Zgadzasz się z Autorem listu? Jakie jest Twoje zdanie? Napisz: listydogazety@gazeta.pl
1. Moja opinia na temat uprzywilejowania małżeństw nie jest opinią "religijną i filozoficzną" - można i należy używać tu merytorycznych argumentów. Pierwszy i najprostszy brzmi banalnie: szczególna troska o małżeństwo to równocześnie troska o to, by dzieci miały komfort bezpieczeństwa i wsparcia ze strony obojga rodziców. Rodziców, którzy nie dopuszczają opcji rychłego rozstania. Instytucja małżeństwa nie zakłada, że ludzie będą z sobą do końca. Ale zakłada, że chcą być i zrobią wszystko, żeby tak się stało. (Rzecz jasna, nie mam tu na uwadze jedynie małżeństw kościelnych).
2. Przy okazji przez niektórych podnoszony jest problem adopcji dzieci. Kwestia nie powinna brzmieć: "kto sobie może na dziecko pozwolić", ale: "w jakim środowisku dziecko będzie się najlepiej rozwijać". Zakładam, że jeśli nie może to być rodzina biologiczna, powinno to jednak być środowisko zbliżone jak najbardziej do takiej rodziny.
3. Problem (nie)tolerancji - tylko i wyłącznie w oparciu o własne, rodzicielskie doświadczenie mogę podejrzewać, że pełne zrównanie w prawach małżeństw i związków partnerskich uderzy jednak (również) w te ostatnie. I nie tylko. Dlaczego? Dlatego że pytając o miejsce w żłobku dla mojego dziecka usłyszałem, że pierwszeństwo mają samotne mamy. A te często okazują się "samotnymi mamami", których dzieci przychodzą do żłobka z "wujkami", do których mówią "tatusiu". Czy ktoś badał w ogóle skalę fikcyjnych rozwodów, które dają takie przywileje związkom partnerskim?
4. Punkt czwarty jest miarą mojej tolerancji: zgadzam się mimo wszystko na taki układ, bo zdaję sobie sprawę, że są też samotne matki (i samotni ojcowie), którym ta pomoc jest autentycznie potrzebna. Zgadzam się więc na przywileje (a nie prawa), dlatego też oczekuję tolerancji dla moich przywilejów (a nie praw) jako ojca pełnej rodziny.
5. Podnoszony wielokrotnie jest aspekt "nietolerancji ze strony katolickiego, homofobicznego, konserwatywnego społeczeństwa". Z nietolerancją wobec mojej rodziny spotykałem się wielokrotnie, moi znajomi zresztą też. "Trójka dzieci? Dzieciorób " "Pewnie nie wiedzą, jak się zabezpieczyć " "Aaa, trójka To wy tak chcieliście?"
Próbowali państwo wsiąść kiedyś z trójką dzieci do autobusu? Albo lepiej: przejechać się pociągiem? W kasie słyszę, że przysługuje mi specjalny przedział. Zapytany o tę kwestię kierownik składu robi mi awanturę, "bo on ma dość zajęć, żeby się jeszcze martwić o jakąś babę w ciąży".
Na marginesie - nasze społeczeństwo jest od dawna społeczeństwem "post-katolickim", straszenie "czarnym ludem" jest trochę spóźnione. Stanowimy około 40 proc. społeczeństwa (optymistycznie licząc).
6. Tylko że naprawdę uważam ten temat za niegodny szerszej uwagi. Dyktat "tolerancji" i zrównania wszystkich w prawach odwraca uwagę od innych palących kwestii. Nie chcę, żeby ktoś się nade mną z troską pochylał. Wolę, żeby ktoś się zajął stanem naszej gospodarki, stanem polityki zagranicznej, kwestiami bezpieczeństwa państwa. Robienie ze "związków partnerskich" sztandaru wolności jest mi tak samo obce, jak robienie ze "sprawy smoleńskiej" sztandaru niepodległości.
Czekamy na Wasze listy. Napisz: listydogazety@gazeta.pl
Odpowiedź Tadeusza "Związki partnerskie niegodne uwagi, bo są ważniejsze problemy? Cóż to za argumentacja?!"
Materia³ promocyjny partnera
Materia³ promocyjny partnera
Materia³ promocyjny partnera
Wszystkie komentarze