W przededniu zaprzysiężenia, prezydent Andrzej Duda napisał list do czytelników "Wyborczej" (dzień wcześniej napisał inny list do czytelników "Gazety Polskiej" ).
Czytelnicy "Wyborczej" odpowiadają na list prezydenta Andrzeja Dudy.
Szanowny Panie Prezydencie,
nie zaliczam się do grona Pana wyborców, przede wszystkim dlatego, że boję się, tak, boję się, partii, która jest Pańskim zapleczem. Boję się, że to, czego już przyszło nam zaznać, wróci ze zdwojoną siłą. Jednocześnie żywię ogromną nadzieję, że moje obawy są nieuzasadnione i za pięć lat będę mogła z czystym sumieniem stwierdzić, że się co do Pana pomyliłam. Chcę tego z pobudek zarówno egoistycznych, jak i patriotycznych, bo choć nie wierzę w sztuczne mgły i nie biegam w kominiarce po mieście 11 listopada, uważam się za patriotkę.
Deklaruje Pan chęć bycia prezydentem ludzi o różnych poglądach. Ja chcę móc po upływie czasu przyznać, że rzeczywiście jest Pan również moim prezydentem. A różnimy się w licznych kwestiach.
Choćby konieczność naprawy RP. Panie Prezydencie, Polski nie trzeba naprawiać! Przecież jeździ Pan po naszym kraju, nie wierzę, że nie dostrzega Pan postępów! Proszę odłożyć kampanijną soczewkę, przez którą Nowa Sól wydaje się slumsem! Proszę wspierać dalszy rozwój i nie przeszkadzać poprzez realizację nieodpowiedzialnych, populistycznych obietnic wyborczych, które rozwalą finanse! Proszę zamiast obniżania wieku emerytalnego rozważyć choćby działania na rzecz ujednolicenia systemu emerytalnego (KRUS, górnicy, mundurowi; doprawdy nie wszyscy muszą korzystać z tak daleko idących przywilejów) czy poprawy opieki zdrowotnej dla ludzi starszych, by mogli zachowywać aktywność i niezależność jak najdłużej. Polska geriatria, nie Polska, jest w ruinie, na co wskazuje tegoroczny raport NIK.
Skoro zaprasza Pan Prezydent do debaty o konstytucji, pozwalam sobie przedstawić mój, obywatelki RP, głos w tej sprawie: proszę jej nie zmieniać. Nikt z zewnątrz nie dybie na naszą suwerenność, kulturę, rodzinę i gospodarkę. Nie czas na psucie tego, co dobre. Proszę nie ulegać pysze i pokusie majstrowania przy konstytucji tylko dlatego, że, oby nie, sejmowa arytmetyka na to pozwoli.
Mocnej pozycji w Europie nie zapewni nam zmiana konstytucji, ale siła państwa. Nie osłabiajmy się wewnętrznymi sporami, ostentacyjnym odcinaniem się od Europy i kłótniami o krzesełko.
Panie Prezydencie, już tak jest, że na spotkania przed wyborami przychodzi spora grupa ludzi niezadowolonych swoją obecną sytuacją. Ci zadowoleni, i może na tym polega błąd, robią swoje ("Róbmy swoje! Róbmy swoje! Na tym dziś się skupmy. I z uporem róbmy swoje".), są zbyt zajęci, albo uważają, że co by się nie działo, i tak nie będzie to miało znaczenia. Być może stąd Pana wrażenie o rozpadzie, ruinie i konieczności natychmiastowych, radykalnych działań. Bo chcę wierzyć, że nie o cynizm i PR chodziło.
Wiele moich obaw dotyczy kwestii światopoglądowych. Bóg dał człowiekowi wolną wolę. Byłoby miło, gdyby i państwo ją w kwestiach światopoglądowych dawało. Panie Prezydencie, szanujmy naszą różnorodność. Czy stać Pana na wyraźne pokazanie, że wiara jest kwestią sumień, nie ustaw? Przecież Kościół katolicki, przy tak dużej liczbie zdeklarowanych katolików, nie musi siłą i instrumentami leżącymi w gestii państwa narzucać swojego punktu widzenia innym? Dla katolików wszystko jest jasne. A niekatolicy mają chyba prawo do odmiennych zapatrywań i działań. A może już nie?
Panie Prezydencie, wypadałoby list zakończyć życzeniami dla Pana, jednak od tej zasady odstąpię. Życzę sobie, żebym za pięć lat mogła powiedzieć, że to był dobry czas dla Polski!
Z wyrazami szacunku,
Małgorzata Guzowska, Józefów
Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie
Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze