Chętnie pojadę na wakacje w październiku, gdy jest taniej - napisała nauczycielka, wskazując na wiele różnych mankamentów swojej pracy. - Może Pani spróbuje popracować w sektorze prywatnym i wtedy zrozumie, jak bardzo jest uprzywilejowaną obywatelką Polski - polemizuje z nią pan Łukasz
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Najpierw napisała nauczycielka: Nie można wrzucać wszystkich nauczycieli do jednego worka. Nauczyciel przedmiotowiec, który pracuje ucząc konkretnego przedmiotu, a nie techniki, czy religii - to orka na ugorze. Chętnie zrzeknę się pracy w domu, jednak proszę o zapewnienie mi odpowiednich warunków w szkole. Wymagam niewiele: własne biurko, szafa zamykana, komputer i drukarka, dostęp do internetu . Chętnie też pojadę na wakacje w październiku, gdy jest taniej, a nie będę dorabiać na obozach i koloniach, żeby potem spędzić dwa tygodnie z rodziną w suterenie, bo na nic innego nas nie stać.

Złośliwa odpowiedź

Piszę w odpowiedzi na list nauczycielki oburzonej treścią artykułu "Lepiej być kiepskim belfrem" .

Wydaje mi się, że Polacy mają coś takiego w swojej naturze, że ciągle są niezadowoleni i nie dostrzegają, że patrząc z boku, wcale to źle nie wygląda.

Po przeczytaniu listu poczułem się trochę dziwnie, gdyż autorka ewidentnie zalety swojej pracy obraca w wady. Pani pisze, że zarabia 2900 zł "na rękę", więc należy do tej uprzywilejowanej grupy społeczeństwa, która zarabia powyżej średniej krajowej (4000 zł brutto). Duża część nawet nie może marzyć o takim wynagrodzeniu.

To samo tyczy się 14 pensji. W sektorze prywatnym często nawet nie ma premii rocznych w tej wysokości, a nie zapominajmy, że przed 14 pensją jest jeszcze 13, która zapewne jest już wyższa.

Pani porusza też odwieczny problem czasu pracy nauczycieli, zgadzam się, że nie można patrzeć tylko na 18h pensum, bo przecież do zajęć trzeba się przygotować, sprawdzić klasówki itp.

Problem ten łatwo rozważać pracując w szkole, a podanie listy żądań, takich jak własne biurko, jest trochę niesprawiedliwe wobec ludzi, którzy sumiennie wykonują swoje obowiązki codziennie przy innym biurku. A chyba zorganizowanie szafy na dokumenty to nie jest jakiś wielki problem. Poza tym nie bardzo rozumiem o co chodzi z "okienkami", przecież ten czas można wykorzystać na prace, takie jak sprawdzanie klasówek, to nie musi być czas stracony.

Przykład z tym nieszczęsnym październikiem najlepiej obrazuje jak łatwo atut obrócić w wadę. Otrzymanie 26 dni urlopu dla zwykłego pracownika w lipcu/sierpniu graniczy z cudem. Większość ludzi jest zadowolona jeśli dostanie chociaż dwa tygodnie urlopu w tym okresie, bo przecież nie można całej firmy wysłać na urlop w tym samym czasie. A przecież nauczyciel ma ciągu roku prawie 3 miesiące urlopu.

A karta nauczyciela nie jest zła, jest to wielki przywilej, którego Pani stara się nie dostrzegać. Chyba żadna grupa społeczna nie ma prawa do rocznego urlopu zdrowotnego, oczywiście można powiedzieć, kto by chciał z niego korzystać, skoro się traci finansowo. Chodzi mi o to, że reszta społeczeństwa nie ma możliwości zastanowienia się nad takim rozwiązaniem.

Wydaje mi się, że takie postrzeganie swojego zawodu bierze się stąd, że Pani nigdy nie musiała konkurować na rynku pracy. Martwić się, że zostanie zwolniona, być zmuszana do pracy w nadgodzinach (często nie płatnych), mieć kłopoty z dostaniem jakiegokolwiek urlopu. Niestety praca w sektorze prywatnym często tak wygląda, nie jest to reguła, ale takie sytuacje zdarzają się często.

Może Pani spróbuje popracować w sektorze prywatnym (skoro sama proponuje pracę nauczyciela innym) i wtedy może zrozumie, że tak naprawdę jest bardzo uprzywilejowaną obywatelką Polski. Lista przywilejów nauczycieli jest długa i wszyscy ją dobrze znamy.

To charakterystyczne dla Polaków, marginalizowanie zalet swojego życia i zwracanie uwagi na jego niedostatki, co właśnie według mnie doskonale widać na przykładzie Pani nauczycielki, która wydaje się nie zdawać sprawy ze swojej uprzywilejowanej pozycji.

Na marginesie zastanawiam się jakie przywileje sprawiłyby że Pani byłaby zadowolona ze swojej pracy?

- Wyższe wynagrodzenie - pytanie o ile?

- Przeniesienie wakacji na październik, czy wydłużenie do października?

- Nie wiem co zrobić z uczniami, żeby byli bardziej zaangażowani.

Zdaję sobie sprawę, że jestem trochę złośliwy, ale myślę, że zaczynamy poruszać się w oparach absurdu.

Kto ma rację? Co o tym sądzisz? Czekamy na Wasze listy. Napisz: listydogazety@gazeta.pl

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem