Łukaszenka Polskę i Litwę nazwał w tej sytuacji "smutnymi peryferiami", których jedyną szansą, by coś znaczyć, jest realizowanie "ducha polityki Waszyngtonu". Celem takiej polityki ma być "utopienie braterstwa ukraińsko-rosyjskiego we krwi braterstwa słowiańskiego".
- Przywrócimy na łono słowiaństwa Ukrainę
- odgrażał się prezydent Białorusi.
Jego zdaniem "Polska chce całej Białorusi" i działa w sposób "bezceremonialny", odpowiadając nie tylko za wybuch protestów przeciw władzy w Mińsku, ale także za antyrządowe demonstracje w Rosji, a nawet w Kazachstanie.
Zapowiedział powstanie ustawy regulującej "społeczeństwo obywatelskie" w kraju. Zlikwidowane już organizacje pozarządowe to jego zdaniem "uśpione komórki zachodu", które muszą być zastąpione przez "merytoryczne organizacje społeczne". Również sektor IT został oskarżony o realizowanie zleceń amerykańskich służb specjalnych.
- Sankcje, wewnętrzny bunt, agresja wojskowa: to jest algorytm działania Zachodu - oskarżał lider Białorusi.
Łukaszenka zapewniał jednocześnie, że Białoruś nie chce być problemem dla swoich sąsiadów.
- My nie chcemy wojny. Ale jeśli dojdzie do agresji na Białoruś, to będą tu setki tysięcy rosyjskich żołnierzy, którzy będą walczyć wspólnie z naszymi żołnierzami
- ostrzegał.
Los więźniów politycznych: "Będzie gorzej"
- Krzyczycie już dwa lata. I z jakim skutkiem? Będzie gorzej - tak Łukaszenka komentował starania Zachodu o uwolnienie więźniów politycznych na Białorusi. - Mam dla was radę: wracajcie do domu. Przeproście, na kolanach, i pełzajcie z powrotem do domu. Za spowodowane straty czeka was kara.
Padła również zapowiedź stworzenia "komisji społecznej", która będzie decydować o losie emigrantów z Białorusi. Na jej czele staną prokurator generalny i prezenter rządowej telewizji Grigorij Azaronak, znany z szerzenia prorządowej propagandy.
Emigrantów Łukaszenka nazwał "zbiegami". Powiedział, że emigrantów "Polacy i Litwini podrzucą pod granicę", a białoruskie służby ich wtedy aresztują.
Białoruska głowa państwa wspomniała również o niewiarygodnych oskarżeniach wygłaszanych przez polskiego dezertera z wojska Emila Czeczkę. - Setki tysięcy ludzi zostały rozstrzelane w lasach i zakopane w grobach. To straszne rzeczy - mówił Łukaszenka.
Polska miała rzekomo zamiar wymienić Czeczkę na białoruskiego pogranicznika, którego chciała porwać. Tę teorię głosił wcześniej szef białoruskiej straży granicznej.
Stała narracja Białorusi
W podobnym tonie białoruski prezydent wypowiadał się podczas grudniowego spotkania z urzędnikami w Witebsku. - Nie chcę tutaj Rzeczypospolitej, jak to mówią nasi sąsiedzi, "od morza do morza". Oni chcą wchłonąć całą Białoruś. Nie dopuszczę do tego. To nasz kraj! - grzmiał wtedy Łukaszenka.
Rządzący krajem od 1994 roku dyktator oskarżył zachód o "rozpętanie wojny hybrydowej" przeciw Białorusi, w której używany jest "cały arsenał dostępnych środków - media, presja polityczna, dyplomacja". - Zagrożenie ze strony Zachodu jest realne - przekonywał.
---
Piszcie: listy@wyborcza.pl
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.
Łukaszenko ma problemy ze zdrowiem psychicznym: zaraz po studiach w 1975 r. przyszedł do sekretarza oddziału partii komunistycznej w Mohylewie i zażądał, aby ten dał mu stanowisko dyrektora kołchozu. Sekretarz Leonow nie docenił ambicji abiturienta i odesłał go do psychiatry. Diagnoza: zaburzenia osobowości. W 1978 r. ponownie przechodził badania psychiatryczne i diagnoza była taka sama. W 1982 r. został zwolniony z wojska ze względu na stan zdrowia psychicznego. W 2001 r. białoruski psychiatra Dmitry Szczegielski napisał historię choroby Łukaszenki. Musiał za to uciekać z kraju i do dzisiaj nie może wrócić na Białoruś. Ten psychiatra twierdzi, że choroba Łukaszenki nie byłaby zbyt poważna, gdyby facet nie rządził całym krajem. Osoby cierpiące na tego rodzaju zaburzenia mają problemy z nawiązaniem relacji z drugą osobą, biją żony, są domowymi dyktatorami, o wszystkie problemy oskarżają innych (nigdy siebie); wszędzie widzą zagrożenie i spiski wymierzone we własną osobe. Jak ulał pasuje do stanu Łukaszenki.
Nie, to kraju szkoda dla ludzi, którzy demokratycznie (!) wybrali sobie coś takiego.
I to jest komentarz także już niestety do nas.
Te ostatnie wybory uczciwie na pewno nie były.
To ciepły człowiek jest....a Seagal w trakcie wizyty w jego rezydencji nawet jadł oskrobaną przez Łukaszenkę marchewkę...
Żadne nie były uczciwe, ale mogłyby być i niczego by to nie zmieniło. Poza tym, że propagandowo lepiej wygląda prezydent popierany przez 99% niż przez, powiedzmy 70%.
Te pierwsze, w których wybrano Łukaszenkę - były z pewnością.
I to jest nasz rok 2015.
Oczywiście to ;-)
i bez to je dlo true Poloków choby Banaś... Wallenrodym
Mówi Wam to coś ....o władzy PiSu?
Nie sądzę. Nie myl protestujących, więc widocznych aktywistów dużych miast z kołchoźnikami stanowiącymi większość, którym władza- najpierw rad, a potem obecna- nieźle mózgi wyprała.
A gdyby udało się im pogonić bat'kę (czego im życzę z całego serca), to chcieliby zapewne wolnej Białorusi. I dobrze. Jeszcze by komuś po tej stronie Bugu zachciało się w takim przypadku polonizować bez pytania polonizowanego o zgodę. Tak patrząc historycznie, to współpraca z mniejszościami na wschodzie różnie nam się układała.