szczęśliwy jak ja w 1978 roku i dużo szczęśliwszy niż jego dziadek w 1945.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Bartosz T. Wieliński poleca

Przydatne linki

Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem