Cichanouska była główną rywalką Aleksandra Łukaszenki w sfałszowanych przez niego wyborach prezydenckich. Wystartowała w wyborach po tym, jak aresztowano jej męża, blogera, który zamierzał rzucić wyzwanie rządzącemu ponad dwie dekady prezydentowi. Po wyborach i kilkugodzinnej rozmowie z przedstawicielami białoruskich służb specjalnych Cichanouska wyjechała na Litwę. Tam ogłosiła powołanie Rady Koordynacyjnej, której celem jest doprowadzenie w pokojowy sposób do powtórzenia wyborów.
W skład Rady weszli m.in. laureatka Literackiej Nagrody Nobla Swietłana Aleksijewicz, szefowa sztabu Wiktara Babariko, Maryja Kolesnikawa czy niedoszły kandydat na urząd prezydenta Waleryj Cepkało.
„Utworzenie i działalność Rady Koordynacyjnej mają na celu przejęcie władzy i pozbawienie bezpieczeństwa narodowego Białorusi. Wszczęliśmy postępowanie karne na podstawie paragrafu 361 kk” – poinformował dzisiaj Aleksandr Koniuk, prokurator generalny. Twórcom Rady Koordynacyjnej grozi do pięciu lat więzienia.
Prócz gróźb karalnych stosowana jest wobec nich także przemoc. Rano Paweł Łatuszko, były dyplomata i członek Rady Koordynacyjnej, poinformował Radio Swoboda, że jego dom został oblany czerwoną farbą.
Łukaszenka wywiera też coraz ostrzejszą presję na strajkujących robotników. Pracownicy białoruskich fabryk i zakładów od trzech dni otrzymują od wicepremierów ostrzeżenia: „Udział w strajkach lub zgromadzeniach, które przeprowadzane są wbrew obowiązującym przepisom prawa pracy, jest pogwałceniem dyscypliny pracy i wiąże się z odpowiedzialnością administracyjną lub karną” - przytacza treść listu podpisanego przez wicepremierów Białorusi portal TUT.BY.
Pracownikom MAZ-u, czyli mińskiej fabryki samochodów, za udział nie tylko w strajku, ale też ulicznych akcjach protestu kierownictwo grozi zwolnieniem i pociągnięciem do odpowiedzialności karnej.
- Powiedzieli nam, że nie ma miejsca na politykę w naszej fabryce - mówi mi Sasza, pracownik MAZ-u. Jak sam podkreśla, władzom udało się skutecznie zastraszyć wielu pracowników, mimo że nie są oni pogodzeni z otaczającą ich rzeczywistością i w innych, bardziej sprzyjających warunkach z pewnością by strajkowali.
- Ludzie nie mają oszczędności, jakiegokolwiek wsparcia, za to mają rodziny i dzieci na utrzymaniu. Utrata pracy dla nich oznacza nędzę - tłumaczy Sasza. Z jego relacji wynika, że ci, którzy nie mogą sobie pozwolić na strajk, zmuszeni są teraz do wyrabiania 300 proc. codziennej normy – wszystko po to, by zastąpić tych, którzy zdecydowali się zamanifestować swój sprzeciw.
Kierownictwo chemicznej fabryki Polimir informuje swoich pracowników za pomocą ulotek, czym zgodnie z literą prawa jest strajk i dlaczego opuszczenie miejsca pracy z powodów politycznych może zostać uznane za przestępstwo: „Publiczne nawoływanie do przejęcia władzy państwowej lub inne działania mające na celu destabilizację narodowego bezpieczeństwa, a także rozpowszechnianie materiałów z takimi apelami jest przestępstwem, za które grozi areszt, pozbawienie wolności na okres od 3 do 5 lat” - przypominają kierownicy Polimiru.
Jak informuje portal TUT.BY, zastraszani przez kierownictwo zakładu są też pracownicy MZKT, białoruskiego producenta pojazdów ciężarowych, ciągników kołowych oraz podwozi specjalnych. To właśnie w tej fabryce Aleksander Łukaszenka podczas oficjalnego spotkania ze strajkującymi robotnikami usłyszał w poniedziałek: „Odejdź!” . Z wystosowanego przez przełożonych pisma robotnicy MZKT dowiedzieli się m.in., że za udział w strajku grozi im uwaga, wypowiedzenie umowy albo pozbawienie wypłaty na okres dwunastu miesięcy. Konsekwencje poniosą także ci, którzy namawiać będą innych do udziału w strajku lub akcjach protestu – grozi im kara grzywny.
Ostrzeżeni zostali także pracownicy fabryki im. Kozłowa w Mińsku. Z wystosowanego przez dyrektora generalnego Aleksandra Radiewicza dokumentu wynika, że zdaniem kierownictwa pracownicy zobowiązani są do troski przede wszystkim o stabilność finansową i wizerunek firmy. List Radiewicza zakazuje również pracownikom uczestniczenia w protestach, strajkach, a nawet zebraniach.
Premier Białorusi Roman Gołowczenko podkreśla, że strajki mogą zostać uznane za legalne jedynie wtedy, kiedy ich celem jest rozwiązanie konfliktu w miejscu pracy, nie zaś konfliktu o podłożu politycznym: „20, 30, 50, a nawet 200 osób nie ma prawa wypowiadać się w imieniu całego zakładu pracy. Jest to sprzeczne z prawem, przeszkadza w pracy i zaburza rytm funkcjonowania. Ludzie, którzy doprowadzą w taki sposób do strat, będą musieli za nie odpowiedzieć”.
Jak podkreśla Ilja Biegun, szef niezależnej organizacji Białoruś Przyszłości”, stan wielu strajków jest dziś niejasny: „W wielu fabrykach i zakładach pracy mimo deklaracji nie są organizowane mocne akcje protestu. W części z nich strajki się rozpoczynały, potem wyciszały, potem znów wybuchały. Brakuje koordynacji. Ludzie nie tylko boją się represji, ale też zwyczajnie nie wiedzą, jak się organizować”.
Władze poradziły sobie za to z buntem w państwowej telewizji BT. Od środy strajkujących operatorów i reżyserów mają zastępować rosyjscy specjaliści propagandowej redakcji Russia Today. Informację tę podała Aliona Martynowska, reżyserka BT, która sama po podpisaniu listu otwartego do kierownictwa straciła pracę.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
?Widzę w tym zjawisko noszące w psychologii nazwę ciemnej triady, na którą składają się psychopatia, narcyzm i makiawelizm? (słowa prof. Wiesława Łukaszewskiego).
Póki społeczność świata nie wyeliminuje ze swoich elit u władzy tyranów i morderców nie będzie nadziei na pokój, wolność oraz powszechny dobrobyt, nie mówiąc już o ustrojach demokratycznych w poszczególnych krajach na całym świecie! W tym też jest przykład Białorusi, gdzie wprowadzenie terroru i chaosu w całym kraju umożliwia utrzymanie władzy!!!
W mętnej wodzie łatwiej da się złowić rybę (mówi litewskie przysłowie)! Czy Łukaszenko tą taktyką i niewspółmiernym korzystaniem z aparatu ucisku oraz przemocy utrzyma swój urząd!!! Sprawa wydaje się jeszcze być otwarta!!!
Czy Władimir Putin wykorzysta sytuację, by Białoruś połknąć, tak, jak w 2014 roku oderwał od Ukrainy Krym i Donbas? A może odetnie się od zakażonego bakcylem wolności kraju? Na Kremlu niczego nie boją się bardziej niż ?kolorowej rewolucji?, wywołanej oddolnymi przemianami, jakie obserwowaliśmy w Gruzji czy na Ukrainie.
Putin w rzeczywistości jest tchórzem. Przestraszył się, jak doniesiono mu o losie Mubaraka i zobaczył zdjęcia zlinczowanego Kadafiego! A teraz boi się ?majdanu? na Twerskiej lub Placu Czerwonym i choroby wirusowej Covid-19!!! Władimir Putin panicznie boi się wszelkich kolorowych rewolucji!!!
Jak wynika z historii swój rozwój zawsze Rosja bazowała na zdobyczach terytorialnych, tak czyni też obecna jego mafia! Konflikt militarny na wschodzie Ukrainy zamrozili, a utrzymanie tam tego tzw. status quo, służy niedopuszczeniu Ukrainy do członkostwa w UE i NATO. Stosując dzisiaj wyszukane podstępy starają się poprawić swoją opinię w świecie! Nie mają jednak w tej materii skutecznych osiągnięć! A koszty tej polityki są niewymierne np. budowa mostów z Kercza do Tamania, niewiarygodność i izolacja ich dyplomacji!!!
Jest jeszcze jedno, i to może już widzimy w skali globalnej: już bez żadnych osłonek panuje na świecie nowa "pragmatyczna" definicja prawdy, mianowicie, prawdziwe jest to, co skuteczne, co pozwala osiągnąć doraźne cele. W tym sensie, co zresztą widzimy też w Białorusi, prawdziwe okazuje się kłamstwo, kiedy jest "skuteczne", to znaczy prowadzi do celów, zwłaszcza politycznych, a i przy innych celach, w tym prywatnych, się sprawdzi. Putin nawet nie udaje, że ?prawda? jest dla niego czymś innym niż jego interesy władcze.
Putin dba tylko o ochronę wyłącznie swojego wizerunku i życia!!! Już wiele setek tysięcy ludzi straciło z jego polecenia życie w Syrii, Czeczeni, na Ukrainie itd.
Nawet po polsku nie umiesz pisać!!!
nic straconego - te czasy właśnie wracają - towarzysze z PiS są w ścisłym kontakcie zarówno z tow. Łukaszenką jak i ze swym panem - tow. Putinem. Efekty widać już od pięciu lat.