Przywódca jeszcze w sobotę kazał przerzucić elitarną brygadę powietrzno-desantową z położonego na wschodzie Białorusi Witebska pod Grodno – w pobliże granic polskiej i litewskiej. W niedzielne popołudnie białoruskie ministerstwo obrony poinformowało o planowanych czterodniowych manewrach tuż pod granicą litewską.
Także w niedzielę Łukaszenka na wiecu swoich zwolenników, na który przywieziono do Mińska z całego kraju pracowników budżetówki, straszył: – Ktoś chce nowych wyborów. Spójrzcie za okno. Samoloty dzieli od nas 15 minut lotu. Wojska NATO szczękają gąsienicami czołgów u bram Białorusi. Ukraina rozkazuje, by przeprowadzić nowe wybory. Jeśli pójdziemy na to, pójdziemy na ich smyczy, polecimy w przepaść. Przepadniemy jako naród.
Teatr dla jednego widza
Zarówno ta demonstracja rzekomo powszechnego poparcia dla polityka, który rządzi krajem od 26 lat, jak i wojenna trwoga są teatrem obliczonym na jednego widza, czyli Putina. W ten sposób Bat’ka chce go wciągnąć w konflikt białoruski po swojej stronie i dzięki temu uchronić się przed nieuniknioną – jak się wydaje – katastrofą.
Łukaszenka, który przed wyborami prawie oskarżał swojego rosyjskiego patrona o spisek przeciw Białorusi, nasyłanie dywersantów i inne grzechy, w sobotę poprosił go o rozmowę telefoniczną.
Po jej zakończeniu opowiedział swoim generałom, że przekonywał Putina, iż to, co się dzieje w jego kraju, stanowi zagrożenie także dla Rosji.
Z kolei gospodarz Kremla miał go zapewnić, że już „na pierwszą prośbę okaże mu wszelką pomoc niezbędną dla zagwarantowania bezpieczeństwa krajowi w razie pojawienia się zewnętrznego niebezpieczeństwa”.
Nietrudno się było domyślić, że prosząc o pomoc, Łukaszenka odwołał się do czwartego punktu statusu ODKB (Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym) zobowiązującego państwa członkowskie tej grupy do udzielenia pomocy militarnej temu z nich, któremu grozi agresja z zewnątrz lub „kolorowa rewolucja”.
Łukaszenka wydusił z Putina obietnicę
W niedzielę Łukaszenka znów dzwonił do Putina. Tym razem Kreml w komunikacie po rozmowie potwierdził wprost, że mowa była właśnie o zobowiązaniach wynikających z Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, a Rosja, „jeśli okaże się to konieczne, gotowa jest się z nich wywiązać”.
W lakonicznym komunikacie Kremla po sobotniej rozmowie nie było o tym mowy. Ale za drugim podejściem sprytnemu Łukaszence, który od dwóch dekad wodzi Putina za nos, udało się wydusić z niego obietnicę.
Teraz Białorusin musi jeszcze pokazać Rosjanom, że kontroluje sytuację w kraju i nie stracił poparcia wszystkich rodaków. Temu służy niedzielna inscenizacja z wiecem poparcia dla Bat’ki.
Potrzebne może jeszcze być udowodnienie, że „bratnia” pomoc ze strony Rosji, czyli wsparcie militarne dla padającego reżimu, jest konieczna. A to można by zrobić dzięki prowokacji na granicy, zza której dochodzi „szczęk gąsienic czołgów”.
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.
Z nami jest gorzej. Bo nasza dyktatura ma poparcie 51 procent ludnosci
Tak, gdyby wyszli na ulicę to byłby cud nad Wisłą
Ponadto wystarczy w TVP powiedzieć kilka dni pod rząd, że opozycja rozmawia z Niemcami, traktuje LGBT tak jak innych ludzi, czyta książki napisane przez jakiegoś (np. filozofa) Żyda i od razu wskaźniki poparcia władzy rosną. Połowa społeczeństwa jest antydemokratyczna. Tak została ukształtowana przez 25 lat Wolnej Polski.
51% aktywnych wyborców. ~34% uprawnionych do głosowania
Już jest za późno, ponad 50% popiera pisizm albo się urządza w dudzie. Pranie mózgu odniosło sukces.
A z innej beczki. Przegrupowanie elitarnych wojsk z baz na wschodzie pod zachodnią granicę może świadczyć o tym, że Łukaszenka nie jest pewien jak się zachowa jego armia podczas interwencji rosyjskiej, więc chce by najlepiej wyszkolone wojsko nie mogło przeszkadzać.
Jak ktoś powiedział, Bialoruś może uratować tylko snajper. Teraz staje się jasne że nie tylko Białoruś.
to nie jest rozwiązanie, tak samo jak zabicie hitlera nie uratowałoby świata przed wojną, pewne rzeczy trzeba po prostu przerobić, po kolei, vide Polska - nie zrobisz demokracji z komuny w jednym pokoleniu - zachodowi zajęło to 15 pokoleń. pewnych rzczy nie przeskoczymy. jest fronda, może damy radę ją zwalczyć.......
zabicie hitlera w pore, przed aneksja Austrii (co proponowal zachodnim wywiadom admiral Canaris ale niestety na to nie poszli) uratowaloby swiat przed wojna... no potem juz bylo za pozno
Zgadzam się, choć nie wypada mówić tego głośno.
Jaka aneksja? Austriacy (niestety) przyjęli Adolfa z uwielbieniem. Swoją drogą sprytny PR-owo naród , który z hitlera zrobił Niemca, a z Beethovena Austriaka. Dobrze wiesz, że relatywnie, wśród członków SS, czy Gestapo, więcej było Austriaków, niż Niemców. Niestety, o ile Niemcy, oczywiście pod naciskiem, przeprowadzili denazyfikację (przynajmniej w jakimś stopniu), to wiejsko-mieszczański narodek austriacki tego nie dokonał. Stąd, pod cienką warstwą politycznej poprawności, pojawił się tam Jorguś Haider, ciekaw jestem, kiedy pojawi się następny.
Największymi osiągnięciami Austriaków jest wmówienie światu, że Hitler to Niemiec oraz że Austriacy to osobny naród.
Austriacy to tacy sami Niemcy jak Bawarczycy, Szwabi czy Sasi.
Pełna zgoda. Z powodzeniem mogliby zostać kolejnym landem w RFN. Wydaje mi się, że jest to jednak naród bardziej zaściankowy mentalnie, niż narody niemieckie zamieszkujące północne regiony naszego zachodniego sąsiada.
Marnie przyjmująca się w Polsce demokracja i praworządność to nie wina komuny, a przynajmniej "zasługi" komuny w tej sprawie są niewielkie. To dziedzictwo znacznie starsze - spuścizna państwa, w którym panował system niewolniczy, w którym chłop miał prawa inwentarza, tyle że jadł gorzej. Przypominam, że w 1918 roku też wprowadzono demokrację, a skończyło się sanacyjną sitwą u władzy i Berezą Kartuską.
Masz rację. Nie wiem, skąd u nas bierze się fascynacja Piłsudskim i II RP. Gloryfikujący "polskie międzywojnie" zdają się zapominać, że był to kraj biedny i autorytarny, a kościelno-narodowy faszyzm (vide zabójstwo G. Narutowicze, getta ławkowe, etc.) kwitł sobie w najlepsze. Nagminnej krytyce (i słusznie) poddawana jest śmierć górników w stanie wojennym, a zapominamy o setkach śmiertelnych ofiar politycznych w II RP.
Niestety, Putin wkraczając militarnie do Białorusi i biorąc udział w pacyfikacji tamtejszej rewolucji, zaspokoi najskrytsze imperialne marzenia Rosjan. Boję się, że może wykorzystać tę okazję do umocnienia własnej pozycji i likwidacji Białorusi jako samodzielnego państwa wraz z jego dyktatorem.
szczerze mówiąc, to boję się wojny, za długo chyba nam przyszło żyć w miarę spokojnie....
Nie ustąpi, wybierze wojnę.
Nie bądź taki "skromny". Uważam podobnie. :-))))
----
Nie wiem jak się nazywa ta technika manipulacji: rzutowanie, przeniesienie? Stosuje ją w Polsce często Kaczyński. Np. gdy wyszły na jaw wysokie nagrody dla rządu Szydło ("One nam się po prostu należały") obniżył wynagrodzenia posłom i samorządowcom.
BTW, jestem załamany tym jak dużo jest podobieństw między Polską i Białorusią...
Projekcja psychologiczna.
Ponieważ osobowości narcystyczne są pozbawione współczucia dla "nie swoich", nie mają wglądu w inne "światy" a dostęp wyłącznie do swoich doświadczeń.