Statek badawczy "Oceania" to nie tylko nauka. To nasz strategiczny interes.
Opinie publikowane w naszym serwisie wyrażają poglądy osób piszących i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Chciałbym, aby politycy choć ćwierć tego zapału, z jakim wspierają obronność, poświęcili polskiej nauce, w tym takim „nie przynoszącym zysku i natychmiastowych efektów fanaberiom", jak nauki przyrodnicze czy badania podstawowe w naukach ścisłych.

Dlaczego? Bo chodzi w nich właśnie o naszą obronność i strategiczne interesy.

O czym politycy łatwo zapominają

Zacznę od odrobiny historii. Szczególnie dedykuję ją tym, dla których obronność to tylko chrzęst gąsienic, równy marszowy krok oddziałów i huk przelatujących odrzutowców na defiladach.

W najmniejszym stopniu nie chcę umniejszać znaczenia ludzi, którzy przelewali krew w bezpośredniej walce, tym bardziej że byli wśród nich także przedstawiciele mojej rodziny, ale śmiem zaryzykować tezę, że największy polski wkład w zwycięstwo nad hitlerowskimi Niemcami w czasie drugiej wojny światowej, co potwierdza wielu historyków, miało trzech panów, którzy nie walczyli z bronią w ręku. 

Było to trzech niezwykle zdolnych matematyków, uzbrojonych  co najwyżej w kawałek papieru i ołówek, tablicę i kredę oraz arkusze obliczeniowe.

Oczywiście piszę o Marianie Rejewskim, Henryku Zygalskim i  Jerzym Różyckim, dzięki którym udało się złamać niemiecką maszynę szyfrującą Enigmę.

Niektórzy historycy stawiają bardzo śmiałą tezę, że skróciło to wojnę o 2-3 lata. Przypomnę, że tych trzech zostało wybranych przez wywiad wojskowy spośród blisko 200 uzdolnionych matematyków. Przedwojenna Polska, niezwykle ubogi kraj, miał świetne wydziały matematyczne i niezwykłych uczonych.

Także zwycięstwo nad bolszewikami w 1920 r., podejrzewam, byłoby niemożliwe nie tylko bez ogromnego społecznego poświęcenia, ale również pracy kryptologów łamiących bolszewickie szyfry i radiooperatorów, którzy utrudniali bolszewikom komunikację.

Mam dziwne wrażenie, że politycy łatwo o tym zapominają, zapatrzeni w twardą siłę - pancerze, rakiety i odrzutowce najnowszej generacji.

Proszę sprawdzić, ile na naukę, w tym badania podstawowe, wydają takie potęgi jak USA, czy kraje znajdujące się w stałym zagrożeniu, dla których obronność to nie slogan, np. Izrael, Korea Południowa, czy posiadająca świetny przemysł obronny Szwecja.  

Różnice są tak wielkie, że wstyd je przytaczać. Powiem tylko, że Polska jest bardzo, bardzo daleko w tyle. Przy tak marnych wydatkach na naukę obronność jest tylko pustym sloganem.

"Oceania" też broni nas przed Putinem

Teraz kilka słów o „Oceanii", bo statek ten, choć jest jednostką głównie badawczą, bardzo dobrze wpisuje się w coś, co możemy nazwać strategicznym i obronnym interesem naszego kraju.

Region, w którym „Oceanię" można zobaczyć w akcji, nie jest jakimś egzotycznym zakątkiem, który Polska może sobie zignorować. To Arktyka, obszar kluczowy dla stabilności na świecie. Nie tylko ze względu na ogromne zasoby ropy i gazu, czy potencjalną nową drogę transportu między USA, Europą i Chinami, która otwiera się wskutek ustępującego lodu. Również dlatego, że klimat i zjawiska pogodowe, które się tam kształtują, będą wpływały na nas w Europie.

To już rozumieli Niemcy, którzy w czasie II Wojny Światowej z wielkim wysiłkiem stawiali w tym regionie stacje meteorologiczne, a alianci z wielkim wysiłkiem je niszczyli.

W Arktykę, a szczególnie na Svalbard i region Morza Barentsa, jeżdżę od 1994 r. i mogę zaświadczyć, że nie jest już dłużej miejscem zapomnianym przez wszystkich. Tam teraz wszyscy się pchają.

Na Svalbardzie, międzynarodowym terytorium pod protektoratem Norwegii, zwiększają swoją obecność nie tylko Chiny, USA czy Wielka Brytania, ale również Czechy, czy Tajwan. Widziałem nawet ekspedycję indyjską.

Oczywiście wszystko to jest obecność naukowa. Bo i naukowcy dostarczają swoim krajom najlepszej wiedzy na temat tego strategicznego regionu. No i oczywiście, co też widać, rozpycha się tam coraz bardziej Rosja, która co prawda ma ponad połowę Arktyki dla siebie, ale region morza Barentsa jest dla niej szczególnie ważny, chociażby przez bliskość z Europą. 

Arktyka już od dawna jest miejscem, w którym Rosja realizuje swoje mocarstwowe cele, a Polska, która słusznie czuje się przez Rosję zagrożona, powinna pamiętać, że rozgrywka z imperium zła odbywa się nie tylko w Ukrainie.  

Wie o tym świetnie Norwegia, która nie chce zostać sama z rosyjskim kolosem. Mam wrażenie graniczące z pewnością, że Norwegom zależy na zaangażowaniu w tym regionie jak największej liczby państw z kręgu zachodniego i chodzi nie tylko o potęgi takie jak USA.

Polska się liczy nie tylko dlatego, że mamy bogate tradycje polarne i na Svalbardzie jesteśmy obecni od 1932 r. (wtedy odbyło się pierwsze zimowanie na Wyspie Niedźwiedziej). Mamy tam stałą stację polarną, kilka sezonowych no i statek taki jak „Oceania". A dzięki temu mamy tam znakomitych naukowców, prowadzących badania. To im zawdzięczamy, że Polska od 1998 r. ma status obserwatora w międzynarodowej Radzie Arktycznej. Dostaliśmy go w tym samym czasie co Niemcy, Holandia i Wielka Brytania i na wiele lat przed Chinami czy Indiami. Dość przypomnieć, że statusu obserwatora nie ma Unia Europejska. Jesteśmy bardzo poważnie traktowani przez naszych sojuszników.

Chcemy się obronić przed Rosją Putina? To nie możemy zrezygnować z naszej naukowej obecności w Arktyce.

Świetnie, że znalazły się fundusze na utrzymanie „Oceanii", ale rząd powinien natychmiast rozpocząć program budowy albo zakupu nowoczesnego statku badawczego, który zastąpi tą dzielną i wysłużoną staruszkę.

Nie ma wystarczających środków w budżecie na naukę? To dołóżmy z tych na obronność, bo warto.  

Adam Wajrak
icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Panie Adamie dziękuję za ten bardzo ważny głos. Może choć Panu uda się dotrzeć do głów polityków.
    Nie rozumiem komentujących, którzy piszą o "wycieczkach" i "marnych wynikach naukowych".
    To z zazdrości? Zapewniam państwa, że żadna z osób pracująca na Svalbardzie czy w Antaktyce nie dorobiła się kokosów, willi z basenem, ani maybachów na tych "wycieczkach". Wynagrodzenia są porównywalne do nauczycielskich, szału nie ma. A praca choć w pięknych okolicznościach przyrody wymagająca i niekiedy niebezpieczna. Nie każdy też lubi mróz, silny wiatr i oddalenie od rodziny. Tylko ta niezrozumiana przez większość osób ciekawość naukowa powoduje, że ci ludzie znajdują siłę by tam pracować. Był czas, że tylko dzięki determinacji naukowców-polarników stacje przetrwały, bo nasze państwo ich olało (były kłopoty nawet z aprowizacją) nie zważając na to jak ważnym politycznie dla Polski jest tam być. Teraz sytuacja wydaje się powtarzać.
    @mewa
    Madre slowa.
    już oceniałe(a)ś
    4
    1
    Na obronnosc Polska wydaje juz chyba prawie 5% PKB. Na nauke ciut ponad 1% (w przyszlym roku mniej, niz w obecnym).
    Aby znaczaco porawic sile militarna Polski potrzebne sa gigantyczne sumy i swietna organizacja wojska.
    Aby znaczaco poprawic jakosc edukacji i badan naukowych w Polsce, potrzeba pomiedzy 1/10 a 1/20 tego, co idzie na zbrojenia.
    I do tego, dokladnie tak, jak pisze pan Wajrak, przy rozsadnym wydatkowaniu, duza czesc z tej sumy powroci do obronnosci w postaci innowacji militarnych. Dlaczego moga to robic Czechy i Szwecja, a nie Polska?

    To wszystko nalezy rozpisac nie na rok do przodu, tylko na lat 10. Dobre planowanie=rozwoj.
    już oceniałe(a)ś
    12
    1
    Ten strategiczny interes obecności na ‘ziemiach niczyich’ jest koniecznością jeśli chcemy czerpać korzyści ze znajdujących się tam zasobów. Nie ma traktatów gwarantujących równy lub sprawiedliwy do nich dostęp, zatem starą metodą kolonialną, trzeba tam być. Mówi o tym Tim Marshall w swojej książce ‘ Przyszłość geografii’.
    @czarna-godzina
    Sama fizyczna obecnesc tez jest bardzo wazna. Partycypacja, aktywny udzial, to zostawia gleboki "footprint". Wtedy ci dookola latwiej zaakceptuja, kiedy Polska powie "nic o nas bez nas". To wcale nie musi byc agresywne, ale powinno byc stanowcze.
    Polska powinna wykorzystac kazda okazje, aby pokazac swiatu, ze istnieje i cos znaczy.
    Zobacz, co na Svalbardzie robi Tajwan i Indie? Badania naukowe? My powinismy je tam robic tym bardziej. Podobnie zreszta jak na stacji Arctowskiego w Antarktyce.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Myślę, że najlepsza obrona przed Putinem to nieopluwanie Tuska, Adasiu.
    @Sandokan

    Nazwisko Tuska nie padlo w artykule ani razu.
    Poza tym, demokracja nie polega na chowaniu glowy w piasek tylko pakazywaniu palcem, co wedlug nas zle dziala. Dokladnie wlasnie po to, aby to naprawic.
    już oceniałe(a)ś
    6
    3
    Doskonały artykuł w słusznej sprawie. Nie bardzo rozumiem kpiący ton niektórych komentatorów.
    "Chcemy się obronić przed Rosją Putina?"
    Zasadne pytanie. Niestety wiadomo że nie wszyscy.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Czytam komentarze żądających wyliczenia "korzyści", które płyną bezpośrednio z rejsów badawczych Oceanii, i staje mi przed oczami dawna już wizyta ciotki handlarki (jej branża to warzywa - włoszczyzna). Zaprowadziliśmy ją do naszego zoo, gdzie - jak wiadomo - prowadzi się również działalność naukową nad zagrożonymi gatunkami. Ciotka, machając torebką, donośnym głosem oceniała "przydatność" różnych zwierząt: "o, tu by było co ogryzać, a z tego tam nie ma korzyści, to po co toto żyje?".
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    I dlatego Polski nie stać na to, aby nie brać udziału w eksploracji Srebrnego Globu.
    już oceniałe(a)ś
    3
    2
    W sumie racja, badajmy Arktykę - tam mogą być gwiezdne wrota
    już oceniałe(a)ś
    0
    1