Władze Białorusi kontynuują represje wobec wszystkich, których choćby podejrzewają o „nielojalność" i opozycyjne poglądy.
Przykładem jest Paweł Łatuszka, były minister kultury, a obecnie opozycjonista, szef Narodowego Sztabu Antykryzysowego. Tym razem departament dochodzeń finansowych Komisji Kontroli Państwa zarzuca mu przyjęcie łapówki w wysokości 10 tys. dol. Miało się to wydarzyć 10 lat temu, kiedy Łatuszka był ministrem kultury. Jak wynika z aktu oskarżenia, pieniędzy rzekomo zażądał od firmy z branży filmowej - w zamian za obietnicę pokrycia z państwowego budżetu kosztów produkcji filmu. Grozi mu do 15 lat pozbawienia wolności.
Paweł Łatuszka zaznacza, że wszystkie sprawy wszczęte przeciwko niemu są sfabrykowane i że to osobista zemsta Aleksandra Łukaszenki, który nieraz publicznie groził mu, nawet śmiercią.
- W ostatnim wywiadzie, którego udzielił rosyjskim mediom, powiedział, że "trzeba mnie powiesić" - mówi Łatuszka.
Jego zdaniem dyktator kontynuuje represje wobec Białorusinów w ramach zemsty za wydarzenia z 2020 r. - Mam wrażenie, że Łukaszenka jest tak dotknięty tym, że ludzie masowo zagłosowali przeciwko niemu, że chce, by Białorusini prosili go o przebaczenie na kolanach. Taki sygnał zresztą wysyła, wielokrotnie podkreślając, że do domu możemy - my, przedstawiciele opozycji - wrócić tylko na kolanach - tłumaczy Paweł Łatuszka.
Kiedy pytam byłego ministra kultury, czy liczył, ile lat więzienia grozi mu na Białorusi, odpowiada, że już stracił rachubę.
- Wśród tych siedmiu spraw, które toczą się przeciwko mnie, znalazło się także oskarżenie o próbę przeprowadzenia aktu terrorystycznego. Za to na Białorusi można dostać nawet karę śmierci - mówi.
Aktualnie Łatuszka oskarżony jest o stworzenie i kierowanie siecią ekstremistyczną, udział w zmowie, której celem było przejęcie władzy w sposób niezgodny z konstytucją, nawoływanie do popełnienia zbrodni przeciwko państwu, bezprawne przyznanie sobie tytułu przedstawiciela władzy, korupcję i terroryzm.
- Ale to nie wszystko. Rozumiem, że prześladują mnie za moją działalność obywatelską, ale dlaczego prześladują za to także moją rodzinę? - pyta retorycznie i dodaje, że "dzisiaj każdemu człowiekowi, który nosi nazwisko Łatuszka, grozi na Białorusi niebezpieczeństwo".
Władze – jak tłumaczy Łatuszka – nie mogąc dosięgnąć tych, którzy są za granicą, karzą członków ich rodzin. Jeśli pozostają w kraju, muszą liczyć się z prześladowaniami, a nawet więzieniem.
Przekonał się o tym w ostatnim czasie kuzyn Łatuszki, Anatolij. Milicja zatrzymała go 31 stycznia, oskarżono go o „chuligaństwo", „profanację symboli państwowych" oraz „utrudnianie udziału w referendum konstytucyjnym" zaplanowanym na 27 lutego. Z oficjalnego komunikatu MSW wynika, że Anatolij Łatuszka, wraz z grupą innych „radykałów politycznych", planował „uszkodzić publiczny budynek instytucji egzekwowania prawa".
- Z moim kuzynem nie miałem kontaktu od ośmiu lat. Obawiam się, że zmuszą go do nagrania wypowiedzi, w której będzie mnie potępiał - mówi Łatuszka.
Ofiarą represji stała się także córka opozycjonisty Jana, przebywająca obecnie w Polsce. Kobieta otrzymała pod koniec stycznia informację, że zajęto cały majątek, m.in. mieszkanie, które otrzymała od dziadków. Nie wiadomo, jakie zarzuty stawiane są córce polityka.
- "Nie popełniłam żadnych czynów niezgodnych z prawem. Tak, biorę udział w akcjach, które mają miejsce w Polsce, wypowiadam się przeciwko przemocy, opowiadam za sprawiedliwością. Wspieram swojego ojca", skomentowała dla redakcji Radio Swoboda Jana Łatuszka.
- To nie są jedyne przykłady prześladowań, które w ostatnich miesiącach dotknęły moją rodzinę. Wiem, że niektórzy stracili pracę w państwowych zakładach, a inni byli zmuszani do nagrania wypowiedzi, które miałaby mnie skompromitować. Odmówili. Jesteśmy silni, wspieramy się, ale to wszystko jest bardzo bolesne - mówi Łatuszka.
Liczba więźniów politycznych na Białorusi stale rośnie. Niezależne Centrum Ochrony Praw Człowieka „Wiasna" poinformowało w niedzielę, że oficjalnie jest ich 1050. Ale według przedstawicieli białoruskiej opozycji ta liczba jest znacznie większa. Wielu więźniów i ich rodziny nie decydują się na nagłaśnianie własnych spraw i ubieganie się o status więźniów politycznych w obawie, że wpłynie to na wyrok, a później - na ich sytuację w więzieniu.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze