Rozmowa o parkinsonie, książkach na receptę i o tym jak się ruszać po 60. urodzinach w tygodniku "Tylko Zdrowie" już w piątek 12 kwietnia w "Gazecie Wyborczej"

Parkinson. To nie jest choroba starszych ludzi
Gdy choroba Parkinsona jest rozpoznawana, już 50-60 proc. neuronów, czyli komórek w śródmózgowiu, które produkują dopaminę, jest zniszczonych. Zatem choroba trwa długo, zanim objawi się w postaci spowolnienia ruchów czy drżenia, niektórzy mówią o 10-15 latach, a może i więcej.
Standardowy wiek zachorowania wynikający z badań epidemiologicznych to 58 lat. To też przełamuje stereotyp, że to choroba starszych ludzi. Jak mówi Andrzej Poniedzielski, to przecież „młodość stabilna”.
Jeżeli w rodzinie był ktoś, kto miał 30-40 czy poniżej 50 lat w momencie zachorowania, to jest to również czynnik ryzyka. Nieco częściej chorują mężczyźni, ale różnica jest zbyt mała, żeby to stanowiło istotny czynnik. Więc tak naprawdę nie wiemy, kto zachoruje. Z prof. Jarosławem Sławkiem, neurologiem rozmawia Iwona Schymalla.

Audiobook nie zastąpi głosu mamy
Tradycyjną książkę czytaną przez mamę czy tatę zastępują coraz częściej audiobooki. To nieporozumienie. W ten sposób tracimy to, co jest w czytaniu dziecku najważniejsze – obecność rodzica. Wtedy mózg dziecka rozwija się najlepiej.
30 lat temu dwóch pediatrów z Boston City Hospital zaczęło przepisywać dzieciom książki na receptę. Pan był jednym z nich.
To był zbieg różnych okoliczności. Jako młody ojciec pilnowałem tego, by regularnie czytać swoim dzieciom. Widziałem, jak dobrze wpływa to na ich rozwój i nastrój. Zainteresowało mnie, czy rodzice leczonych przeze mnie dzieci też to robią. Większość przyznawała, że nie. Tłumaczyli się brakiem czasu i brakiem książek. Wielu z nich było w złej sytuacji materialnej, mówili też, że nie mają dostępu do bibliotek. Ale główną przyczyną było ich własne doświadczenie. To często były rodziny imigrantów, w ich domach się nie czytało. Nie mieli więc nawyku czytania dzieciom.
Z prof. Barrym Zuckermanem, pediatrą rozmawia Anita Karwowska.

Ruch w późnym wieku wydłuża życie
Jeśli przez lata nie przywiązywaliśmy wagi do ćwiczeń, to wciąż nie jest za późno, by zacząć. Ci, którzy postawili na aktywność dopiero w szóstej czy siódmej dekadzie życia, czerpią z tego takie same korzyści zdrowotne jak ci, którzy ćwiczą nieprzerwanie od czasów młodości.
Myślisz – po co przestawiać kogoś, kto jadł przez 50 lat dużo mięsa, masła i żółtego sera, na wegańskie pasztety, surówki i smoothie z jarmużu, a nieaktywną fizycznie osobę zmieniać w sportowca. Co to da? Życia nam to już nie wydłuży. Trzeba było zacząć wcześniej. Nieprawda!
Naukowcy już obalili mit, że zmiana nawyków żywieniowych na zdrowsze, w tym włączenie choć jednego z elementów diety śródziemnomorskiej, po 60. roku życia nic już nie daje. Jest wręcz przeciwnie!
Nawet jeśli weszliśmy w siódmą dekadę życia, to zmiana sposobu żywienia może zatrzymać rozwijające się w nas choroby i złagodzić objawy tych istniejących. Pisze Margit Kossobudzka.

Tygodnik "Tylko Zdrowie" w piątek 12 kwietnia w "Gazecie Wyborczej"

Komentarze