Ale pojawił się dylemat związany z różnicami w opisie świata przez religię i naukę (katechetkę i mnie). Chodziło o stworzenie świata, pochodzenie człowieka i ocenę moralną pewnych czynów Boga opisanych w Biblii.
Nawiasem mówiąc okazało się, że wnuk (od niego się zaczęło), jako jedyny w klasie zna jako tako Biblię. Pytania dzieci były sensowne i nie zadowoliły się żadnymi kompromisowymi odpowiedzi ani moimi, ani katechetki.
Dzieci same doszły do pewnych wniosków i wyraziły swój pogląd na temat uczęszczania na religię. Łagodne próby konformizacji spotkały się z taką pryncypialnością, że zrobiło mi się wstyd.
Już nie chodzą na religię i są z tego dumne, a reszta klasy im zazdrości.
To moja, dziadka, wina.
Czekamy na Wasze listy. Napisz: listydogazety@gazeta.pl
Przeczytaj też list: Pierwszy raz nie dostałam rozgrzeszenia.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze