"Mała syrenka". Gdy widzę w sieci komentarze zaczynające się od "nie jestem rasistą, ale...", nie czytam dalej. Bo jeśli komuś w kiczowatej bajce dla dzieci przeszkadza, że mityczne stworzenie ma inną niż biała skórę, to cóż, jest rasistą.
Gdy ogłoszono, że w aktorskiej wersji disnejowskiej „Małej syrenki" główną rolę zagra czarna aktorka, w internecie rozpętała się awantura. Jedni się oburzali, że to kolejne zmienianie historii, że coś im się odbiera, że syreny są białe. Inni pytali ironicznie, kiedy ktoś ostatnio widział syrenę, że tak autorytarnie wypowiada się o jej kolorze skóry, albo też pisali o odbieraniu, tyle że prawa do różnorodności na ekranie.
W czwartek rano, dzień przed kinową premierą, w największym polskim internetowym serwisie filmowym „Mała syrenka" miała ocenę 1,6 na 10. Wątpię, żeby wszystkie osoby oceniające film na 1 były dzień wcześniej na uroczystej premierze.
Wszystkie komentarze
Nie, nie istnieje taka teoria. Charlotta była Niemką z Pomorza, a jak wyglądała, doskonale wiadomo z licznych portretów. Być może jeden z jej bardzo odległych przodków (ponad 500 lat wcześniej) pochodził z portugalskich muzułmanów, ale oni też bynajmniej nie byli czarni.
Kapitanie - dla redaktorów wyborczej jak ktoś jest z Afryki to jest czarnoskóry. Berberowie i Arabowie też. Kropka :)
PS. Na dyskryminacyjne rozterki z pewnością ludzie znajdą sposób i w ciągu kolejnych dziesięcioleci wyplenią wszelkie nierówności i dyskryminacje. Nie będzie płci, kolorów, niskich, wysokich, bogatych, biednych - wszyscy będą jednakowi i tacy sami, nawet myślenie będzie uśrednione w świecie postpiśmiennym. Pytanie tylko czy to jest wizja utopii czy może jednak dystopii? Polecam książkę Dukaj Jacek - "Po Piśmie".