Netflix zrobił nowy polski reality-show. Myślałem, że trochę się zażenuję, trochę pośmieję, a do finału dotrę z poczucia recenzenckiego obowiązku. Ale na oglądaniu zarwałem noc, a pod koniec (prawie) wszystkich uczestników chciałem mocno przytulić.
„Love Never Lies Polska" to rodzima edycja hiszpańskiego reality-show „Amor con fianza" eksportowanego pod tytułem „Love Never Lies", a u nas znanego jako „Miłość i kłamstwa". Czemu tytuł oryginału przetłumaczono, a polska wersja nazywa się po angielsku? To jedno z wielu pytań, z którymi siadałem do seansu.
Ale przeważały głównie wątpliwości i żal. Żal do redakcji, że to mi znów przypadło w udziale pisanie o kuriozalnych programach reality. Cóż. Mogłem nie porywać się na pierwszy sezon „Hotelu Paradise" czy program, w którym Doda szukała miłości na całe życie.
Wszystkie komentarze
Dobrze że nie do innego biomu xDD
Tego określenia często używa się w języku realizacji filmowych. Po polsku jest lokalizacja, ale "po filmowemu" lokacja;)
Oraz w grach.
Czyli tam, gdzie bezmyślnie kalkują z angielskiego.
Czy w kapitalizmie anno Domini 2023 można mieć pozytywną opinię na temat produktu bez dopłaty lub rabatu? Czy jest się wtedy frajerem?
Magadanu, a nie Kapitolu.
raczej igrzyska śmieci
Cieszę się, że mogłem pomóc.
widzę oczyma wyobraźni jak stajesz tyłem do pisuaru...