Akcja: złapany kierowca dostaje mandat 400 zł za przekroczenie prędkości o 50 km/godz. oraz 10 punktów karnych. Akcja dzieje się w radiowozie. Winowajca, pan w wieku ok. 55 lat, po informacji o wysokości mandatu negocjuje:
W(inowajca): "Panowie, no chociaż 350 zł i 8 pkt, OK? Żona mnie zabije".
P(olicjanci): "(śmiech) Oooo! To niech pan nie mówi żonie. Przyjmuje pan mandat?".
W: "Nie, no przyjmuję, ale tak maksymalnie 350 zł i 8 pkt, panie władzo, bo ciężko jest".
P.: "(śmiech) No ale my nie możemy, musimy tyle wypisać, i tak jest mniej, noooo, nie możemy, w taryfikatorze jest".
W.: "Ale to pecha mam jakiegoś z tym Płońskiem, no dobrze, to będzie 350 zł i 8 pkt, zlitujcie się panowie, żona zabije, problemy z robotą, ciężko jest".
P.: "Nie możemy, i tak mniej daliśmy, bo mogło być 500, daliśmy 400. Żonie niech pan nie mówi. To co? Przyjmuje pan mandat czy dajemy do sądu grodzkiego?".
W.: "Nieeee no, panowie, dobrze, OK, w takim razie dawajcie te 350 zł i przyjmuję. Aha, i 8 pkt, bo ugotowany będę całkiem z tymi punktami".
P.: "He he he, nie, no, nie jest tak źle, będzie pan uważał. To co? 400 zł pan przyjmuje? Musimy tyle dać, no taryfikator, tyle napisane, 400-500 zł, i tak mniej daliśmy. To jak będzie?".
Dalej nie będę cytował, trwało to jeszcze z dobrych 10 minut. I jaki z tego wniosek?
Policjanci prowadzili przez 15 minut podśmiechujki z jakimś potencjalnym drogowym zabójcą: hi hi hi, ha ha ha, za dużo, za mało, żonka etc. Wszystko na oczach kamer, na całą Polskę, jacy to policjanci ludzcy, taki brat łata jeden z drugim, tak współczują potencjalnym zabójcom. Wstyd to było oglądać, a widziała to moja 19-letnia córka i zastanawiała się: "Co oni robią?". A może wzięliby w łapę, gdyby kamer nie było?
I wtedy dotarło do mnie: polscy policjanci drogówki zupełnie nie rozumieją swojej roli, nie rozumieją, kim są i co robią, nie rozumieją, że ich rolą jest dbanie o bezpieczeństwo uczestników ruchu drogowego poprzez kontrolę przestrzegania przepisów drogowych i karanie w przypadku ich łamania. Oni tego nie wiedzą! To blamaż! Ta formacja nie ma misji.
To nie są prawdziwi policjanci, to ludzie z przypadku, których wybrali także ludzie z przypadku, nierozumiejący swojej roli jako komendantów policji. Czy szkolą swoich podwładnych? Czego wymagają? Negocjacji? Winowajca za kółkiem powinien usłyszeć, dlaczego dostał wysoki mandat (notabene nie był wysoki, powinien być przynajmniej 1 tys. zł, ale to inna bajka), dlaczego przekraczanie szybkości jest niebezpieczne i prowadzi do wypadków. Może przydałoby się wtedy pokazywać zdjęcia ofiar wypadków, nie wiem. Przekraczanie prędkości powinno być przez policję piętnowane, a nie traktowane jako dobry żart i humor!
Widać jak na dłoni, że bezmisyjna, będąca dziełem przypadku, dowodem niekompetencji policja drogowa bierze udział w "grze mandatowej". Niby łapią, ale jest im przykro, na oczach kamer bratają się z łamiącym przepisy, te negocjacje etc. A gdzie powaga i prestiż? Podśmiechujki mają to sprawić?
Powinni delikwenta zakuć w kajdanki, auto odholować na parking strzeżony, tak żeby delikwent więcej prędkości nie przekroczył.
Zamiast tego są traktowani przez łamiących przepisy jak - za przeproszeniem - baba na targowisku. I w sumie na to zasługują, od baby z targowiska różnią się tylko mundurem - przepraszam wszystkie panie handlujące na targowiskach.
Myślę, że "Gazeta" też mogłaby zająć się tą sprawą. Ten list wysłałem także do rzecznika prasowego KGP, pana Sokołowskiego. I do wydziału ruchu drogowego w Warszawie.
Czekamy na wasze listy. Napisz: listydogazety@gazeta.pl
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.