Mój 6-letni kolega idzie w tym roku do I klasy. Tak przy okazji dyskusji o jego przygotowaniu do szkoły, wywiązała się dyskusja o tym, co będzie, gdy tę szkołę skończy. Doszliśmy do dość ciekawych wniosków.

Patrzę na sprawę z punktu widzenia osoby, która urodziła się w grudniu - skończy szkołę mając jeszcze pół roku do osiemnastych urodzin, czyli:

1) Żeby w ogóle napisać maturę, musiałbym sobie wyrobić dowód tymczasowy. Dość głupie i strasznie biurokratyczne. Wyobrażacie sobie te kolejki w urzędach, gdy w marcu, kwietniu maturzyści się zorientują, że bez dowodu nie wejdą na maturę? I po co? Mało jest stresu przed maturą? Jako zeszłoroczny maturzysta wiem, że wystarczy tyle stresu, ile już jest.

Twoja przeglądarka nie ma włączonej obsługi JavaScript

Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej

Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.

Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
    W wielu (normalnych) krajach to i 16-latki sa juz na uniwersytetach jako, ze niekoniecznie data urodzenia tam decyduje. Jak 15-latek jest w stanie zdac egzaminy o poziomie przeznaczonym dla srednio myslacego, za to wytresowanego, 18-latka, to chwala mu za to. Ale unikalne polskie rozwiazania nie przewiduja takiej mozliwosci. Wyjscie z obyczajowo-biurokratycznego grajdola jest w Polsce po prostu niemozliwe.
    już oceniałe(a)ś
    32
    7
    Mam znajomego (obecnie już po studiach), który poszedł na studia w wieku 16 lat (po pierwszej klasie przeskoczył do czwartej, potem jeszcze przeskoczył jedną klasę w gimnazjum). Mieszkał od początku w akademiku, nie wyjaśniał mi nigdy czy były z tym jakieś kłopoty, ale jak widać się dało. Mówił tylko, że dzięki temu, że ma legitymację studencką może bez problemu kupować alkohol, bo na legitymacji studenckiej nikt nie zwracał uwagę na datę urodzenia.
    już oceniałe(a)ś
    25
    6
    nie rozumiem, w czym jest problem, jeśli chodzi o te nieszczęsne dowody. Jeśli Pan tego nie wie, spieszę z wyjaśnieniem, że dowód może mieć dzisiaj nawet kilkulatek (np. moja 4-letnia corka ma od 2 lat) i jest to dokument darmowy. Bardzo ułatwia życie. Calej reszty "jojczenia nie skomentuję, bo nie jest tego warta. Kolejny nadopiekuńczy panicz.
    już oceniałe(a)ś
    21
    7
    Ja rocznik 1948 kończyłem w dobrych czasach szkołę zawodową przyzakładową w roku1965 mając nie skończone 17 lat i zostałem zatrudniony na cały etat po skończonym stażu pracy nie mając jeszcze osiemnastu lat i nikt nie robił problemów żeby wzywać rodziców żeby podpisywali jakieś umowy , sam podpisywałem i pracowałem z tym że nie wolno było mi pracować na III zmianę t/z nockę .
    już oceniałe(a)ś
    15
    4
    A mnie rozbawiło już pierwsze zdanie: "Mój sześcioletni kolega...." Autor ma chyba problem z rówieśnikami skoro musi kolegować się z małymi dziećmi. Dowód wyrobiłam synowi jak miał 1,5 roku, bo był tańszy niż paszport i ważny 5 lat, więc argument "dowodowy" do mnie nie przemawia.
    już oceniałe(a)ś
    10
    3
    Problemem nie jest to, że autor nie zna dokładnie przepisów prawa. Problemem jest to, że tych przepisów nie znają ludzie, z którymi stykamy się w trakcie wykonywania czynności wyliczonych przez autora, a którzy domagają się wyłącznie dowodu osobistego. Problemem jest też to, że nie zapoznaje się dzieci we właściwym czasie z przepisami prawa, które ich dotyczą (z nielicznymi wyjątkami, jak elementy prawa o ruchu drogowym).
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    Widząc ten "maturzysty" już wiem dlaczego młodzi ludzie nie znajdują pracy ;) Niektózy nie wiedzą nawet w jakim świecie żyją.
    już oceniałe(a)ś
    8
    4
    Maturę akurat można pisać z paszportem, nie trzeba mieć dowodu...
    już oceniałe(a)ś
    5
    2