Około dwudziestu lat temu napisaliśmy, wraz z Agnieszką Kozłowską-Rajewicz i Gabrielą Wojciechowską, licealny podręcznik do biologii – zakres podstawowy. Wydało go Wydawnictwo Szkolne PWN. Między innymi rozdział o układzie odpornościowym pisałem ja i z niego zamieszczam wybrane fragmenty, które pozwolą zrozumieć, dlaczego stres i uleganie panice są groźne w obliczu infekcji wirusowej.
Układ odpornościowy jest jak wojsko
Na nasz układ odpornościowy składają się następujące narządy: grasica, śledziona, węzły chłonne, szpik kostny, migdałki i duże fragmenty układu pokarmowego. Wszystkie te elementy wytwarzają lub przechowują białe ciałka krwi.
Układ odpornościowy porównać można do wojska. Śledziona, grasica, szpik kostny, duże fragmenty jelit to koszary, w których przebywają żołnierze – białe krwinki, które są gotowe do podjęcia walki z przeciwnikiem (mikrobami). Zazwyczaj w krwiobiegu krąży około 10% wszystkich białych krwinek, reszta jest „skoszarowana”.
Podobnie jak w armii istnieją różne rodzaje wojsk, tak w naszym organizmie występują różne rodzaje białych krwinek. Monocyty i neutrofile atakują na oślep. Inne białe krwinki, szczególnie te zwane limfocytami, walczą z intruzem dopiero po starannym rozpoznaniu i przygotowaniu. Wyróżniamy trzy główne rodzaje limfocytów: limfocyty B, limfocyty T i komórki NK.
Limfocyty T dojrzewają w grasicy (stąd T w ich nazwie, łac. Thymus – grasica). Ich zadaniem jest niszczenie komórek ciała odbiegających od normy, np. zmienionych przez wirusy. Wspierają je białe krwinki NK, które, wydzielając specjalne substancje sygnałowe (cytokiny), stymulują limfocyty T.
Limfocyty B dojrzewają w szpiku kostnym (stąd B w ich nazwie, ang. Bone – kość). Wytwarzają one białka zwane przeciwciałami (ang. antibodies), które wiążą się z określonym fragmentem intruza – antygenem (ang. antibody generator). Po rozpoznaniu tego fragmentu limfocyt B zaczyna produkować specyficzne przeciwciała. Komórka produkująca „skrojone na miarę” przeciwciała zaczyna się też intensywnie mnożyć.
Wkrótce układ odpornościowy może uwolnić do krwi duże ilości przeciwciał, które wiążąc się z intruzem, znakują go i w ten sposób naprowadzają na cel inne komórki układu odpornościowego. Tak niszczone są mikroby (bakterie i wirusy), które zainfekowały nasze ciało.
Bez tych nerwów
Na pracę układu odpornościowego duży wpływ ma układ nerwowy. Grasica, śledziona, szpik kostny, węzły chłonne, migdałki, narządy układu odpornościowego są silnie unerwione. Dochodzące do nich włókna nerwowe przenoszą z mózgu informacje o stanie organizmu i sterują ich działaniem.
Co więcej, białe krwinki są wrażliwe na działanie różnych neuroprzekaźników i hormonów. Na przykład noradrenalina z jednej strony stymuluje produkowanie przez limfocyty B przeciwciał, a z drugiej – hamuje namnażanie limfocytów T. W ten sposób, wzmacniając walkę z infekcją bakteryjną, utrudnia niszczenie komórek zainfekowanych wirusami.
Z kolei kortyzol sprawia, że krążące w krwiobiegu limfocyty wycofują się do narządów układu odpornościowego. Kortyzol ogranicza też produkcję nowych limfocytów T.
Stres, i ten krótkotrwały (noradrenalina), i ten długotrwały (kortyzol), znacznie utrudnia niszczenie przez limfocyty komórek zainfekowanych wirusami.
____________________
Na profilu społecznościowym prof. Jerzego Duszyńskiego można znaleźć także inne opracowania naukowców PAN na temat epidemii nowego koronawirusa:
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.
A ja pamiętam inną książkę ze szkoły podstawowej, która też działała leczniczo, zwłaszcza jak zobaczyło się wojenne fotografie zwycięzców i podpis: 'C????????? ???? ??????? ???????'.
//www.forum-tvs.ru/lofiversion/index.php/t127316.html
Cenzura jak w Chinach.
Napis w oryginalnym języku brzmi /fonetycznie/: 'sołdatskaja kasza życjelam Bierlina'.
Trochę mniej razi co?
Jesli wirus zaatakuje czlonkow akademi, ktorej pan Duszynski jest prezesem, moze byc problem.
Średnia wieku wśród członków rzeczywistych Polskiej Akademii Nauk wynosi teraz ponad 81 lat - dane z 2015 roku. Prawie caly PAN jest wiec w grupie ryzyka.
Człowieku, zamiast powielać niesprawdzone informacje sprawdź dane, a nie rozsiewaj nieprawdziwych informacji!
Pan prof. Duszyński może i zajmuje się problemem koronawirusa, ale z artykułu to nie wynika.
Lepiej, w ramach kwarantanny, skoncentruj się na szlifowaniu ortografii.
A jakie sa dane prawdziwe?
Podalem te z 2015 roku, ale moze Ty masz bardziej prawdziwe; czy mozna wiec prosic o podanie, wraz ze zrodlem?
Jaki cel ma ten tekst? Żeby panikarzy uspokoić, bo panika ich jeszcze bardziej dobije? Panikarze, nie panikujcie, bo sobie zaszkodzicie?
Nie wydaje mi się. Jaka to miałaby być panika, żeby dobiła kogoś takiego, jak duży stres musiałby wystąpić? Ktoś chyba musiałby latać po dworze, łapać się za głowę i lamentować, żeby występowały takie fizjologiczne zmiany w wyrzucie kortyzolu lub noradrenaliny. A "panika" w postaci takiej, że człowiek bezwzględnie przestrzega zasad higieny, robi sobie autokwarantannę, unika innych - jest jak najbardziej wskazana.
Także to jest wysnuwanie jakichś wniosków na podstawie bardzo marnych przesłanek. Zresztą to jest problem definicji, jak zawsze i jak często w tego rodzaju tekstach.
A tu "paniki" nie zdefiniowano. Ja definiuję szkodliwą panikę, powodującą wyrzut kortyzolu i noradrenaliny jako taką, że komuś aż ciśnienie skacze z nerwów. Większość zdefiniuje panikę jako przesadne przestrzeganie przepisów, gdy nie ma pewności, że zadziałają i gdy za rogiem nie stoi policjant (albo inny nadzorca) z mandatem, który ma za zadanie egzekwować te przepisy. To typowe polskie zachowania zresztą.
PS. W natłoku codziennych spraw i stresów z tym związanych, powiedziałbym, że te stresy mają dominujący wpływ na wydzielanie kortyzolu, a nie jakaś tam panika.
Ile osób pan profesor tym postem namówi, żeby nie "panikowały", czyli nie poddawały się zaleceniom wydawanym na bieżąco?
Żeby nie przestrzegały higieny, żeby nie zgłaszały się z podejrzeniem koronki u siebie, żeby miały dużą styczność z ludźmi?
Bo tak to zostanie zrozumiane.
Tekst znowu trafił na główną. Dodam tu jeszcze tylko tyle, że ten rodzaj stresu, który może mieć znaczenie, to długotrwały stres związany np. z pracą, w której się zarzynamy. Albo jesteśmy poddawani mobbingowi. Albo pracujemy zmianowo (w nocy) - wtedy dochodzą jeszcze zaburzenia snu i ten stres osłabia odporność. Albo mamy chorego członka rodziny i się nim opiekujemy.
Wtedy - nie dość że normalnie mamy przerąbane - to dodatkowo dopadnie nas łatwiej koronkowiec. Życie nie jest sprawiedliwe.
Ale łączenie dwóch faktów - paniki z podatnością na zakażenie to jest teza zbyt daleko idąca i bez dowodów. Posłużę się ulubionym i nadużywanym argumentem lekarskim: przecież nie było takich badań udowadniających, że konkretnie panika ma taki wpływ. A może podczas paniki tego kortyzolu wydziela się jednak zbyt mało, żeby to miało wpływ? Tak mi się zdaje, tak samo zresztą jak panu profesorowi.
O wiele większe znaczenie będzie miał stres występujący wtedy, gdy ktoś już jest zarażony i jest z nim źle. Będzie wtedy bał się śmierci. I co, mamy mu powiedzieć, nie bój się, bo to pogarsza sprawę? Albo lepiej zaaplikować mu jakieś leki przeciwlękowe.