W nocy rosyjskie pociski spadły na Kijów, Żytomierz, Zaporoże i Czernichów, gdzie pocisk uderzył w budynek mieszkalny. Ukraińskie ministerstwo obrony podało, że wszystkie ataki na Kijów zostały odparte. W ukraińskich rękach pozostaje też Charków, drugie co do wielkości miasto kraju, znajdujące się pod granicą z Rosją. Rosjanie zdobyli jednak na południu Berdiańsk.
Analitycy amerykańskiej armii twierdzą, że dzięki skutecznej obronie Ukraińców, którzy korzystają m.in. z zachodnich wyrzutni pocisków przeciwpancernych typu Javelin i NLAW, rosyjska inwazja została spowolniona. Jako przyczynę wskazuje się możliwe błędy w planowaniu operacji lub złe dowodzenie. Rosjanie mają też poważne problemy logistyczne, co po części jest wynikiem ukraińskich ataków na rosyjskie konwoje zaopatrzeniowe. Ukraińskie władze wzywały mieszkańców okupowanych terytoriów, by właśnie takie jednostki atakować koktajlami Mołotowa.
W niedzielę opublikowano zdjęcia satelitarne pokazujące liczący pięć kilometrów długości rosyjski konwój wojskowy zmierzający w kierunku ukraińskiej stolicy. Główne rosyjskie siły ma dzielić od Kijowa 30 km. Według amerykańskiego wywiadu w inwazji bierze w tej chwili udział dwie trzecie sił zgromadzonych przez Rosję na granicy z Ukrainą. Do akcji mogą więc wejść jeszcze kolejne, świeże oddziały. Według amerykańskiego wywiadu Rosjanie najwyraźniej chcą otoczyć, a nie zdobywać ukraińskie miasta. Oznaczałoby to długotrwałe „zmiękczanie" obrońców ostrzałem artyleryjskim i bombardowaniem oraz gigantyczne straty wśród cywilów. Taką taktykę Rosja stosowała w Groznym podczas drugiej wojny czeczeńskiej czy wspierając oblężenie Aleppo przez siły syryjskiego dyktatora Baszara al-Asada.
Do tej pory na Ukrainie zginęło 352 cywilów, w tym 14 dzieci. Rannych jest 1,7 tys. osób. Straty rosyjskie według ukraińskiego MON to 4,5 tys. zabitych żołnierzy, 150 zniszczonych czołgów, ponad 700 pojazdów opancerzonych i 60 cystern. Ukraińcy podają, że zestrzelili 7 rosyjskich myśliwców i 26 helikopterów.
Według zachodnich wywiadów Białoruś ma wesprzeć rosyjską inwazję swoimi wojskami. Według informatorów ukraińskiego dziennika „Kyiv Independent" w nocy białoruscy spadochroniarze ładowali się na pokład samolotów transportowych. O brzasku mieli dołączyć do sił atakujących Kijów lub Żytomierz, ale nie ma dotąd potwierdzenia tej informacji.
W niedzielę na Białorusi odbyło się referendum, w którym według reżimu 61 proc. obywateli miało wyrazić zgodę na rezygnację kraju ze statusu państwa neutralnego i na stacjonowanie na jego terytorium broni jądrowej. W ten sposób Łukaszenka dostał podkładkę, by zgodzić się na stacjonowanie rosyjskich sił jądrowych na terytorium swojego kraju. Z Białorusi prowadzony jest obecnie ostrzał Ukrainy z konwencjonalnej broni rakietowej. W nocy odpalono stamtąd pociski Iskander na Żytomierz.
Dziś ukraińska delegacja ma się spotkać z delegacją rosyjską na ukraińsko-białoruskim przejściu granicznym w pobliżu rzeki Prypeć. Łukaszenka zapewniał w niedzielę ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, że na czas rozmów ataki na Ukrainę z białoruskiego terytorium zostaną wstrzymane.
Zełenski twierdzi, że nie wierzy w efekty rozmów. – Ale niech spróbują, by żaden obywatel Ukrainy nie miał wątpliwości, że nie próbowałem zatrzymać wojny, gdy była na to jakaś mała szansa – mówił.
Ukraiński prezydent premierowi Wielkiej Brytanii Borisowi Johnsonowi oznajmił, że następne 24 godziny zadecydują o wszystkim.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
I z każdym zabitym Ukraińcem - zarówno wojskowym jak i cywilem.
Desperacja! Bezsilnosc!
Rosja już w piątek ogłosiła tzw. cichą mobilizację poborowych (wezwania indywidualne) i nie będzie mieć oporów przed zmuszeniem wasala do udziału w agresji. Z tym, że Putin miał zamiar samodzielnie zgarnąć chwałę zdobywcy Kijowa i armia białoruska jest do natychmiastowego działania większymi siłami kompletnie nieprzygotowana. Zorganizowanie większych sił zajmie więc sporo czasu. Do tego odcinek wołyńsko-poleski gdzie mieliby działać Białorusini jest wyjątkowo niedogodny dla armii w sowieckim stylu. Lasy i bagna, mała ilość dróg w tragicznym stanie. mam nadzieję, że aktualnie Ukraińcy niszczą drogi jeszcze bardziej. Ochrony z powietrza nie będzie z uwagi na dostawy stingerów. Słowem, im dalej białoruska armia wejdzie tym będzie bardziej podatna na odcięcie od dostaw i zniszczenie.
Obyś miał rację.