Niedzielny pogrzeb "Łupaszki" nie jest jedynie oddaniem hołdu bohaterskiemu żołnierzowi, ale nade wszystko elementem budowania nowego wizerunku prawdziwego Polaka. Pomaga w tym nie tylko oficjalna "polityka historyczna", ale także popkultura oraz jasny podział na bohaterów i zdrajców.
Dziś wszelka próba dyskusji o "wyklętych" czy szerzej - żołnierzach polskich sił zbrojnych i partyzantki - zakładać może jedynie podział czarno-biały, na bohaterów i zdrajców. Tak więc "Łupaszka" czy "Bury" mogą być wyłącznie bohaterami, a każda próba relatywizowania ich poczynań, ukazanie ich jako postaci złożonych oznacza postawienie się po stronie wyimaginowanych "wrogów Polski" czy "zdrajców polskości".
Kluczowe jest tutaj nadawanie emblematów zarówno postaciom historycznym, jak i współczesnym, nawet samookreślanie się jako "niepokorny" czy "niezłomny".
W nowej narracji przyjmuje się, że jeśli było się po "właściwiej" stronie, to automatycznie oznacza to bohaterstwo i niezłomność, jeśli po stronie drugiej - to z automatu przypisanie do obozu zdrady. W tym sensie gloryfikacja "wyklętych" oznacza deprecjonowanie wszystkich innych.
"Wyklęci", przechodząc z niepamięci do popkultury - bo stali się też wyrazistym przejawem komercjalizacji historii i polityki - zostali produktem biznesowym. Tak jak mamy popkulturę, tak mamy i poppolitykę oraz pophistorię. W pophistorii wszystko musi być wyraziste i jasne, a na szarości miejsca nie ma - popkultura z zasady jest jaskrawa.
Ogromna oferta książek, płyt czy tak zwanej odzieży patriotycznej z portretami "wyklętych", hasłami "Bóg, Honor, Ojczyzna" oraz antykomunistycznymi jest tak samo dobrym, a może nawet lepszym, interesem jak koszulki z zespołami rockowymi.
Wielbiciel "wyklętych" kocha ich jak gwiazdy rocka właśnie, odrzucając wszelką kontrowersję z nimi związaną - idol nie może być ambiwalentny, wyznawca musi starać się go naśladować.
Prawica doskonale wyczuła pustkę ideologiczną i popkulturową wśród młodych, którym liberalna Polska nie potrafiła zaoferować żadnego atrakcyjnego projektu. Popkultura od dawna dławiła się swoją wtórnością, postmodernistycznym nawiązywaniem do samej siebie, nie było w niej miejsca na skanalizowanie swoich frustracji i wściekłości, jak w czasach punkowych, gdzie słuchanie muzyki oznaczało także deklarację ideową, polityczną i bunt.
Ideologia narodowa i kult "wyklętych" stał się odpowiedzią na potrzebę wyrazistej popkultury i wspólnotowości.
Gloryfikacja powojennego podziemia antykomunistycznego powoduje spychanie przez "wyklętych" nie tylko takich sił jak Armia Ludowa czy Bataliony Chłopskie, ale paradoksalnie nawet Armii Krajowej.
O ile jeszcze niedawno afirmacja powstania warszawskiego była głównym wyznacznikiem niepokornego patriotyzmu, o tyle dziś - oto rechot historii - nawet akowcy są marginalizowani przez "wyklętych", zaś walka z Niemcami staje się coraz mniej ważna.
Wyznacznikiem polskości i patriotyzmu pozostaje wyłącznie walka z komunistami. To antykomunizm ma być fundamentem nowego wspaniałego Polaka. Oczywiście "niepokorni", z góry skazani na klęskę militarną i polityczną, są idealnymi idolami polskiej prawicy, deklaratywnie wielkomocarstwowej, ale emocjonalnie związanej z ideą walki bezsensownej.
* Ur. w 1968 r., pisarz, felietonista. Autor powieści: "Tequila", "Nagrobek z lastryko", "Aleja Niepodległości", "Trociny", "Masakra", książek eseistycznych o Węgrzech "Gulasz z turula" i "Czardasz z mangalicą". Wielokrotny finalista Nike.
Zobacz też: 60 pisarzy napisało "Gazetę Wyborczą" [wideoreportaż]
Wszystkie komentarze