Do moich Rodaków, Wyborców,
z przerażeniem zauważam, że ogromna część narodu, użyję dosadnego określenia, odkleiła się od rzeczywistości. Wydaje się, jakby tym ludziom, współmieszkańcom mego kraju, skutecznie zainfekowano umysły. I tak oto nie koronawirus okazał się śmiertelnie niebezpieczny, ale wynalazek pewnego chromego ministra z tytułem doktora, który w latach 30. ubiegłego wieku w Niemczech konsekwentnie przeprowadził plan prania mózgów swych obywateli za sprawą totalnej, zmasowanej propagandy. Propaganda ta pomogła u większości Niemców, potencjalnie wszak, jak wszyscy ludzie, zdolnych do dobra i zła, wyzwolić to, co najgorsze. Wiemy, jak skończył.
Nie wiem, jak skończy odpowiedzialny za trucie umysłów, mający w pogardzie tych, których truje, swych rodaków („ciemny lud to kupi”), Jacek Kurski, ale skutki tej trucicielskiej działalności i tak mogą być już nieodwracalne.
Napisałem to, co wyżej, wstrząśnięty relacją telewizyjną ze spotkania prezydenta Dudy ze swymi zwolennikami w wieczór wyborczy i ich reakcją na „dobre słowa” wypowiedziane przezeń (pomijam, czy szczerze) pod adresem rywali w wyścigu wyborczym.
Otóż reakcją na te nieoczekiwane słowa było buczenie i eksplozja nienawistnych okrzyków. Zobaczyłem czerń, która zieje nienawiścią.
Pan prezydent z półuśmiechem z trudem kryjącym satysfakcję gestem i słowem próbował te reakcje uciszyć. I w tym momencie pojąłem, co takiego – w istocie przerażającego – dokonało się w moim kraju. Tak. Zatruto umysły i odklejono rzesze ludzi od rzeczywistości. Uczyniono demona z człowieka uśmiechniętego, przyjaznego ludziom, z najlepszą wolą, a też, co szczególnie ważne, kompetentnego na każdym z dotychczas pełnionych stanowisk i jako polityka, deputowanego do europarlamentu i samorządowca.
Pytam: dlaczego? I odpowiadam. Bo już znam, aż za dobrze, odpowiedź. Otóż ta władza bardzo, ale to bardzo, złej „dobrej zmiany”, nie ma żadnego pomysłu, żadnego sposobu wskazania sensu bycia władzą.
Jedyne, co potrafi, to przekupywać i tumanić. Kreując wyimaginowanego wroga. To podstawowy warunek jej istnienia. A wróg to ten, który zagraża i trzeba go nienawidzić. Zatem sycą nienawiść.
Na tej nienawiści budują jedność „swoich”, starając się zwabić ich jak najwięcej, by móc, kreując dyktaturę większości – która z demokracją nie ma nic wspólnego - panować.
I niestety to panowanie im się udaje. Ponad 40 proc. z głosujących 63 proc., którzy wzięli udział w wyborach, czyli ponad ćwierć trzydziestoośmiomilionowego narodu uważa prezydenta figuranta, który z polecenia tego, który nim, niczym kukiełką, porusza (bardzo udana rycina na okładce ostatniego wydania „Polityki”) za swego prezydenta, choć przecież bez trudu może się dowiedzieć, że ten quasi-prezydent siedmio- czy ośmiokrotnie złamał ustawę zasadniczą, podpisując uchwalane nocami taśmowo przez Sejm z pisowską większością ustawy sprzeczne z konstytucją, na którą wszak przysięgał. A zatem jest wiarołomnym krzywoprzysięzcą.
I przecież owe kilka milionów moich rodaków (pomijam część z nich, rzeczywistych beneficjentów chytrze pomyślanego rozdawnictwa rządzących, o których poprzednie rządy nie dość pamiętały) wie, a przynajmniej gdyby chciała, to mogłaby wiedzieć, że ów „ich” prezydent jest prezydentem tylko i jedynie jednej partii, a nie całego narodu.
Dokładnie tak jak w 1947 roku wybrany na prezydenta Bolesław Bierut był jedynie prezydentem komunistycznej partii, PPR-u, bo przecież nie całego narodu. Był wykonawcą dyrektyw Komitetu Centralnego Partii, który to komitet działał pod dyktando Moskwy.
Dziś ten nie „nasz”, narodu, ale jedynie „ich”, PiS-u, prezydent, nie działa pod dyktando Komitetu, ale tylko jednego prezesa. Ten z kolei nie musi słuchać już niczyich poleceń, wystarczy mu własne widzimisię.
Choć dzisiejszej władzy w Moskwie służy jakby mimo woli. I to w możliwie najlepszy sposób. Realizując z głębokim zaangażowaniem misję osłabiania jedności Unii Europejskiej, co jest wszak naczelnym celem polityki dzisiejszego władcy Kremla.
Wyznam szczerze, nie jestem w stanie pojąć – i niestety nikt nie jest w stanie mi w tym pomóc – jak to się dzieje, że tak ogromna część narodu chce widzieć na stanowisku prezydenta figuranta.
Figuranta tej władzy, która jest, jaka jest. A jaka ona jest, to przecież chyba równie dobrze widać z perspektywy dużego, jak i małego miasta. Także wsi. Przecież ludzie w mniejszych miejscowościach, podobnie jak ci w tych większych, mają, a w każdym razie mogą mieć, dostęp do różnych źródeł informacji. Przecież nie są skazani jedynie na prostacką tubę propagandową, TVPiS. Mogą przełączyć telewizor na inne stacje. Także zagraniczne. Mogą słuchać różnych radiostacji i czytać różne gazety. Także korzystać z internetu. Mogą wiedzieć. Powtórzę: mogą WIEDZIEĆ. I widzieć.
To, jak bardzo ich ojczyzna straciła w oczach świata. Jak, miast budzić respekt, a czasem nawet podziw, czego, bywało, doświadczaliśmy jeszcze kilka lat temu, staliśmy się przedmiotem, my, społeczeństwo – współczucia, a władze państwa – nagan, upomnień i ostrzeżeń.
Wciąż jeszcze jesteśmy w Unii, jednak już na marginesie, a niebawem możemy znaleźć się w istocie poza nią. I nic nam nie pomoże stawianie na jedynego sojusznika, dalekiego, zza oceanu. Bo topornie dziergając ten sojusz, nieudolne władze skłócają nas z najbliższymi, niezbędnymi partnerami z Unii.
Idol prezydenta, tak chcianego przez rzeszę moich rodaków – tych, powtórzę, odklejonych od rzeczywistości – obecny prezydent Stanów Zjednoczonych, skłócił się nieomal z całym światem. I bardzo, ale to bardzo niechciany jest przez większość Amerykanów. Budzi w nich sprzeciw i wstyd. Podobno lubi on nas. Podobno. Bo pozbawiony aprobaty nieomal na całym świecie, złakniony jest pochlebstw. I bodaj łatwo z nami robi się intratne interesy. A czy dla nas korzystne, to inna sprawa.
Ale nasze nieudolne władze nie biorą pod uwagę ewentualności zmiany lokatora w Białym Domu. Otóż, gdy Demokraci przejmą wkrótce władzę, co przecież bardzo jest możliwe, wtedy już nikt nam nie pozostanie przyjazny. Na Zachodzie.
Wtedy Wschód nas przygarnie.
Tyle o szerokim świecie. A w kraju? Ktoś powiedział, że budżet nie jest z gumy. Bo nie jest. 500+, nikt nie zaprzeczy, było aktem sprawiedliwym (drobny szczegół, że darowywanie takiej sumy najbogatszym to marnowanie potrzebnych innym pieniędzy), a że wyrachowanym, to inna sprawa. I tyle. Reszta „dobrej zmiany”, która zaczęła się od zniszczenia unikalnej, będącej skarbem narodowym stadniny koni po kupowanie respiratorów od handlarza bronią – to jedno długie pasmo nieudolności.
Nie dość, że miliony – a nasze, nas wszystkich są to pieniądze, choć kandydat Duda ośmiela się na wiecach twierdzić, że to on dał to i tamto – zostały wyrzucone w błoto (karty wyborcze, maski etc., etc..), to planowane tak zwane „wielkie inwestycje” zobowiążą do dalszego wyrzucania tych milionów przez dziesiątki lat.
Absurdalna budowa przekopu Mierzei Wiślanej wszak nigdy się nie zwróci, a utrzymywać ją trzeba będzie już zawsze. Na spotkaniach przedwyborczych z Rafałem Trzaskowskim powtarzane jest hasło: MAMY DOŚĆ! To chyba hasło oczywiste. I jedynie słuszne. Czyżby zatem wyborcy prezydenta nie całego narodu, ale jedynie jego PiS-owskiej części, Andrzeja Dudy, przeciwnie, chcieli nadal tego trwającego stanu rzeczy.
Czy na komendę krzyczącego – bo przecież on nie mówi, tylko krzyczy – pana Dudy mają czuć się dumni, gdy tyle powodów do wstydu?
I gdy OJCZYZNA W NIEBEZPIECZEŃSTWIE!
Zaiste: odklejeni od rzeczywistości. Za kilka dni zapadnie decyzja: życie czy wegetacja. Bo nie powiem śmierć. Można żyć na ćwierć oddechu, wegetując. A do takiego stanu mają doprowadzić rządy tego (właśnie: kogo? jak go nazwać, jak określić?) pana, szeregowego posła, szarego (?) obywatela, mieszkańca dzielnicy Żoliborz w Warszawie, dysponującego podległym mu rządem i podległym prezydentem.
Wybierzmy zatem prezydenta n i e p o d l e g ł e g o. Zróbmy to.
Kończę apelem do nas wszystkich, niezależnie, podkreślam, niezależnie od poglądów. Do wyborców ceniących sobie wolność i ład demokratyczny. Do wyborców szanowanych przeze mnie kandydatów, których – różniąc się poglądami – darzę szacunkiem. Apeluję: MAMY WSPÓLNY CEL. Ocalić demokrację. Ocalić państwo prawa. Ocalić wolność. W przyszłym, za jakiś czas, wolnym parlamencie, posłowie waszych partii i - jak mniemam - posłowie wyłonieni z Ruchu, z którym wiążę wielkie nadzieje, a którego twórcę, Szymona Hołownię, darzę ogromnym szacunkiem – będziecie się spierać i znajdować porozumienie dla dobra naszej wspólnej Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.
By tak się stało, powtórzmy: mamy dość! My wszyscy. Wolni. Niepodlegli PiS-owi. Nie pozwólmy odebrać sobie drogi do wyzwolenia z „ich” uzurpatorskiej władzy. Wybierzmy prezydenta, który nie będzie „ich”. Będzie w s p ó l n y. Nasz. Będzie prezydentem Polski. I w s z y s t k i c h Polaków.
*Stanisław Brejdygant - ur. w 1936 r., aktor, reżyser, scenarzysta, pisarz i dramaturg
*****
Czekamy na wasze opinie: listy@wyborcza.pl
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.
"Byłam mężem zaufanie w komisji, gdzie nie znano procedur liczenia głosów, ... Po wysypaniu kart z urny, członkowie komisji chcieli je liczyć w podgrupach, czego zakazują przepisy, głosy trzeba liczyć wspólnie, najlepiej kilkukrotnie, a więc okazało się, że w "kupkach" jednego kandydata (zgadnijcie którego?) znajdują się głosy oddane na innych i one by pracowały na wynik tego kandydata, gdyż komisja nie chciała ponownie ich sprawdzać, tylko szybko policzyć ilość i iść do domu. Członkowie w trakcie sprawdzania list wyborców i ich podpisów mieli w rękach długopisy, nie wolno ich mieć, dopiero po mojej uwadze to się zmieniło...
A teraz hit: w komisji, do której od czasu do czasu zaglądałam, podczas liczenia, czyli już po wysypaniu kart z urny "zniknęło" aż 150 kart z ważnymi głosami!! Tzn. ich liczba w urnie nie odpowiadała ilości podpisów złożonych w spisie mieszkańców. ...Domyślacie się z której kupki zniknęły. Dalej, 30 głosów doliczono Dudzie "błędnie"! Przypadek? Aż 30? "Pomyłkę" ujawniło ponowne przeliczenie. Komisja, dzięki przewodniczącej ze sztabu RT, pracowała do oporu, aż karty się znowu cudem odnalazły. To wszystko w Krakowie, a co dzieje się w rejonach stricte pisowskich??
Do czego zmierzam: ... musimy w 2 tygodnie znaleźć ok. 27 tysięcy osób do pracy w komisjach w całej Polsce (płatne 350,- zł netto). W wielu komisjach teraz nie było ANI JEDNEJ osoby zgłoszonej przez nasz sztab, za to nadreprezentacja naszego głównego kontrkandydata.
ZOSTAŃCIE MĘŻEM ZAUFANIA naszego sztabu (to akurat charytatywnie)...
ZGŁASZAJCIE SIĘ SAMI DO PRACY W KOMISJACH...
PRZEKAŻCIE MOJEGO POSTA ZNAJOMYM, którzy mogą pomóc zatrzymać ten pisowski walec pracą w komisjach!"
To był skrót, Mnie przeraził wystarczająco. Głosujmy i liczmy głosy bo ich "rządy większości" to zastąpienie praw wszystkich obywateli prawem silniejszego. Oni nam skrócą Konstytucję do jednej zasady: "Śmierć frajerom", a kodeks karny do paragrafu: "Czyniącym (nam) dobro nie stanie się krzywda".
chętnie bym się zgłosił do pracy w komisji, ale nie wiem jak ani gdzie
mozesz zgłosić się jako mąż zaufania
skontaktuj się z regionalnym sztabem wyborczym RT, namiary są na stronie
trzaskowski2020.pl/kontakt
Trudno w to uwierzyć. Komisja usiłująca sfałszować wybory? Trzeba to zglosic do państwowej Komisji Wyborczej, niech przeprowadzi postepowanie w tej sprawie. I naglosnic w mediCH.
Obrzydliwe, polska rozbiorowa mentalność trwa. Można uwierzyć, że taka karma kieruje Polską, a ostatnie 30 lat to przypadek.
Teraz wiesz w jaki sposob Rzeczpospolita zniknela z mapy Europy na 123 lata...
Oni chyba boją się, że stracą wyborców, jeżeli wprost powiedzą im głosuj za wolnością i demokracją, za Trzaskowskim. Sądzę jednak, że wielu wyborców jest mądrzejszych i rozumieją, jaka jest stawka tych wyborów, że głos na Trzaskowskiego, to nie głos na PO. Na PO lub nie, będą głosować w wyborach parlamentarnych. Przynajmniej ci, których znam.
tak samo zachował sie Kosiniak i Hołownia
zamiast wszystkimi siłami i jak najmocniej wesprzeć RT stroją jakieś fochy
wyborcy sa bardziej odpowiedzialni
Rozdawnictwo pieniędzy to nic innego jak korumpowanie społeczeństwa przez władzę która zachowując się autorytarnie zmienia ustrój, okrada budżet i państwo na wielką skalę. Nepotyzm panujący wśród władzy uzmysłowił nam że można dać ludziom po 500zł plus jakieś inne drobne dodatki a tymczasem niewielka rządząca grupa zabiera setki milionów każdy. Zadłużenie rośnie a budżet i finanse państwa są w rozkładzie.
Polska to taki wielki tankowiec w którym nawaliły silniki, płynie siłą rozpędu a za kilka lat zatrzyma się i to będzie totalny krach tego tankowca.
W zeszłym roku oglądałam film o greckim kryzysie. Mężczyzna tzw. zwykły obywatel mówił- nam rzucali ochłapy, a sami kradli miliony. Znajomo ? Jednak przez wiele lat Grecy chętnie te ochłapy brali i ciągle na dających głosowali, aż przyszedł krach. To były dodatkowe emerytury-13 i 14, dopłaty do wakacji, waloryzacja podwyżek np. prądu. Wszystkiego nie pamiętam. Kiedy przyszedł kryzys, to musieli emerytom obciąć nawet ich podstawowe świadczenia. My kroczymy dobrze znaną Grekom ścieżką.
niestety ale ci którym daje się kasę zawsze chętnie będą ją brać i będą popierać tych którzy im tę kasę dają. Tak już jest i odwrotnie nigdy nie będzie. A im ktoś biedniejszy tym wyższa jest dla niego wartość każdej rzuconej mu złotówki i tym bardziej jest on podatny na wyborczą korupcję.
Oczywiście że tak!!!
>> My kroczymy dobrze znaną Grekom ścieżką
Narazie kroczycie grecką ścieżką. Ale Grecja jest w strefie Euro i pomimo narzekania, i surowych warunków bogata północ Europy zrzuciła się szczodrze na to, by nie padła całkowicie na twarz. Na Polskę Niemcy, Holendrzy i inni zrzucać się nie będą. Grecka podróż Polski ma swój koniec na najbliższych rozstajach, na których wkroczy na ścieżkę wenezuelską.
TomiK
Musieli ratować euro. Polska nie ma euro, nie ma zagrożenia dla waluty, to i nikt nie będzie ratował.
Tego właśnie się najbardziej obawiam. Że już jest po herbacie.
Pozostaje tylko spakować książki. Tylko prawdę mówiąc trochę się boję, że może za kilka lat będzie mi za bardzo wstyd, żeby książki po polsku stały tak w salonie, na widoku. Toż to wstyd mieć wszystko, być w Europie - i to wszystko postradać, przez głupotę, przez ciemnotę, przez jakieś niewysłowione kompleksy wobec świata. Przecież (tym razem) nikt nas nie najechał, nie przymusił... My tak sami z siebie podeptaliśmy - no właśnie, wartości, to słowo tak bardzo modne po polsku...
Czy więc te książki wieźć na wygnanie i w salonie stawiać, czy tu na miejscu oddać do biblioteki publicznej, czy może od razu rzucić na przemiał, bo czasy takie ciemne, że one już się nie przydadzą nikomu? W końcu teraz elita to brzydkie słowo. Intelektualna - chyba też.
Postawię w kartonie przy kontenerze na papier, zobaczymy czy się kto skusi.
Raz wyłożyłam prawicową książkę, którą kupiłam z ciekawości. Za pieć minut już jej nie było.
W ciemnych czasach książki są w cenie -intelektualnej. W ucisku, dyktaturze zawsze pojawia się drugi obieg, podziemna prasa, poligrafia.
nikt nas nie najechał, powiadasz. Otóż zbrojny najazd był metodą w czasach minionych. W 21 wieku nie trzeba kraju najeżdżać, żeby go zniewolić - robi się to ekonomią. Niemal 100% dużych firm w Polsce jest własnością kapitału zagranicznego. Przecież ten kapitał nie przyszedł tu z dobrej woli, tylko żeby ssać z nas pieniądze. To jest ten najazd którego nie dostrzegasz.
Nie ma nic dziwnego w tym, że kapitalista chce zarobić. Musi jednak działać w granicach prawa w danym kraju. Jeżeli pracownicy nie mają wystarczającej ochrony, to wina rządu. Niektóre zagraniczne firmy dają polskim pracownikom znacznie lepsze warunki płacy i pracy oraz socjalne, niż polscy pracodawcy. Są i takie, które pracowników bardzo wykorzystują, ale polskie też takie są. Wielu Polaków za granicą woli pracować u tamtejszego pracodawcy, niż u Polaka.
To proszę sobie wyobrazić sytuację gospodarczą w kraju jeżeliby tych firm zabrakło. Miliony ludzi pracują w tych " złych ,kapitalistycznych ,zagranicznych " firmach zapewniając swoją i ich rodzin egzystencję.Jaka jest pańska alternatywa ? W znacznie bogatszych krajach dochodzi do kociokwiku jeżeli ,któraś z zagranicznych firm postanawia przenieść firmę do innego kraju.
Sto procent racja.
Większość Polaków to potomkowie chłopów pańszczyźnianych tak szczerze mówiąc. I nie ma sto żadnego znaczenia. Ale ciekawe jest to, że statystyczny wyborca PiS to mężczyzna po 50, z wykształceniem podstawowym, mieszkaniec wsi. I zestawienie tego z faktem, że dziś poświęcenie życia na zgłębianie zagadnień nauki, na poznawanie świata który nas otacza, to wstyd. Uzasadnianie swojej opinii w oparciu o naukę to też wstyd, bo kościół wie lepiej, bo jest kościołem i nie może się mylić? Przerażające, że w świecie gdzie informacja jest na wyciągnięcie ręki tak wielu nie tylko wybiera celowo ignorancję, ale jeszcze uważa, że taka postawa jest moralnie wyższa.
Bo tak jest im wygodnie tzn. nie wymaga myślenia albo jeszcze lepiej- niech kto inny myśli a ja... Polski chłop potrzebuje baby, mięcha i tzw. rozgrzeszenia czyli namiastki wiary za grzeszki co niedziela. To jest ta kmieca mentalność. Potrzebuje też ciągle nad sobą pana i czeka aby od czasu do czasu przyjąć rózgi. Więc pan jest przez chłopa wybierany.Proste, klawe życie.
("chłop" użyłem nie aby obrażać rolników tylko jako stan umysłu).
Ja tez jestem potomkiem chłopów pańszczyźnianych, ale popieram tego z lewej :-)
.Zupełnie inne były wtedy możliwości dostępu do mediów i najważniejsze : chyba tylko.nieliczni przewidywali nadchodzącą katastrofę.Wydawałoby się ,że dzisiejsza wiedza , dostęp do informacji , komfortowa wręcz przynależność do UE i NATO , fantastyczny wręcz rozwój gospodarczy po latach socjalistycznej gospodarki uczulą Polaków na prawdziwe wartości demokratyczne i uzmysłowią ile jest rzei do stracenia.
Rozbabrany plac budowy na Mierzei jeszcze jest czas zasypać. Wyjdzie to i tak taniej niż ukończenie i podtrzymywanie tego koszmaru. Apanaży spółki od mega lotniska odebrać się już nie da, ale można to towarzystwo rozgonić na cztery wiatry zanim narobią większych szkód. I tak dalej. Tylko trzeba wreszcie zacząć zmieniać ten kraj... a to się zaczyna przy urnach wyborczych.