TUTAJ ZOBACZYSZ WIDEO:
Ptasi Azyl, czyli ośrodek rehabilitacji ptaków chronionych, to ptasi szpital schowany na tyłach warszawskiego zoo. To tutaj trafiają ptaki, które z różnych powodów potrzebują pomocy weterynaryjnej. Ale w okresie wiosennym, który jest również intensywnym okresem lęgowym, trafia tu zastraszająca liczba piskląt, które zupełnie tego nie potrzebują.
Pomiędzy majem a wrześniem nawet do 90 proc. naszych pacjentów to niepotrzebnie zabrane pisklęta
- mówi dr n. wet. Agnieszka Czujkowska, kierownik działu rehabilitacji zwierząt dzikich w warszawskim ogrodzie zoologicznym. Zabrane bądź porwane przez człowieka pisklęta to dość powszechny fenomen, z którym borykają się ośrodki rehabilitacji zwierząt w Polsce. Bierze się on z niewiedzy. Podczas spaceru w parku widzimy uciekającego nam spod nóg pisklaka. Wydaje nam się, że wygląda mizernie, że przecież powinien latać lub być gdzieś wysoko na drzewie. Zaniepokojeni podejmujemy decyzję, żeby go złapać i oddać w dobre ręce. Zupełnie niepotrzebnie.
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
Właśnie kilka dni temu spotkałam w trawie takie kwiczole dziecko.
Podobnie wygląda sprawa z zającami i sarnami. Na szczęście loch się boją i nie porywają warchlaków.